Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-05-2011, 02:22   #235
Noraku
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Wszystkie najważniejsze i potrzebne do ucieczki przedmioty były już przygotowane przy wejściu do piwnicy. Kapłan siedział nieprzytomny, oparty o ścianę. Niedaleko niego kucnął Mablung. Nie nadawał się do otwartej walki z taką hordą, ale da radę obronić nieprzytomnego kapłana do czasu zarządzenia odwrotu. Reszta drużyny także gotowała się do bitwy. Synowie karczmarza przenieśli się do sali biesiadnej, chcąc zwiększyć obszar z jakiego będą mogli razić najeźdźców. W przedsionku pozostał tylko Gotfryd, karczmarz, kapitan najemników, Varl no i czarodziej, który wyglądał chyba najdziwaczniej z całej ekipy. Przed wejściem, ale osłonięci nadbudówką czekali krasnolud i pozostała dwójka najemników. Ciasne pomieszczenia nie pozwoliły by im wyzwolić pełni swojego bitewnego potencjału. Gnordiemu było to dodatkowo na rękę, bo nie lubił kryć się przed przeciwnikami, niezależnie kto to i ile by ich nie było. Podejście powoli zakrywało się strzałami. Uderzenia w bramę nasilały się. Brak odpowiedzi ze strony obrońców, rozzuchwalał napastników. Bez żadnej osłony szturmowali oni wzmocnione wrota z pełną siłą. Deski zabezpieczające zaczynały powoli pękać. Napór był dla nich za duży. Gdy w końcu konstrukcja nie wytrzymała, nawet zastawiony wóz nie na wiele się zdał. Stwory, niesione siłą rozpędu, wywróciły go bez żadnego kłopotu. Nie były to jednak zwierzoludzie. W pierwszej linii pędziły opancerzone orki i kilkanaście goblinów, ale większość z tych drugich została zadeptanych kiedy tylko przekroczyły wjazd. Zielonoskórzy byli poganiani przez kilku ugorów. Najwyraźniej wygrane plemię nie wyrżnęło w pień przeciwników, jak to zwykle bywało, ale zamierzało ich wykorzystać. Wolfgang wycelował w przewrócony wóz i wystrzelił płonący pocisk. Wbił się on w rozsypaną beczkę z prochem, powodując po chwili łańcuch mniejszych i większych wybuchów. Efektem tego było rozdzielenie fali atakujących, zabicie znacznej grupy zielonoskórych zaraz po wkroczeniu na teren zajazdu i zyskaniem kolejnych kilkunastu minut. Ogień skoczył wysoko do góry, zasłaniając całkowicie wyważoną bramę. Potężne skrzydła leżały na ziemi, rozwalone siłą wybuchu. Dookoła nich spoczywało mnóstwo ciał. Tylko 5 orków pozostało na podejściu. Zostali oddzieleni od swoich kamratów, mimo to dzielnie rzucili się na zabudowania, wywijając topornie wykonanymi kawałkami metalu imitującymi miecze. Pierwsze bełty ześlizgnęły się po ich zbrojach, ale obrona z krasnoludem na czele była gotowa przyjąć gości i poczęstować ich solidną porcją żelaza.
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline