Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-05-2011, 23:24   #21
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
Post powstał we współpracy z Wilczym.

Carver zdążył pomyśleć, że chyba go zaraz jasny szlag trafi. Żeby jakiś młokos mierzył do niego?! Jasne, Dziadka trochę poniosło - to było do niego niepodobne, ale nastąpiły... wyjątkowe okoliczności, których sam nie potrafił jeszcze ogarnąć. Na pewno nie będzie ich ogarniał w tej chwili. No trudno, spartolił sprawę - ale niech go diabli, jeśli głośno się do tego przyzna. Przed jakimś dzieciakiem!

Odetchnął głęboko, starając się uspokoić. Uniósł jedną rękę w geście "spokojnie, koleś," a drugą opuścił broń.
- Nie celuj we mnie chłopcze, dobrze? Mamy problem, którym musimy się zająć... - Spojrzał na... zaraz, jak mu było? - Wszyscy jesteśmy spokojni, Dever. Zaraz będziemy mieli więcej gości.

Sam dobre kilkanaście lat temu odwykł od bycia nazywanym chłopcem, ale nie miał zamiaru teraz drążyć tematu. Na noclegu sobie wyjaśnią jak powinni się nawzajem tytułować. Na razie musiało mu wystarczyć, że nie ma bezpośredniego zagrożenia strzelaniną wewnątrz oddziału. Opuścił broń. Przy okazji nie mógł nie zauważyć, że wszyscy spodziewają się ataku Rosjan. Wydawałoby się, że Zimna Wojna zakończyła się już dawno, a strach przed euroazjatyckim mocarstwem ustąpił temu przed bliższym, nieludzkim zagrożeniem. Tymczasem nadal jedna osoba ze wschodnim akcentem budziła panikę. Strach zaraz zwielokrotnił żołnierza i kazał oczekiwać sporego oddziału. Fakt, że trudno było się spodziewać, że chodził samotnie po tym mieście, ale po jego ewentualnych towarzyszach na razie nie było śladu, więc Sam uznał, że wszyscy martwią się na zapas.

Spojrzał z niesmakiem w stronę Donovana przeszukującego trupa. Z tego co Sam zauważył, nawet nie sprawdził, czy wyzionął ducha. Dever szturchnął jednego z młodszych żołnierzy siedzących obok i pokazał mu na migi, żeby miał na oku Dziadka, drugiemu tym samym gestem kazał lustrować ulicę, sam zaś rzucił jeszcze jedno spojrzenie przez okno i ruszył w stronę drzwi na zaplecze.
- Psst. Hurricane, czekaj na mnie - powiedział niezbyt głośno. Wolałby siedzieć w tym pomieszczeniu, ale nie mógł murzynowi pozwolić na samotne przeszukiwanie budynku. Mógłby zginąć nawet nie zdążywszy zaalarmować reszty.
 
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy
Radagast jest offline  
Stary 12-05-2011, 02:46   #22
 
Modeusz's Avatar
 
Reputacja: 1 Modeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodze
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=A0M7FAoK3fM&feature=related[/MEDIA]

Sprawy przybrały nieoczekiwany bieg. Na ziemi w pomieszczeniu leżał trup. Krew sączyła się jeszcze chwile z rany ale gość z pewnością był martwy. Ubrany był w skórzany pancerz z przytwierdzonymi metalowymi, pomalowanymi na czerwono płytkami. Obok niego leżał AK-47, jednak po sprawdzeniu przez Donovana okazało się, że w środku znajdowała się tylko jedna kula. Dodatkowo, w jednej z kieszeni znaleźliście małego, brudnego pendrive'a.

- Daj mi to, podepnę go do mojego komputera. - Odezwał się Statford. Niezwłocznie wyciągnął z plecaka coś co wyglądało nie jak komputer a bardziej jak sam ekran od telewizora. Było małe i słabo świeciło. Szybka była w jednym miejscu stłuczona. Postukał w jego powierzchnię i po chwili z małego głośniczka odezwał się nieznajomy głos.



- Witajcie w Worthington, przybysze. Jeśli słuchacie tego nagrania to oznacza to tyle, że byliście wystarczająco bezczelni aby zabić naszego zwiadowcę. Przelana krew z jednej strony wymaga straty także i po jej drugiej stronie. Oko za oko, ząb za ząb. Brutalne acz sprawiedliwe. My nie chodzimy do waszych miast, waszych siedlisk i nie polujemy na wasze żony i dzieci. Nie uszanowaliście naszych praw i zwyczajów. Zbrodnia rodzi karę. Umówmy się tak ,jeśli uda wam się wyłączyć czerwone światło nim zawyje syrena - życie jest wasze. W innym przypadku kruki rozszarpią was na strzępy. Te stworzenia nie lubią jej. Syrena zacznie wyć po upływie godziny od momentu w którym zanikł na urządzeniu puls zwiadowcy. Możecie się wykupić wydając nam sprawcę. Ucieczka nic nie da. Wybór należy do was.

Głos mówiący po angielsku umilkł.

- Nie no, ktoś robi sobie z nas jaja... Wiejmy stąd, szybko. Zaraz mogą się tutaj zlecieć pozostali. - Powiedział Statford. W głosie dało się wyczuć niepewność.

Rzuciliście się ku drzwiom wiodącym na tyły budynku.


Co teraz... ?
 
__________________
War... War never changes.
The end of the world occurred pretty much as we had predicted. [...]
The details are trivial and pointless. The reasons, as always, purely human ones...
Modeusz jest offline  
Stary 13-05-2011, 23:08   #23
 
Wilczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Wilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputację
Nie miał zielonego pojęcia kim jest człowiek, który się do nich zwraca na nagraniu – ale już zdążył go znienawidzić. Ktoś, kto ma takie pojęcie sprawiedliwości, jest albo świrem, albo komunistą. No, ale oczywiście w tej sytuacji trudno było o obiektywne spojrzenie.
- „Brutalne acz sprawiedliwe,” kurwa jego mać – mruknął. Dziadek pierwszy przyzna, że dzisiaj skrupuły i sumienie szybko zaprowadzą cię do grobu, ale nigdy nie zasłaniał się żadną pokrętną ideologią. Robisz co musisz, albo lądujesz w piachu – proste.

Po krótkim spięciu z Fistem, Robin spojrzał w kierunku drzwi, którymi wszedł Rosjanin. Chwilowo nie zapowiadało się na dodatkowe towarzystwo, co nieco go zdziwiło (choć oczywiście nie tak, jak wiadomość na pendrivie). Ale z siedzenia tutaj i dziwienia się nic nie przyjdzie. Dochodził do siebie po tym co się stało przed chwilą - krwawienie z nosa powoli ustępowało, przez co łatwiej było mu przekonać samego siebie, że miał po prostu zły sen i tyle.

Spróbował skupić się na tu i teraz: po pierwsze, ktoś im grozi śmiercią. Czy ta obietnica ma pokrycie? Cóż, mogą się przekonać dopiero kiedy będzie już za późno… Po drugie, chcą się dobrać do Dziadka – „oko za oko” – a to pewnie nie będzie miła pogawędka o tym, dlaczego nie należy od razu strzelać do nieznajomych. „Po moim trupie, haha…”

Szczerze mówiąc, zaczynał być mocno wkurzony. Kim właściwie są „oni,” do diabła?! Wywiad zdecydowanie spaprał sprawę. Nazywają to frontem nie bez powodu – na ogół nie kręci się tam za dużo ludzi!

Teraz wychodzili tylnym wyjściem. Uśmiechnąłby się z satysfakcją widząc bezradność „dowódcy” – gdyby on niego nie zależało teraz ich życie. Pytanie brzmiało co czeka ich na ulicy. Tłum Rosjan? Czy tylko nadal samotne, mrugające niepokojąco czerwone światło? W tym drugim wypadku... czemu się go nie pozbyć? Tylko zwraca na nich uwagę... No i to na pewno wszystkich by trochę uspokoiło.
 
Wilczy jest offline  
Stary 16-05-2011, 18:58   #24
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
"Kryć się, uciekać, cholera... A rozkaz do podtarcia nosa to już był?" - Jack miał już dość tej misji, choć to był dopiero początek. Statford został w jego oczach najgorszym zwierzchnikiem, no może poza tym całym Cortezem, tylko że z nim było odwrotnie - Cortez pchał się prosto w najgorsze maszyny, i skończył w wiadomy sposób. "A Statford ciągnie nas po sznurku jak w jakimś labiryncie, prosto w paszczę Blaszanki, Mutantów oraz pieprzniętych Ruskich, żyjących po sąsiedzku z Molochem. Cudownie, cholera. A teraz ucieczka przez tylne drzwi. Cholera".

Był w podłym humorze. Najpierw marsz przez góry, potem ucieczka w gruzach miasta. Omega ruszył zaraz za Statfordem.
-Czy mam przesłać meldunek do bazy - powtórzył do Statforda, czekając jak odpowie, najpewniej nie na temat, a ptrzy okazji na kogość nawrzeszczy. "Jak dziecko we mgle".

Zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem ich misja nie była z góry zaplanowana na porażkę. "Co jeśli tej całej Gammy nigdy nie było? A nasza grupa została wysłana tylko p oto, żęby narozrabiać na tyłach i odciążyć jeden odcinek frontu, żeby kilku kaprali mogło się wykazać i wrócić na pozycje, które utraciliśmy tydzień temu?"
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.

Ostatnio edytowane przez JohnyTRS : 13-11-2011 o 12:13.
JohnyTRS jest offline  
Stary 17-05-2011, 04:24   #25
 
Modeusz's Avatar
 
Reputacja: 1 Modeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodze
Fist i Hurricane.

Drzwi wiodące na zaplecze były częściowo zawalone więc musieliście się przeciskać pomiędzy kawałkami gruzu. Weszliście do ciasnego pomieszczenia z małym okienkiem znajdującym się u góry. Wpuszczało trochę światła księżyca co ułatwiało wam przeszukiwanie. Na ścianach znajdowały się ubrudzone i częściowo podarte plakaty z których spoglądała na was twarz brodatego mężczyzny, ucieszona najwyraźniej trzymaną w ręce coca-colą. Na zniszczonych półkach leżały poprzewracane kartony w których znajdowały się śruby, sprężyny i inne metalowe tałatajstwo. Na podłodze leżały stare silniki elektryczne. Pomiędzy nimi dało się zobaczyć nierówność w podłożu. Gdy odsunęliście żelastwo zobaczyliście klapę w podłodze. We dwóch podnieśliście ją i waszym oczom ukazało się zejście wiodące metalową drabiną w dół. Wyglądaliście dna lecz było zbyt ciemno aby coś dostrzec. Mimowolnie spojrzeliście do góry. Okienko które się tam znajdowało było, teoretycznie, zbyt małe aby bez karkołomnych wyczynów zmieścił się w nim człowiek. Nic jednak nie stało na przeszkodzie aby je trochę "zdeformować". Z zamyślenia wyrwało was pisknięcie wiodące z dołu. Nagle coś się zerwało, usłyszeliście brzęk metalu. Palce nerwowo zacisnęły się wam wokół drewnianej klapy.

Omega i Donnovan.

Statford przez chwilę wpatrywał się w stojącego przed nim Jack'a. Wydawało się, że słowa które do niego wypowiedział w ogóle nie docierały tam gdzie powinny. Mrugnął dwa razy i spojrzał radiooperatorowi w oczy.

- Co mówiliście ? ... ... ... Aaa, tak. Meldunek. Nie, nie. Nic nie nadawajcie. Nie nastąpiło jeszcze nic tak istotnego, czym moglibyśmy niepokoić bazę. Weźcie za to sobie kogoś i zanieście te zwłoki. Najlepiej tam. I przykryjcie gruzem. Donnovan, sprawdźcie czy czegoś tam jeszcze nie ma przy nim i pomóżcie mu. Zbierajmy się, musimy znaleźć miejsce na nocleg. Wy tam, na zapleczu ! Damy radę przejść ?

Dziadek.

Podczas gdy reszta była zajęta trupem, uzgodnieniami co do noclegu i przeszukiwaniem zaplecza, ty wyjrzałeś ukradkiem na ulicę przez rozbite okno. Czerwone światło dalej wściekle mrugało gdzieś tam, na końcu blokowisk. Ptaki nie krążyły już po niebie w świetle księżyca tylko siedziały posłusznie na balustradach i ogrodzeniach. Była ich cała chmara. Wszelkie znaki na ziemi i niebie wskazywały na to, że nikt nie zmierzał w waszym kierunku. Na ulicy było cicho i spokojnie. Po drugiej stronie ulicy, jakieś 50 metrów od was znajdował się zrujnowany sklep. Na połamanym szyldzie dawało się odczytać napis: Bookstore. Witryna sklepowa była potrzaskana a drzwi wyważone. Sklep ciągnął się w górę przez dwa piętra, sądząc po częściowo zniszczonych reklamach. U góry szkło w oknach było nietknięte. Ptaszyska podejrzliwie wpatrywały się w ciebie. Dostrzegły cię.
 
__________________
War... War never changes.
The end of the world occurred pretty much as we had predicted. [...]
The details are trivial and pointless. The reasons, as always, purely human ones...
Modeusz jest offline  
Stary 21-05-2011, 15:53   #26
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
-Tak jest - Omega wobec dowódców, nawet dla najgłupszych karierowiczów i przemądrzałych brutali chciał sprawiać wrażenie idelanego żołnierza.
Klepnął Trevora w ramię:
-Słyszałeś, przeszukaj Ruska. Ja w tym czasie odgruzuję ten róg.
Zabrał się do roboty. Jedna ze scian nie była w najlepszym stanie, to z niej posypały się szczątki cegieł pokrywających podłogę. Odstawił zabezpieczoną broń, i zaczął przesuwać ten cholereny gruz od ścian. Sprawdził ścianę. Ziała w niej niezła dziura, z której to były te właśnie cegły. Zaczynała się ona równo z sufitem.
"Betonowy szkielet, cegły jako wypełnienie..." Podszedł do zwłok. Donnovan nadal szperał w kieszeniach trupa. Omega przyłączył się, zwłaszcza, że dowódca ponaglał.
-Dobra, połóżmy go tam przy ścianie i przysypmy gruzem.

Potem, jak ciało leżalo w dobrym miejscu, Jack przeszedł ostrożnie przez dziurę i kopniakiem powiękrzył dziurę, zasypując cegłami zwłoki. Odwrócił się do dowódcy. Ten stał do nich tyłem.
-Ten Statford ściągnie na nas jeszcze więcej kłopotów - szepnął do Trevora.
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.

Ostatnio edytowane przez JohnyTRS : 13-11-2011 o 12:23.
JohnyTRS jest offline  
Stary 23-05-2011, 00:17   #27
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
Zaplecze nie przedstawiało sobą nic interesującego. Ot, ciasne, zagruzowane pomieszczenie bez innego wyjścia niż to, którym właśnie weszli. Przynajmniej tak się wydawało na pierwszy rzut oka. Samuel rozejrzał się uważnie po całym pomieszczeniu. Przez chwilę skupił swoją uwagę na oknie, ale nawet do niego nie podszedł, pozwalając Hurricane'owi wyjrzeć na zewnątrz. Szybko ocenił, że na potrzeby ucieczki jest za ciasne. Owszem, mogliby się nim wydostać, ale zajęłoby to za dużo czasu.

Chwila grzebania w żelastwie na podłodze pozwoliła znaleźć drewnianą klapę. Pod spodem należało się spodziewać jakichś schodków do równie zagraconej piwnicy, pewnie w większej części zawalonej. Tymczasem, gdy już ją odwalili na bok, ich oczom ukazała się długa, metalowa drabina, której drugi koniec kryła ciemność.
- Schron? Tunel? - mruknął Fist ni to do siebie, ni to do Rubina.

Z dołu dobiegł ich jakiś pisk. Fist natychmiast pomyślał o szczurach. Jeśli były to zwykłe gryzonie, to raczej nie było się czego obawiać. Gorzej jeśli to jakieś mutanty rodem z Sharash. Niestety w takim miejscu należało się spodziewać wszystkiego i to raczej z akcentem na te mniej przyjemne rzeczy. Biorąc pod uwagę bezpośrednie otoczenie przede wszystkich techmorw. Na szczęście, przynajmniej na razie, nic się na nich nie rzucało.

Gdy z sąsiedniego pomieszczenia dobiegł go krzyk Statforda, Dever przewrócił oczami, tylko w ten sposób wyrażając swoje zdanie na temat ich wrzaskliwego dowódcy.
- Poczekaj tutaj. Plecy przy ścianie - powiedział do Hurricane'a. Nie czekając na potwierdzenie, czy protest poszedł w stronę reszty drużyny.
- Sir, okno jest za ciasne, żeby się sprawnie wydostać. Znaleźliśmy zejście na dół, ale może to być zarówno korytarz, jak schron. Proszę nam dać jeszcze chwilę na zbadanie go. I porządne oświetlenie.
 
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy
Radagast jest offline  
Stary 23-05-2011, 20:04   #28
 
Wilczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Wilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputację
"Ha, no proszę, księgarnia. Jak zrobi się nudno to tam przynajmniej znajdziemy coś do zabicia czasu..." Carver był prawie pewien, że znalazłby tam kilka przedwojennych tytułów. W ogólniaku zawsze olewał lektury - może będzie okazja to nadrobić.

"Gówno!" Dziurawe budynki i kupy gruzu... oto co ich tutaj czekało. Robin przelotnie zastanowił się, że skoro są już na terenie maszyn, to czemu Moloch jeszcze nie przerobił miasta na coś przydatnego - choćby fabrykę tosterów. Skurczybyk jest niby taki zaradny, a tu nic - gruz, śmieci i jakieś ptaszyska. Carver przyglądał im się przez chwilę i wzdrygnął się. Durne zwierzaki. Najchętniej dorwałby jednego - choćby po to, żeby się przekonać, czy to rzeczywiście zwierzęta, czy wynalazki Maszyny. Choć to i tak na jedno wychodzi - wszystko co tu żyje, musi być tak zmutowane, że od razu zasługuje na kulę w łeb. Nawet ten Rusek.

Dyskretnie pogroził pięścią najbliższemu gapiącemu się na niego ptaszysku i odsunął się od okna. Podszedł do Statforda - obok był też Fist. Carver usłyszał końcówkę z tego co mówił. Schron? Dziadkowi nie uśmiechało się siedzenie w smrodzie i ciemności w oczekiwaniu na zbawienie - to właśnie zrobiła ludzkość kiedy przyszła wojna i proszę jak na tym wyszła. Z drugiej strony spacery po ulicy pod przyprawiającym o ciarki wzrokiem tych pożal się Boże ptaków też nie wygląda atrakcyjnie.
- Sir, ulica wydaje się tak samo spokojna jak wcześniej - oczywiście nie licząc tej pieprzonej czerwonej latarni... Ptaki musiały tam być dużo wcześniej niż je zauważyliśmy. Nie wydają się agresywne. Ludzie niepotrzebnie spanikowali.
Carver zawsze szanował wojskową hierarchię. Statford jest tutaj dowódcą - niech decyduje.
 
Wilczy jest offline  
Stary 27-05-2011, 13:14   #29
 
Namir's Avatar
 
Reputacja: 1 Namir jest na bardzo dobrej drodzeNamir jest na bardzo dobrej drodzeNamir jest na bardzo dobrej drodzeNamir jest na bardzo dobrej drodzeNamir jest na bardzo dobrej drodzeNamir jest na bardzo dobrej drodzeNamir jest na bardzo dobrej drodzeNamir jest na bardzo dobrej drodzeNamir jest na bardzo dobrej drodzeNamir jest na bardzo dobrej drodze
Nie podobała mi sie cała ta sytuacja ale nie mi było się na razie wypowiadać. Jeśli przyjdzie co do czego to po prostu wysadzę wszystko w powietrze i zapewnie nam czas na odwrót. Wszystko się sypie, i nie chodzi mi bynajmniej o nasz mały szaniec, który do niczego sie nie nadaje. Wzruszyłem ramionami i zacząłem ponownie przeszukiwać ruska. Dokładnie szperałem w jego kieszeniach i sprawdziłem podbitkę munduru. W sumie mogę go sobie zabrać jako derkę lub poduszkę. Zdjąłem z trupa ubranie i wepchnąłem do plecaka. Buty mu zostawię, moje są dobrze wychodzone i wygodne a nie mam najmniejszego zamiaru sobie zdzierać stóp w razie szybkiego ,,przemieszczania się na z góry upatrzone pozycje” . Nie kryję, że taki scenariusz przeszedł mi przez myśl. Czas na Froncie robi z idealistów prawdziwych realistów. Nie ma co się łudzić.

Po chwili spojrzałem na dowódcę spokojnym wzrokiem. Wpadł mi do głowy świetny pomysł i ciekawe jest tylko to czy ten mięczak na niego przystanie. Nie żebym był jakoś szczególnie wysportowany czy coś, ale chodziło mi o jego zachowanie. Zupełnie stracił panowanie nad sobą, co mogło nas zaprowadzić do grobu. Kiwnąłem lekko głową do Omegi w podzięce za pomoc i wyprostowałem się.

- Na razie nic na niego nie poradzimy. Musimy po prostu przeżyć. - szepnąłem półgębkiem do towarzysza. - Zwłoki zakopane i przeszukane. - rzekłem już głośniej i wyraźniej do dowódcy. - A może by tak po prostu rozwalić tą syrenę? - demonstracyjnie podrzuciłem w ręce zapalnik od C4 - Nie ma syreny, nie ma problemu. - Był to na pewno lepszy pomysł niż ucieczka albo czego się obawiałem brak jakiegokolwiek pomysłu. Teraz pozostaje mi czekać na decyzje.
 
__________________
We are the chosen ones, we sacrifice our blood
We kill for honour...
It seems to me like a journey without end
So many years, too many battles.
Namir jest offline  
Stary 31-05-2011, 01:52   #30
 
Modeusz's Avatar
 
Reputacja: 1 Modeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodze
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=yOP-v21TR3I[/MEDIA]


Statford sięgnął do plecaka i wyciągnął z niego dwie flary.

- Macie, rozświetlcie ten korytarz i sprawdźcie co to jest. Dwóch zejdzie na dół a trzeci niech czuwa na górze. Ty, Williams, będziesz krył ich plecy. - Dowódca wskazał na wysokiego, barczystego mężczyznę w poszarpanym mundurze.

Potem obrócił się w kierunku pozostałych członków załogi. - Carver, Donnovan, Spencer za mną, zrobimy mały zwiad. Reszta tu zostaje i pilnuje aby nikt, absolutnie nikt nie dostał IM się na tyły. Zrozumiano ?!

Statford prowadził w kierunku zawalonej ściany, która po odwaleniu gruzu mogła otworzyć wam przejście do kolejnych partii budynku.

- No, raz, raz ! Odwalmy to. Szybko!

Kawałki cegieł i pustaków odrzucane spod waszych nóg odsłaniały coraz bardziej przejście. W końcu, po paru minutach mogliście się przecisnąć. Światło latarek oświetlało wam drogę pomiędzy wyrwami w podłożu i stertami wszechobecnego gruzu.

- Uważać na głowy, sufit jest oberwany. - Mruknął Statford.

Dalej pomieszczenia się kończyły i droga prowadziła już tylko w górę, po schodach. Ostrożnie wdrapywaliście się dalej.

- W sumie to można się tutaj rozbić. Zabezpieczymy schody i ewentualne przejścia. Zawsze to bezpieczniej niż przy ulicy.

Omega:

Jak i twoim towarzyszom, tak i tobie ciężko było wspiąć się po kolejnych schodach. Przypływ adrenaliny spowodowany wizytą nieznajomego rozbudził cię na chwilę ale siły twoje opadały. Pokonywałeś kolejne stopnie z głową opuszczoną do dołu. W uszach zaczynało ci przyjemnie szumieć...
Ta twarda, zimna prycza w bunkrze zdawała się teraz być ziemią obiecaną za którą oddałbyś każdą rzecz jaką masz w zasięgu ręki. Słodki odpoczynek. I garnuszek zimnej, czystej wody. Uśmiechałeś się sam do siebie. Nagle zaniepokoiłeś się. Przemierzałeś kolejne stopnie a schody nie kończyły się. Głos kroków i rozmów towarzyszy umilkł. Próbowałeś podnieść głowę ale była taka ciężka. Zupełnie jak każdego ranka gdy zbliżała się pobudka...
W końcu zebrałeś wszystkie siły i wyprostowałeś się. Twoim oczom w zupełnym mroku ukazały się... oczy...

[MEDIA]http://images.alphacoders.com/946/thumbbig-94675.jpg[/MEDIA]

- Hello Jack, how are Ya ? - usłyszałeś gdzieś z oddali.

Wystraszyłeś się i mimowolnie cofnąłeś do tyłu. To był błąd. Utraciłeś równowagę i poczułeś jak spadasz w dół. Usta otwierały ci się w krzyku. Starałeś się chwycić czegoś ale wszystko było tak... daleko.

- Kurwa łap go ! - Dobiegł cię krzyk. Ktoś chwycił cię za koszule i ciągnął do siebie. Otrząsnąłeś się po tym jak uderzyłeś o zimną ścianę. Na wprost ciebie stał Carver trzymając cię za ramie.

Wszyscy:

- Do jasnej cholery, Spencer, co ty kurwa wyprawiasz ? Chcesz sobie złamać pierdolony kark ?! - Statford wyglądał na nieźle wkurzonego. Cofnął się dwa schody w dół w waszym kierunku po czym z powrotem zaczął wdrapywać się na górę, cały czas pouczając was o ostrożności i zachowaniu na polu bitwy. Nie patrzył jednak ani przed siebie ani pod nogi. Kiedyś było takie powiedzenie, że "nie oglądaj się za siebie...". Nieładnie byłoby jednak przytaczać je w tym momencie.
Statford nie widział błyskającej w świetle księżyca metalowej linki, naprężonej o krok od jego nogi...

Hurricane, Fist:

Rzuciliście pomarańczową flarę w dół która w moment rozjarzyła się rozświetlając głęboko w dole tunel. W moment czasu uciekły stamtąd wszelkie żyjątka piszcząc przy tym szalenie. Wszystko jednak wyglądało na to, że nie była to mała piwniczka na zapasy. To był normalny tunel prowadzący do... no właśnie, dokąd ? A może to tylko zwykły kanał ? Bądź co bądź, droga w dół miała co najmniej z dziesięć metrów...

Ostrożnie zaczęliście schodził w dół. Szczeble metalowej drabinki zdawały się uginać pod waszymi buciorami. Nie wyglądała solidnie. Zaczepiona była tylko o górną część otworu. Pordzewiałe śruby mogły lada chwila puścić... Mniej więcej po półtorej metra drabina tylko wisiała w powietrzu. Teraz to zaczynała się prawdziwa jazda. Każde stąpnięcie mogło spowodować, że delikwent runąłby kilka dobrych metrów w dół i pewnie już by się nie podniósł.

Cytat:
W tym miejscu inwencja twórcza w zakresie zejścia należy graczy. Pamiętajcie, że złe zabezpieczenie włazu i drabiny może doprowadzić nawet do tego, że nigdy już z tego kanału nie wyjdziecie !
Zapaliliście latarki aby lepiej oświetlić miejsce w którym się znaleźliście. Śmierdziało tu nieziemsko. Pod butami walały się kawałki gówien i spleśniałego jedzenia. Droga prowadziła w tył i w przód. U góry, w narożnikach, podwieszone były stare lampy z przybrudzonymi kloszami.

[MEDIA]http://3.bp.blogspot.com/_s2uSttEcpn8/S6OMkc-ExqI/AAAAAAAABMA/emIdYmJGBxA/S1600-R/Metro+2033+Screenshot2.jpg[/MEDIA]
(tak nawiasem - pod nogami nie macie żadnych szyn)

Ciężko było ocenić w którą stronę iść - ani tu ani tam nie było widać końca. Po tym jak gryzonie uciekły zrobiło się tu dziwnie spokojnie. Pod sufitem było tysiące czarnych pajęczyn. Z pewnością nie było to miejsce w którym chcielibyście przebywać. Wybór jednak należał do was...

Cytat:
W tym miejscu macie kilka możliwości a wybranie części pt. "zwiedzanie kanałów" spowoduje, że będę dla was prowadził osobny, szybszy wątek na ten rozdział
 
__________________
War... War never changes.
The end of the world occurred pretty much as we had predicted. [...]
The details are trivial and pointless. The reasons, as always, purely human ones...

Ostatnio edytowane przez Modeusz : 31-05-2011 o 02:01.
Modeusz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:48.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172