Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-05-2011, 22:31   #17
StaryBuc
 
StaryBuc's Avatar
 
Reputacja: 1 StaryBuc nie jest za bardzo znany
Pierwszy postój - Backley FenSohn, Borya Iwanowicz, Lfert Trix, Billy Fox

Buckley zatrzymał Furię na pierwszy postój. Choć słowo zatrzymał źle brzmiało w momencie kiedy ten najzwyczajniej zgasł. Już któryś raz - zresztą. Mężczyzna zlazł z maszyny po czym wziął zamach nogą by kopnąć Furię i właśnie wtedy przypomniał sobie, że można łatwo je uszkodzić, więc zdążył jedynie skierować swą nogę w stronę piachu. Noga świsnęła tuż nad piaskiem unosząc tuman kurzu. Po raz wtóry przypomniał sobie, że piach może coś zabrudzić i że będzie trzeba ją czyścić. Rzucił się więc by zatrzymać kurz. Zadanie patetyczne i niewykonalne. Upadł bowiem na piach wzniecając jeszcze więcej kurzu, który i tak dotarł do maszyny. Leżąc maską w pustynnym piasku bąknął:
-Kurwa mać - po czym podniósł się i zaczął rozglądać kto jest obok. - Trix, zakurzyłem Furie co mam z tym zrobić? - bąknął do niedawno poznanego towarzysza.
Kowboj prawdopodobnie nawet by się nie odwrócił, gdyby nie usłyszał swojego nazwiska, nie mówiąc już o jakimkolwiek zatrzymywaniu się. Zresztą, postój się przyda. Zatrzymał więc swoją maszynę i spokojnym krokiem podszedł do “tego nadpobudliwego szaleńca”, jak nazywał go w myślach. Imienia nawet nie próbował zapamiętać.
- Przetrzyj lekko wilgotną ścierką. - powiedział, wzruszając ramionami. - Jak nie pomoże, sam sprawdzę.
- Szuru buru! - wrzeszczał nadpobudliwy ciumcioł machając ścierką a dokładniej kawałkiem swojego płaszcza pomoczonego delikatnie wodą. I gdy skończył dodał: -
chyba wygląda względnie możesz sprawdzić?

