Przez chwilę istniała nadzieja na wydostanie się stąd. Ale przedzieranie się przez tabun rosyjskiego komando, strzegącego budynku gdzie rzekomo miało być przejście, było równie skutecznie odstraszające, co przejście zapraszające. Czyli impas. Zbliżał się koniec świata, a dokładniej koniec ich świata. Uzbrojone wojsko, korzystające z ostrej amunicji, to na pewno nie zwiastun zbawienia czy ratunku. Cóż, gdyby mieć odpowiednią siłę przebicia, można by spróbować. Ale na razie robiła to, co mogła. Słuchała najuważniej jak tylko się dało. Każda informacja dawała trochę opału do nikłego płomyka nadziei. I kolejny problem, wyjście było w sarkofagu, a to dobrze nie wróżyło. Nie żeby była przesądna, ale to miejsce na pewno nie miałoby pozytywnej Karmy.
Broń. Załatwić sobie broń i walczyć? Cóż, z tą ręką raczej będzie ciężko. Właściwie to używanie czegokolwiek poza pistoletem jest dla niej w tej chwili niemożliwe. Po chwili namysłu i czegoś co można by od biedy nazwać "przewidywaniem" najgorszych scenariuszy, kiwnęła powoli głową. Cóż, jak to ujął "przynajmniej zginiemy walcząc o swoje". Niezależnie jak bardzo wzniośle to brzmiało, rodem jak z jakiejś gry, filmu czy książki. Ale co tam, przynajmniej sobie będzie można na spokojnie palnąć jeśli dojdzie do sytuacji, że to będzie najlepsze wyjście. |