Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-05-2011, 05:00   #95
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Leiko siedząc w jednej z wioskowych chatek, opuszką palca wskazującego sunęła delikatnie po krawędzi czarki wypełnionej sake. Wsłuchiwała się w rozmowę toczoną na temat dzisiejszą nocy, acz sama raczej siedziała cicho, skinięciem głowy tylko reagując na bycie w grupie walczącej z Matką Głodu. Czy jej się to podobało czy nie, bo tak po prawdzie nie miała zbyt dużego wyboru. A mimo tego, że chwilowo od siebie dawała tak niewiele, to w umyśle rozgrywała już przeróżne scenariusze tego zbliżającego się polowania. Jedne kończyły się ich przegraną. Innych zakończenie zawierało w sobie.. śmierć łowców, dla odmiany. I tylko w nielicznych migotały iskierki nadziei.

W końcu, gdy tak wiele już zostało powiedziane i zaplanowane, jedyna przedstawicielka płci pięknej myśli swe wyartykułowała mruknięciem -Znajdziemy się w płonącej pułapce.. znowu..
Chociaż słowa te zdawały się być bardziej do siebie samej wypowiedziane, to wyraźnie wzniosły się ponad głowami siedzących. Także i Leiko sprawiała wrażenie trwającej w głębokim zamyśleniu i nijak świadomej tego, co opuszcza bramy jej ust. Dopiero zwilżenie warg sake i przy okazji pozostawienie na czarce ich purpurowego odbicia, zaowocowało jej faktycznym zwróceniem się do towarzyszy.
-Każde drzewo w pobliskim lesie, chata w wiosce i bambusowy pal z tutejszych umocnień.. każde z nich będzie działało na korzyść naszej oni walczącej ogniem – mówiła ze spokojem, ale też z oczami opuszczonymi skromnie na trzymane naczynko - Nie dość, że będzie to walka na sprzyjających jej warunkach, to jeszcze wszystko może spłonąć i cała dotychczasowa ochrona zapewniana przez Kunashi-san pójdzie na marne.
Kolczyki zdobiące uszy Leiko zadźwięczały w swej cichutkiej, przypadkowej melodii, kiedy w uznaniu pochyliła głowę w stronę postawnego łowcy -Sądzę, że powinno się ją odciągnąć na jaką jałową ziemię, nim choćby zdoła tutaj postawić nogę. Dzięki temu powinna być choć trochę łatwiejszym przeciwnikiem, a my mielibyśmy większe szanse w tej potyczce.. Ne, panowie?
Figlarna nuta ujawniła się w pytaniu kobiety, jak gdyby pewna swych przemyśleń nie była i nareszcie wzniesionym, wodzącym od jednego do kolejnego mężczyzny wzorkiem, poszukiwała potwierdzenia lub zanegowania jej opinii.
-Albo... na pola ryżowe... dużo wody.-stwierdził Kunashi i spytał.- Kto jednak będzie robił za przynętę?
Zaś Yasuro zamyślił się przez chwilę.- Najgorsze jednak jest to, że przychodzi walczyć w wielce niefortunnej sytuacji taktycznej. Takami-san, czy jesteś w stanie powstrzymać oni z rzeki, przed wdarciem się w głąb wioski i przeszkadzaniem nam w walce?
Youjutsusha dodał z pewnością w tonie głosu.- Myślę że tak. Pomniejsze wodne oni, nie powinny się oprzeć mojej maho ognia.
Krótkie zerknięcie najpierw na czarownika, a potem na młodego bushi roztańcowało w piwnych tęczówkach iskierki niezadowolenia na takie zignorowanie jej słów. Ale to była tylko chwila, po której kobieta dołączyła do tej lekceważącej gry i uśmiechem pełnym wdzięczności rozświetliła swe lica - Hai, Kunashi-san. Albo na pola ryżowe. Dobre będzie każde miejsce, którego oni nie będzie w stanie jednym smagnięciem bicza postawić w płomieniach. Wprawdzie mamy dwie możliwości, z których nasz wróg może nadejść, acz.. gdybym to ja była tą poczwarą, to wybrałabym las. Przyjaźniejsze otoczenie dla kogoś parającego się ogniem, a samemu nie obawiającego się sparzenia nim.
Wzruszyła lekko ramionami, a następnie upiła łyczek alkoholu w zadumie nad dalszymi kwestiami.
-Z tego co widzieliśmy, nasza kreatura jest nie tylko silna, ale też szybka i zwinna, bez problemu porusza się pośród gałęzi drzew. Jeśli mam rację, to przynęta będzie musiała potrafić nie tylko dotrzymać jej kroku, ale także nie dać się złapać – długimi palcami przesłoniła wargi na równi nieśmiało i z rozbawieniem przed swym kolejnym pytaniem - A, gomen, niedźwiedzie chyba tracą na zręczności, gdy przychodzi do tak karkołomnych pościgów prawie w koronach drzew, ne?
I w dalszym ciągu ten dość beztroski wyraz malował się na jej twarzy, chociaż sama Leiko w środku się prawie zwijała i skręcała, dając się kierować na tak niebezpieczne ścieżki. Wszak to do dominującej teraz, oddanej swemu fachowi łowczyni należał i uśmiech, i finalne stwierdzenie - Zdaje się zatem, że to ja najlepiej sprawdziłabym się w roli tej umykającej pokusy.
-Niedźwiedzie nie skaczą po drzewach... niedźwiedzie je powalają. Jak wszystko co stanie im na drodze.-uśmiechnął się wesoło Kuma i spojrzał na kobietę.




-Niech pomyślę... na północ stąd, jest nieco gołej skały. Rok temu był tam pożar lasu, więc jeszcze nic nie zdołało tam odrosnąć.- zaczął rozważać na głos ronin.- Tyle, że zostawimy wioskę na pastwę wodnych oni. I być może nawet ognistej panny, jeśli się nie skusi na przynętę. Znowu by trzeba było rozdzielić siły pomiędzy tych, którzy zostaną bronić wioski, a tych którzy będą czekali na kamienistym bezdrożu.
-Mamy jednego konia, mógłbym tam dojechać w miarę szybko.- stwierdził Yasuro po chwili namysłu.
-Będę tam czekał na miejscu.- uśmiechnął Sogetsu, a w jego oczach zabłysły iskierki niecierpliwości.
-Daleko? Można dostrzec tamto miejsce z wioski? Być może wystarczyłoby stąd wypatrywać smug płomieni dla potwierdzenia czy mi się powiodło? – zasypała łowcę pytaniami i rękę z czarką wyciągnęła ku blatowi stoliczka, co by odstawić ją pomimo odrobiny trunku ciągle zalegającego na dnie. Nie puściła naczynka, acz prowadząc je dłonią zaczęła delikatnie, może z sugestią nerwowości, zataczać kółeczka po drewnianej powierzchni -Ich brak będzie oznaczał jeszcze trwanie pościgu. Albo okaże się, że nie miałam racji, oni nie wpadła w moją pułapkę lub po prostu przeceniłam swe możliwości. Cokolwiek by to nie było, wtedy najważniejsza będzie obrona wioski. Zaś ogień byłby sygnałem, aby nie zostawiać mnie dłużej na pastwę demona.
-Niezbyt daleko, ale smug płomieni wypatrzeć się nie da. To wielka dziura pośrodku lasu, wypalona przez pożar. Drzewa więc zasłonią płomienie, a czy... dym byłby widoczny w nocy? Chyba nie.-każde zdanie Kuma potwierdzał łyknięciem sake z ceramicznej buteleczki, którą trzymał blisko siebie.- Niemniej.- spojrzenie ronina skupiło się na Leiko.- Lepiej jednakże zaryzykować z tym planem, ne?
Ostatnie słowa były skierowane do wszystkich. Yasuro zaś rzekł.- Musimy zaryzykować, walka w wiosce obleganej z obu stron przez oni, może przynieść wiele ofiar.
Kobieta westchnieniem skomentowała zaistniałą sytuację i tę, wręcz dosłowną, dziurę w i tak dość niepewnym planie. Czarka zachybotała się nieco mocniej pomiędzy jej palcami.
-Hai. I może karma nam wszystkim dopisze, a Kami uśmiechną się dzisiaj do nas – odparła, sama rozciągając wargi w uśmiechu będącym na pograniczu bladości oraz pocieszenia siebie i swych towarzyszy. I znowu popadła w milczenie, przyswajając sobie to w co się właśnie wpakowała.
Dopiero po kilku chwilach rozległo się głośniejsze stuknięcie naczynka o stolik, po którym Leiko podniosła się z zajmowanego przez siebie miejsca. Wygładziła dłońmi materiał kimona na swych udach i nadal wspierając je na tej wysokości, z gracją skłoniła się zgromadzonym – Jeśli decyzja już została podjęta, to pójdę się rozejrzeć, przygotować się do mojego zadania.
-Kunashi-san, czy poradzisz sobie z wodnymi oni z pomocą Takami-san?- spytał Yasuro.- Kazama-san będzie czekał na wypalonej polanie, Maruiken-san sprowadzi tam oni, a ja...spróbuję dotrzeć tam za nimi.
- Oczywiście, że sobie poradzę, nawet bez czarownika...nie pierwszy raz wszak toczę taki bój.- odparł ronin obficie racząc się sake. A Yasuro spojrzał po pozostałej dwójce łowców. Nie oponowali.
Więc wszystko było jasne. Mieli już plan, mieli role, a Leiko znów robiła za słodką przynętę dla oni.



