Wątek: Psy Wojny
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-05-2011, 22:26   #29
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Trochę to trwało, zanim cały motłoch zatrzymał się i uspokoił nieco, najwyraźniej słysząc plotki, słowa i widząc zwiadowców na spienionych koniach. Baby chowały dzieciaki, chłopy gadały, a pomruk niósł się wszędzie. Nie mówiąc już o domysłach, które od przerażonych kmiotków wychodziły setkami, stawiając ich pośrodku niesamowicie licznej armii orków, która już prawie ich zjadła na kolację. A wraz z ruchami zbrojnych modyfikowały te plotki, stawiając tysiące orków przed nimi. To już było bliższe prawdy, choć nie tak bliskie, jakby chcieli.

Wagner stojąc na zboczu, mógł z dość sporą łatwością obserwować przeprawiających się. Na przeciwległym brzegu wciąż były ze trzy, może cztery setki zielonoskórych, z których tylko mniej więcej połowa to były małe gobliny. Rzeka miała w tamtym miejscu może ze dwadzieścia metrów szerokości, ale zejście i wejście na całym tym odcinku było dość łagodne, a tu zieloni znaleźli jakieś drzewa i przywiązali do nich liny. Były tylko dwie, dlatego przeprawa szła wolno i opornie - jeśli za wzgórzem orków było sporo, to musieli przeprawiać się tędy już od kilku ładnych godzin. Na szczęście było głęboko, a te stwory nie należały do rodzaju dobrych pływaków. Niestety tego co było za wzgórzem nie widział zupełnie, poszedł tam za to Franz Biehler, kapral dowodzący zwiadem. Tyle... że jeszcze nie wrócił. Musiał zdecydować, czy czekanie się opłaci.

Biehler natomiast musiał poruszać się ostrożnie. Podjechał spory kawałek, ale wciąż miał do przejścia trzysta metrów, podczas których musiał pozostać niezauważonym. Udawało mu się znakomicie, ale trwało to odpowiednio do tego długo. Przyspieszyć także za bardzo nie mógł, zieloni kręcili się po zboczu wzgórza, najpewniej załatwiając tam swoje potrzeby, patrolując lub zwyczajnie szukając żarcia. Wzgórze było jednak najlepsze, jeśli chciał zobaczyć cokolwiek i pozostać w ukryciu. Ostatecznie wspiął się na jego szczyt, tracąc przy tym sporo czasu, ale tamci nawet nie zbliżyli się do wykrycia go. Niestety, nie widział tyle, ile by chciał. Zieloni na pewno rozkładali tu obóz, a las kończył się zaraz za wzgórzem. Widział sylwetki goblinów i zwykłych orków, ale zdecydowaną większość stanowiły dzikie orki, łatwo rozpoznawalne po rytualnych malunkach na potężnych ciałach. Uzbrojone we włócznie, prymitywne topory i łuki, były w sporej części berserkerami, o ile Franz dobrze pamiętał nieliczne przypadki ich spotykania. Tu było ich wielu, już teraz widział dymy przynajmniej dziesięciu ognisk, ale na otwartej przestrzeni jedynie z setkę tych stworzeń i setkę innych, tych mniejszych. Wciąż było jasno, ale nie potrafił przebić zasłony drzew i krzaków, jeśli nie miał ochoty się narażać. Między drzewami na pewno jednakże także były orki i to wcale niemało.

 
Sekal jest offline