Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-05-2011, 14:13   #220
echidna
 
echidna's Avatar
 
Reputacja: 1 echidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemu
1 z 2

Spotkanie wreszcie dobiegło końca. Wychodząc Nana znów dostrzegła w tłumie trupiobladą sylwetkę odzianą w szarą togę. Hades mrugnął do niej zawadiacko, a potem teatralnym gestem otarł pot z czoła i odetchnął ciężko. Tak jakby to on był ledwo żywy z nudów. Ledwo żywy… tak, w jego przypadku było to zaiste interesujące określenie.

Otwierając drzwi pokoju, Natalya myślała tylko o jednym. O tym, że z każdą chwilą jest coraz bliżej realizacji planu uknutego w ramach nudzenia się na naradzie. Z tajemniczym uśmieszkiem na ustach wślizgnęła się do środka i zamknęła drzwi na kluczyk. Podeszła do łóżka chwiejnym krokiem, tak jakby sama myśl o tym upajała skuteczniej niż alkohol. Uklękła i sięgnęła pod łóżko po torbę. Dłonie trzęsły jej się jak u ćpuna, który wie, że już za chwile da sobie w żyłę. Czuła to samo, ten dziwny rodzaj ekscytacji.

Chichy zgrzyt otwieranego suwaka był niczym melodia dla jej uszu. Sięgnęła głębiej, do środka torby i przez chwilę gorączkowo czegoś szukała. Przecież musi tam być!

Wreszcie poczuła na skórze przyjemny chłód. Powiodła palcami nieco dalej, by nacieszyć się obłym kształtem. Pociągnęła tajemniczy obiekt ku sobie. Nie dość ostrożnie, bowiem szkło zajęczało cicho przy uderzeniu w drewnianą ramę łóżka.

- Jesteś, moja mała! – szepnęła radośnie tuląc butelkę do piersi, tak jakby tuliła ukochane dziecko. – A już myślałam, że mi zginęłaś

Ostrożnie odkręciła i upiła kilka łyków rudego jak jej włosy płynu. Chuchnęła głośno czując ogień rozlewający się po gardle i trzewiach. Odstawiła na podłogę butelkę i sięgnęła do torebki po paczkę fajek. Po chwili, trzymając już w zębach zapalonego papierosa rzuciła się na łóżko.


Plan polegający na sponiewieraniu się może nie był zbyt ambitny, ale Natalya zamierzała go skrupulatnie wykonać. Właśnie dlatego co jakiś czas sięgała po stojącą na straży u jej łóżka butelkę, a im bardziej do niej zaglądała tym bardziej rudego płynu ubywało, niczym miodku w bajce o misiu o bardzo małym rozumku.

***

Nudziła się. Nudziła się niemiłosiernie. W koło mnóstwo ludzi, wszyscy w strojach wieczorowych. Hałas, śmiechy, wybuchowa mieszanka kobiecych perfum i dymu z cygar, cicha, spokojna muzyka sącząca się spod smyczka wynajętego skrzypka, sztuczne uśmiechy dziesiątek gości. I w tym wszystkim ona: w kretyńskiej sukience z falbankami, uśmiechająca się równie sztucznie, jak pozostali. Przede wszystkim zaś znacząco zaniżająca średnią wieku.

Nie tak wyobrażała sobie to przyjęcie. W sumie, nawet nie bardzo chciała na nie iść. Wolała, jak Jelena, Oleg i Ivan spędzić tę noc u opiekunki. Przynajmniej pooglądaliby sobie do późna kreskówki, najedli się lodów. A tak co… ojciec chciał się nią popisać przed znajomymi, więc musiała tu siedzieć, zabawiać gości i udawać, że jej się to wszystko podoba.

Usłyszała gdzieś w tłumie głos ojca wołający jej imię. Automatycznie chciała pójść w drugą stronę udając, że nie dosłyszała. Mogłaby tak zrobić bez żadnych konsekwencji. Ojciec był wystarczająco daleko. A potem czmychnęła by gdzieś w kąt i tyle by ją widział. Coś jednak podkusiło ją, by spojrzeć w jego stronę, a tym samym się zdradzić i zniweczyć swój plan.

Ojciec stał kilka kroków dalej w towarzystwie dość młodego jeszcze mężczyzny. Facet ubiorem znacząco odbiega od reszty towarzystwa. Zamiast sztywnego garnituru i krawata miał marynarkę zarzuconą na kolorowy T-shirt i sprane dżinsy. Zamiast eleganckim półbutów - ciężkie wojskowe buty noszące poważne ślady użytkowania. Całość dopełniał dwudniowy zarost i pozostające w nieładzie włosy. Towarzysz ojca wśród tych wszystkich eleganckich gości wyglądał, jakby się z choinki urwał, a jednak wydał się dziewczynie idealnie pasować do tego miejsca i czasu.

- Natalya, kochanie, podejdź tu, proszę – zadziwiająco ciepły głos ojca gwałtownie wyrwał ją z zamyślenia, a ciepły uśmiech na jego twarzy dodatkowo wywołał w niej trudny do opisania stan konsternacji. Zdołała jedynie pomyśleć „Od kiedy, u licha, jestem kochaniem?”, zanim ojciec kontynuował – Chciałbym ci kogoś przedstawić.

A więc wszystko było już jasne, po to ta cała szopka. Chciał się nią popisać przed jakiś ważnym i wpływowym znajomym. Chciał przez tę krótką chwilę grać dumnego, wpatrzonego w dziecko ojca, by móc podziwiać zazdrość malującą się na jego twarzy.

Posłusznie podeszła w tamtą stronę. Nie zamierzała psuć ojcu przedstawienia. Pozwoliła ubrać się w falbanki, pozwoliła uczesać sobie kretyńskie warkocze, to może tez przez chwilę pograć grzeczną i dobrze ułożoną, a przede wszystkim zaś niezwykle inteligentną i uzdolnioną. Właśnie o to przecież chodziło jej ojcu, gdy tym razem pozwolił jej zostać. O to i o nic więcej.

Gdy zrównała się z mężczyznami, przywdziała na twarz radosny uśmiech. Podchodząc, pocałowała ojca w policzek jak jeszcze nigdy tego nie robiła. Przez chwilę na jego twarzy widać było zaskoczenie, zaraz jednak opanował się. Najwidoczniej dobrze odczytał, że to tylko gra, a jego córka zwyczajnie wczuła się w rolę.

- Natalyo, chciałbym ci kogoś przedstawić – powtórzył ojciec głaszcząc ja pieszczotliwie po ramieniu. – Oto mój wieloletni przyjaciel i współpracownik, Igor Szapołow. Igor jest muzykiem rockowym, świetnym gitarzystą. Mogłabyś się od niego wiele nauczyć
- Dzień dobry, proszę pana – odparła podając mu rękę do uścisku.


Zamiast uścisnąć jej dłoń, mężczyzna ujął ją delikatnie i złożył na niej ostrożnie pocałunek. Potem puścił do niej oczko i odezwał się:
- Nie jestem aż tak stary, byś mówiła do mnie per pan, Natalyo. Jestem Igor
- Nana – odparła dziewczyna cicho, uśmiechając się.
- Myślę, Nana, że to może być początek pięknej znajomości.

Nie odparła nic, jedynie uśmiechnęła się nieco szerzej i kiwnęła energicznie głową. Potem spojrzała na ojca, dostrzegła na jego twarzy znajome rysy. A więc czas było kończyć przedstawienie. Pomogła mu już osiągnąć to, co chciał. Teraz miała mu już po prostu nie przeszkadzać.

Pożegnała się grzecznie, po czym odeszła. Powinna być smutna, bo w końcu została potraktowana trochę jak zabawka. Prze chwilę w świetle reflektorów, gdy wybredne dziecko chce się nią bawić, a zaraz potem wrzucona z powrotem do ciemnej skrzyni. Mimo to nie była smutna. Wręcz przeciwnie, gdy odchodziła, na jej twarzy wciąż gościł radosny uśmiech. Zupełnie bez powodu.

