Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-05-2011, 17:25   #50
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Irg

Głosy dyskutujące o tak arcyciekawych rzeczach, jak entablatura czy też system filarowo-skarpowy dobiegały z dużej, ciemnej i cuchnącej zgnilizną komnaty. Irg i Cassandra zatrzymali się kilka metrów przed portalem wiodącym do środka. Mieli z tego miejsca dobry widok na to, co działo się w środku.

Na samym środku wykutej w skale sali, tuż obok masywnego, kamiennego sarkofagu stało dwóch odzianych w długie szaty mężczyzn. Obaj byli niscy, niemalże równi wzrostem Irgowi. Wyglądało na to, że nie byli uzbrojeni. Na głowach mieli skórzane opaski, zaopatrzone w osłoniętą świeczkę i dużą soczewkę. Tuż obok nich spoczywało kilka drewnianych skrzynek i skórzanych, obwiązanych taśmą pakunków. Na płycie grobowca ustawili latarnię zaopatrzoną w lustra, oświetlającą dużą połać pomieszczenia. Pogrążeni w dyskusji, cały czas wskazywali coś palcami i intensywnie gestykulowali.

Irg zdezorientowany popatrzył na swoją towarzyszkę, a ona odwzajemniła spojrzenie. Krasnoludy, bo nimi byli mężczyźni, zabrali się do wyładowywania swoich pakunków. W ich dłoniach pojawiły się jakieś tajemnicze, niezwykle skomplikowane urządzenia, które zamontowali na drewnianych statywach i ruszyli wgłąb pomieszczenia, szukając dla nich właściwej lokalizacji. Jeden z nich zniknął w mroku, jego obecność zaznaczała się tylko słabym poblaskiem niewielkiej latarenki, którą umocowaną miał do czoła.

Irg postanowił wejść do pomieszczenia i dowiedzieć się kim są owi badacze. Nie wyglądali na groźnych ani wrogo nastawionych, dlatego też krasnolud otwarcie wkroczył do grobowej sali. Wyraz przerażenia jaki pojawił się na twarzy ustawiającego statyw krasnoluda, spowodował, że Irg zastanowił się nad własnym wyglądem. Jednak chyba wszystko z nim było w porządku, podobnie jak z towarzyszącą mu kobietą. A więc co spowodowało panikę badacza, który teraz z wrzaskiem biegł na oślep wgłąb komnaty. Z daleka dobiegały krzyki drugiego z krasnoludów. Irg obejrzał się za siebie i... stanął oko w oko z nieumarłym wojownikiem. A przysiągłby na beczkę piwa, że przed sekundą go tam nie było. Szkielet trzymał stary miecz i zasłaniał się przyozdobioną kośćmi tarczą. Zmierzał wprost na krasnoluda.




Argena

Wnętrze chatki w niczym nie przypominało jej zewnętrznego wyglądu. Po pierwsze było znacznie przestronniejsze, Argena nie była w stanie pojąć jak tak duża przestrzeń pomieściła się w małej kamiennej skorupie chatki. Po drugie wystrój wnętrza był całkowicie obcy, nie pasujący do jakichkolwiek standardów. Wszystkie krawędzie były ostre, kąty proste, powierzchnie lśniły oszałamiającym blaskiem. Światło oświetlające wnętrze nie pochodziło z świec, kaganków czy latarń a z oślepiająco jasnych kul, umieszczonych w różnych miejscach pomieszczenia.


Hermiona tylko tajemniczo się uśmiechnęła widząc zaskoczenie, oszołomienie i przerażenie na twarzach swoich gości. Tak reagował każdy, kto wchodził do jej domu. Na szczęście wielu gości nie miała, a większość z nich przyjmowała w ziołowym ogródku, na ławce pod starą jabłonką.
- Usiądźcie - wskazała na tajemniczo wyglądający mebel, przypominający ławę. Pstryknęła palcami i światło przygasło, pogrążając pomieszczenie w przyjemnym półmroku. - Zaparzę herbaty. Pytaj, jeśli oczywiście masz jakieś pytania.

Argena pytań miała bez liku, ale dużej części z nich bała się zadać. Zapytała więc o Koronę Władzy, Talizman i mapę.
- Tak, kiedyś szukałam Korony - odpowiedziała wiedźma sadowiąc się na sofie i siorbiąc herbatę. - Dokładnie trzydzieści siedem lat temu, przez jakieś cztery miesiące podróżowałam po świecie. Zaznałam wielu przygód, poznałam fascynujących ludzi i zdobyłam parę ciekawych rzeczy. Właśnie ta chata jest efektem działania paru z nich. Po tamtych czasach pozostał mi Talizman, który oddam Ci, skoro von Vogelowie tego żądają. Proszę oto on...