***



Liście drzew z pobliskiego lasu szumiały cicho, gdy gubiły się pośród nich kolejne powiewy wiatru. Acz ten wydźwięk natury był złowrogi, odczuwalny w taki sposób przez umysły i serca świadome rychłych zdarzeń mających nawiedzić wioskę i jej okolice. Spokój i sielankowość dość ciepłego wieczoru rozświetlanego przez blask księżycowy były tylko pozorne. Napięcie gęsto wypełniało powietrze, aż strach było choćby potrzeć o siebie palcami w obawie o wzniecenie iskier.
A pośród tego wszystkiego była Leiko, przeprowadzająca walkę z samą sobą. Jeszcze raz. A choć w jej wnętrzu aż się kotłowało od przemyśleń wszelakich, krok jej pozostał miarowy i spokojny. Ta jej osobista bitwa, z przerwami trwająca już od wczorajszej nocy, była już z góry spisana na przegraną. A raczej wygraną, choć było to bardzo pokrętne myślenie, do którego klucza należałoby szukać w tej równie skomplikowanej kobiecej kreaturze. O ile bycie sam na sam z potężną demonicą i posiadanie wobec niej planu mogącego się pokruszyć w wielu momentach było dalekie od poczucia bezpieczeństwa, to Leiko o wiele bardziej bała się konsekwencji jakie wynikłyby z jej unikania swoich obowiązków, niekoniecznie tylko tych dotyczących polowania. To było proste, tego należało się trzymać i o tym tylko pamiętać. Właśnie to było kwintesencją bezpieczeństwa.

Wędrując przez wioskę i planując swoją całkiem własną strategię bycia drapieżnikiem w skórze ofiary, obserwowała też jej mieszkańców szykujących się do przeżycia. Być może były to już ich rutynowe przygotowania, w końcu to nie pierwszy raz mieli stawić czoło naciągającym oni, ale kobieta powątpiewała by coś takiego mogło się wpleść w zwykłą codzienność. Mimo to brak histerii, której miejsce zajęło zdyscyplinowanie, było godne podziwu w takiej sytuacji. Wieśniacy znali swoje miejsca, kobiety z dziećmi kryły się domach, co sprawniejsi mężczyźni chwytali broń w dłonie nieprzywykłe do takich walk, a zaś starcy..
Już wcześniej to widziała, czyż nie? Rzeźbionego smoka zajmującego poczesną pozycję pośród mniejszych wyobrażeń innych Kami. Także po przybyciu do wioski dostrzegła staruszków modlących się w kapliczce do tego nieznanego jej bóstwa.. wtedy nieznanego. Teraz, przechodzącej ponownie nieopodal grupki wznoszącej swe modły, Leiko było bogatsza o wiedzę dzięki młodej Samisu. Smocza Kami. Kisume-sama. Duch rzeki Kisu.. tymi trzema tytułami określiła dziewczyna owego smoka. Podobno jest opiekunem tutejszych wiosek, pilnuje by w studniach zawsze była czysta woda, a pola nawadniane. Ludzie mieszkający wzdłuż praktykują na początku jesieni, gdy nadejdą pierwsze chłody, festiwal na pożegnanie Kisume-sama, bo zasypia wtedy w swej grocie. Gdzieś w górze rzeki, której duch zasypia wraz z zamarzającymi wodami, a budzi się dopiero na wiosnę. Mówiła też, że duch zawsze był dla nich dobry i dopiero od zakończenia wojny coś się zaczęło psuć. Wymysłów i domniemań takiego odwrócenia się od nich smoczej łaski, było i ciągle jest wiele. Jedni twierdzą, że to duch rzeki się gniewa, inni że został on spętany przez złego czarownika. Jeszcze inni, że duchy zmarłych bushi przybrały postać wodnych demonów, by mścić się za swą śmierć. Brzmiało to jak zwykłe bajdurzenia, jak na siłę lub na potrzebę złudnego uspokojenia duszy tworzenie tłumaczeń takiej drastycznej zmiany. Czy kryło się w tym jakieś ziarenko prawdy? Tego już łowczyni nie wiedziała.

