- Sierżancie, gdy dym opadnie może spróbuje zdjąć któregoś? - zapytał Davis. - Tak, zdejmuj kogo tylko się da.
- Porucznik Baker do pana! To gówno chyba wreszcie działa poprawnie! - odezwał się William.
Matt podniósł słuchawkę, ale jedyne co usłyszał to przerywane słowa:
- ereheart ? elduj ak u bie acja - Poruczniku, radiostacja nam nawala i nie rozumiem dokładnie. Melduję, że natarcie trwa, dwóch moich ludzi już zajmuje pierwszy budynek. Mamy też jednego rannego, na szczęście nic poważnego, dostał w nogę. Sanitariusz już się nim zajmuje. - podał słuchawkę Williamowi – Nie możemy się zatrzymywać, dalej gadaj ty - odwrócił się i mówił do reszty - Hall, Stafford teraz my. Głowy nisko i zachować odstępy. Dym się trochę rozrzedza, biegniemy zygzakiem. Shepardson - poklepał go po ramieniu, by przestał na chwilę strzelać - Wstrzymaj ogień, teraz strzelaj tylko w odpowiedzi na atak. Dołączycie do nas, gdy dam wam znak.
Fireheart szybko się przeżegnał i zacisnął zęby: - Gotowi? - zapytał, a oniskinęli głowami - Naprzód!
Wybiegli z rowu w kierunku budynku. |