Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-04-2011, 19:26   #11
 
Garzzakhz's Avatar
 
Reputacja: 1 Garzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znany
Elfy nie śpią, a medytują. Dodatkowo nie muszą tyle odpoczywać co inne rasy, a więc Luvowi wystarczył dzień i dwie noce aby dojść do Aglamaru. Rankiem drugiego dnia stanął u bram tego miasta. Aglamar było odbudowanym Walatahar, lecz mimo że upłynęło dużo czasu od zniszczenia miasta przez smoki, gdzieniegdzie nadal prowadzono prace naprawcze, lub rekonstrukcyjne. Elf nie długo musiał szukać słynnej karczmy „U trzech brodaczy”. Gdy stanął przed jej drzwiami było jeszcze bardzo wcześnie. Do drzwi tawerny była przybita duża tablica z miedzi, na której wyrzeźbiono:

„Karcza zmieniała nazwę po śmierci poczciwego kopacza, dzielnego wojownika, a zarazem zacnego mędrca Kulbana, krasnoluda o wielkiej duszy, z ‘U czterech brodaczy ‘ na ‘U trzech brodaczy. Lecz mimo tego nadal panuje w niej zgoda i świetna zabawa, ponieważ żaden zmarły nie obraża się gdy po śmierci, jego towarzysze nadal żyją w szczęściu i dobrobycie. Zajdź więc do naszej karczemy zmęczony podróżniku i odpocznij w najwygodniejszym łożu w tej krainie, usiądź strapiony mężu i orzeźwiaj swój umysł prawdziwym krasnoludzkim piwem. Zapraszamy!”

Po przeczytaniu wiadomości Luv wszedł do środka. Pomieszczenie, w którym się znalazł można było nazwać naprawdę dużym, lecz małe jak na tyle przestrzeni okna sprawiały że wydawało się jakby było średnie. Można by powiedzieć że wyglądało jak krasnoludzka jaskinia gdyby nie to że prawie wszystko było obite drewnem, a na podłodze można było zauważyć parę mięsistych dywanów. Większość krzeseł była obita jakimś miękkim materiałem. Na stołach i ladzie stały świece, niektóre zapalone, niektóre nie. Wzrok przykuwały także topory, miecze, części zbroi przyczepione to tu, to tam do ściany, wszystkie umieszczone wyżej niźli dosięgnąłby tam wysoki człowiek. Prawdopodobnie było tak aby uniknąć kradzieży sprzętu lub dewastacji. W tawernie było pusto, najwidoczniej dopiero co została otwarta. Było wcześnie rano. Za barem stał krasnolud o twardym, jak przystoi na te rasę, wyrazie twarzy. Włosy na głowie, co było rzadkością u krasnoludów, miał krótko ścięte, brodę natomiast długą po sam pas. Luv od razu zorientował się że to nie ten sam krasnolud, którego widział w wizji. Gdy barman ujrzał nowego klienta, uśmiechnął się delikatnie i spytał twardym głosem:
- Czym mogę służyć zacnemu panu?
- Witaj. Prosiłbym o szklanicę wody dla strudzonego podróżnika. I jak znajdziesz chwilę, dostojny Panie, opowiedz mi coś więcej na temat tego dobytku. Czytając napis przed gospodą, zaciekawiła mnie historia powstania tego miejsca

Już podaje Waści - krasnolud nalał wody do szklanki i podał Luvowi – a tak tablica, chętnie odpowiem – krasnolud zamilkł jednak nagle spojrzawszy gdzieś za druida.
- To pański pies? – spytał wskazując na skradającego się zwierzaka.

- To mój towarzysz. Razem już trochę przewędrowaliśmy i mam nadzieję że nie zawadza on tutaj. Posłuszna to bestyjka. - poczym Luv skinął głową na psa, a ten podszedł do jego nogi i usiadł posłusznie, wpatrując się ślepiami w przyjaciela
- Widzi waść pan. Nie przysporzy kłopotów.

- Yhm to dobrze, grunt aby tylko klientów nie zaczepiał i nie narozrabiał. Do tablicy wracając, to opowieść jest i dłuższa i krótsza. Krótsza to taka że czterej przyjaciół krasnoludów te karcze zbudowało i prowadziło póki jeden z nas najstarszy Kulban poczciwy ze starości nie zszedł z tego świata. Niech mu przyświeca światło Moradina. Dłuższa wersja to już opowieść o starych dziejach.


