Ćwiczyła, zawsze ćwiczyła. Jej życie było pasmem walk, ćwiczeń i obżarstwa. Niezależnie czy to środek tygodnia czy dzień święty. Po śmierci trafi do piekła, tego była pewna. Nie było najmniejszych wątpliwości, jeśli chodzi o to jaką była osobą. Ojczulek wysłał ją tutaj, choć to ona się zgodziła. Nawet nie zastanawiała się nad tym, idąc z jednej bitwy w drugą. Właściwie to jaki był jej cel? Pchać się z szamba w jeszcze większe gówno? Nie raz miała wrażenie, że ten Bóg jakoś sobie z nią igra. Może to była próba?
Impuls energii, raczej tej niezbyt pozytywnej, gdzieś blisko. W Tokio, nie ma co się dziwić. Nie wysłano jej tam po to, by zasilała skarb państwa w barach, domach publicznych i sklepach. Odepchnęła się od ziemi, przysiadając w przykucnięciu. Ręce oparła na kolanach i wstała, lekko przeciągając się. Zrobiła rozgrzewkę i połowę ćwiczeń na dziś, więc mięśnie rozgrzały się już dosyć. I była wdzięczna Bogu za to, że energia pojawiła się teraz, a nie z rana. Nie dość ze zaspana to jeszcze bez rozgrzewki, byłoby ciężko się bronić, o ataku nie wspominając. Krótka wizyta w łazience, bez żadnego pośpiechu. Świeże ubrania, rozczesanie włosów i umycie zębów. Trzeba o nie dbać, by mając 40 lat nie być zmuszonym do noszenia sztucznej szczęki. Nie potrafiła zrozumieć jak ktoś może się zapuszczać. Miało się jedno ciało, trzeba było o nie dbać. Portfel, klucze, dokumenty. I ozdoby na dłonie, w postaci dwóch uformowanych kawałków srebra. Opuszczając pokój w hotelu, przeciągnęła ręką po drzwiach. Na chwilę pojawiły się różne symbole i znaki, by zblednąć zaraz. Każde miejsce, gdzie zatrzymywała się na dłużej, pokrywała różnymi barierami. Przeciw demonom, przeciw wszelkim zaklęciom podglądu czy namierzenia. I przeciw ludziom, którzy chcieli podejść i zapukać, ale nagle przypominali sobie, że muszą coś zrobić ważnego po drugiej stronie miasta.
Opuściła hotel, wychodząc na tłoczne i ruchome ulice Tokio, jednego z największych i najbardziej dojących z kasy miast tego świata. Miasta dającego spore możliwości osobom o podobnie wielkich portfelach. Odetchnęła pełną piersią, a miała czym odetchnąć. Ręce w kieszeniach, by żaden kieszonkowiec nie dał rady nic wyciągnąć, i jazda, przed siebie w kierunku Taitoku. Spokojny chód, spokojne myśli, palce rozluźnione i gotowe do wykonania na szybko znaków potrzebnych do tworzenia tarcz przeciw demonom i istotom o nieczystych duszach.
Ostatnio edytowane przez Kizuna : 28-05-2011 o 15:19.
|