Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-05-2011, 22:29   #103
Araks3
 
Araks3's Avatar
 
Reputacja: 1 Araks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie coś
Nie zdążył. Zabrakło kilka cennych sekund, czy to przy siłowaniu się z mieczem, czy też zbyt długim uniku, bądź zwykłym zlekceważeniu "zwolnionego" ze smyczy Biczownika. Ostatecznie to wszystko nie miało już najmniejszego znaczenia kiedy lufy gwardzistów wycelowały w jego głowę, a umęczone stworzenie naparło na niego z furią, która zadziwiłaby niejednego Marine. Zdążył jedynie chlasnąć go przez ramię, kiedy siła impetu odrzuciła go do tyłu pozbawiając równowagi i twardego gruntu pod stopami. Rękojeść miecza ciągle pozostawała jednakże w jego dłoni, jako najcenniejszy skarb, z którym nie chciał się rozstawać. Ostatkiem sił skierował go naprzeciwko szponów Biczownika, podejmując wyzwanie, że jeśli go nie zabija to przynajmniej odrąbie ręce, żeby nie sprawiał problemów reszcie. Ostatni pożegnalny prezent od dumnego syna Coraxa.

Wszystko jakby zatrzymało się w miejscu, kiedy obserwował pazury mknące z furią w kierunku jego piersi, która i tak stanie się niedługo zwęglonym kawałkiem węgla kiedy Gwardziści zdecydują się na oddanie strzału. Nie czuł żalu, ani złości. Wręcz przeciwnie. Był spokojny do końca jak niemal każdy Kruk i w duchu dziękował Imperatorowi, że powołał go na swoją służbę. Odchodził walcząc, a czy istniała dla Marine piękniejsza śmierć? Głęboki wdech... i spokój, który tak łatwo było pomylić ze śmiercią. Złoty blask rozświetlił bladą twarz Marcusa, kiedy ciemne niczym pióra kruka oczy dostrzegły jarzące się imię wyryte na płazie piłomiecza. Więc jednak legendy zakonu nie kłamały. Chciałby zobaczyć teraz minę brata Ultyriusa, który do samego końca nie dał się przekonać o istnieniu duchu miecza.
Zakrzywione pazury Biczownika zatrzymały się na złotej barierze, a kule odbiły na boki pryskając niczym małe kamyki, kiedy Marcus przypatrywał się z uwielbieniem temu całemu przedstawieniu i manifestacji siły Imperatora. Nie zamierzał zmarnować danej mu okazji, toteż niemal błyskawicznie podniósł się z ziemi kierując zęby piłomiecza na Biczownika. Kątem oka dostrzegł wbiegającego porucznika, któremu gestem dłoni wskazał przerażonych i zdezorientowanych Gwardzistów. Taki pokaz siły potrafił zaskoczyć Space Marine, a co dopiero zwykłych żołnierzy.

Nie wiedział jak dużo zostało mu jeszcze czasu. Silne palce zacisnęły się mocno na rękojeści miecza, a usta Marcusa poczęły wypowiadać melodyjne słowa pieśni o upadku Coraxa, wyzwoleniu Lycaeusa, masakrze na Istvaanie oraz najokrutniejszym czynie Kruka - powołaniu armii desperacji. Pieśń zakańczały dwa proste słowa.
- Nigdy więcej... - Rozległy się cichy szept Marcusa, który w tym samym momencie zerwał się do walki tnąc, rąbiąc, przecinając i pozwalając Beatrycze skosztować krwi heretyków. Ostrze zawyło przeciągle, po czym złożyło się do szerokiego ciosu przez pierś Biczownika, który o ile dojdzie celu przejdzie w szybkie i efektowne płaskie cięcie przez głowę Biczownika, zwieńczone odrąbaniem zakrzywionych pazurów, które jeszcze przed chwilą odważył się na niego podnieść.
 
Araks3 jest offline