Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-05-2011, 16:51   #96
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Zabijanie Oni. Tym się zajmują Łowcy mierząc się co noc z koszmarami, wzbudzającymi strach w śmiertelnikach.
Zabijanie Oni. Walka z istotami, tak odległymi w swej naturze od zwykłych ludzi.
Leiko w swej podróży miała okazję poznać kilku z nich. Młodego i zapalczywego Kirisu, kogucika płonącego namiętnością, Sakurę o ciele naznaczonym wieloma walkami z oni. Cyniczną pijaczkę pozbawioną strachu o swe życie. Wreszcie Kohena, czarownika stojącego niemal nad swym grobem. A mimo to nadal walczącego z nimi.
Czy też Sogetsu, który wydawał się być wręcz ogarniony obsesją ich zabijania.
Kunashi... czy ten rozleniwiony obszarpany ronin, był rzeczywiście tak dobry, jak twierdzili wieśniacy?
Leiko oceniła, że tak... Mimo leniwych ruchów i oddechu świadczące o nadużywaniu shochu i sake, wydawał się być groźnym wojownikiem. Kuma... ten przydomek dobrze oddawał jego naturę.
No i nie mogła zapomnieć o “tylko roninie”... Kojiro niewątpliwie był doświadczonym bushi i biegłym łowcą.
Każdy z nich był inny, każdy naznaczony był innym podejściem do oni, innymi metodami.
A wśród... była i Leiko. Egzotyczny delikatny kwiatuszek. Wyjątkowa.
Ale i każdy z nich był wyjątkowy... na swój sposób.
Niemniej, zbliżał się kolejny bój z oni. Przedstawienie w którym miała zagrać główną, acz niewdzięczną rolę... przynęty.
-Marui... Leiko-san?-z ponurych rozmyślań wyrwały dziewczynę czyjeś słowa. Zerknęła w stronę głosu.
Yasuro... Jego spojrzenie było lekko zmartwione.


A mina poważna. Przez chwilę milczał spoglądając na nią.-Martwi cię plan łowów? Mnie także... Może by było lepiej, gdybym cię zastąpił w roli zwierzyny. Koń Jia-Mina jest rączy.
Spojrzał w kierunku lasu mówiąc.-Wracają te wspomnienia z tamtej karczmy na środku bagien?

Nadchodziła wieczór. Zapowiadający niespokojną noc. Ale i pełną wrażeń. Takie noce opiewają wojownicy w swych wspomnieniach. Ale żaden z nich nie chciałby na nowo ich przeżyć.
Woda zafalowała, woda dotąd leniwie płynąca w rzece zaczęła się burzyć. Pojawił się pierwsze gejzery wyrzucające w górę spienioną wodę. Widok niespotykany w płynących wodach. Kolumny spienionej wody zaczęły tworzyć humanoidalne kształty.
Pierwsze wodny oni zaczęły się formować.


Duże ponad dwumetrowe postacie, stworzone głównie z wody. Potężne łapska o ledwo znaczonych kształtach pazurzastych palców. Nieco gadzi pysk ze szczelinami imitującymi oczy, wąski wężowy niemal tułów kończący się gejzerem. I dwie bransolety, jakby ze złota i zdobione niebieskimi kamieniami.
Jedna bestia, druga, trzecia... Dziesięć wodnych oni zmierzało w kierunku wioski, bronionej przez łowców.

Zapłonęły pochodnie, bushi chwycili za miecze, Yōjutsusha rozpoczął inkantacje. Bowiem tym razem to Takamiemu przypadła samotna rola odpierania ataku tej grupki oni. Pozostali Łowcy mieli się zmierzyć z innym wrogiem. Maruiken, Dasate, Kunashi, ci łowcy z pomocą kilkunastu ashigaru bronili przeciwległego krańca osady.
A tymczasem wodne oni ruszyły w stronę wioski...

