Crack bez szczególnych oporów trzymał linę, jednocześnie obserwując jak dziewczyna próbuje ją przeciąć. Pokręcił tylko głową, brodząc po pas w wodzie. Odmęty rzeki były prawie że lodowate, ale wikingowi nie przeszkadzało to zbytnio. W domu taka temperatura przy kąpieli byla luksusem. Ba! Nie trzeba było nawet przerębli sobie wybijać w lodzie.
-Ile śniegu się twoja matka musiała nażreć, żeby takiego bałwana urodzić. - mruknął do siebie, obserwując Wolfa. Po chwili zreflektował się jednak.-Uważaj przy wchodzeniu na łupinę, bo ci ta cholera palce oberżnie!
Samemu poprawił chwyt liny. -Głupek jeden...
__________________ Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die... |