- O siwego się proszę niepokoić. Grzeczny będzie. Przykro mi z powodu straty przyjaciela... I jeżeli to nie problem, to chętnie postawię waść panowi piwo i posłucham ciekawej historii

- Krasnolud nie odmawia kufelka dobrego piwa lecz ja muszę. Khemorin, współpracownik, znowu będzie narzekał że spijam się podczas pracy. Przedwczoraj mielimy tu nie lada zamieszanie. Dużo gości z okazji przesilenia letniego przybyło do Aglamaru i gościło się u nas. Chętnie jednak sam panu piwko postawie, proszę, proszę niech się waść gości.
Krasnolud nalał piwa i podał druidowi, następnie zaczął opowieść o tym jak był w niewoli u gruumbarzyńów i jak on Uugar wraz z niejakimi Ihbinem, Kulbanem i najmężniejszym z nich Khemorinem wyrwali się z rąk wroga podczas bitwy o cytadelę ( patrz „Początek”)

- Dziękuję za przedni trunek. Ino wode jeszcze mam, to żeby nie zmarnować ani jednego ani drugiego, czy mógłbym prosić o miskę, to naleję dla psa wody, żeby i jemu się dobrze opowiadania słuchało.
Luv z ciekawością słuchał opowiadania, gdzie zleciało przy nim trochę czasu. Uwiebiał on słuchać historii krasnoludów, bo mimo że, przeważnie są o bitkach, to opowiadane są one mistrzowsko.
Po skończeniu przez krasnoluda baji, Luv podziękował za interesującą powieść
- Nie bywała to historia. I opowiedziana przyjemnie dla ucha. Dawno się już w gospodzie żadnej nie zatrzymywałem, ale tutaj zrobię wyjątek. Prosiłbym o pokój dla osoby na noc jedną.
I mam nadzieję, że zaszczyci mnie waść jeszcze jedną z historii, bo czas zleciał przy słuchaniu jak szalony.

- Z chęcią bym coś opowiedział ale za wielu to ja nie znam prócz tej jedynej co żem na własnej skórze przeżył. – W międzyczasie krasnolud podał klucz do pokoju – jednoosobowy, ale dość obszerny, na drugim piętrze. Więc ino opowieści Khemi pewnie będzie znał ale jutro wyrusza szczęściarz znowu na wyprawę, a więc wątpię aby czas dla waści znalazł.


- Dziękuję - odparł sięgając po klucz.
- Patrzę, że nowa historia się pisać będzie. A jak można spytać, to gdzie ów Khemi wyruszać ma zamiar?

- Aj, on się cieszy ale ja myślę że to mało ciekawe przypadło mu zadanie. Sami co prawda magowie z Roburionni go wynajęli do eskortowania młodych magów, ale wątpię żeby coś ciekawego mu się przytrafiło podczas tej podróży.
Nie wiem gdzie dokładnie, gdzieś na południe.

- Być może jak wróci, to i będzie miał co przy wieczornym piwku opowiedzieć. Jednak teraz, pozwól Panie, abym oddalił się do pokoju, bo sen mnie moży z lekka, bo długą podróż odbyłem z towarzyszem wiernym.

Proszę bardzo, niech waść odpoczywa. Ja idę zagotować jadła na śniadanie.

***
Daleko na południe, na zachód od puszczy, w górach , w dobudowanej do skał małej wieży, połączonej z licznymi kondygnacjami podziemnych korytarzy, siedział w skupieniu pewien mag. Nikt nie wiedział że ma on tu swoją wieże i nie wielu wiedziało że żyje. Zebrał on także i podporządkował sobie wiele sług. Twarz swą schowaną miał w kaptur, gdyż była w siedemdziesięciu procentach poparzona. Mag cicho mruczał do siebie, patrząc jakby niewidomym wzrokiem, gdzieś na północ przez małe okienko swojej komnaty.
- Więc nareszcie Razielu dałeś mi okazję zemszczenia się na tobie. Oczywiście nie mogę tego zrobić bezpośrednio bo jesteś takim tchórzem że przez kilkadziesiąt lat ukrywasz się z innymi magami za murami Roburionii i tamtejszej akademii. Ale dawno już dawno temu rzuciłem na ciebie klątwę, o której nawet nie wiesz. Nie jest to jakaś poważna klątwa…, ale na tyle dobra że wiem kiedy twe serce opuszcza stolice. He he nie spodziewanie twe serce opuściło miasto lecz bez twojego ciała, albowiem wysłałeś swoją uczennicę, przesłodką.. jak no jej było.. przesłodką Emilly w podróż. Ciekaw jestem czy wie ona że nie udało jej się mnie zabić, tylko zranić. I kiedy wy zapatrzeni głupcy przesunęliście mój pogrzeb, ja resztkami sił uciekłem. Nieee… pewnie nie. Nic jej nie powiedziałeś i jesteś na tyle głupi że teraz wypuściłeś ją z miasta, z bandą pachołków. Czuje zapach zemsty, zemsty Razielu, ZEMSTY!

