Ten cały zamęt wywołany przez ludzi, gdzie niektórzy się kłócili, inni chełpili się swoimi ostatnimi... posunieciami, a jeszcze inni po prostu pili na umór, robiąc przy tym trochę hałasu. Cała ta otoczka, pewnej tajemniczości i uroku owej karczmy, gdzieś opadła, zostawiając po sobie jedynie kurtynę brudu, smrodu i pijaństwa...
Luv jednak ma jasny cel. Ma odnaleźć ową drużynę i "zaopiekować" się nimi. Nie jest to na szczęście takie trudne, a przynajmniej pierwsza część. Od razu poznał ich twarze gdy weszli do karczmy. Wygodny stolik w kącie karczmy, zapewniał dla Luv'a doskonały widok na to co go otacza. A w szczególności na główne wejście.
Póki nie było tak wielkiego gwaru i hałasu, dosłyszenie o czym rozprawiają było nawet wykonalne. Z czasem, przybył do przybytku trzech (ongiś czterech) krasnali całkiem pokaźny tłumik ludzi i tym pochodnych. Więc usłyszenie, ba, nawet zobaczenie jego "celi" nie było praktycznie wykonalne.
Na szczęście miejsce miał tak wygodne, że nie bał się o to, że opuszczą karczmę bez jego wiedzy. Więc siedział sobie spokojnie przy ciepłym miodzie i czekał na rozwój wydarzeń. Tzn... w sumie nie wiadomo na co.
Mijał tak czas i mijał i mijał, w końcu zaczęły go uwierać spodnie, od tak długiego siedzenia w jednym, twardym miejscu. Konkretniej to dupa, ale nie będzie tak perfidnie drapał się po tyłku.
Chciał powstać, ale jego noga napotkała dziwny opór. Coś miękkiego i zapewne nie był to jego pies, przeszkadzało mu w wyciągnięciu nogi.
Zerknął pod stół i ujrzał przerażoną małą dziewczynkę z oczami typu "NIE ZABIJAJ".
Całe szczęście, że jego usta przykrywał wysoki kołnierz, dzięki czemu dziewczynka nie miała tej przyjemności aby ocenić ubytki w jego uzębieniu.
Zdziwił się całkiem bardzo, bo raz... mało kto zakrada mu się pod stolik... a dwa, że pies praktycznie nie zareagował na obcego. Jedynie się teraz patrzył na niego z miną typu " Nie wiem, nie obchodzi mnie to, ja chcę spać". W sumie miał trochę racji.
Gdy pierwsze wrażenie minęło, Luv już na spokojnie spojrzał się na ową dziewczynkę i odezwał się
- Nie wiem skąd pochodzisz dziewczynko, ale nie wydaje mi się, że zakradanie się pod czyjś stół i przebywanie tak blisko obok nieznajomego zwierza, jedynie może Ci przysporzyć kłopotów... No ale wychodź już stamtąd. - skwitował i ruchem ręki tak jakby, otrzepał kurz z miejsca obok niego.
__________________ Wolę chodzić do studia niż na nie po prostu,
palić piątkę do południa niż mieć ją na kolokwium.
511409 |