Sytuacja przy ambulansie szybko zaczynała przypominać groteskę. Długi, rozbudowany skecz w stylu Monty Pythona... z masą dialogów, postaci, nawiązań i konotacji oraz sensem ukrytym gdzieś głęboko pod tym wszystkim. Nim - poszkodowanym, w końcu - jakoś nikt nie zamierzał się zająć. Mundurowy i pielęgniarze, czy też lekarze z ambulansu mieli własny świat i najwyraźniej własne problemy. Kłócili się coraz bardziej zawzięcie, w opinii Sessera, o trasę przejazdu, albo ilość zakrętów na trasie. Ponieważ zdecydowanie najczęściej padającym słowem było “kurve” - intonowane co prawda inaczej niż w angielskim, czy w niemieckim, ale zapewne również oznaczające “zakręt”. Kurt zupełnie nie potrafił wyłapać kulturowego kontekstu tej sytuacji - zaczynał podejrzewać, że być może wrocławscy Przebudzeni zainscenizowali jakąś scenkę i za chwilę ktoś wyskoczy zza samochodu z transparentem: “Ha, ha, jesteś w ukrytej kamerze.”, czy coś takiego. Zza ambulansu, przynalmniej z perspektywy Kurta faktycznie coś wyskoczyło. Nie był to jednak transparent, ani króliczek Playboy'a (który byłby tutaj odpowiednio groteskowym elementem), tylko kilku nacjonalistów, którzy właśnie wyszli z siłowni i nie zdążyli się jeszcze przebrać...
Groteska przybrała cechy krotochwili i wydawało się, że wszyscy zgodni są co do jednego - że jest co najmniej jeden zakręt. Młodzieńcy wracajacy z siłowni musieli najwidocziej skręcić nie na tym zakręcie co trzeba, co spowodowało, że jadąca po innym zakręcie niż najwidoczniej planowała karetka stojąc znalazła się na kursie kolizyjnym z oldschool'owym BMW, dla którego zakręt był zbyt zakręcony... Z kolejnymi wyjaśnieniami dotyczącymi zakrętów pojawili się kolejni mundurowi, a tłumek zainteresowanych tym ulicznym przedstawieniem rósł z każdą chwilą. Kurt, zaintrygowany, chętnie pozostałby dłużej, aby zobaczyć jaki jest finał tego skeczu, jednak magini zaczęła go stanowczo odciągać w tył.
*****
Kurt nie był pewny, czy to jej dotyk, czy jego własna percepcja, czy jeszcze coś innego spowodowało, że lokalna panorama czasu przewinęła się w tył ukazując to miejsce w okresie... - jak przynajmniej wydawało się muzykowi - pruskim. Rozważanie w tej chwili w jakim czasie się znaleźli i jakie wydarzenia ukazały się ich oczom było niecelowe. Sesser skoncentrował się na zapamiętaniu maksymalnie wielu szczegółów - ubrań, dodatków, budynków, zdarzeń... Miał nadzieję, że to wszystko uda się potem poukładać w jakąś logiczną całość i poszukać okresu historycznego i miejsc, do których należały.
*****
Kiedy już w końcu udało się dotrzeć do właściwego szpitala, choć Kurt nie zamierzał nawet pytać dlaczego poprzednie były nieodpowiednie... Tu, w Polsce najwidoczniej pewne rzeczy działały inaczej i nie należało wnikać w cała tą sytuację. W każdym razie Kurtowi przyszło zmierzyć się z polską służbą zdrowia, która ze służbą miała niewiele wspólnego, a ze zdrowiem jeszcze mniej. Nieocenione rozmówki pozwoliły mu na zorientowanie się, że trzeba pobrać krew do badań. Niestety nie obejmowały już zakresu czynności szpitalnych, a nikt z personelu medycznego nie władał jakimkolwiek językiem rozumianym przez Sessera.