***
Sylvius przyglądał się zachowaniu Emilly z nietęgą miną. Gdy skończyła robić z siebie „pośmiewisko” odezwał się:
- Jestem Sylvius i mam gdzieś wasze zdanie. Możecie się ze sobą zaprzyjaźnić, zbłaźnić , i tylko bogowie wiedzą co jeszcze. Ja wyruszyłem na tę wyprawę, aby spełnić swoje zadanie i nie mam zamiaru wam wtórować jak jakiś pies. Wykonujcie to co zostało wam przydzielone, a rozstaniemy się, mam nadzieję jak najprędzej.

- Sylvius tak? Widząc ciebie także mam ochote jak najszybciej skończyć tę wyprawe bo coś czuje że sie nie polubimy...- powiedział Assanar

- O tym właśnie już mówiłem wojowniku, współpraca z tobą może być nie jasna skoro nie umiesz czytać w słowach. - odparł zawzięcie mag.

- Wiem co należy do moich obowiązków magu... zapamiętałem twój monolog nie martw się na zapas. - wojownik nie dawał za wygraną, konflikt spróbowała załagodzić Emilly.

-Panowie spokojnie spokojnie nie denerwujcie się na zapas. Nasza energia będzie nam zapewne jeszcze potrzebna. Sylviusie każdy zna swoje obowiązki zapewne bardzo dobrze ,ale jednak mamy tworzyć drużynę i powinniśmy chociaż w niewielki sposób sobie zaufać. Jeśli nie będziemy sobie ufać nie będziemy też sobie pomagać. Więc proszę miejcie swoje nerwy na wodzy. -Emilly skierowała swoje dalsze słowa do Assanera.
-Assaner z tego co mnie słuchy doszły świetnie władasz mieczem chętnie potrenuję z tobą jeśli nadarzy się okazja. Mam nadzieję że częściej będziemy wyciągać broń by trenować niż walczyć.-Uśmiechnęła się spokojnie do Assanera.-Przyda mi się kilka lekcji. Zresztą trening z Sylviusem też nie jest złym pomysłem. Co ty na to Sylviusie będziesz tak miły i zaszczycisz mnie kilkoma lekcjami?

Nadęty czarodziej nie odpowiedział na pytanie niziołki, a nawet się nie odwrócił. Szedł na początku grupy szybkim krokiem.

***

Drużyna miała dobre tępo i rozbijała obozy późną nocą, dzięki temu późnym rankiem, trzeciego dnia podróży dotarła do Aglamaru i stanęła przed wyznaczoną karczmą.
 

Ostatnio edytowane przez Garzzakhz : 23-04-2011 o 19:39.
Garzzakhz jest offline  
Stary 23-04-2011, 14:25   #12
 
Thanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Thanor nie jest za bardzo znanyThanor nie jest za bardzo znanyThanor nie jest za bardzo znany
W noc przed dotarciem do Aglmaru Assanar miał dość lekki sen, cały czas sie budził, miał koszmary związane z ojcem gdy tylko zamykał oczy choćby na chwilę.
Bał się o ojca... Wiedział że nie jest juz takim człowiekiem jakim był niegdyś, starość zapewne dała mu o sobie znać Assanar zastanawiał się jak on sobie teraz radzi. Odszedł trochę od obozu by nie pobudzić swych towarzyszy i usiadł na kamieniu, który pokryty był mchem po chwili oddał sie rozmyślaniom.

-" Co też ten staruszek robi beze mnie.. Mam nadzieje że znalazł sobie jakąś pomoc" Nie chciał by całe jego życie przepełniał strach o ojca, starał się o tym nie myśleć. Przypomniał sobie gdy do tawerny ojca przywędrował pewien zakapturzony krasnolud i wyciągnął z kieszeni długiego brązowego płaszcza dość długą fajkę i nabił ją jakimś ziołem. Wtedy przyglądał sie temu z zaciekawieniem, teraz pomyślałby pewnie ze chce sobie po prostu zapalić, ale wtedy podszedł do niego by przyjąć zamówienie, a gdy krasnal wydmuchał mu w twarz kłąb dymu Assanar natychmiast poczuł błogą lekkość ciała i wydawało mu sie że wszystko co go otacza jest niesamowicie śmieszne. Po chwili ten stan minął, a Assanar jakby oszołomiony usiadł na przeciw krasnala i przyglądał się jak ten co raz to bardziej zaciąga dym z fajki wydychając go z wolna.
-"Pamiętam że to było zajebistee.." Assanar po chwili poprosił Krasnoluda by ten nabił i jemu trochę tego zioła w jego fajkę, a w zamian ten postawi mu trzy całkiem niezłe piwa, które jego ojciec sprowadza z daleka.
Brodacz zgodził się i gdy Assanar przyszedł z kuflami pełnymi świeżego i pachnącego piwa, ten podał mu fajkę z tlącym się w niej ziołem.Gdy tylko wziął pierwszego bucha niesamowitego zioła ogarnęła go fala przyjemności. Te uczucie było niesamowite, jego umysł znów napełniła euforia, ojciec nigdy nie pochwalał gdy siadał wraz z klijentami przy stoliku, ale teraz go to nie obchodziło liczył sie tylko ten cudowny dym który nawiedzał jego płuca i muskał gardło.

