Biały dym utrudniał ocenę sytuacji, ale zgiełk ucichł i było słychać ciężkie kroki biegnącego gdzieś Wolfa. Oktawius zrozumiał, że już po wszystkim i zaczął oglądać rany. Na twarzy i dłoniach miał zadrapania po sieci, ale stopa piekła okropnie w miejscu, gdzie chlusnęła go wrząca woda. Mimo to zaśmiał się. Jego odwieczny sojusznik Los nadal go lubił. Poparzenie było trochę jak przyjacielskie klepnięcie w plery od Larsona. Niby bolało, ale w gruncie rzeczy było okazem sympatii.
- Ażeśmy ich przegonili, hehe. - Huknął gromkim śmiechem, zdając się nie zauważyć swego nikłego wkładu.-
Nie ma co, więcej na nas nie nastaną.- Stwierdził kopiąc truchło jednego ze zbójów, które zaczął przeszukiwać.
================================================== =======
[Rzut w Kostnicy: 4] [Rzut w Kostnicy: 4] [Rzut w Kostnicy: 5]