Krasnoludy wróciły. Potyczka z goblinami znów pokazała przewagę brodatego ludu nad zielonoskórym tałatajstwem. Na brodatych twarzach gościł wyraz tryumfu. Rany, bo nawet starcie z tak marnym przeciwnikiem, okazało się niebezpieczne, były niezbyt groźne i Alessa zaraz się nimi zajęła.
- I co? I co? - Zacharias dosiadł się do krasnoludów, podając im miski z resztkami zupy. Zasypał khazadów gradem pytań, nie zważając zupełnie na to, że czubaty zabójca i tak mu nie odpowie. Pozostawał Twardy. - Opowiadajcie jak było. Ilu tych goblinów było? Znaczną przewagę mieli? Załatwiliście ich szefa?
Elf, który pojawił się chwilę później, przyniósł wieści o kolejnych przeciwnikach. Tym razem wyglądało to nieco groźniej, zwierzoludzie. Milczący krasnolud gestem wyraził chęć do dalszej walki.
- Ranny jesteś - powiedział mu niziołek. - I walczyć tak bez przerwy nie możemy. Tutaj bezpieczna kryjówka, a nam trzeba jeszcze trochę odpoczynku. Może posiedzimy tu parę godzin, wyśpimy się, nabierzemy sił do dalszej penetracji jaskiń...
Podobną opinię wyraził Markus, a Zacharias już przekonał się, że człowiek zazwyczaj ma rację. Pokiwał głową, że zgadza się z jego słowami.
- Właśnie tak. To miałem na myśli. Przeszukamy ten poziom, unikając niepotrzebnej walki. Potem może pójdziemy niżej. Przecież na pewno to nie koniec podziemi, musi być niższy poziom. Albo dwa... |