Obudził się wtedy w łóżku ale nie pamiętał zupełnie jak do niego trafił. Z tego co słyszał od ojca brodacz pomógł mu go wciągnąć do łóżka, okazało się że nie był byle łachudrą.
Te wspomnienia sprawiły że Assanar nabrał chęci do wciągnięcia w siebie kilku sporych buchów z jego fajki.
Wrócił sie do swego posłania i wyciągnął z plecaka, który leżał nie opodal fajkę i niewielką torebkę napełnioną po brzegi tytoniem. Gdy tylko ją nabił, wyciągnął z wciąż tlącego sie ogniska kawałek żarzącego sie drewna i odpalił tym swoją fajkę.
Nie tracąc czasu usiadł na tym samym kamieniu i oddał się przyjemności zaciągania kolejnych dymnych przyjemności wydobywających się z jego fajki, od chwili wciągnięcia pierwszego dyma jego organizm dziwnie sie rozluźnił, nawet zachciało mu sie spać. Gdy skończył pochował sprzęt do plecaka i usnął jak niemowle.
Rano niewyspany wojownik podniósł sie z posłania i ruszył dalej za przewodnictwem Sylviusa, aż dostali sie do Aglamaru. Wchodząc przez bramy miasta ludzie spoglądali na nich z zakłopotaniem, dało się to wyczuć w powietrzu, przynajmniej tak to odbierał wojownik. Mijając kolejne uliczki, które wyglądały na zadbane i czyste stanęli przed drzwiami tawerny. Wydawała sie ona przyjemna dla oka, toteż Assanar nie czekał na pozostałych i czym prędzej wszedł przez drzwi tawerny jako pierwszy, a to co ukazało sie jego oczom było niesamowite, te porozwieszane fragmenty zbroi nigdy takich nie widział. Ale co tam zbroje nie mineła chwila i juz znalazł sie przy barze zamawiając kufel przedniego piwa. Gdy tylko go dostał rozpoczął zwiedzanie tawerny, teraz zwiad wydawał sie bardziej przyjemny kiedy dzierżył kufel piwa w ręku.
 

Ostatnio edytowane przez Thanor : 23-04-2011 o 14:28.
Thanor jest offline  
Stary 23-04-2011, 19:38   #13
 
Garzzakhz's Avatar
 
Reputacja: 1 Garzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znany
O tej porze w karczmie było wielu kupców, bo był to czas kiedy kupcy robili sobie chwilę wolnego i posilali się w karczmach lub domach. Karczmarze mieli więc mnóstwo roboty, dlatego początkowo nikt nie zainteresował się drużyną. Sylvius patrzył z niechęcią na popijającego piwo Assanara.

Gdzieś w rogu karczmy siedział z dokładnie zakrytą twarzą Luv i przyglądał się sytuacji. Pod stolikiem druida leżał i posypiał duży pies. Gdy grupa zajęła miejsca przy stole, podszedł do nich krótko ogolony na głowie krasnal, którego Luv zdążył już poznać jako Uugara.

- Zapraszamy, zapraszamy tak liczną gromadę - ozwał się brodacz - co podać zacnym państwu?
- Przybyliśmy tu służbowo do niejakiego Khemoirna. - szybko odparł Sylvius.
- Ah, tak, tak, już go wołam, do tego przyniese najlepszego jadła i napojów, proszę chwile poczekać i rozgościć się, za chwilę przyjdzie Khemorin. - kończąc odszedł.
Drużyna miała chwilę czasu.
 

Ostatnio edytowane przez Garzzakhz : 23-04-2011 o 19:44.
Garzzakhz jest offline  
Stary 27-04-2011, 18:20   #14
 
Tailong's Avatar
 
Reputacja: 1 Tailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodze
Emilly wędrowała z pozostałymi obserwując drogę i towarzyszy. Gdy zbliżyła się pierwsza noc pobytu poza jej własną komnatą Emi nie pewnie lecz ze spokojem w sercu ułożyła się do snu. Jednak pewna myśl nie pozwoliła jej za snąć. Emi wstała w środku nocy i odeszła dość spory kawałek od pozostałych gdy ci smacznie spali. Zaprała swoją lutnie i spoglądając w niebo ,księżyc i gwiazdy zaczęła się modlić. Nie była to wyłącznie modlitwa do obecnego boga którego uznała Emi ,ale także do bogini halfingów. Po krótkiej lecz szczerej modlitwie Emi przypomniała sobie melodię którą dzieci w jej wiosce śpiewały w dzień przesilenia dla boni. Nie pamiętała słów wiec postanowiła ją zanucić i zagrać.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=baCx2FlYPBE[/MEDIA]

