Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-05-2011, 15:38   #44
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
Żal odczuwany po śmierci bliskiej osoby przechodzi przez różne etapy i przybiera różne formy w zależności od osoby i więzi, jaka łączyła ją ze zmarłym. Niektórzy odczuwają czasami chęć podążenia za umarłym sądząc, iż kres życia jednej osoby może oznaczać koniec żywota i innej. Śmierć Nathanelli oznaczała. Uroczystości pogrzebowe dziedziczki rozwarły bramy pomiędzy życiem a śmiercią i liczny tłumek podążył za córką Ushmajela. Czy tego chcieli czy nie dołączyli do dziewczyny i wspólnie z nią mogli spoglądać w śmiejącą się twarz Maraji. Niewiele brakowało a sam thar powędrowałby w ślad za swoją latoroślą. Nathanella po raz ostatni dała nauczkę grupie szlachetnych gości. Pokazała im ile była warta ich żałoba. Nikt nie chciał umierać dla panny z rodu D’Naghar, chociaż wielu umarło.

Althea wypełniona mocą swego Pana obrała sobie za cel zniszczenie wynaturzonej mocy, która napędzała ciało dziedziczki. Kapłanka wpadła w euforię. Zjednoczenie z Aspektem dało jej posmak olbrzymiej potęgi i sprawiło, że była skora do szaleńczych wyczynów i podejmowania zbędnego ryzyka. Musiała stłamsić to uczucie w zarodku, nim zdążyłoby urosnąć i przejąć nad nią kontrolę, gdyż wtedy mogłaby się stać równie niebezpieczna, co opętana córka thara. Cierń nadała otrzymanej mocy kształt i uwolniła ją. Euforia natychmiast ją opuściła. Zastąpił ją gniew i żal. Musiała oddać tak cenny dar otrzymany z rąk samego Varunatha, aby powstrzymać ten zwyrodniały twór. Przez tą jedną krótką chwilę zwątpiła, czy zebrani na dziedzińcu ludzie a nawet cała Kreda zasługiwała na to by ją ocalić. Lecz to był tylko nic nieznaczący moment wahania, a potem się udało i zmasakrowane szczątki Nathanelli legły w spokoju na kamiennym podłożu.
Althea wsparła się ciężko o kamienny filar i zapewne klapnęłaby tyłkiem o ziemię gdyby nie złapała się w porę fragmentu kolumny. Nagle jej szaty, które przecież nosiła już od tylu lat wydały jej się zbyt ciężkie i nieporęczne, maska zaś zawężała pole widzenia i utrudniała zaczerpnięcie oddechu. Natomiast cała reszta stała się dla niej nieistotna. Przesuwała apatycznie wzrokiem po zabitych i rannych, po przerażonych i rozpaczających. Obojętnie patrzyła na Ushmajela trzymającego się za pokrwawioną pierś. Cóż ją obchodził thar? Jego życie, jego śmierć była tak mało znacząca, tak... Zabrakło jej słów by to określić. Zabrakło jej chęci by cokolwiek zrobić. W końcu jej czyny były tak...Ważne?
Strzeż prawa Imperium – Cierń wzięła głęboki oddech mobilizując wszystkie swoje siły
Dotrzymuj swych obietnic i pilnuj, by inni robili to samo – odepchnęła się od dającej poczucie bezpieczeństwa kolumny
Karz winnych – z trudem łapiąc równowagę ruszyła w sam środek zdarzeń
Niszcz magów – wyminęła leżące zwłoki Nathanelli
Nauczaj prawa tych, którzy go nie słyszeli. Niszcz tych, którzy nie chcą go słuchać – znalazła najwyższą rangą kapłankę Lyrii i delikatnie ujęła ją pod ramię
Głoś sprawiedliwość i postępuj zgodnie z jej nakazami – Nie czas jeszcze na odpoczynek Matko – rzekła do lyrianki i pociągnęła ją w stronę rannego thara
Człowiek jest panem stworzenia i prawa. Inne rasy winne mu są posłuszeństwo – odwróciła się od Ushmajela i zajmującej się nim kapłanki i powiodła wzrokiem po otoczeniu.

- Pani... – Usłyszała to słowo jak jej się zdawało z oddali, ale po chwili uświadomiła sobie, że Albrecht stał tuż obok niej - Kapłani Maraji są szczególnie zainteresowani odzyskaniem czaszki. Szczurzej czaszki. Ale i ona pewnie cię zaciekawi. - Po czym wskazał na marajistów, kręcących się koło owalnego przedmiotu, tak by wziąć go niepostrzeżenie.

Zanim zdążyła cokolwiek odrzec „Nawrócony” ruszył pomiędzy ludzi niosąc im pomoc wykorzystując swoje zdolności medyka.
Althea nie miała ochoty roztrząsać teraz tej sprawy, zamiast tego po słowach alchemika udała się we wskazanym przez niego kierunku i stanęła tuż przy owej czaszce. Kapłani Maraji bez wywrócenia jej nie daliby rady podnieść czaszki, chociaż istniało ryzyko, iż sama Cierń zaraz padnie na ziemię tuż obok tajemniczego przedmiotu bez żadnych specjalnych działań ze strony marajistów. Do ogólnego zobojętnienia i zniechęcenia dołączyło coś jeszcze, tuż pod nogą poczuła mistyczną lub magiczną energię. Czuła ją jak pulsuje dzikim rytmem, głośno jak bijące serce. I dodatkowo aż z Nieświata dobiegły ją szepty wokół tego czegoś. Czuła się jakby zła esencja przedmiotu chciała skazić ją poprzez samo przebywanie tak blisko jej ciała. By pozbyć się tego wrażenia przywołała kapitana straży Domu D’Naghar i zaczęła z nim ustalać priorytety działań zamkowych strażników w czasie niedyspozycji thara.

Dowódca straży – Paver już zajął się najistotniejszą kwestią, czyli zabezpieczeniem osoby thara. Mężczyzna odebrał od medyków strzałę, usuniętą z ciała swego władcy i Cierń także mogła się przyjrzeć pociskowi. Strzała była dokładnie taka sama, jaką badała Dzierzba i jaką Albrecht wyjął z barku Kary. Althea przypomniała sobie, pod jakim kątem brzechwa wystawała z piersi Ushmajela i była pewna, że pocisk wystrzelono gdzieś z góry. Pozostawało pytanie, z której strony, bo thar był w ciągłym ruchu próbując ogarniać zamieszanie i wydając rozkazy.

- Znajdźcie osobę, która miała dostęp do łuku podczas zamieszania i zatrzymajcie każdego, kto mógł wypuścić strzałę – zwróciła się do kapitana – To nie są standartowe strzały i nie pochodzą z zamkowej zbrojowni – dodała po chwili.
- Trzeba opanować ten rozgardiasz i przeprowadzić ludzi grupkami do komnat położonych najbliżej dziedzińca, wtedy będzie możliwość ich przepytania, ktoś z tłumu mógł zobaczyć skąd wystrzelono strzałę.

Paver zajął się obowiązkami a Althea nie mogła już dłużej ignorować problemu w postaci niezidentyfikowanej czaszki i starszego rangą od niej kapłana Maraji, który wyszedł jej na spotkanie.

- Wielebny – odwróciła się frontem do próbującego zwrócić jej uwagę kapłana –
Czy mógłbyś pomóc mi zrozumieć wynikłą sytuację? Moja wiedza w tej materii nie jest wystarczająca. Z jaką manifestacją mieliśmy do czynienia? - Cierń zwróciła się do niego bezpośrednio, po czym schyliła się i ujęła przedmiot leżący u jej stóp oglądając go z zaciekawieniem jakby dopiero teraz go dostrzegła.