Siedząc na łóżku przypominającym bardziej więzienną pryczę pomyślał o tym, że po raz kolejny jego... obsesja poszukiwacza doprowadziła do groźnych i nieprzewidzianych okoliczności. Oczywiście, że wyjazd do Polski - sam z siebie - był ryzykiem, ale nie należało bezsensownie go zwiększać i narażać siebie, a właściwie rodzinki na... Z zamyślenia wyrwała go dziecięca wyliczanka. W zasadzie nawet nie sama wylicznaka tylko dzwięk niemieckiej mowy. Ktoś w tym pieprzonym miejscu mówił po niemiecku! Kurt podniósł głowę i zauważył dziewczynki przebiegające prze pokój; po chwili zniknęły w ścianie. Gdy zamierzał już coś powiedzieć, a przynajmniej się ruszyć w sali pojawiła się stateczna matrona i zupełnie nic sobie nie robiąc z oszołomienia Sessera zwróciła się do niego. Zanim jednak sformuowała swój pogląd w pełni jej uwagę pochłonęły znów dzieci i podążyła za nimi. Wkrótce obrazu “z czasem dalej coś nie tak jest” dopełniły dwie panie rozmawajające o... niczym szczególnym. Jednak język wskazywał na to, że ponownie jego jaźń, a raczej jakiś jej fragment postrzega nie ten wycinek czasu co powinien. Zjawy były niematerialne w przeciwieństwie do miejsca; to oznaczało, że postrzegał duchy lub nieświadomie korzysta z jakiejś astralnej projekcji własnej świadomości w inny czas... Ponownie bowiem tylko linia czasu uległa zakłóceniu. I Kurt był przekonany, że ponownie w ten sam lub bardzo zbliżony okres czasu.
Posiedział jeszcze chwilę na pryczy, potem położył się na jakieś pół godziny zamierając w lekko nienaturalnej pozie i gapiąc się na brudny sufit. Nikt jednak się nie pojawił i Kurt był prawie pewny, że wszystko jest wyreżyserowanym przedstawieniem. Poprawił ubiór i przybierajac beztroską minę wyszedł na korytarz, zszedł po schodach i przeszedł przez portiernię zupełnie nie zatrzymywany przez drzemiącego stróża w wieku zdecydowanie emerytalnym. Z pewnym wahaniem przechodził przez drzwi szpitala jednak nic niespodziewanego się nie stało. Na zewnątrz starał się wypatrzeć jakąś tablicę z nazwą i adresem, ale jedyne co udało mu się przepisać z rdzewiejącej tablicy to “Szpitak Kolejow”. Rozejrzał się wokół starając się ustalić gdzie jest. W odległości kilkuset metrów zauważył postój taxi i zadowolony podążył w tym kierunku. Na taksówkę musiał jednak chwilę poczekać, gdyż pod smętnym, przekrzywionym napisem nie było samochodów.
Ponad godzinę później - kilka minut po dziewiętnastej - zadowolony zanurzył się w ciepłej kąpieli w pełnej wody hotelowej wannie. Z przyjemnością notując, że czasoprzestrzeń jest w porządku, a gwiazdy nie poprzesuwane.
*****
Ubrany w hotelowy szlafrok z mokrymi jeszcze włosami Kurt usiadł do hotelowego stołu i zaczął pisać. Kartki szybko, niemal automatycznie, zapełniały się odwzorowaniem jego pamięci, detalami, wyglądem postaci, architekturą, opisem zdarzeń. Po raz kolejny powrócił do zjawiskowej damy, której widok wyrył się w jego pamięci tego południa. Kim była? Z trudem powrócił do innych wspomnień z przesunięcia czasu. Kiedy do chaotycznych notatek mapy pamięciowej nie potrafił już niczego dodać wstał nam kilkanaście minut i stanął przy oknie.
Wrócił do stolika i podniósł słuchawkę aparatu telefonicznego:
- Cześć Młody, daj mi mamę i nie, nie możesz wziąć samochodu... - powiedział gdy w końcu uzyskał połączenie
Rozmawiali długo i o niczym - Kurt po prostu chciał słyszeć ten głos, nawet zniekształcony i trzeszczący w telefonicznej słuchawce. Znów podświadomie przeslizglęli się po swoich lękach po tym wszystkim co jeszcze przed wyjazdem zepchnęli głęboko do podświadomosci. Niby lekka rozmowa o szpitalu dostarczyła jednak Heldze informacji o tym, że z jakiegoś powodu znalazł się w szpitalu i muzyk musiał szybko pokryć to foux pas informacją o wpadnięciu pod auto (ale oczywiście nic się nie stało). Nagle w ich rozmowę włączył się jakiś męski głos:
- Proszę zwolnić linię! Gada już pan półtorej godziny!!!
- Hallo? Bitte? What? Cosa? - Kurt przeleciał przez kilka znanych sobie jezyków totalnie zaskoczony zanim zebrał się do bardziej składnego wyjaśnienia
- Ich nicht spreche Polnisch. I don’t speak Polish. Non parla polacco. - Yyyyy - trzask w słuchawce. Przyglądając się swojej idiotycznej minie w lustrze Kurt wymamrotał pożegnanie, obiecał zadzwonić i przedyktował adres i numer telefonu do hotelu w którym mieszkał.
Był głodny. Tak, zdecydowanie był głodny. Ubrał się w jakieś luźne ciuchy i powędrował do hotelowej restauracji. Gdy czekał na windę przypomniał sobie o Erichu i wrócił do drzwi jego pokoju. Zapukał z werwą.