Wątek: Psy Wojny
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-05-2011, 17:03   #28
Radagast
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
Pogrzeb był krótki, żołnierski. Kapłan odmówił modlitwę, wszyscy zasalutowali "poległym za jedność Imperium", piątka muszkieterów dała salwę honorową, a Schnitze zanotował imiona ofiar w swoim notesie. Ot, wszystko. Na więcej nie mogli sobie pozwolić, ale tyle wystarczało. Wystarczało, żeby ludzie wiedzieli, że nie walczą sami. Że nawet gdy zginą zostanie ktoś, kto nie pozwoli padlinożercom splugawić ich ciał, kto nie pozwoli im ulec zapomnieniu. W milczeniu odeszli stamtąd, zostawiając tylko w roli niemego świadka znaleziony gdzieś niedaleko głaz, przytoczony na to miejsce przez tarczowników Ragnara. Wolfgang jeszcze raz rozejrzał się po pobojowisku. Żal mu było jeźdźców, którymi nikt się nie zainteresował. Ci którzy padli w szarży na orków podzielili los piechoty, choć ich imion nikt nie znał. Reszta leżała gdzieś tam pod orkowymi truchłami.

Pochód był sprawny, jak na taką zbieraninę. Nie można było dużo wymagać od cywili i tempo było wyraźnie słabsze niż wcześniej. Ale prawie nie było słychać narzekań, pojękiwań, bezsensownych żądań. Wszyscy szli wiedząc, że ratują swoje życie, a jeśli ktoś zostanie w tyle, nie będzie miał nawet nikogo, kogo mógłby obarczyć winą za nędzny los jaki go spotka. Dlatego wszyscy szli.

Niestety wszystko co dobre szybko się kończy. Albo Ranald miał do nich jakiś uraz, albo Myrmidia chciała ich wypróbować. Tak czy inaczej zanosiło się na kolejną bitwę. Porucznikowi zdawało się to nie przeszkadzać. Ale czegóż się było spodziewać. Wszyscy byli przecież żołnierzami, żyli żeby walczyć.

Schnitze cierpliwie wysłuchał opinii Karla i Vaslawa, a po nich wtrącił swoje trzy pensy:
- Z całym szacunkiem, nie uda nam się element zaskoczenia. Jesteśmy za daleko. Tak czy siak plan pana porucznika jest chyba najlepszy w tej chwili. Tylko odradzałbym zbliżanie się nadto do rzeki. Niech rajtarzy i konni łucznicy ostrzeliwują przeprawiające się wojsko, nie narażając się tym na drugim brzegu. A reszta jazdy od razu zajmie się tymi, którzy już zdążyli się przeprawić.
Czy damy radę znaleźć inną przeprawę w okolicy? Jeśli zatrzymamy tabory możemy być prawie pewni, że dojdą nas od tyłu. Poza tym widząc nas mogą zrezygnować z przeprawy i przygotować się do defensywy po swojej stronie rzeki. Potrzebujemy planu awaryjnego na taką ewentualność, bo znajdziemy się między młotem a kowadłem.
 
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy

Ostatnio edytowane przez Radagast : 17-05-2011 o 17:30.
Radagast jest offline