Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-05-2011, 20:00   #20
Eleywan
 
Eleywan's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znany
Przeszłość. Czym tak właściwie jest? Czym się różni od snu, halucynacji, czy też fatamorgany? Tym, iż to ona przyczynia się do tego co właśnie przeżywamy, czujemy, jakie mamy więzi z ludźmi. Jednak Vergil wiedział, że dla niego nie ma terminu "przeszłość". Jest tylko dzisiaj i jutro.

Vergil & Nancy
Wieczór przed odjazdem.

Nancy zapięła szczelniej swoją skórzaną kurtkę i spojrzała na Claudię. Dziewczynka wyglądała na zmęczoną. Siedziała na piasku, oparta o Furię Vergila, owinięta czymś, co kiedyś było czerwonym kocem, a teraz przypominało jakąś szmatę.
- Napij się wody. - Nancy podała siostrze bukłak z wodą. - I postaraj się nie zasnąć. Nie wiem czy nie będziemy ruszać lada chwila - dodała, uśmiechając się do niej.
Claudia w milczeniu wzięła bukłak i upiła odrobinę wody.
Vergil podszedł do swojego pojazdu i kucnął obok Nancy, wpatrując się w gwiazdy.
-Co sądzisz o jeździe w nocy?-Gdy zadawał to pytanie dostrzegł spadająca gwiazdę. Ktoś kiedyś powiedział mu, że owa spełnia marzenia, jednak teraz wiedział, iż to nieprawda.
-Bo wiesz, osobiście uważam to za zbyt niebezpieczne, szczególnie ze względu na Claudię.-Chłopak delikatnie skinął głową w stronę dziewczynki która z trudem walczyła ze snem.
- Zgadzam się z tobą. Ale z tego, co udało mi się podsłuchać, bardziej niebezpiecznym może być pozostanie w tym miejscu - powiedziała, wpatrując się w gwiazdy. - Wiesz, ze względu na czerwie. Nigdzie nie jest bezpiecznie. Najgorsze jest to, że muszę ciągać ze sobą Claudię. To nie jest życie dla niej. - Westchnęła, spoglądając na swoją siostrę. - Nie powinna tutaj być. Ale nie miałam żadnego wyboru. Szlag by to - mówiła, chociaż słowa te bardziej kierowała sama do siebie, niż do Vergila. Spojrzała na Claudię. “Przepraszam, że musisz żyć w takim, a nie innym świecie” przeszło jej przez myśl. Znów westchnęła.
Wstał i zaczął nerwowo chodzić tam i z powrotem, nie wiedział co robić, cholerne robale. Vergil podszedł do Furii i kopnął w oponę. Kutwa, musi być jakiś wybór, jakieś mniejsze zło. Jednak najgorszym wyjściem było pozostanie tutaj bezczynnie. Ponownie ukucnął. Miał pewien plan jednak nie gwarantował on bezpieczeństwa. Wolał go zachować na później.
-Pomyślałem trochę nad tym i myślę, że powinniśmy jechać. Jednak musimy starać się zachować jak najwiekszą odległość od kopców Czerwi. Wezmę Claudię, w razię czego mam pewien punkt programu, który może posłużyć jako koło ratunkowe.-Zwrócił się w stronę Nancy, chciał by jego ton brzmiał na pewny, aby dodać otuchy rudowłosej, mimo to wiedział, że prawdopodobnie jest bardziej zmotywowana niż on.