W jej rękach, jakby znikąd pojawiło się drewniane pudełko, które otworzyła. Wnętrze wyłożone było szkarłatnym materiałem, na którym spoczywał sporych rozmiarów, oprawiony w srebro szlachetny kamień.

- Dzięki niemu możesz wejść do Krainy otaczającej miejsce, gdzie znajduje się Korona. Tylko z pomocą Talizmanu możesz otworzyć Tajemne Wrota strzegące drogi na Równiny Grozy. Pilnuj go jak oka w głowie, gdyż niewiele jest tych błyskotek, a ich wartość jest ogromna - podała Argenie pudełko i pociągnęła kolejny łyk herbaty.

- Nie mam żadnej mapy - zaśmiała się perliście wiedźma. - Na cóż mi mapa. Nawet jakbym jakąś miała, to i tak byłaby zbyt mała aby objąć cały świat. Co ja mówię!? Zbyt mała by objąć Zewnętrzą Krainę. Ale powiem Ci parę słów na temat okolicy. Znajdujemy sie na Wybrzeżu Czarnej Fali. Daleko na północ stąd, za Górami Bilkunavarskimi, położne jest królestwo Ashwell, rządzone przez złego tyrana, Raghara. Na południe i wschód rozciąga się wielka połać Czerwonego Lasu. Na jego południowym skraju, za rzeką Cassą, położone jest miasto Silkis. A na wschodzie teren wznosi się i tworzy Wielką Wyżynę Wylgut. To obszar suchy i nieprzyjazny, porośnięty trawą i kolczastymi krzewami, pełen potworów i drapieżników. Traktuj to jako ostrzeżenie, gdyż właśnie tam powinnaś się udać. Ja tam dotarłam i trafiłam do wysokiej wieży, pełnej cudów i niebezpieczeństw. Po wizycie w niej, gdy zdobyłam wielkie skarby, zaprzestałam poszukiwań, uznając, że to co mam w zupełności mi wystarczy.

- Co do leczenia, to moja herbatka powinna Ci pomóc - znowu zaśmiała się, a śmiech ten nie pasował do jej twarzy i wieku. Śmiała się jak młoda, radosna dziewczyna. Zaraz spoważniała, a ton jej głosu stał się zimny i oschły. - Daję Ci Talizman, nie oczekuj więcej. Możesz też tu przenocować. Rankiem wyruszysz w drogę.


Jarr

Gęste krzaki utrudniały zmęczonemu orkowi marsz. Mijał trzeci dzień od opuszczenia aktualnej kryjówki klanu w Sennych Wzgórzach. Jarr czuł, że powinien odpocząć, ale z drugiej strony zdawał sobie sprawę, że musi jak najszybciej pozbyć się tropiących go elfów. Wszedł na nich dwa dni wcześniej, nie zachowując należytej ostrożności. Byli to trzej zwiadowcy, niechybnie przynależący do tego samego domu, co długousi, którzy tak przetrzebili szeregi orków. Elfy podjęły pościg, a Jarr czuł, że już długo nie da rady uciekać. Teraz szukał miejsca, w którym mógłby godnie stanąć do boju ze swymi prześladowcami. Miejsca, które dałoby mu jakiekolwiek szanse...

Polanka, na jaką po chwili dotarł, niemal niczym nie różniła się od innych, przez jakie przechodził wielokrotnie podczas wędrówki. Krzaki były rzadsze i niższe, pomiędzy nimi widać było połacie trawy, wilgotnej od niedawno padającego deszczu. Tym, co różniło ją od pozostałych, były zarośnięte ruiny jakiegoś budynku, ledwo widoczne spod porastającego je bluszczu. Z okrągłego budynku, pozostał tylko fragment muru i wejściowy portal. Jarr natychmiast ruszył w kierunku gruzowiska, postanawiając się w nim ukryć. Raczej nie miał co liczyć na to, że elfy pójdą dalej, ale ruiny dawały pewną ochronę przed elfimi strzałami.

Przycupnął w kącie i ścisnął miecz. W myślach powtarzał magiczne formuły, tak aby za parę chwil móc poprawnie przywołać moc. Łatwo go nie wezmą. Byli blisko i nie kryli się z tym, że się zbliżają. Słyszał ich kroki, gdy przedzierali się przez zarośla. W tym momencie dostrzegł pomiędzy omszonymi, potrzaskanymi kamieniami zardzewiały kawałek metalu. Nerwowymi, pospiesznymi ruchami odgarnął ziemię. W podłodze znajdowała się stalowa klapa, najwidoczniej przykrywająca wejście do piwnicy.

Jarrowi udało się otworzyć klapę i wskoczyć do cuchnącej pleśnią i wilgocią czarnej jamy w momencie, w którym pierwszy z elfów wkroczył na polanę.

 
xeper jest offline