Trójka łowców stała na granicy lasu, tuż za nimi ashigaru. Wyczekiwali.
Było niemal pewne, że ów oni przybędzie do tej wioski. Tylko jak? Nie znali metod jej działania. Nie znali wszystkich je sztuczek. Widzieli jedynie niektóre z nich. Widzieli wybitą wioskę, martwe wilcze oni, widzieli ognisty bicz i szybkość z jaką się poruszała.
Kroki, spokojne ciche kroki, kołyszący chód kobiecy bioder. Sylwetka wyłaniająca się z lasu.
Mugin Jie... była bardzo pewna siebie, arogancka wręcz. Wyszła z lasu powoli i spokojnie.
Nie kryła się, nie próbowała podkraść, nie próbowała ich zaskoczyć.
Uważała, że nikt jej nie jest w stanie pokonać. Arogancka. Pewna siebie bestia.
Czyż ich nie ostrzegała? Czyż nie rzuciła im wyzwania?
Uśmiechnęła się na widok Leiko i pozostałych łowców.- Ach... Widzę że czekaliście na mnie. To dobrze. Poprzednia wioska była taka nudna. Liczę, że dostarczycie mi dreszczyku emocji... śmiertelnicy.


Jej szkarłatne kimono załopotało rękami, gdy zamaszystym ruchem chwyciła jego poły. I odsłoniła gołe stopy i łydki. Trudno było nazwać Matkę Głodu ładną kobietą, ale w tej postaci wydawała się zwodniczo ludzka i krucha.
Do czasu...


Na łydkach kobiety zaczęły pojawiał się w błyskawicznym tempie czarniawe pulsujące cysty. Niczym narośle na starych drzewach. Jedna po drugiej... narośle odpadały zmieniając się w ropucho-podobne potworki, jakie łowcy napotkali w poprzedniej wsi. A więc to były jej dzieci...
Małe pokraczne potworki rozpełzły się falą w kierunku wsi i łowców.
Lecz łowcami nie były zainteresowane. Ich ofiarami miały być wieśniacy, starcy kobiety, dzieci, ranni... wszyscy. Poza łowcami. Ci mieli stanowić rozrywkę dla ich matki.

A ona...


wyciągnęła błyskawicznie z rękawa swej szaty płonący kolczasty bicz, tuż przed swą twarzą. Gotowa by ruszyć do walki.
I ruszyła na łowców, pędząc szybko i zaciekle. W jej kierunku i Kunashi i Yasuro wystrzelili strzały.
Oba pociski niosły śmierć, celując w witalne obszary jej ciała. I oba zostały odbite przez ognisty bicz.
A ona krzyknęła –Więcej! Pokażcie na co was stać... śmiertelnicy.
Bicz w jej ręku zawirował, ognista końcówka broni bez problemu dosięgła miejsc z których strzelali Yasuro i Murasaki.

Nowo poznany łowca wyjął katanę i dość niedbałymi ruchami i niezbyt gładkimi w wykonaniu, przecinał kolejne z dzieci Matki Głodu.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Qw9S6VyQ85k[/MEDIA]

Niedźwiedziemu kata brakowało precyzji. Jego zamaszyste ruchy sprawiały, że widać było wiele otwarć, który sprawny szermierz mógłby wykorzystać. Kunashi Murasaki za bardzo się odsłaniał podczas walki... czy aby na pewno?
Leiko miała wrażenie, że nie do końca. Mimo wszystko, bicz Matki Godu nie zdołał dosięgnąć łowcy. A niedbałe i zamaszyste cięcia niosły śmierć jej dzieciom, zadziwiająco precyzyjnie odcinając łby od tułowi.
Tak że i cięcia Yasuro masakrowały stworki, próbujące przedrzeć się przez linie obrońców, do ukrytych w chatach wieśniaków.
O wiele gorzej radzili sobie ashigaru. Ich włócznie yari, niezbyt nadały się do walki z małym i ruchliwym przeciwnikiem, jakim były dzieci Matki Głodu.
Lecz uwaga Leiko na moment jedynie skupiła się na Kunashim. Przede wszystkim, przyglądała się Mugin Jie. Już wiedziała, że słaba i bezbronna ofiara nie skusi demona do pościgu.
O nie.... Arogancka i żądna rozrywki Matka Głodu, przypominała bardziej ambitnego myśliwego szukającego ofiary, godnej jej sztuki łowieckiej. Jeśli miała skusić Mugin Jie do pościgu za nią, to musiała udowodnić, jej że jest zdobyczą godną jej uwagi.
Zwierzyną na którą warto zapolować.

A gdzieś na wypalonej ogniem polanie, na starym głazie siedział mężczyzna. Jego dłonie opierały się o schowanym w saya tachi, postawionym pionowo na gołej ziemi. Sogetsu Kazama siedział i czekał... Niecierpliwie wyczekiwał kolejnej ofiary, medytując.
Nieświadomy oczu, które mu się przyglądały ukryte wśród poszycia leśnego.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 26-05-2011 o 16:57.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem