Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-05-2011, 16:03   #31
 
Bachal's Avatar
 
Reputacja: 1 Bachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputację
Jeden papieros. Drugi papieros. Jeśli przeżyje ten burdel, rak płuc murowany. Czas wracać. Pokój przypominał menażerię. Jedno łóżko oraz jego najbliższe otoczenie zajęte było w celach ożywienia Anastazji, reszta zaś ludzi kultywowała z pieczołowitością Bachanalia, które organizowali zawsze i wszędzie. Błogosławili Kamratova za przyniesiony alkohol, który degustowali niczym ambrozję, jednak przeważały studenckie wynalazki wysokoprocentowe. Cóż, do czegoś takiego dawno się przyzwyczaił i w sumie nie przeszkadzało mu to. Opierdolił siarczyście dwóch co bardziej pijanych facetów próbujących zachęcić jakąś laskę do kopulacji na sofie, uświadomił innemu, co sądzi o wymiotowaniu na JEGO parapet, a następnie zainteresował się stanem blondynki.
Ta trzymała się dość dobrze, chociaż była niemniej pijana od towarzystwa, o ile nawet nie bardziej. Cóż, wszystko jest dla ludzi, right? Dominika skrzętnie uwijała się przy pacjentce, sama degustując się trunkiem niewiadomego powodzenia. Lubił tą dziewczynę. Wszyscy ją lubili. Daleko jej było do miss akademika, jednak zawsze uczynna i o rozległej wszechwiedzy, do tego wyposażona w dość ujmującą powierzchowność podobała się ludziom. Stanął koło łóżka, racząc się piwem i obserwując, jak postępuje operacja. Niebieska nić widniała na ramieniu niczym owad, który przysiadł dla odpoczynku na kwiecie. W sumie to porównanie nie było takie złe, co w jego alkoholowym mniemaniu wydało się wielce zabawne, gdyż dziewczyna była naprawdę ładna, a w jego oczach wręcz szczególnie urodziwa. Cóż, ciężko pojąc, co w tak pojebanym mózgu się zrodzi, więc specjalnie go to nieoczekiwane uczucie nie zdziwiło. Poobserwował ją chwilę, uśmiechnął się, gdy raczyła zwrócić na niego swoją uwagę, następnie zaś skierował się w tłum, aby oddać się libacji w doborowym towarzystwie.
Było już późno w noc. Większość dawno padła, pozostałość zaś przeniosła się w inne rejony akademika. Kamratov, mając mocno w czubie, przy pomocy współlokatorów ewakuował do swoich pokoi poległych, śpiących snem sprawiedliwych. Po uprzątnięciu tych „brudów” wrócili do pokoju, spalili po papierosie i ułożyli się spać. Chłopak szybko odkrył, że niestety on się nigdzie nie położy, gdyż wspaniałomyślnie położył dziewczynę na swoim łóżku. Owszem, pierwsza myśl była, aby wsunąć się niepostrzeżenie do niej, niby przypadkiem degustując rękoma jej tyłek. Zanim ta kusząca myśl uformowała się w jego zmęczonym umyśle, podobny pomysł ogłosili jego dwaj lokatorzy, uzupełniając go o różne ciekawe pozycje. Strien jednak, jako iż był pierdolonym, niepoprawnym, właściwie nie mającym racji bytu w tym chorym świecie romantykiem, toteż położył się na grubym dywanie, pod głowę wsadzając bluzę a przykrywając się jakimś kocem.
Obudził się ze znacznym bólem głowy. Jeezu, jak to napieprza. Podniósł się powoli z „barłogu”, krzywiąc się jak chiński paragraf, po czym podszedł do okna, otworzył je i zapalił pierwszego z rana papierosa. Pomysł odłożenia dwóch paczek na lepsze dni okazał się dla niego zbawienny. Poprzez gęstniejący dym przyglądał się Anastazji. Dziwne. Wytrzeźwiał, a jednak nadal czuł coś dziwnego. Coś niemal niemożliwego do identyfikacji, a jednak istniejącego na granicy jestestwa i to coś działało, gdy o niej myślał. ‘Pewnie wariuje.’ Pomyślał i na tym zakończył rozważania dotyczące nieoczekiwanej współlokatorki, która się właśnie wybudzała… W głowie formował już mu się zamysł spędzenia dzisiejszego dnia na kartach z chłopakami i opiekowaniem się ranną. Przynajmniej miał nadzieję na taki dzień.
 