Minęła ostatnią z chatek i znalazła się na obrzeżach wioski, niewiele przed granicą ciemnego, górującego nad nią lasu. Zatrzymała się przy jednej z wysokich wiśni nie należących jeszcze do tego gęstego skupiska drzew, w których niedługo miała się zanurzyć. Mogłaby z łatwością się na nią wspiąć, aby zasiąść w jej koronie i niby ptak drapieżny rozejrzeć się po okolicy, być może dostrzec nawet choćby mignięcie wiadomej pułapki.. Mogłaby, ale zamiast tego obróciła się tyłem do drzewa i oparła się o nie plecami.
Upłynęło trochę czasu, kiedy ostatnim razem musiała się porywać na tak brawurowe wyczyny jakimi było prawie latanie z jednego drzewa na następne. Już od dawna jej swoistym środowiskiem naturalnym stały się miasta, tworzące je budynki, pałace, zamki.. tam nie były potrzebne takie sztuczki przypisywane shinobi, więc i im właśnie je pozostawiała.. choć ta niewątpliwa bliskość z naturą przywoływała wspomnienia młodzieńczych lat i wykonywania zgoła odmiennych zleceń niż te tutaj.

Odchyliła się lekko i rękami sięgnęła za siebie. Ujęła w dłonie te części szerokiego pasa obi tworzące dużą kokardę na plecach kobiety i pociągnęła wprawnie, co by mocniej zacieśnić kimono w talii. Nie był to strój swoim krojem ułatwiający przenikanie między gałęziami, ani też jego barwa nie sprzyjała chowaniu się pośród nich, ale.. przecież to nie tak, że zamierzała się ukrywać przed Matką Głodu. Wręcz przeciwnie! Pragnęła.. iye, musiała zostać dostrzeżona, aby sprawdziły się te jej błyskotliwe wywody w czasie narady. A choć jej kreacja, jak pewnie i każda z poprzednich, wydawała się być tak bardzo nieodpowiednią na łowy, to wszak nieraz Japonka pokazała jak umiejętnie potrafi się w niej poruszać. Co więcej, demoniszcze też nie grzeszyło praktycznością w ubiorze, a z taką łatwością skakało po gałęziach.. dlaczego więc Leiko miałaby być gorsza w swej zręczności? Wszak w grę nie wchodziła walka jako taka, może zaledwie zaczepki by podjudzać oni do dalszego ścigania, ale w szczególności chodziło o prostą, paniczną ucieczkę.

Na powrót wsparła się nonszalancko o wiśnię, dłonie chowając głęboko w czeluściach szerokich rękawów kimona. Nie czuła zniecierpliwienia, ani rozkosznego podniecenia wizją przyszłego rozlewu krwi oni. Daleko jej było do zwierzęcia lubującego się w takiej rzezi, a choć nieszczęsne oko niejako ją zbliżało do demonów, to i obca jej była ich krwiożerczość. Te łowy były koniecznością. Tylko obowiązkiem. Tym nieprzyjemny elementem fachu, który chciało się mieć jak najszybciej za sobą.

Zatem stała, spoglądając w stronę ponurego lasu, jak gdyby tym spojrzeniem rzucała wyzwanie jemu i każdej plugawej istocie czającej się w jego mroku.
Przymrużyła oczy, aby móc widzieć więcej, dokładniej.. aby żadna kreatura jej nie umknęła.
Szukała dla siebie odpowiedniego miejsca na rozpoczęcie pogoni, gdy już sygnał zostanie wydany.
Czekała na właściwy moment.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem