Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-05-2011, 19:14   #122
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Widząc, że wiedźmini znaleźli się w bardzo niekorzystnej sytuacji, Brego postanowił zmienić taktykę, zanim obaj zginął.
-STOP! Dosyć!- wrzasnął tak głośno ile miał tylko siły.

Z początku tylko stary, zgrzybiały mężczyzna zaprzestał mamroczenia i cofnął się w tył. Chwilę później jedna z kobiet również przestała czarować zajmując ręce jakimś przedmiotem, którego Brego nie był w stanie rozpoznać. Zaraz po niej reszta towarzystwa również stanęła w bez ruchu, czekając na rozwój wydarzeń.
-Chcemy tylko porozmawiać- zapewnił, patrząc niespokojnie na zbiorowisko. Mężczyzna schował miecz i pokazał puste dłonie, unosząc je lekko. -Porozmawiajmy... Jak cywilizowani ludzie...
-To po scosss z wysciungnientym zelastwem sie czais?! - odezwał się bezzębny staruch.
-Nie wiedziałem czego się spodziewać. To wy zaatakowaliście pierwsi, my się broniliśmy. Mamy tu własne interesy, o które chcemy was wypytać jako, że nikogo więcej tutaj nie widać.
-Tamta tess niech wyłasi -wskazał paluchem kierunek, z którego dobiegały ataki Galena. -I sie pyta Lesmna scego cecie i won po tym ce wy srobili.
-Hola staruchu. My nic nie zrobiliśmy, ale nic- nie będziemy się o to wykłócać. Pokaż się Galen- krzyknął w stronę towarzysza- I uwalonej tego tam z łańcucha.
-Wiemy, że jakiś czas temu przechodziła tędy kilku osobowa kompania, dość osobliwa.- powiedział ponownie zwracając się do dziada- Na pewno byście nie przeoczyli. Od karczmarza wioski jakiś dzień drogi stąd wiemy, że mięli jakieś sprawunki do załatwienia tu, w okolicy. Widzieliście ich tu?
-Nie. Nic sesmy nie widzieli. Tak powiada Lesmna. Tyle?!-rzekł, zakładając ręce.
-Nie. Nie tyle.- odpowiedział również zakładając ręce- Szukamy bezpiecznego noclegu, zajazdu lub stodoły. Będziemy wdzięczni za wskazanie kierunku.
-Nie ma i nie bedsie. Jusss?!
-Trudno. Skoro nie chcecie rozmawiać, nie będziemy nalegać- powiedział i ruszył w kierunku Galena, aby z nim zejść z góry.

Gdy wiedźmini zeszli do podnóża, zaczęli przygotowywać ognisko. Wśród pól ciężko było znaleźć drewno na ognisko, tak więc tego wieczora płomień nie był zbyt duży. Gdy mężczyźni usiedli w końcu Brego wyciągnął fajkę.

-Ktoś tu kłamie…- powiedział do towarzysza- Albo karczmarz, albo ten stary grzyb. Tak czy siak: rano będzie trzeba rozejrzeć się najpierw tam na górze, a później w okolicy. Ktoś musi mieszkać w tej zawszonej okolicy. Poza tym kompania składająca się z wiedźmina, wiedźmy i licho wie kogo jeszcze nie mogła być po prostu od tak przeoczona. Może chowają się gdzieś tutaj i nie chcą, aby ktokolwiek ich znalazł, lub ktoś ich pojmał, może nawet zabił…

Amulet na szyi wiedźmina szarpał się na wszystkie strony. Wiedział jednak, że musieli by odjeść naprawdę daleko, aby się uspokoiły. Zapowiadała się długa noc.
 
Zak jest offline