Bachal jest offline  
Stary 13-05-2011, 01:40   #32
 
ZelieL's Avatar
 
Reputacja: 1 ZelieL nie jest za bardzo znany
Alex dośc szybko utracił przytomność, głównie za sprawą „głupiego Jasia”, którego mu podali przed operacją. Jak to zwykle bywa operacja była ciemną pustką, więc nic ciekawego się nie działo. Po operacji zaś mężczyzna obudził się jeszcze na znieczuleniu, ale miał świadomość, że futerał na skrzypce nie znajduje się na jego plecach z przyczyn naturalnych, a miecz też gdzieś wyparował, postanowił, że o te dwie rzeczy zapyta jako pierwsze jak jakiś lekarz się pofatyguje do jego łóżka. Aktualnie jednak pozostało mu zasnąć, to było to co zazwyczaj pomagało. Niestety spokojny sen nie był mu dany, początkowo dręczony przez koszmary budził się kilkukrotnie zlany zimnym potem. Później koszmary przerodziły się w okropne bóle głowy i krwotoki z nosa, z którymi nie mógł nic zrobić bo każdy nawet najdrobniejszy ruch sprawiał, że pojawiał się paraliżujący ból. Ostatecznie po wielogodzinnych zmaganiach z dolegliwościami zasnął bardzo niespokojnym snem. Obudził się kilka godzin później, a właściwie to obudził go kolejny krwotok z nosa poprzedzony silnym bólem głowy ostatecznie po jakimś czasie wszystko to ustało.

Poranek była spokojniejszy, ale nadal wszystko go bolało, w sumie cieszył się z bólu bo świadczyło, to o tym że żyje, nie jest w najlepszym stanie, ale żyje. Czarnowłosy planował jak najszybciej przywołać kogoś odpowiedzialnego za odkładanie rzeczy prywatnych pacjentów. Miał nadzieje, że odzyska swoje fanty i jak najszybciej opuści szpital bo zaczyna powoli na wszystko brakować czasu. Nadal zastanawiał się co się stało dnia poprzedniego, ale nie potrafił sobie tego jakoś logicznie wytłumaczyć to zrezygnował i po prostu oddał się wypoczynkowi.
 
ZelieL jest offline  
Stary 18-05-2011, 12:48   #33
 
Sierak's Avatar
 
Reputacja: 1 Sierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłość
A niespodzianka! Dziś nie dostaniecie obrazka!

Prypeć, 15 grudnia 2018

***
Noc minęła jednym lepiej, drugim zdecydowanie gorzej chociaż kac to podobno tylko stan umysłu. Powoli cała czwórka pozbierała się w łóżek, szukając po drodze czegoś mokrego i chłodnego, czym zabić można pragnienie i ukoić nieco ból głowy. Strien dopalał papierosa, siedząc na parapecie i dumając. Luźna atmosfera polibacyjna została brutalnie przerwana ponurym, aczkolwiek oczywistym stwierdzeniem jednego ze współlokatorów.
- Korzystajmy z życia, jeszcze tylko kilka dni zanim nas pozabijają.
Rzucił ponuro, spoglądając mętnie w pustą szklankę i wstając na równe nogi.
- No... sytuacja jest nader chujowa, kto by pomyślał, że jak już udało nam się przeżyć wojnę, to teraz zamkną nas jak pająki w terrarium. Dziesięć osób, tutaj kurwa mieszka kilka tysięcy!
Krzyknął drugi kolega Kamratova. Nie tylko im nie podobała się obecna sytuacja, zarówno Strien, jak i Anastazja rozmyślali nad tym, co stanie się za te kilka dni, podczas których wojsko wkroczy na ulice i powybija wszystkich mieszkających tu ludzi.
- Przebicie się przez kordon dookoła miasta to samobójstwo, ale słyszeliście plotki, że podobno jest gdzieś stary korytarz ewakuacyjny?
- Tak słyszeliście i zapomnij. Podobno wychodzi w szkole muzycznej, tej obwarowanej przez tę bandę skurwieli z karabinami.

