Ranek był pełen wydarzeń. Holmes w babskich pantalonach. Dwie wojujące deus ex machiny, przebudzona laleczka. Kłótnia z Holmesem w damskich pantalonach.
A jeszcze się nie skończył.
W pokoju panny Fogg leciały pióra...
dosłownie.
Znak że dwie deus ex machiny brały się do ścielenia... i wyzwisk. Odwieczny konflikt pomiędzy nimi znalazł swoją kolejną odsłonę.
“Sztywniak! Lubieżnica! Staruch! Markietanka! Podróbka dżentelmena! Nienasycona podglądaczka! Seksofob! Seksofilka!”
Gdy nie było państwa Fogg, deux machiny szalały.
A gdy Arabella weszła, obie machiny zaczęły na siebie skarżyć i zwalać winę. Wisdom bynajmniej nie wypierał się próby zamachu na życie Roberta. Tyle, że twierdził, że zamierzał go tylko postraszyć.
A potem wparowała Fury i zepsuła mistery plan. Fury zaś twierdziła, że to ona zabawiała swoim towarzystwem pana Holmesa “
Co by nie ostygł przed powrotem panienki”, gdy wparował do pokoju manipulator kierowany przez Wisdoma uzbrojony w bron palną i mordercze zamiary.
Co prawda Arabella nie bardzo wiedziała jak można być uzbrojonym w mordercze zamiary, ale... coś innego skupiło uwagę panny Fogg. Wisząca na wieszaku suknia!
Nie wisiała tam bez powodu.
No tak! Obiad u rodziców!
Rodzice panny Fogg mieszkali w rezydencji rodowej. Było to miłe i ciche miejsce oddzielone małym parkiem od wielkomiejskiego zgiełku. Pod względem architektonicznym, rezydencja Foggów nie odbiegał standardów.
Nie była też specjalnie duża, a “osobowość” deux ex machiny państwa Foggów, stworzono na kształt miłego, nieśmiałego i cichego staruszka imieniem Simon. Który dyskretnie opiekował się wszystkimi domownikami. Tych akurat w rezydencji Foggów nie było zbyt wiele.Auoda Fogg wolała się sama zajmować domem i zatrudniono minimum potrzebnej służby. A sam Simon, był raczej nienarzucającą się deus ex machiną.
Odkąd Auoda zadomowiła się w Anglii, budowla powoli zaczęła tonąć w zieleni.
Jako że jedną z pasji pani Fogg było ogrodnictwo.
Widok domu przywoływał tyle wspomnień w umyśle Arabelli. Tyle przyjemnych wspomnień. Zawsze przyjemnie jest wrócić do rodziny.
A propo rodziny. Właśnie ktoś wysiadał z konnego powozu.
Tatuś!
Phileas Fogg wracał właśnie z porannych rozgrywek w wista w swoim klubie. Jak zwykle punktualnie, zawsze o tej samej porze. Powiadano w Londynie, że można było regulować zegarki opierając się na jego codziennym rozkładzie zajęć. Tego nawyku nie zmieniła nawet żywiołowość i energia jego żony.
Zapłaciwszy napiwek Phileas dorożkarzowi skierował się do drzwi domostwa, gdy zobaczył nadchodzącą córkę.-
Bella, jak miło cię widzieć. Matka się ucieszy. Radzicie sobie we dwoje mieszkając samotnie? Nie potrzebujecie dyskretnej pomocy?
Uśmiechnął się na widok Arabelli, jej uroda łączyła wszystkie najlepsze cechy angielskiej i hinduskiej krwi.
-Chodź, matka jest pewnie w cieplarni za domem.-rzekł z uśmiechem ojciec obejmując córkę. Po czym spojrzał w kierunku jej towarzysza.-
My się chyba skądś znamy. -Holmes Robert, zapewne pan o mnie czytał.- odparł Robert witając się z ojcem Arabelli.
-No tak. Syn Sherlocka... jak mógłbym zapomnieć. Wchodźcie, wchodźcie.- odparł Phileas.
I cała trójka udała się do cieplarni znajdującej się na tyłach domu Foggów. Po drodze do tej cieplarni Nestor Foggów zamówił u Simona herbatę i ciasteczka, które miały być przetransportowane do cieplarni właśnie.
Zbudowana wyjątkowo rozrzutnie cieplarnia była dopiero we wstępnej fazie rozbudowy.
Dla Auody to miejsce było oczkiem w głowie. Tu relaksowała się pomiędzy rozmowami o polityce i problemach społecznych z żonami wpływowych osób jak i z nimi samymi. Tutaj odpoczywała od kłopotów zajmując się pielęgnacją roślin z całego świata.
I tu też ją zastali...
Auoda Fogg spotykając się z żonami polityków ubierała się gustownie, wedle najnowszych trendów z Paryża. Niemniej w domowych pieleszach wolała tradycyjne hinduskie szaty. Zresztą Phileas też wolał, gdy ubierała się zgodnie z tradycją. Do twarzy jej było w sari.
Właśnie przycinała miniaturowe drzewka sprowadzone specjalnie dla niej z samej Japonii.
Na widok wchodzącej trójki osób, uśmiechnęła się ciepło.-
Ach, witaj Arabello. Widzę, że tym razem przyszłaś w towarzystwie młodego dżentelmena.-
Po czym rzekła do Holmesa.-
Witamy w naszych skromnych progach, paniczu Holmes. Oczywiście zostanie na herbatę, prawda? -Oczywiście madame. To dla mnie... zaszczyt.-odparł Robert Holmes. Auoda uśmiechnęła się uroczo i zwróciła do Arabelli.-
A więc opowiadaj moja droga. Jak sobie radzicie, ty i Thomas?