Emilly śpiewała pełnią serca i duszy. Świat na tą chwilę zamkną się dla niej ,a ona sama uciekła daleko do swojej wioski. Miała wrażenie ,że lata nad nią i widzi wszystkich mieszkańców. Obserwowała domy ,pola ,zwierzęta a także dzieci które znała. Stopniowo jej myśli i można nawet powiedzieć podświadomość zaczęła wracać. W ostatnich nutach zagranych na lutni można było wyczuć prośbę o szczęście dla wszystkich i wszystkiego co znajduje się na ziemi. Księżyc świecił jasno i oświetlał twarz Emi ,a jej białe włosy mieniły się jak by były posypane drobinkami kryształów. Przez tą jedną chwilę Emi przypominała wręcz nimfę lub jakąś inną piękną istotę. Choć wszystko co widziała były tylko jej myślami i wspomnieniami była zadowolona z siebie. Emilly wiedziała ,że się wyróżnia wśród haflingów jej wyjątkowo szczupła sylwetka i srebrne włosy sprawiały że praktycznie każdy się za nią oglądał z ciekawości. Po modlitwie udała się do pozostałych i w pełni usatysfakcjonowana zasnęła.
Rano wstawała wcześniej od pozostałych i szykowała skromne ,ale syte śniadanie dla każdego. Nikt przy śniadaniu nie marudził co było dla niej już drobną pochwało ,jednak liczyła na więcej. Gdy weszli do miasta i zbliżali się do wyznaczonej karczmy Emi nie czuła się zbyt pewnie. Wiedziała ,że się wyróżnia choć miała wrażenie że minęli kilku halfingów. Nieco wystraszona ,że się zgubi podświadomie złapała się szaty Lothel.
-"Nie chce się zgubić więc jeśli pozwolisz."
Szepnęła cicho do kapłanki by tylko ona ją usłyszał.Trzymając się szaty Lothel przeszła tak całą drogę. W karczmie przywitał ich krasnolud. Miły brodacz kazał poczekać na Khemoirna z którym byli umówieni. Widać było po pozostałych ,że jakieś doświadczenie z karczmami i gospodami już mają. Emi wystraszona i niepewna rozglądała się szybkimi ,ale dyskretnymi ruchami po karczmie. Jej rodzice bardzo pilnowali by Emi nie miała nic wspólnego z gospodami ludzi ,a jako hafling wejść do gospody mogła dopiero jako dorosła. Nagle coś przyciągnęło jej uwagę gdy wszyscy siedzieli przy stoliku. Jakoś jej grupa nie zwracała na nią zbytniej uwagi ,ale coś siwego przyciągnęło jej wzrok w jednym z rogów gospody. Zsunęła się z krzesła pod stół nawet nikt chyba nie zauważył ,że zniknęła jednak ciekawość jej była silniejsza od rozsądku. Szybko i bez kłopotu śmignęła miedzy gośćmi. W pewnej chwili straciła z oka dziwny siwy kolor lub szary ,sama nie była pewna. Gdy już chciała się poddać i wrócić do stolika ktoś popchnął ją i przewrócił. Emi nie chcąc być stratowana szybko wsunęła się pod pierwszy lepszy stolik ,wytrzepała szatę i gdy już chciała wyjść i odejść zobaczyła przy sobie wielkiego psa który leżał pod stołem. W pierwszej chwili chciała krzyknąć zwierze wydawało się być dużo większe od niej jednak jego spojrzenie nie było groźne. Emi łagodnie szeptem zaczęła mówić do psa. Rodzice wpajali jej że zwierzęta rozumieją nas po części może nie same słowa ,ale ich ton i dźwięk. Emi nie miała nic do stracenia nie chciała by zwierze zrobiło jej krzywdę lub ona w obronie jemu. Spokojnym łagodnym ale cichym tonem zaczęła mówić. Pewnie jak by ktoś słyszał jej szept powiedział by nawet że śpiewa ,a nie mówi.
-"Spokojnie przyjacielu ,nie chciała bym byś mi coś zrobił. To pewnie twój kolor sierści przyciągnął moją uwagę. Proszę nie szczekaj i nie warcz na mnie nie miałam nic złego na myśli. Spokojnie pozwól że odejdę mam nadzieję że osoba przy stoliku to twój przyjaciel i nie będzie miał za złe że niechcący tu wpadłam."
Pies kręcił głową nie pewnie i niezbyt ufnie. Jednak Emi miała wrażenie ,że nic złego jej nie zrobi. Gdy już miała wyjść spokojnie z pod stołu patrząc psiakowi w oczy zauważy że osoba przy stole nagle się poruszyła. Emi zamarła wystraszona bez ruchu. Osoba wstając prawdo podobnie od stolika lekko nagle ją szturchnęła nogą.
 
__________________
Czym jest dla człowieka wyobraźnia ...Nie wiem czym jest dla innych, ale dla mnie to świat do którego mogę uciec i być tam siłą dla innych.
Człowiek jest bogiem kiedy śni,i tylko żebrakiem kiedy myśli.