Lfert zaklął szpetnie, słuchając tego dziwaka. Jeśli by to od niego zależało, dałby towarzysza do zjedzenia pierwszej bestii, jaką by zobaczył. - Wygląda dobrze. - powiedział, przekręcając delikatnie głowę.
- Widzisz ten głaz - Backley bąknął wskazując oczywiście na głaz.
-Kamulec, jak kamulec. - odpowiedział roboręki, wzruszając ramionami
- Racja ale skoro mamy przerwę to może w ramach relaksu i małego zakładziku powiedźmy o 100 rumbli zorganizujemy pojedynek na łapę. Co ty na to? - odparł Buckley pokazując swoją raczej wątłą łapę w rękawicy.
- Dobrze. Byle szybko. - odpowiedział, odwracając się i ruszając w stronę owego kamyka.
- Stawiam 100 rumbli na gościa w masce. - Chwilę po tym odkorkował whisky i pociągną solidnego łyka. Fox pozostawał ukryty w cieniu blisko skały. Motor okrył siatką maskującą i ustawił w cieniu. Sam sobie wykopał za pomocą saperki niewielki dołek, w którym wygodnie usiadł. Jako doświadczony łazik pustynny dobrze wiedział, że piach w tym miejscu będzie przyjemnie chłodny i tak też było. Tak czy owak odliczył 100 rumbli.
Biegnący i podskakujący wesoło świr krzyknął - stówka na siebie. Przyjmujesz oba Trix? - właśnie dobiegł do głazu i podparł już rękę w rękawiczce na chropowatej powieszchni, dodając: - zobaczymy czy tak łatwo urwałbyś mi tą głowę wcześniej chwaląc się tak tą łapą - odpał kąśliwie po czym dodał - a może ktoś jeszcze przyłącza się do zabawy obstawiając?
-Przyjmuję.- Powiedział krótko Borya stając obok Foxa i również odliczył
- O! Ruka postanowił dolać oliwy do ognia. Co to będzie, co to będzie? - wrzasnął klasycznie już dla tutejszych bywalców Backley w tym swoim pokiełbaszonym stylu.
- Niech stracę. Stawiam stówę, że wytrę tobą podł... ziemię.[/i] - Stary łowca nagrów zajął miejsce po drugiej stronie i objął palcami dłoń przeciwnika. - I cygaro.
Starszy dziadek z mechaniczną ręką kontra zdecydowanie młodszy, cherlawy i trochę komiczny Buckley zajęli już miejsca. Maska jak zawsze wyrażała jedynie wielki i szeroki uśmiech. Chwila przygotowania łokcie oparły się na szorstkim głazie. Dłonie złączyły a dokładniej żelastwo z rękawiczką Backleya. Tekstura reki nawet w rękawiczce wydawała się być dziwna. Jakaś nienaturalna i zdecydowanie twarda jak cholera. Mina dziadka zrobiła się dziwna bowiem nigdy wcześniej nie dotykał czegoś takiego. Zdecydowanie to nie było ciało człowieka. Na pewno nie normalnego człowieka. Fox krzyknął dając znak by zacząć. Oczy wszystkich zwróciły się w stronę rąk a wynik był szybki. Zdecydowanie nieprzewidywalny. To był jeden ruch gdy mechaniczna reka upadła przegrywając pojedynek, który ciężko było tak nazwać. To była walka na luziku. Sprawa była jasna zamaskowany typ wygrał. Wstając jednak zachwiał się na chwilę i zatoczył po czym złapał pion. I odparł:
- Całkiem nieźle Ci poszło. - w stronę roborękiego.
-Hah- Borya zaklaskał w dłonie- Warto było stracić stówę by coś takiego zobaczyć. Jak żeś to zrobił młody?
Nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Ale wstał i honorowo odliczył stówkę i cisnął na kamień. A później mniej honorowo wyciągnął rewolwer i wycelował w Buckleya. - A może trochę postrzelamy? - zapytał, spluwając gdzieś w bok, by uśmiechnąć się ironicznie i schować broń na powrót do kabury.
Borya idąc w ślady przegranego wręczył odliczoną setkę Billemu Foxowi
- Przecież mówiłem Ci Ruka, że mam trochę sztuczek w zanadrzu. - odparł zamaskowany psychol po czym zareagował śmiechem na widok rewolweru. I jeszcze większym w momencie jego schowania przez Lferta.
-Wybacz, ale gdybym postawił na ciebie to nie miałbym z kim się zakładać - Wzruszył ramionami
Fox kiwnął głową w podzięce i podał butlę whisky Boryi. - Zdrówko. Nie często spotkać można honorowych na pustyni.
- Nooo - powiedział na wdechu poprawiając pas - Jak to mówią “gdy biją uciekać, gdy dają brać”- i kulturalnie wyżłopał ćwierć butelki nim Billy zdołał zauważyć zastraszające tempo z jakim alkohol znikał. Postanowił, że więcej nie będzie brał. I tak być może nadwrężył dobroczynność alkoholodawcy