Wspomnienie skurwieli z karabinami od razu naprowadziło Striena na wydarzenia dnia wczorajszego. Bojówka zabunkrowała się w szkole muzycznej i co jakiś czas robiła wypad na miasto wyładować stres. Mimowolnie chłopak spojrzał na Anastazję, która wydawała się słuchać uważnie słów jego kolegów.
- To tam? Dupsko w takim razie, poza tym i tak słyszałem że wszystko, co pomutowało tak, że patrzeć się na to nie da pochowało się w tych korytarzach. Co więcej co z tego, że zwiejesz stąd? Wyleziesz w sarkofagu, z deszczu pod rynnę...
- Zawsze można przeczekać, poza tym zauważyłeś, że wojsko ostatnio bardzo pilnuje tamtego obszaru?
- Strien, odezwałbyś się kurwa, my tu być może planujemy ucieczkę, a ty gapisz się na koleżankę bezczelnie... i żar z papierosa wypala nam pieprzony dywanik!

Kamratov obudził się z chwilowego zamyślenia dokładnie w momencie, w którym drugi student wyśmiał pomysł uciekania przez szkołę muzyczną. Cóż, przynajmniej do czasu, w którym cała czwórka nie stanie się kuloodporna.
- Panowie i Panie spokój, spokój, a jak wam powiem, że znam kogoś od kogo można załatwić broń? Cholera, co nam szkodzi? I tak nas zatłuką za kilka dni, przynajmniej zginiemy walcząc o swoje. Strien, Anastazja, Jurij?

W międzyczasie Alex budził się w szpitalnym łóżku, Sarai gdzieś też powoli dobudzała się w jednej z sal, gdzie razem z pielęgniarkami przegadała prawie całą noc. Kobiety wydawały się być pogodzone ze swoim przeznaczeniem i jakoś perspektywa śmierci średnio je pogrążała. Dziewczyna mimo wszystko widziała, że każda z nich jest cholernie zdołowana i stara się jedynie ukryć smutek. W końcu kto chciał umierać? Uznawszy, że jeszcze chwila takiej atmosfery i sama wpadnie w depresję, poszła sprawdzić co u Alexa. Co prawda jej zamiarem było chociaż wypytać się go o wczorajsze zjawisko... o ile ten cokolwiek o nim wiedział. Za pozwoleniem ordynatora udała się do sali, w której leżał skrzypek. Widać było od razu, że poprzez stan wyjątkowy zaopatrzenie szpitala strasznie zubożało. Właściwie jedyne co znajdowało się w i tak wybitnie małym pokoju to łóżko i szafeczka stojąca obok drzwi prowadzących na korytarz prowadzący do schodów ewakuacyjnych. Ruda zamknęła za sobą drzwi i uśmiechnęła się do rannego, ten widać kiepsko spał. Blada cera, worki pod oczami i zaschnięta krew z nocnych krwotoków sprawiały nieco upiorne wrażenie. Dziewczyna usiadła i zaczęła rozmowę. Po kilku minutach dotarło do niej, że na korytarzu coś się dzieje, zatrzymała się w połowie zdania i wsłuchała się w pokrzykiwania...
- Ten skurwysyn zabił dwóch moich ludzi! Wpuszczajcie mnie do środka, bo zaraz będziecie musieli leczyć samych siebie do cholery! Która to jest sala? Wiem, że leży gdzieś tutaj bo wczoraj ludzie widzieli rannego mężczyznę odpowiadającego mu wyglądem! Pokaż mi gdzie on kurwa leży!
Sarai nie do końca wiedziała o co chodzi, ale samo zestawienie słów zabił i leczyć samych siebie do cholery wybitnie jej się nie podobało...

