Wątek: Psy Wojny
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-05-2011, 14:02   #34
Bounty
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
Von Seydlitz próbował jeszcze trochę spierać się z Wagnerem, lecz poznał już trochę swego nowego dowódcę i wiedział kiedy odpuścić. Porucznik podjął decyzję i nie zamierzał jej zmieniać. Czekając między drzewami na piechotę i powrót Biehlera mogli tylko obserwować jak zapada zmierzch a przez rzekę przeprawiają się kolejne dziesiątki zielonoskórych. Pożytek z tego był taki, że jazda miała nieco odpoczynku przed walką a Vaslaw czas na zaplanowanie ataku.
Biehler wyglądał jak siedem nieszczęść, lecz Siedlicz nie dał mu chwili wytchnienia.

- Kapralu - rzekł do zwiadowcy - dostaniecie pod komendę koczowników i konnych łuczników oraz strzelców konnych z pocztów rycerzy von Klitzkego. Razem trzydziestu ludzi. Ja poprowadzę resztę: rajtarów, lansjerów, rycerzy i straż dróg.

Mówiąc to trzymał się na dystans, jakby bał się czymś zarazić. Po raz kolejny zastanawiał się, które z rodziców Biehlera było orkiem. Na Sigmara, co za morda!

***

Ruszyli do szarży przy ostatnich promieniach zachodzącego słońca. Siedlicz z rajtarami po prawej, z lansjerami w centrum, a rycerzami i strażą dróg po na lewym skrzydle. Strzelcy w drugiej linii tuż za nimi. Grunt był twardy, teren wzdłuż traktu w miarę płaski, lekko opadający ku rzece, warunki idealne. Orków przy brodzie rozpędzili więc bez trudu, problemy pojawiły się dalej. Za wzgórzem było ich dużo, za dużo dla niespełna sześćdziesięciu konnych.
Vaslaw zatrąbił na "stop", po chwili konie zwolniły i zatrzymały się.

- Marcus - powiedział do swojego zastępcy - poczęstuj ich karakolem, potem zwiewaj na bezpieczną odległość naładować pistolety i baw się tak z nimi aż podprowadzimy ich do naszej piechoty.

Rajtarzy ruszyli. Czterdzieści dwie lufy celowały w największe skupisko orków. Po chwili rozległa się palba, hordę zielonoskórych przesłonił dym, jednocześnie utrudniając życie wrogim łucznikom.
W tym czasie Siedlicz rozkazał lansjerom, rycerzom i strażnikom dróg rozpocząć już nieśpieszny odwrót wzdłuż drogi. Mieli trzymać się na bezpieczny dystans od wroga, lecz też nie zostawiać zbytnio w tyle rajtarów i konnych strzelców. Mieli też raz zatrzymać się i stanać w szyku czołem do nieprzyjaciela, niby chcąc jednak przyjąć bitwę, co miało jeszcze bardziej sprowokować zielonoskórych. Skoro zaś już znikną orkom z oczu za obsadzonym przez piechotę wzgórzem niechaj zawrócą i ustawią się w ukryciu na prawej flance armii, chyba, że Wagner rozkaże inaczej.

Vaslaw zerknął jeszcze na cofających się za resztą jazdy rajtarów, po czym pognał do ludzi Biehlera przy brodzie, wymieniających z zielonoskórymi strzały przez rzekę. Przeprawa była zerwana i minie dużo czasu nim uruchomią ją ponownie.

- Biehler! - Krzyknął do kaprala. - Nie marnujcie strzał i ludzi na zabawę z zielonymi na drugim brzegu, są już niegroźni. Rozpoczynamy odwrót! Teraz musimy związać walką tą całą hordę z obozu, by doprowadzić ją w zasadzkę naszej piechoty. Cofaj się w luźnym szyku jakieś sto metrów przed nimi i cofając zasypuj strzałami.

Siedlicz popędził konia, by być cały czas po środku między trzeba konnymi oddziałami i nadzorować pozorowany odwrót. Zabrał też trzech strażników dróg jako gońców, gdyby trzeba było błyskawicznie przekazać jakiś rozkaz. W tej sytuacji cieszył się, że ma do czynienia z dzikimi orkami. Były one odważne do szaleństwa i skrajnie niezdyscyplinowane. Będą ich ścigać zawzięcie aż zmęczone i przetrzebione ostrzałem wpadną wprost w zasadzkę. Idealny wróg do tego typu taktyki.
 

Ostatnio edytowane przez Bounty : 26-05-2011 o 14:17.
Bounty jest offline