Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-05-2011, 10:56   #382
hollyorc
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
X
Taki

Rycerz spojrzał na ciebie. Jego wzrok był ciężki, świdrujący. Sprawiał niepokojące wrażenie, iż jego właściciel wie więcej niż na to wygląda. Wzmianki na temat matki pancernego, plucie na podłogę oraz próby skierowania rozmowy na tematy inne niż główny jak na razie spełzły na niczym.
- Uczebe! Rycerz popisał się znajomością języka zielonej rasy. Wskazywało to nie tylko na jego osobliwe poczucie humory i zabawy lingwistyczne w takiej chwili, ale także na to, iż najwyraźniej przygotował się on do tej rozmowy. To nie wróżyło dobrze, ale do już wiedziałeś.
Więzy mimo, iż napinałeś się ze wszystkich sił niestety puścić nie chciały. To mogło stanowić kolejny problem. Desperacko zacząłeś rozglądać się wokoło starając się odnaleźć coś co mogło by Ci pomóc. W wozie panował półmrok, plandeka zarzucona na tylną i przednią cześć powozu powodowała, iż nie miałeś bladego pojęcia gdzie się znajdujesz, w którą stronę jedziesz.
Naraz to Twoje dłonie, które tak jak oczy poszukiwały pomocy natrafiły na coś ostrego. Ostrego to może za wiele powiedziane. Kawałek zawiasu jakiejś skrzyni był tępy, jednak pozostawiał cień nadziei. Może uda się jednak pozbyć tych więzów. Może…
- Nie chcesz uczebe? Rycerz uśmiechnął się samymi ustami. Nie było w tym uśmiechu nic z wesołości, a jego oczy zdawały się wyrażać obrzydzenie faktem, że za chwilę coś się stanie. Bo stać się coś miało na pewno, choć nie byłeś do końca pewien co…
Rycerz postąpił kilka kroków zbliżając się do Ciebie. Pilnik do metalu, narzędzie tak obce w podobnych sytuacjach, tak nie spotykane jak się po chwili okazało miało swoje zastosowanie.
Pancerna rękawica, która przed kilkoma chwilami rozwaliła Ci zęby, tym razem nie spadła ponownie na Twoją twarz. Miast tego, rycerz ujął mocno Cię za żuchwę. Nacisnął opancerzonymi rękawicami pod Twoimi uszami, w miejscu, gdzie zawiasy szczęki schodziły się z czaszką. Efekt był oczywisty. Otworzyłeś paszczękę.
A człek tylko i wyłącznie na to czekał.
Pilnik trafił do Twoich ust, tylko i wyłącznie po to aby regularnymi, pewnymi i zdecydowanie nie delikatnymi ruchami zacząć ścierać szkliwo Twoich zębów.
Ból? Zaskoczenie? Strach?
To wszystko naraz napłynęło tak do Twojego serca jak i umysłu. Wyprężyłeś się, jednak tak więzy, jak i sam uścisk były na tyle mocne, że nie było mowy o wyswobodzeniu.
Usłyszałeś wrzask. Zwierzęcy, pełen przerażenia, wydobywający się nie z gardła a z samego serca wrzask…. I dopiero po paru chwilach zdałeś sobie sprawę z tego, że to Ty krzyczysz.
Trochę to trwało…
W pewnej chwili powóz się zatrzymał. Twój oprawca zakończył sadystyczną zabawę. Wytarł dłonie w ścierkę, która zdawać by się mogło tylko na to czekała, po czym opuścił powóz. W chwili gdy otwierał plandekę zobaczyłeś trakt. Niby nic, ale była to już jakaś informacja. Droga była równa i dobrze utrzymana, dzień zaczynał wstawać. Usłyszałeś fragment rozmowy.
- I jak?
- Na razie niewiele. Za wcześnie na cokolwiek.
- Wyciągniesz coś z niego?
- Nie jestem jeszcze pewien. Może?
- Postaraj się. Pod wieczór dojedziemy do większej mieściny. Tam zorganizujemy porządny stół, rozpalimy piec i zabierzemy się do tego jak trzeba. Ostatni rekord Mordimera wyniósł 3 dni.
- Nie mamy 3 dni. Jeśli coś powie to dobrze, jeśli nie to trudno. Tak czy inaczej nawlecze się go na pal.

X
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline