Nie podobała mi sie cała ta sytuacja ale nie mi było się na razie wypowiadać. Jeśli przyjdzie co do czego to po prostu wysadzę wszystko w powietrze i zapewnie nam czas na odwrót. Wszystko się sypie, i nie chodzi mi bynajmniej o nasz mały szaniec, który do niczego sie nie nadaje. Wzruszyłem ramionami i zacząłem ponownie przeszukiwać ruska. Dokładnie szperałem w jego kieszeniach i sprawdziłem podbitkę munduru. W sumie mogę go sobie zabrać jako derkę lub poduszkę. Zdjąłem z trupa ubranie i wepchnąłem do plecaka. Buty mu zostawię, moje są dobrze wychodzone i wygodne a nie mam najmniejszego zamiaru sobie zdzierać stóp w razie szybkiego ,,przemieszczania się na z góry upatrzone pozycje” . Nie kryję, że taki scenariusz przeszedł mi przez myśl. Czas na Froncie robi z idealistów prawdziwych realistów. Nie ma co się łudzić.
Po chwili spojrzałem na dowódcę spokojnym wzrokiem. Wpadł mi do głowy świetny pomysł i ciekawe jest tylko to czy ten mięczak na niego przystanie. Nie żebym był jakoś szczególnie wysportowany czy coś, ale chodziło mi o jego zachowanie. Zupełnie stracił panowanie nad sobą, co mogło nas zaprowadzić do grobu. Kiwnąłem lekko głową do Omegi w podzięce za pomoc i wyprostowałem się.
- Na razie nic na niego nie poradzimy. Musimy po prostu przeżyć. - szepnąłem półgębkiem do towarzysza. - Zwłoki zakopane i przeszukane. - rzekłem już głośniej i wyraźniej do dowódcy. - A może by tak po prostu rozwalić tą syrenę? - demonstracyjnie podrzuciłem w ręce zapalnik od C4 - Nie ma syreny, nie ma problemu. - Był to na pewno lepszy pomysł niż ucieczka albo czego się obawiałem brak jakiegokolwiek pomysłu. Teraz pozostaje mi czekać na decyzje.
__________________ We are the chosen ones, we sacrifice our blood
We kill for honour...
It seems to me like a journey without end
So many years, too many battles. |