Ostatnio edytowane przez Tailong : 04-05-2011 o 13:30.
Tailong jest offline  
Stary 17-05-2011, 21:26   #15
 
Thanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Thanor nie jest za bardzo znanyThanor nie jest za bardzo znanyThanor nie jest za bardzo znany
Assanar kończąc pić piwo podszedł do stolika gdzie siedziała cała drużyna. Widział jak Krasnal krząta sie po karczmie w końcu podchodząc do nich po zamówienie.
- Zapraszamy, zapraszamy tak liczną gromadę - ozwał się brodacz - co podać zacnym państwu?
- Przybyliśmy tu służbowo do niejakiego Khemoirna. - szybko odparł Sylvius.
- Ah, tak, tak, już go wołam, do tego przyniese najlepszego jadła i napojów, proszę chwile poczekać i rozgościć się, za chwilę przyjdzie Khemorin. - kończąc odszedł.
Assanar zmierzył wzrokiem brodacza, Krasnoludy wydawały mu się wesołe a zarazem groźne niczym rozwścieczony niedźwiedź. Nie wiedząc czemu zaczął tęsknym wzrokiem spoglądać w dno pustego kufla. Wszystko nagle ucichło jakby nic nie działo sie dookoła, miał wrażenie że ktoś ich obserwuje.
Nie chciał się obracać by sie nie zdradzić, starał sie zachowywać naturalnie.

Spoglądał na to co widział przed sobą, na kupców, podróżników, i różnych ludzi siedzących w stolikach naprzeciw niektórzy byli upici inni całkiem trzeźwi, a niektórzy tylko spożywali posiłek. Nagle przypomniał sobie jak bardzo jest głodny, nie widział powodu dla którego miałby wspominać o tym pozostałym więc czekał spokojnie na krasnoluda, przecież miał on przynieść strawę dla nich wraz z tym całym Khemorinem. Kilka razy obiło mu sie o uszy takie imie ale nigdy nie przejmował sie tym zbytnio.
Spoglądając na twarze towarzyszy zauważył że Lothel zmieniła nieco uczesanie, Może nie było to jakieś wyrafinowane, ale biorąc pod uwagę warunki w jakich przyszło im podróżować było całkiem nieźle. Sylvius jak zwykle naburmuszony nie wiadomo dlaczego... Odkąd go spotkał nie pzypominał sobie by widział jak ten sie uśmiecha, troche go to martwiło bo nie do końca wiedział jaki on jest... czy jest to tylko maska pod którą sie kryje jego prawdziwe oblicze, które jest gotowe poświęcić sie dla przyjaciół, albo co gorsze naprawde jest takim nadętym bałwanem.
Natomiast Emi... zaraz gdzie ona jest? A no tak, musiał zniżyć nieco wzrok by dostrzec jej białą głowę. Była pod stolikiem?! Assanar nie wiedział co jej strzeliło do głowy, ale natychmiast podszedł do niej i szturchnął ją lekko nogą z tyłu by wyczołgała się spod stołu. Mężczyzna siedzący za stołem wpatrywał sie w Assanara niczym w grupę trubadurzy grających na targu.
-Bardzo przepraszam... mkhm - odchrząknął znacząca czekając aż Emi wypełznie spod stołu.
 
Thanor jest offline  
Stary 18-05-2011, 02:09   #16
 
Oktawius's Avatar
 
Reputacja: 1 Oktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłość
Ten cały zamęt wywołany przez ludzi, gdzie niektórzy się kłócili, inni chełpili się swoimi ostatnimi... posunieciami, a jeszcze inni po prostu pili na umór, robiąc przy tym trochę hałasu. Cała ta otoczka, pewnej tajemniczości i uroku owej karczmy, gdzieś opadła, zostawiając po sobie jedynie kurtynę brudu, smrodu i pijaństwa...

Luv jednak ma jasny cel. Ma odnaleźć ową drużynę i "zaopiekować" się nimi. Nie jest to na szczęście takie trudne, a przynajmniej pierwsza część. Od razu poznał ich twarze gdy weszli do karczmy. Wygodny stolik w kącie karczmy, zapewniał dla Luv'a doskonały widok na to co go otacza. A w szczególności na główne wejście.

Póki nie było tak wielkiego gwaru i hałasu, dosłyszenie o czym rozprawiają było nawet wykonalne. Z czasem, przybył do przybytku trzech (ongiś czterech) krasnali całkiem pokaźny tłumik ludzi i tym pochodnych. Więc usłyszenie, ba, nawet zobaczenie jego "celi" nie było praktycznie wykonalne.
Na szczęście miejsce miał tak wygodne, że nie bał się o to, że opuszczą karczmę bez jego wiedzy. Więc siedział sobie spokojnie przy ciepłym miodzie i czekał na rozwój wydarzeń. Tzn... w sumie nie wiadomo na co.

Mijał tak czas i mijał i mijał, w końcu zaczęły go uwierać spodnie, od tak długiego siedzenia w jednym, twardym miejscu. Konkretniej to dupa, ale nie będzie tak perfidnie drapał się po tyłku.
Chciał powstać, ale jego noga napotkała dziwny opór. Coś miękkiego i zapewne nie był to jego pies, przeszkadzało mu w wyciągnięciu nogi.
Zerknął pod stół i ujrzał przerażoną małą dziewczynkę z oczami typu "NIE ZABIJAJ".
Całe szczęście, że jego usta przykrywał wysoki kołnierz, dzięki czemu dziewczynka nie miała tej przyjemności aby ocenić ubytki w jego uzębieniu.
Zdziwił się całkiem bardzo, bo raz... mało kto zakrada mu się pod stolik... a dwa, że pies praktycznie nie zareagował na obcego. Jedynie się teraz patrzył na niego z miną typu " Nie wiem, nie obchodzi mnie to, ja chcę spać". W sumie miał trochę racji.

Gdy pierwsze wrażenie minęło, Luv już na spokojnie spojrzał się na ową dziewczynkę i odezwał się
- Nie wiem skąd pochodzisz dziewczynko, ale nie wydaje mi się, że zakradanie się pod czyjś stół i przebywanie tak blisko obok nieznajomego zwierza, jedynie może Ci przysporzyć kłopotów... No ale wychodź już stamtąd. - skwitował i ruchem ręki tak jakby, otrzepał kurz z miejsca obok niego.
 
__________________
Wolę chodzić do studia niż na nie po prostu,
palić piątkę do południa niż mieć ją na kolokwium.

511409
Oktawius jest offline  
Stary 21-05-2011, 11:49   #17
 
Garzzakhz's Avatar
 
Reputacja: 1 Garzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znany
Elf zauważył wojownika dopiero gdy z powrotem się wyprostował. Człowiek przeprosił go odchrząknąwszy, najwyraźniej zawstydzony zachowaniem swej kompanki. Emi delikatnie wygramoliła się spod stołu.

W tym momencie przy innym stoliku:

Sylvius przyglądał się kapłance, która jako jedyna została z nim przy stole. Drażniło go bardzo że reszta gdzieś się rozbiegła i że wojownik będąc w pewnym sensie na służbie pije piwo. Chciał zwrócić na to uwagę kapłance, lecz nagle nie wiadomo skąd stanęło obok stolika dwóch krasnoludów. Jeden zaczął ustawiać półmiski pełne smakowitej strawy i dzbany pełne wina i piwa. Drugi natomiast stał wyprostowany i przyglądał się niepełnej drużynie. Zapewne był to Khemorin.

(Smoqu wchodzi do gry)
 
Garzzakhz jest offline  
Stary 24-05-2011, 15:42   #18
 
Tailong's Avatar
 
Reputacja: 1 Tailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodze
Emilly szturchnięta nogą siedzącego przy stole elfa spojrzała na jego schylającą się pod stół twarz. Elf odezwał się do niej i powiedział by wyszła z pod stołu. Po chwili usłyszała głos strażnika zwracającego się z przeprosinami do elfa. Gdy wygramoliła się z pod stołu wytrzepała lekko szatę skłoniła się nisko do Luva po czym odezwała się najpierw do strażnika a potem ku właścicielowi psa.
-Wybacz Thanor sama przeproszę owego pana za swój błąd.
Skłoniwszy się drugi raz do elfa z największą dostojnością odezwała się łagodnie. Czuła że coś w mężczyźnie jest magicznego dostojnego wiec wolała uważać na słowa. Jednak największą uwaga u owego mężczyzny przyciągnęła opaska na głowie jak by coś skrywała. Szybko się domyśliła co ukrywa mężczyzna.
Ten człowiek jest elfem, opaska skrywa uszy. Oj tato dobrze że wiele razy opowiadałeś mi piękne historie o dostojnych elfach muszęwiec i ja zachować się dostojnie wobec niego.
-Wybacz panie za moje grubiańskie zachowanie i wtargnięcie pod twój stół, nie miałam zamiaru zrobić nic co uraziło by twą dumę. Co do twojego towarzysza śpiącego pod stołem ,nie chciałam też go budzić niechcący wpadła pod wasz stolik. Zachwyciło mnie piękno twojego towarzysza ,a jako że jestem haflingiem ,a ciekawość to nasza zgubna cecha chciałam się mu bliżej nieco przyjrzeć. Na imię mi Emilly jeśli mogę prosić o nie zwracanie się do mnie dziewczynko było by to dla mnie bardzo miłe.
Emi uśmiechnęła się szczerze i wesoło by złagodzić sytuację skłoniła się ponownie i oczekiwała na dalszy rozwój wydarzeń. Postanowiła że jeśli obcy się nie będzie gniewać odejdzie z uśmiechem i postawi mu kufel piwa w formie przeprosin za tą cała nie dogodność. Po chwili zerknęła na stolik gdzie siedziała kapłanka i mag. Kontem oka zauważyła że ktoś do stolika podszedł.
 
__________________
Czym jest dla człowieka wyobraźnia ...Nie wiem czym jest dla innych, ale dla mnie to świat do którego mogę uciec i być tam siłą dla innych.
Człowiek jest bogiem kiedy śni,i tylko żebrakiem kiedy myśli.

Ostatnio edytowane przez Tailong : 24-05-2011 o 15:50.
Tailong jest offline  
Stary 26-05-2011, 11:33   #19
 
Oktawius's Avatar
 
Reputacja: 1 Oktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłość
Luv trochę zdziwił się zaistniałą sytuacją... Nie, żeby wchodzenie do kogoś pod stolik było normalnym zwyczajem, ale sytuacja potoczyła się tak, że zaraz mógł się spodziewać bukietu kwiatów i pieśni z przeprosinami.
Trochę się zamyślił nad tą myślą, jednak nie przegapił wzroku dziewczynki na jego opaskę.
"Więc zauważyła...." skwitował w myślach i wysłuchał jej słów. Uśmiechnął się również, jednak było to nie zauważalne spod jego kołnierza.
-Nic się nie stało Panienko, mój towarzysz zapewne też nie chowa do Ciebie urazy. Jednak widzę, że przy waszym stoliku zaczęli zbierać się goście. Zdaje mi się, że dobre wychowanie, nakazuje abyście również przy nim byli. - Czworonóg w tym momencie wypełzał spod stołu i rozdarł paszczę w przeciągłym wyziewie, rozciągając się jeszcze przy okazji.
- Ciekawość nie jest cechą żadnej z "ras". Nie myśl tak, bo inaczej pozostaniesz tylko... halflingiem. - Dodał na koniec i dłonią objął kufel. Oczy jego powędrowały gdzieś poza ściany owej karczmy.
 
__________________
Wolę chodzić do studia niż na nie po prostu,
palić piątkę do południa niż mieć ją na kolokwium.

511409
Oktawius jest offline  
Stary 26-05-2011, 20:13   #20
 
Thanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Thanor nie jest za bardzo znanyThanor nie jest za bardzo znanyThanor nie jest za bardzo znany
Assanar Widząc zmieszaną Emi, uśmiechnął się lekko gdy jej rozczochrane włosy były przed nim niby naelektryzowane.
Widać było że Młoda czarodziejka była zafascynowana psem leżącym pod stołem, a skoro tak rozmawiali o ciekawości... Wojownik spojrzał pod stół ale to co zobaczył, nie mógł opisać tego wielkiego psa... Nie mógł sie napatrzeć, lecz gdy pies wyczuł obecność obcego natychmiast pokazał zęby, najwyraźniej nie lubił jak mu sie przerywa spoczynek.

Emi rozmawiała z elfem niczym z mistrzem jej sztuki, zwracała uwagę na wymowę, Assanar trochę zazdrościł jej talentu przemowy, poniekąd spędził trochę czasu w koszarach... Tam nie ma miejsca na zgrabne słowa podczas rozmowy. Wsłuchiwał sie w rozmowę obojga dopóki, dopóty elf nie skinął głową w stronę stołu gdzie zasiadała reszta ich drużyny. Rzeczywiście do stolika dosiadło się dwóch krasnoludów, to pewnie Ci o których wspominała misja.
Co mu tam też chciał spróbować rozmawiać tak jak Emi... mimo że był bez wprawy...
-Dziękujemy Ci czcigodny [miał nadzieje że to dobre określenie] za to iż urazy swej nie żywisz do nas "podróżników" z daleka. Emi- moja kompanka musi udać się ze mną do stołu aczkolwiek.- "Boże co ja gadam" pomyślał- Tak więc Jeśli moglibyśmy złóżmy nogi do chodu w tę że stronę- Miał szczerą nadzieje że niczym nie uraził ani jego ani Emi bo szczerze sam nie wiedział co mówi...

"Muszę pobrać jakieś lekcje od Emi"- myśląc tak wyszeptał Emi do ucha:
-Trochę siarczysta rozmowa...he he- powiedział i poszedł do stołu Kłaniając się ku nieznajomemu.

Gdy doszedł do stolika, odsunął swój stołek i usiadł na niego lecz wyskoczył z niego niczym poparzony gdy okazało się że w jego udo wbiła sie drzazga długości połowy kciuka. Nie miał odwagi wyjść i szperać w udzie by wyciągnąć drzazgę więc starał się siedzieć na jednym udzie co sprawiło że był trochę pochylony i wyglądał co najmniej dziwnie...
 
Thanor jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172