Uwaga, uwaga, od następnego odpisu (lub jeszcze następnego) dojdzie do nas jeden gracz!
 
__________________
- Alas, that won't be POSSIBLE. My father is DEAD.
- Oh... Sorry about that...
- I killed HIM :3!
Sierak jest offline  
Stary 20-05-2011, 15:07   #34
 
Kizuna's Avatar
 
Reputacja: 1 Kizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodze
Przez chwilę istniała nadzieja na wydostanie się stąd. Ale przedzieranie się przez tabun rosyjskiego komando, strzegącego budynku gdzie rzekomo miało być przejście, było równie skutecznie odstraszające, co przejście zapraszające. Czyli impas. Zbliżał się koniec świata, a dokładniej koniec ich świata. Uzbrojone wojsko, korzystające z ostrej amunicji, to na pewno nie zwiastun zbawienia czy ratunku. Cóż, gdyby mieć odpowiednią siłę przebicia, można by spróbować. Ale na razie robiła to, co mogła. Słuchała najuważniej jak tylko się dało. Każda informacja dawała trochę opału do nikłego płomyka nadziei. I kolejny problem, wyjście było w sarkofagu, a to dobrze nie wróżyło. Nie żeby była przesądna, ale to miejsce na pewno nie miałoby pozytywnej Karmy.

Broń. Załatwić sobie broń i walczyć? Cóż, z tą ręką raczej będzie ciężko. Właściwie to używanie czegokolwiek poza pistoletem jest dla niej w tej chwili niemożliwe. Po chwili namysłu i czegoś co można by od biedy nazwać "przewidywaniem" najgorszych scenariuszy, kiwnęła powoli głową. Cóż, jak to ujął "przynajmniej zginiemy walcząc o swoje". Niezależnie jak bardzo wzniośle to brzmiało, rodem jak z jakiejś gry, filmu czy książki. Ale co tam, przynajmniej sobie będzie można na spokojnie palnąć jeśli dojdzie do sytuacji, że to będzie najlepsze wyjście.
 
Kizuna jest offline  
Stary 21-05-2011, 12:27   #35
 
ZelieL's Avatar
 
Reputacja: 1 ZelieL nie jest za bardzo znany
Noc minęła, a wraz z nią minęły krwotoki z nosa i bóle głowy, choć skrzypek miał wrażenie, że jego wczorajszy kac przeciągnął się i na ten dzień. Strasznie go suszyło, może to wina tego, że mimo wszystko kroplówka nie dawała rady nawodnić nadmiernie pocącego się w nocy cierpiącego ciała czarnowłosego. Słońce powoli wstawało, a przynajmniej tak wydawało się Alexowi, który powoli dochodził do siebie, ból brzucha towarzyszył mu non stop, w końcu operacja pozostawia po sobie ślady. Miał tylko nadzieje, że jego i tak już pokiereszowane ciało nie zyska kolejnej mało ciekawej blizny. Robiło się coraz cieplej o ile tak można powiedzieć, na pewno było duszno. Mała salka w której leżał zdecydowanie do najlepiej wentylowanych nie należała, ale narzekać nie mógł, jego mieszkanie było może z 2 razy większe, więc zdążył się już przyzwyczaić do tego typu „wygód”. Jakiś czas później dotarła do niego jego ruda wybawicielka, na dzień dobry w swoim stylu poprosił o uchylenie okna bo za duszno się robiło. Dodatkowo on wyglądał jak upiór, a przynajmniej tak się czuł. Był strasznie osłabiony, obolały i miał wrażenie, że jak się poruszy to wszystko go będzie boleć ze zdwojoną siłą. Ruda zaczęła rozmowę, niby od niechcenia zaczęła krążyć wokół tematu związanego z jego dziwnym przemieszczeniem, na jej nieszczęście stan jego zdrowia jak i poziom zaawansowania języka nie pozwalały Alexowi na nic więcej niż proste powiedzenie, że „nie wie co się stało, po prostu się znalazł gdzie indziej.”. Kilka chwil później spędzonych na niechętnych wypowiedziach uzupełniających dialog zaczęło się coś dziać.

Bynajmniej nie był to wstęp do jakiegoś romansidła, po prostu na korytarzu szpitalnym pojawił się jakiś awanturnik, łamany rosyjski i jego rozumienie pozwoliło jednak Alexowi zrozumieć, że to o niego chodzi. Widział również minę Sarai, która nie mówiła o tym, że „jej brzuszek jest z tego zadowolony”. Jedyne co mu przyszło na myśl to odwdzięczenie się za uratowanie życia poprzez zrobienie tego samego. Chwilę nad tym myślał, ale doszedł do wniosku, że w takim stanie to i tak długo nie pociągnie bo niedługo dzień zagłady. Nie mając nic do stracenia rzucił swoim łamanym rosyjskim do rudej.
-Jeżeli jest możliwość ucieczki przez okno, to uciekaj. Ja i tak się nie mogę ruszać. - Chwilę mu zajęło zanim ułożył sobie kolejne kilka słów do wypowiedzenia.
-Jak nie można tamtędy uciec, to wyjdź na korytarz i najspokojniej jak potrafisz powiedz gdzie leże. Przynajmniej mniej szkody wyrządzi. Jak będę miał szczęście to może pożyje jeszcze trochę.- zaczerpnął powietrza.
-A teraz leć. Dalej, masz mało czasu. powiedział po angielsku.
*No cóż, było miło, ale się skończyło. Ciekawy jestem co go tak wkurzyło, strata dwóch ludzi nie mogła być aż tak rażąca, zawsze to mniejsza ilość ludzi do wyboru w dniu ostatecznym, chociaż w sumie kto tam wie tych ruskich baranów.* pomyślał po czym zaczął się przygotowywać na wizytę „vipa”.
 
ZelieL jest offline  
Stary 24-05-2011, 12:42   #36
 
asiootus's Avatar
 
Reputacja: 1 asiootus nie jest za bardzo znanyasiootus nie jest za bardzo znany
Sarai nie dowiedziała się niczego od mężczyzny. Tłumaczył łamanym rosyjskim, że po prostu się pojawił i takie tam bzdury. Równie dobrze mógł wytłumaczyć jej to po angielsku, znała angielski, kto nie zna angielskiego w tych czasach? No cóż, dobrze, może Wszechrosja przejęła teraz władzę, ale wcześniej to właśnie język zachodu był tym najpopularniejszym.
Jednak niestety - nie udało jej się rozwikłać zagadki tego mężczyzny i cudownego pojawienia się w miejscu, gdzie nie miał prawa być. Dziewczyna jednak nie miała zamiaru próbować rozwikłać tą zagadkę. Cóż, no dobra, chciałaby, ale z drugiej strony przebywanie przy tak niemiłym człowieku mogło wiązać się z wieloma nieprzyjemnościami. Zastanawiała się, czy nauka jest tego warta.
Cholera, nie miała pojęcia. Pewnie powinna odejść.
W sumie racja, odejdzie. Ale jeśli jeszcze raz go spotka, zainteresuje się tą sprawą o wiele bardziej. Nie dało się ukryć, że jeśli jeszcze raz go zobaczy - to znaczy, że został jej zesłany przez niebiosa, żeby odkryła tą tajemnicę. Jeśli jeszcze raz go spotka, znaczyłoby to, że ta tajemnica ma zostać rozwikłana.

Ich rozmowa nie trwała długo, bo na korytarzu rozległy się głosy ludzi, którzy byli w sklepie. Chyba. Znaczy, pewnie tak. Znaczy, szukali jego. Podobno zabił któregoś z nich… albo i dwóch ludzi. Sarai pobladła, wystraszyła się. Taka sytuacja nie była zbyt komfortowa. Nie była pewna, czy powinna uciekać czy mu pomóc czy coś. Zabił ich. Jednak już raz uratowała mu życie, czemu jeszcze raz nie miałaby mu pomóc. Oczywiście, on próbował ją przekonać, żeby wyszła przez okno. Albo go zdradziła. Nie wiedziała, co robić. Nie była tchórzem, nie była, jeśli chodziło o cudze życie. O swoje się bała. Ale tylko, kiedy była sama. Musiała ratować innych.
- Zniknij, teleportuj się, jeśli możesz! - powiedziała szybko, czując, że serce wali jej jak oszalałe ze strachu. Ją też widzieli. Nie mogła ot tak, po prostu wyjść. Podbiegła do okna i je otworzyła. Rozejrzała się dookoła czy jest możliwa jakakolwiek droga ucieczki. Była na pierwszym piętrze. To się nie uda, pomyślała sama do siebie. Sam trawnik. Nie zaryzykuje. Za bardzo się bała.
- Postaraj się zniknąć, proszę - stwierdziła i zamknęła oczy. Miała nadzieję, że kiedy je otworzy, jego już nie będzie. - Jeśli tu zostaniesz, zginiesz! Przywołaj to uczucie czy coś! Zniknij! - mówiła z lekką paniką. Naczytała się książek o supermocach, naoglądała filmów. Próbowała przywołać cokolwiek, co mogłoby pomóc. Za pewnik uznała teleportację, która prawdopodobnie była niemożliwa.
I nie mogła go zostawić.
~Jeśli to się nie uda, po prostu zaciągnę go do okna i pomogę wyjść. ~
Drżała na całym ciele. Nie było dobrze, panikowała.
 
asiootus jest offline  
Stary 24-05-2011, 17:57   #37
 
Bachal's Avatar
 
Reputacja: 1 Bachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputację
Że co oni pieprzą? Wyjście? Z tego pierdolnika? Nie sądził, żeby to było zbyt realne. No tak, zaraz koparka goryczy w łyżce miodu, z jednej wojsko, z drugiej partyzantka, a w środku mutanty. No przejebane jak w Ruskim, to znaczy jednej Jedynej Najlepszej Prawdziwej Federacji Rosyjskiej wehikule niszczącym. Wszystko to bullshit…
-Strien, odezwałbyś się kurwa, my tu być może planujemy ucieczkę, a ty gapisz się na koleżankę bezczelnie... i żar z papierosa wypala nam pieprzony dywanik!
Faktycznie, za często zdarzało mu się na nią spoglądać. Będzie musiał to zwalczyć. Przygasił butem żar, który tlił się na tandetnym dywaniku. Właściwie nie dziwił się sobie, bo było na czym oko zawiesić. Teraz dla odmiany ktoś wspomniał o broni. To mogło być ciekawe. Jednak ich jest raptem kilkoro, z czego Anastazję trzeba by głównie ratować z tą ręką. Mimo wszystko czuł się za to odpowiedzialny i postanowił zaryzykować dla niej, aby jej wynagrodzić jakoś niewygody ostatnich godzin. Przemyślał wszystko, zapalił kolejnego papierosa, zebrał się w sobie i rzekł.
- No panowie… i droga pani… sytuacja jest jednym słowem chujowa. Na lewo piździet, na prawo piździet a w przódy chujnia jak mawiali dziadkowie. A więc owszem, broń się przyda. Najlepiej spory kaliber. Czy mamy szansę się przebić? Raczej marne, jednak można by wziąć kilku chłopaków z akademika, ktoś na bank pójdzie. W końcu ile można się pieprzyć jak króliki przed apokalipsą, nie samą kopulacją żyje człowiek… To co, postrzelamy kurwa jego mać!?
No to powiedział, orator jeden… Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
 
Bachal jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:14.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172