Fox zrobił wielkie oczy ale nic nie powiedział, otworzył usta by po chwili je zamknąć. - Kiedyś Shultz przyprowadził takiego gościa, co jak ty potrafił żłopać wódę niczym wielbłąd wodę. Czyś aby nie jego jaki krewny?
Borya zmróżył oczy przeszukując pamięć
-Mówisz o Brunonie? Brunonie Shultzu z grupy Johna Hexa?
- Jako żywo, kumpel mojego ojczyma i jeden z bandy łowców Hexa, którzy mnie ... odchowali, ale to dawne dzieje. Teraz wszyscy skapcieli i grzeją dupy przy kominkach.
Iwanowicz odszedł krok w tył by przyjrzeć się Foxowi
-Job twoju mać... Ty jesteś tym gołowąsem, którego Bruno ganiał by przynosił kolejne flaszki?!
- Gołowąsem... O kurwa, to Ty jesteś tym wódo żłopem. Ładne bagno, co tu robisz zamiast z innymi star yyy doświadcznymi popijać mrożoną wódę? Hex i pozostali siedzą w Grocie i tam się starzeją jedynie Pustynny Wilk od czasu do czasu wypuszcza się po pustyni.
- O widzę jakieś koneksje? Ruka o co tu chodzi? - bąknął nie zorientowany w sytuacji no albo udający nie zorientowanego no albo po prostu był świrem.
-Popijałem jeszcze do niedawna, ale dupa mi zesztywniała i uznałem, że czas ją rozruszać hehe...- następnie zwrócił się do Buckleya --Znam jego staruszka... znaczy ogólnie grupę w której się wychował. Choć gdy ostatnio go widziałem to wciąż miał mleko pod nosem i myślał, że jest wielkim strzelcem, bo potrafi trafić dziesięć butelek z rzędu z trzydziestu metrów.
- Zajebiście - krzyknął co powinno już wyryć się wszystkim w pamięci a to dopiero początek tego powiedzonka w jego wykonaniu, no chyba, że zdechnie mu się po drodze. Nie mniej jednak jego iście głęboki i poruszający wywód skończył się właśnie w tym momencie.
- Gówno prawda, potrafiłem zestrzelić 12 butelek i to szybciej niż ty jedną z nich opróżnić, a teraz jestem szybszy. Jeśli jest taka potrzeba. - odpowiedział Fox
Borya prychnął drwiąco na słowa “szybciej niż ty opróżnić” i uśmiechnął się z wyrazem twarzy pod tytułem “założymy się?”.
-Wierz mi, że ja teraz też potrafię je szybciej opróżniać - i zaśmiał się sprawiając wrażenie jakby był to nielada powód do dumy
- W Lunie będziemy mogli to sprawdzić.
-W pracy nie piję...- odparł prostując się i machając ręką na podkreślenie słów-...za dużo
- Będąc w Lunie to niemal tak jak po pracy, ale czy to ważne. I tak strzelam szybciej, zwłaszcza gnatami Pustynnego Wilka.
Spojrzenie Iwanowicza natychmiast skierowało się w dół do kabury Billego. Jego głos był poważny
-Raz tylko widziałem jak one działają. Potworne cudeńka. Chciałem odkupić jeden. Oferowałem moje roczne zarobki, a to była mała fortunka. Nie udało mi się...
- Pustynny Wilk podarował mi obydwa na zakończenie szkolenia, ponoć nauczył mnie wszystkiego co sam potrafił.
-Będziemy tak gadać o pierdołach, czy jedziemy? - warknął do obecnych. Nie czekając na odpowiedź, wsiadł na swojego konia i odpalił silnik. I tyle.
Billy zerknął na niebo - jeszcze słońce za mocno grzeje aby się stąd ruszać, lepiej się przespać. - Kończąc wypowiedź podniósł się odgarnął saperką trochę piachu i wygodnie się ułożył do snu.
- Jak by wam było za gorąco, to tam, tam i tam odgarnijcie jakiś łokieć piachu powinno być tam dość chłodno - mówiąc pokazywał palcem miejsca przy kamieniach, które od rana pozostawały w cieniu.
-Fox ma rację. To najlepszy moment. Tym bardziej, że noc może być pracowita.
Borya postanowił odłożyć wspominanie na później. Musiał się zająć Vovą. Odszedł bez słowa.
- Ustalmy jakies warty? - odparł stanowczo - tak będzie bezpieczniej.
- Psia mać. - mruknął. Przecież sam jechać nie będzie! Zgasił więc silnik i z juków wyciągnął zwijane posłanie. Rozwinął je i uwalił się w cieniu maszyny.
Przed pójściem spać cała zgraja zgodziła się i ustaliła warty. I tak pierwszy na straży miał stać Ruka, drugi “Trefl”, trzeci świr Backley i ostatni Fox.
 
__________________
Jestem początkującym graczem, który bardzo chętnie poprawi własne błędy. Tak więc, jeśli widzisz jakieś błędy, daj mi znać, nim wejdą mi w krew.
StaryBuc jest offline