- To była Skaza. Ale jakby mniejsza. Mam hipotezę, ale jest tak szalona, że nie będę się na razie nią dzielił. – Kapłan także skupił wzrok na szczurzym czerepie.

- Jedna z kapłanek Lyrii zaprzeczyła jakoby to miała być Skaza, a sprawa jest dla mnie istotna. – Cierń wpatrywała się teraz w zasłonięte oblicze rozmówcy - Wiesz, co by to znaczyło, Wielebny? Szczególnie dla rodziny D’Naghar.- Zadała retoryczne pytanie, bo przecież on wiedział doskonale tak jak i ona, co to oznaczało - Czy moglibyśmy porozmawiać później na osobności? Mam w piwnicy zwłoki człowieka zamordowanego przez tych samych sprawców, którzy zakończyli żywot szlachetnej Nathanelli. Jego ciało nosi znamię Chaosu. W obecnej sytuacji nie zamierzam ryzykować i nakażę je natychmiast zniszczyć, ale chciałabym porozmawiać o tym z waszą kongregacją.

- Tak. Możemy porozmawiać. Nazywam się Morquel.

- Imię me brzmi Althea. Kiedy możemy porozmawiać?

- Rano

- W waszej świątyni? Będę. Zajmiecie się szczątkami Nathanelli?

- Tak. Teraz, proszę, daj mi zająć się moimi sprawami. Czuję zew Aspektu. Nie chcę stracić więzi. - Dodał jeszcze - Czaszkę zabierzmy do świątyni. Musi zostać zabezpieczona, a ty, Siewczyni Prawdy, nie masz tutaj swojej świątyni.

- To prawda. – Musiała uznać jego rację - Czy zbadacie jej istotę?

- Postaramy się. Czy mogę wrócić do swoich obowiązków? Stracę zew Aspektu, jeśli będziesz mnie nagabywała o nieistotne sprawy. Ustaliliśmy, co należy. Mam rację? – Kapłan wyraźnie zaczął się irytować.

Skinęła głową.
- Zjawię się rano na rozmowę. Mam nadzieję na więcej informacji jutro – w jej zmęczonym głosie pojawiła się nutka żądania.

Kapłan nie odpowiedział. Jego ciało otoczyła dziwna, pełgająca poświata barwy cienia. Oczy pod maską wypełniła czerń nocy. Patrzył teraz w Nieświat.

Althea jeszcze chwilę spoglądała na maskę Morquela, po czym pozostawiła go jego własnym sprawom. Siewczyni Prawdy była świadoma jeszcze jednej rzeczy. Wiedziała, co oznaczało to zajście podczas ceremonii dla Maraji a więc i dla jej kapłanów i szczerze mówiąc nie dziwiła się, iż w zaistniałej sytuacji marajistów ponosiły nerwy. Oj nie dziwiła się.

Kapłani zajęli się szczątkami dziedziczki zatapiając i unieruchamiając je w wapnie. Zamierzali wysłać je do stolicy by tam zbadali je wyżsi rangą wybrańcy ich Aspektu. Thar przywrócony do zdrowia dzięki dotykowi Lyrii sam zajął się wydawaniem rozkazów straży, co przyspieszyło przywróceniu porządku na zamku. Althea wspierana przez Karę zleciła rozczłonkowanie i spalenie ciała Trzmiela, po czym udała się do swoich komnat gdzie zażyczyła sobie balii z ciepła wodą i lekkiej strawy. Kapłanka wolałaby teraz paść na posłanie i przeleżeć tak całą noc, ale na razie nie mogła sobie na to pozwolić. Obiecała rozmowę „Nawróconemu” a poza tym kilka drobiazgów nie pozwalało jej się udać na spoczynek. Zrzuciła szaty, usiadła przy łóżku, złożyła głowę na kolanach i czekała na kąpiel.


 

Ostatnio edytowane przez Ravanesh : 22-05-2011 o 15:42.
Ravanesh jest offline