***

Papieros w ręce tlił się słabym blaskiem. Wąska strużka dymu tańczyła w powietrzu, wiła się i kręciła tworząc przeróżne kształty. Pomarańczowy ognik rozpalał się tylko na moment za każdym razem, gdy przykładała filtr do pąsowych ust, by po raz kolejny się zaciągnąć.

Właśnie była tuż przed kolejnym machem, gdy papieros został jej wyrwany. Po chwili wylądował w pełnej już popielniczce, by tam - wśród swych braci i sióstr – dokonać żywota.


Był od niej starszy, i to tak ze dwa razy. Dwudniowy zarost miło komponował się z pozostającymi wiecznie w nieładzie włosami. Lniane spodnie opinały lekko jego biodra, co tylko dodawało mu uroku. Przez chwilę gapiła się tempo w jego nagi, ładnie umięśniony tors. Doskonale wiedział, że wystarczyłoby jej jedno jego słowo, ale jakoś nigdy go nie wypowiedział. Zwyczajnie miał zasady. Frajer.

- Miałaś nie palić – jego głos zabrzmiał przyjemnie, nisko, tak iż ciarki przeszły jej po plecach. – A przynajmniej miałaś nie palić w mojej obecności
- To ty to powiedziałeś – odparła hardo, sięgając po leżącą nieopodal popielniczki paczkę papierosów.

Jedną ręką przytrzymał jej dłoń, gdy wyciągała kolejną fajkę. Drugą chwycił jej podbródek i uniósł lekko, by móc spojrzeć jej prosto w twarz. Na chwilę zatonęła w jeziorach jego oczu. Tembr jego głosu przywrócił ją jednak zaraz do rzeczywistości.

- Mała, dobrze wiesz, że tylko pod takim warunkiem pozwoliłem ci zostać – rzucił spokojnie, delikatnie odbierając jej małe, kartonowe pudełeczko. – Chyba nie chcesz, bym musiał dzwonić do twojego ojca? – zapytał siląc się, by jego głos brzmiał wystarczająco poważnie.
- Nie zrobisz tego – mruknęła z przekonaniem przekręcając się na bok. Podparła ręką głowę i spojrzała mu prosto w oczy. – Ojciec zabiłby cię, gdyby się dowiedział, że spędziłam u ciebie noc.
- No to zobaczymy – odparł sięgając do kieszeni po telefon.

Jego reakcja szczerze ją zdziwiła. Była zaskoczona do tego stopnia, że nie zdążyła w żaden sposób zareagować. Fakt faktem, nie miała na reakcję zbyt wiele czasu, bowiem – gdy wreszcie odezwał się rozmówca – mężczyzna rzucił tylko „Twoja córka jest u mnie”, po czym się rozłączył i wyłączył telefon. Nie dał się zasypać lawiną pytań. To było sprytne.

- Cholernie zasadniczy się ostatnio zrobiłeś – mruknęła od niechcenia z wyraźnym zainteresowaniem przyglądając się swoim paznokciom. – Wolałam cię w poprzednim wydaniu, byłeś wtedy mniej podobny do Starego
- No cóż… Wiekowo bliżej mi do niego niż do ciebie. – powiedział mężczyzna z uśmiechem, po czym z zaskoczenia zasadził jej klapsa w tyłek. Na tyle mocno, by poczuła, lecz wystarczająco lekko, by nie sprawić jej bólu. – No, wstawaj i ubieraj się. Twój ojciec zaraz tu będzie, a nie chcemy przecież by zastał cie u mnie w samej bieliźnie. Jeszcze pomyślałby sobie coś głupiego… – w jego głosie słychać było denerwującą nutkę rozbawienia. Tak jakby sama myśl o tym, że mógłby ją przelecieć była niedorzeczna. Świnia.
 
__________________
W każdej kobiecie drzemie wiedźma, trzeba ją tylko w sobie odkryć.

Ostatnio edytowane przez echidna : 28-05-2011 o 17:45.
echidna jest offline