Creap gwałtownie wyhamował na brzegu rzeki, goniąc za Wolfem. Spojrzał krytycznie na zawodzącego wojownika i wzruszył ramionami. Palcem wyskorbał z ucha wosk, który stopił się od wycia Largsona. Dopiero po chwili zrozumiał cwany przekręt bandy rabusiów. Rzeka, lina, łańcuch... Trio dorównujące syfowi, cholerze i goblinom.
-A to łobuziaki...- mruknął, zauważywszy po drugiej stronie rzeki półelfiego towarzysza drogi.-By go chudy byk na rogi... Wszędzie go pełno.
Warknął, już serio rozdrażniony. Oblizał wargi, jednocześnie analizując sytuację. Nie była ona zbyt skomplikowana, ale zajęło mu to chwilę czasu.
-Rwa mać. Ta dziewucha zaraz będzie na drugim brzegu. Trza coś wymyślić, bo pewno na siebie wpadną.- wymamrotał, chodząc wzdłuż wzburzonej rzeki. Po chwili spojrzał na Wolfa.
-Dwa złocisze na to że dziewucha spuści mu łomot.
__________________ Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die... |