- Co to za koło ratunkowe? - spytała, patrząc podejrzliwie na Vergila. W końcu musiała wiedzieć, co takiego planował, jeśli miała z nim zostawić swoją siostrę... Jedyną bliską rodzinę, jaka jej pozostała.
-Wiesz, to jest coś takiego czego z czego akurat nie jestem dumny, powiedzmy , że efekt uboczny.
-W zasadzie to tego nie da się opisać, musiał bym Ci to pokazać kiedyś.-Zaczął się dość energiczne tłumaczyć przed Nancy.
"-Zaraz, zaraz, czy ty chcesz mnie pokazać tej dziewce?"
"-Gdybym mógł to bym cię uderzył w ten robaczy ryjek, zacznijmy od tego że to nie jest dziewka. A po drugie pokaże cię komu zechce, zamknij ryj."
"-Rób jak chcesz, żebyś potem nie żałował"
Vergil nie kontynuował dialogu z pasożytem. Cieszył się jednak, iż darmozjad chyba się trochę wytresował. Gdy przypomni sobie ich pierwsze dialogi, raczej wojny słowne to jest to duży progres.
- Nie jesteś zbyt przekonujący - odparła, kładąc dłoń na ramieniu Claudii, jakby tym chciała ją uchronić przed ewentualnym atakiem... z czyjejkolwiek strony.
Puścił oczko do Claudii.
Czarnowłosy chłopak wstał i podszedł do rudowłosej dziewczyny, złapał ją delikatnie za rękę."Cholera, żeby tylko nie zauważyła tego buraka na mojej twarzy" Vergil pomyślał onieśmielony delikatnie.
-Chodź, pokażę ci.- Powiedział ze znużeniem w głosie.
- Um... no dobrze. Claudia, zaczekaj tu. Nie ruszaj się nigdzie! - rzuciła do siostry, po czym pomaszerowała za czarnowłosym. - Mam nadzieję, że to coś ciekawego.
Gdy już znaleźli się w takiej odległośći od pozostałych, iż był pewien, żę nikt go nie podsłucha ani nie podejrzy, zdjął koszulę.
-To co teraz zobaczysz, nie będzie ani estetyczne czy też piękne, pasuję?-Vergil ostrzegł Nancy.
"-Czyżbyś sugerował, że jestem obrzydliwy?" Młody mężczyzna usłyszał wewnątrz siebie, rozbawiony głos.
"-Nie no skąd... powiedział bym raczej, iż koszmarny" Odpowiedział zgryźliwie.
- Gdybym aż tak przejmowała się pięknem i estetyką, chodziłabym teraz w eleganckiej sukni pośród uroczych uliczek, a nie polowała na wampiry - odrzekła z uśmiechem.
Kiwnął głową z uśmiechem. Po krótkiej chwili jednak spoważniał, odsunął się kilka kroków od Nancy, odwrócił się plecami w jej stronę. Wśród wielu mniejszych blizn, można było dostrzec biegnące wzdłuż kręgosłupa dwie długie. Chłopak spiął mięśnie, które uwydatniły się jeszcze bardziej.
-Volito, wzbij się.-Wyszeptał, jednak na tyle głośno, iż dziewczyna to z pewnością usłyszała.
"Jak sę życzysz, Panie" Ponownie uszczypliwy głos rozległ się w jego głowie.
Krew trysnęła, blizny pękły, a ich miejsce zajęły dwa wielkie skrzydła. Wyglądały dość odrzucająco. Żeby nie powiedzieć obrzydliwie, były kształtu dłoni z błoniami między palcami, skóra Vergila również zmieniła zabarwienie na ciemniejsze.Ból przeszłości powrócił.

Nancy przez chwilę stała w milczeniu i wpatrywała się w... no właśnie, w co? W skrzydła? W dziwną narośl? Cokolwiek to było, zaparło jej dech w piersiach. Przynajmniej na moment. Gdy już otrząsnęła się w wrażenia, obeszła Vergila, by stanąć do niego przodem.
- Co... Czym... Kim ty jesteś? Co TO jest? - spytała.
Spodziewał się takiej reakcji. Jednak nie, myślał, że dziewczyna zareaguje ostrzej. Jednak lepiej było gdyby wiedziała o nim kilka rzeczy teraz, niż miałaby się tego dowiedzieć w czasie walki.
-Jestem człowiekiem, jeżeli o to chodzi, a to..- Wskazał ręką na prawe skrzydło.
-.. to jest pamiątka po tamtej nocy kiedy straciłem brata, mój pasożyt, Volito.- Powiedział dość obojętnym tonem.
Z pleców Vergila dochodziło jakieś burczenie. Po chwili się ustabilizowało i dało się wyraźnie dosłyszeć głos.
-Miło mi w końcu Panienke poznać.-Basowy głos ironicznie rzekł w stronę rudowłosej.
"-Przystopuj!" Zganił pasożyta Vergil w myślach.
-Nie przejmuj się tym gada tylko gdy jest w tej formie.-Vergil zaczął się nerwowo tłumaczyć
- Ach, to pasożyt... Nie widziałam jeszcze żadnego w takiej postaci - rzekła, przyglądając się ‘skrzydłom’. - W takim razie, skoro to pasożyt... Co takiego dzięki niemu zyskujesz? - spytała, nie kryjąc ciekawości.
-Jak to co?! Gdyby nie ja to by już pewnie dawno nie żył..-Poirytowany głos wszedł prawie w pół słowa dziewczynie.
-Zamilcz robalu!- Skarcił go Vergil, tym razem na głos
-Poza tym, że jest to problem, żre tyle co pięciu ludzi, jest nie wychowany, chamski, to mogę latać i troszkę zyskuję na szybkości w razie czego mogę się też tym osłonić.- Pot coraz intensywnie gromadził się na skroniach Vergila.
-A teraz wybacz schowam “to” bo jednak żre to w cholerę Energii a wolał bym ją spożytkować potem.-Nim skończył to mówić, skrzydła wróciły do poprzedniej formy. Jedyny ślad który po nich został to krwawiące blizny
Rudowłosa spojrzała na Vergila.
"-Juuuuż? A tak dobrze się bawiłem!" Robal widocznie nie zadowolny, iż Vergil wrócił do standardowej formy.
- Czy... Czy to boli? - wskazała na krwawiące blizny. - Bo za dobrze nie wyglądają te rany...
Nałożył swoją koszulę z powrotem."Pewnie, że boli. Jednak ktoś ten ból musi znosić" Pomyślał młody chłopak.
-Boli jak każda inna blizna rozrywana po raz setny. Jednym słowem przyzwyczaiłem się.- Uśmiechnał się szeroko w stronę Nancy.
Uniósł głowę ku gwiazdom.
-Swoją drogą to takie nostalgiczne, iż to może być ostatnia noc w moim życiu.-Mimo, że były to smutne słowa, nadał im raczej optymistyczny ton.
"A Vergilkowi, może kredki kupić? No już nie płacz" Usłyszał te słowa i głośny smiech, jednak go zignorował.
- Dlatego postaraj się, by tak nie było, bo pod opieką masz moją siostrę - powiedziała Nancy, uśmiechając się do Vergila. - Ruszajmy, szkoda czasu. Jeszcze się nagadamy, gdy będziemy w bezpieczniejszym miejscu - dodała, po czym ruszyła do ścigacza.
Chwile został sam, patrząc w gwiazdy, a przed oczyma pojawiały się mu obrazy z przeszłości.
Z obecnej perspektywy traktował je tak samo jak sny, czyli jako obrazy bez znacznia. Paradoksalnie Vergil nie chciał się odciąć od swoich korzeni.Teraz jednak miał co innego na głowię, tak jak wspomniała Nancy. Niedługo po niej udał się w stronę śmigacza. Gdy już się tam znalazł usiadł opierając się o motor.
"-Volito, zaczynam cię akceptować, ale obiecaj mi jedno, pomożesz mi ochronić Nancy i Claudię, przyrzekasz?"
Pasożyt wyraźnie zaskoczony prośbą jak i wyznaniem Vergila odpowiedział.
"-Jasne!" Był tak zszokowany, że Vergil go o coś prosi a nie wymaga, iż oniemiał.
 
Eleywan jest offline