Dopiero gdy dotarłem do miasta zacząłem powoli myśleć logicznie. Dawno się nie bałem. Strzeliłem się w pysk. Ból mnie orzeźwił Dobra, teraz czas zająć się obroną miasta.
Przysiadłem i wyciągnąłem słoik z łojem wymieszanym ze sproszkowanym węglem. Zacząłem się nim nacierać. Wymazałem nim wszystko, futro, zbroję, oręż. Następnie znalazłem sposób by wspiąć się na jakiś dach i zacząłem tak się poruszać po przylegających oraz nie bardzo oddalonych budynkach szukając gdzie moja pomoc najbardziej się przyda |