Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-05-2011, 21:12   #102
Romulus
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Debonair cofnął się o krok, potem drugi. Przebywanie w okolicy gotowych do odpalenia Broadswordów bez ochrony dawanej przez hełm nie było najszczęśliwszym przepisem na długie i szczęśliwe życie. Broń cały czas celowała w kierunku Mućka. Hałas z tyłu gwałtownie ucichł, najwidoczniej walka dogasała, zaryzykował więc cofanie się. Powoli, krok za krokiem, by nie stracić równowagi i nie przegapić ataku Szarych Rycerzy.

Sprawiedliwy był tuż za wrakiem Mućka w asyście jednego Szarego. Usłyszał krótki rozkaz, choć nie rozróżnił słów. Jeden z Szarych rzucił się w stronę Kausa, Justicar miał go ubezpieczać. Nim jednak dotarł do Mistyka uruchomiły się miny. W odgłosach potężnego wybuchu rycerz padł na ziemię. Debonair zobaczył wijącego się jak robak, a raczej jego połowa, dzielnego obrońcę imperium. Starczyło tylko skrócić mu męki celnym strzałem. Co nie stanowiło problemu. Problem pojawił się zaraz potem gdy okrągły kształt rzuconego przez Sprawiedliwego granatu, potoczył się wprost pod nogi Mistyka...

Zadziałały odruchy. Odkopywanie granatu czy schylanie się by go odrzucić wygląda na pewno heroicznie i tak dalej ... dopóki nie pamięta się że rzucił go wojownik który nie popełnia błędów ustawienia zbyt długiego czasu do detonacji. Mimo obrażeń i szoku Golem rzucił się w tył, byle dalej od granatu, wypuszczając ciężki bolter i meltę a ramionami nakrywając nie chronioną głowę. Łupnął o ziemię niczym waląca się płyta stropowa.

Wybuch poderwał kurz i resztki płyt Mućka w górę. Bezbronny Mistyk zasłaniał głowę przed walącym się z nieba żelastwem. Kurz opadł, a Kaus usłyszał kroki. Nie było wątpliwości. Ciężkie, zgrzytające płytami ceramitowej zbroi. Na ziemię opadł cień Rycerza, gdy ten stanął tuż nad nim. Oto zbliżał się koniec.

- Stoisz przed dwoma bramami. Jedna z nich prowadzi do wyjścia, a druga wprost do przepaści. - odezwał się głos. Nie był ciężki ani głęboki jak dzwon. Nie należał do Sprawiedliwego. Był na to za... subtelny, łagodny i zdecydowanie rozbawiony. Czas jakby spowolnił. Napastnik tkwił w bezruchu z wycelowaną bronią.

Jakim cudem Debonair wylegiwał się tak długo - sam nie wiedział. Najwidoczniej efekt eksplozji Mućka i granatu był zbyt dotkliwy by poruszać się tak szybko jak miał to w zwyczaju. Ruszał się wręcz ślamazarnie - wiedział to i wiedział że nie zdąży. Szykował się na krótki, przeszywający ból w plecach … a potem ciemność, ale ta jakoś nie nadeszła. Słysząc głos zdający się sugerować chęć konwersacji nie mógł wyjść ze zdumienia - nie na tyle jednak głębokiego by nie skorzystać z okazji. Podniósł się na jednej ręce wykonując ćwierć obrotu, zmasakrowaną twarz odwrócił ku Rycerzowi. Widząc brak reakcji rozejrzał się ostrożnie w poszukiwaniu właściciela głosu. I zamarł...

Czas rozlewał się leniwie jak plama smoły. Oblepiał Mistyka lepką czernią. Właściciel był w jego głowie. Wytwór podświadomej imaginacji, a jednak inteligentne istnienie.
- Wspominałem , że przed bramami stoją strażnicy?- ozwał się ponownie choć wyraźnie znudzony. - Zapewne nie byłbyś w tej sytuacji mój słodki, gdyby nie Lindeo - tym razem zabrzmiał nadzwyczaj kobieco. Byłby zdolny poruszyć krocze, gdyby okoliczności były bardziej sprzyjające. - Mam ofertę Kaus. Zechcesz jej wysłuchać?

Warknął, choć warknięcie rozległo się jedynie w jego głowie. Hiverzy nie należą do spolegliwych osób. Nawet mimo tego że zdawał się być całkowicie sparaliżowany i w mocy tego … tego czegoś.
- Wynoś się z mojej głowy - warknął po raz kolejny ale że broń Szarego Rycerza wycelowana była nieprzyjemnie blisko i niespecjalnie mógł się skupić na wyrzucaniu - najwidoczniej - nieproszonego gościa, rzucił krótko - Czego chcesz?
Wzrok miał wbity w Marine, a palce bolały go z podświadomej ochoty sięgnięcia po jedyną broń która pozostała mu realnie do dyspozycji … ale przeklęta konwersacja zdawała się całkowicie pozbawiać go możliwości ruchu.

- Mogę pomóc, uratować ci życie. Starczy, że odpowiesz na zagadkę i odpłacisz mi za przysługę. Będziesz wiedział kiedy. Albo to... albo jak mawiacie - zamyślił się wyraźnie - do zobaczenia w piekle. Decyzja Mistyku.

- Strasznie dużo gadasz - zakpił Kaus, ciągle nie mogąc wyjść z podziwu dla sytuacji - Zgadzam się. Ale jeśli twoja przysługa nie spodoba mi się - znajdę cię w tym piekle.

- Gadam. Mam czas w przeciwieństwie do ciebie. Nawet nie wiesz jaka jestem tu samotna... - wymruczało zalotnie. - Dwie bramy. Dwóch strażników. jeden zawsze kłamie. Drugi jest zawsze prawdomówny. Jakie pytanie zadasz tylko jednemu strażnikowi by znaleźć właściwą bramę? Tik, tak... - zachichotała.

Przez chwilę Golem miał kompletną pustkę w głowie. Takie zagadki to nie dla niego! Na jego miejscu powinien być któryś Logis, może i Magos... Nie na darmo jednak dla Adeptus Mechanicus zimna logika godna jest najwyższego szacunku.



- Którą bramę pokazałby strażnik? - szukał w pamięci wspominając naukę na Świętym Świecie-Kuźni - Marsie i nagle go olśniło - Tak, którą bramę pokazałby drugi strażnik! I wybrałbym przeciwną!

Czas przyspieszył i Mistyk czuł, że zaraz się porzyga. Melta sama znalazła się w jego dłoni. Naładowana, jarząca śmiertelnym promieniem. Wystrzelił widząc jak pomarańczowo-niebieska włócznia wiązki przebija Sprawiedliwego na wylot. Lufa psycho-działa zgasła.

Kaus opadł z powrotem na ziemię. Ciężar każdego spośród pięćdziesięciu pięciu lat standardowych życia przygniatał go niczym wrak Thunderhawka.
- Jestem na to za stary - stęknął. Wiedział jednak że musi się podnieść. Walka jeszcze się nie skończyła. Prawa ręka drżała - słaba rzecz, organiczna, godna pogardy. Lewa jednak pewnie sięgnęła po broń.


 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline