29-05-2011, 15:06 | #151 |
Reputacja: 1 | Crack bez szczególnych oporów trzymał linę, jednocześnie obserwując jak dziewczyna próbuje ją przeciąć. Pokręcił tylko głową, brodząc po pas w wodzie. Odmęty rzeki były prawie że lodowate, ale wikingowi nie przeszkadzało to zbytnio. W domu taka temperatura przy kąpieli byla luksusem. Ba! Nie trzeba było nawet przerębli sobie wybijać w lodzie. -Ile śniegu się twoja matka musiała nażreć, żeby takiego bałwana urodzić. - mruknął do siebie, obserwując Wolfa. Po chwili zreflektował się jednak.-Uważaj przy wchodzeniu na łupinę, bo ci ta cholera palce oberżnie! Samemu poprawił chwyt liny. -Głupek jeden...
__________________ Hello. My name is Inigo Montoya. You killed my father. Prepare to die... |
30-05-2011, 11:56 | #152 |
Reputacja: 1 | Virana Nie zwracała uwagi na prowokacje rozbójniczki. - Gdzie macie obozowisko i ilu was jest? - zapytała obrzucając spojrzeniem Krasnoluda i resztę przesłuchujących. Jeśli mieli pytania to teraz był dobry moment. - Możesz tez dodać coś od siebie, coś co nas zainteresuje...- Powiedziała do więźnia. |
31-05-2011, 19:20 | #153 |
Reputacja: 1 | Obozowisko drużyny Virana, Aler Terez Chłodny wiatr zadął silniej od rzeki. Ze szczętem rozwiał biały dym z ogniska. Przyniósł również ze sobą urywane okrzyki Larsona i Creapa, zwielokrotnione echem mostu. Na pytanie Virany, silnoręka Beth splunęła gdzieś w bok i odparła z wyraźnym trudem: - Ilu nas jest, pytasz? Trafniej Ci zapytać: ilu nas było, ślicznotko... Było, bo ta piątka to właśnie cała banda Rudowłosej Muriel. Zostałam ja i Muriel. Ale ją skurczybyki teraz ścigacie. A reszta? - pokręciła wokół głową wskazując na niepogrzebane trupy rabusiów, napinając przy tym więzy, aż zatrzeszczały - nie żyją. Po prostu, kurwa, nie żyją. Obozu Ci nie wskażę, bo zmienialiśmy go często grasując wzdłuż Glyswen, Białej Rzeki. Zresztą do naszego ostatniego solidniejszego koczowiska jest jakieś ze cztery dni marszu – przerwała na chwilę, aby odpocząć. Nie do końca widać została wyleczona przez magiczkę. - A teraz, jeśli zaspokoiłam Twoją ciekawość, choć żałuję, że tylko ją, zabij mnie albo puść wolno. Tylko niech ta noc się wreszcie skończy - to mówiąc Beth opuściła głowę i nie odzywała się więcej. Krasnolud Zigildun wsłuchiwał się z uwagą w słowa rozbójniczki. Gdy tylko skończyła podszedł do czarodziejki de Noth, przykucnął obok na wilgotnym piasku i przy odgłosach trzaskających polan drewna odrzekł powoli: - To co powiedziała, to może być fałsz, może być też szczera prawda. Ale jedno wiem na pewno - powiódł wzrokiem po towarzyszach broni - tę mordę, tę kobietę rozpoznaję. Widziałem na jednym z obwieszczeń w Vettebergu i dawali za nią nie mniej jak trzydzieści sztuk złota, za żywą lub martwą... Pod Kamiennym Mostem Wolf, Creap, Borack Ultimatum przedstawione przez Wolfa okazało się niezwykle przekonujące. Rozbójniczka miała prosty wybór: albo wodospad albo oni. o krótkim namyśle kompletnie już zrezygnowana przestała ciąć linę. I odłożyła ostrze na dno dłubanki. Ba, a następnie pozwoliła by olbrzym Larson z wysiłkiem podciągnął się do czółna, wlewając za sobą niemal wiadro zimnej rzecznej wody. Łódeczka zakołysała się niebezpiecznie, ale kobieta pewną ręką ją opanowała. Za to silnie zapachniało mułem i wilgocią. - Raz w czółnie, raz pod czółnem – mruknął Creap do siebie, obserwując całą scenę z oddali. Następnie bez niepotrzebnych słów Larosn i kobieta wspólnie przeciągnęli łódeczkę z powrotem na brzeg, gdzie na kamiennym podeście stał Creap. Tam też kobieta złożyła nóż w ręce wikinga. Borack tymczasem wrzaskiem i przekleństwami przyciągnął wreszcie uwagę kompanów. Darł się niemożebnie i sugerował, że może by ktoś po niego w końcu przypłynął. Barbarzyńca z ciężkim westchnieniem wskoczył do łódki i przeciągając się płynnymi ruchami już po chwili znalazł się przy półelfie. Ocenił, że ten pomysłowy sposób podróżowania przez Białą Rzekę jest bardzo wygodny. * Po chwili marszu cała trójka awanturników dotarła do obozowiska, prowadząc przed sobą jeńca, w czasie gdy Virana właśnie kończyła przesłuchiwać Beth Silnoręką. Zakapturzona kobieta zdjęła płaszcz i maskę przykrywającą częściowo jej twarz. Oczom towarzyszy ukazała się istna rudowłosa piękność. Nawet niewzruszonemu zazwyczaj Draugdinowi wydała się intrygująca, szczególnie w świetle dwóch ognisk. Na chwilę wszyscy mężczyźni zamilkli. Tylko Virana wydawała się nieporuszona. * - Odnośnie nagrody, Panie Fungi – przerwał w końcu ciszę Aler Terez. – To chyba masz rację. Mi się z kolei wydaje, że za głowę tej łotrzycy dają w Axen czterdzieści pięć sztuk złota. Sam niepełna cztery tygodnie temu widziałem ogłoszenia na miejskich murach niedaleko Świątyni Wyroczni. Poszukiwana jest żywa lub martwa. Na te słowa kobieta podniosła dumnie głowę i odparła: - Tak, najmito. Taka jest cena za moją głowę. Za Muriel Rudowłosą. Pytanie, kto ci wypłaci tę nagrodę, jeśli moja głowa zgnije w twej sakwie, suczy synu? Ale zanim mi odpowiesz powiedzcie, co z nami zrobicie? Napadliśmy na Was, macie prawo nas zabić. Chyba, że macie co do nas inne plany. W końcu nie wyglądacie Wy mi na pielgrzymów. Ale jak to mówią „nigdy nic nie wiadomo”. === Draugdin, DominikVs proszeni są o kontakt na PW. Pozostali BG: wykonajcie 3 rzuty k6. |
31-05-2011, 20:18 | #154 |
Reputacja: 1 | Virana - Skoro nikt nie ma już pytań to kończmy z nimi. Żywcem ich nie upilnujemy tam gdzie idziemy. A łby jak mówiła zgniją. Zabawiać się z nimi nie radzę. Będą udawać chętne, ale fiuty wam podgryzają gdy tylko nadarzy się okazja. - Panie Fungi, załatwicie to czysto? - zapytała krasnoluda półgłosem. |
01-06-2011, 00:19 | #155 |
Reputacja: 1 | Crack skrzywił się i usiadł na pobliskim kamieniu. Milczał, wyjmując z sakwy coś czego miał pozbyć się dawno temu. Krótką, sękatą fajkę z filtrem zrobionym z jakiejś szmaty. Tytoń na szczęście nadal był suchy. Płonącą gałązką podpalił grudkę fajkowego ziela i zaciągnął się. Po raz pierwszy od dawna miał wątpliwości co zrobić. -Kurwa mać...- warknął w końcu i podszedł z fajką w zębach do dwóch rozbójniczek. Pochylił się, oglądając obie od stóp do głów.-Jak nam się w domu po bitwie wojowniczki ze świątyni Valkirii znalazły w niewoli, to problemu nie było. Ścinało im się warkocze, obdzierało ze zbroi i odsyłało do świątyni. Wypuścił z ust chmurę dymu i wrócił na swoje miejsce. -W domu.- mruknął.-Ale tu nie mój dom, tylko jakaś zasrana dzicz. I dlatego nic nie mówię. W domu na słowo honoru bym je wolno puścił, ale tutaj, na południu, honor większość ma w dupie. Jeszcze wrócą nocą i nam gardłą z zemsty poderżną... Spojrzał na rudzielca i tą drugą. -Co, france jedne?
__________________ Hello. My name is Inigo Montoya. You killed my father. Prepare to die... |
01-06-2011, 08:13 | #156 |
Reputacja: 1 | Terez spojrzał to na Viranę, to na Fungiego. Potem jego wzrok spotkał się z przeszywającym spojrzeniem rozbójniczek. W tej samej chwili, Terez coś sobie przypomniał. W jego głowie zamajaczył obraz, przedstawiający podobną do tej sytuację - On, kolega z Drużyny i dwóch hersztów lokalnej bandy. Puścił ich wolno. Kilka tygodni później półżywy goniec przekazał, że w płomieniach stoją trzy wioski. Grabieżom przewodzili właśnie ci dwaj. Terez pokiwał głową i powrócił do rzeczywistości. Zacisnął zęby i zbliżył się do związanych kobiet. - Ostatnie życzenie ? Wyciągnął nóż. |
01-06-2011, 22:28 | #157 |
Reputacja: 1 | Borack stał z boku i przyglądał się rozwojowi sytuacji, by w końcu się odezwać: -Jeśli chcecie je zabić - proszę bardzo, ale ja do tego ręki nie przyłożę - jestem skrytobójcą, a nie katem. Jeśli która zachce uciekać to poczuje mój nóż w piersi, ale inaczej nie kiwnę palcem. - westchnął - chłopaki mogą się zabawić bo to może być ich ostatnia okazja w życiu, potem możemy zostawić je przywiązane do jakiegoś drzewa - nie prędko ktoś je uwolni.. no chyba, że drogie panie ukryły w lesie coś cennego co może pozwolić im się wkupić w nasze łaski...
__________________ Rycerz bez blizny to kutas nie rycerz |
02-06-2011, 09:06 | #158 |
Wiedźmin Właściwy Reputacja: 1 | Draugdin był milczący od dłuższego czasu. Był najemnikiem, człowiekiem czynu. Nigdy nie był zwolennikiem krasomówczych wystąpień, zresztą niezbyt mu one wychodziły. Był jednak dobry w swoim fachu i był dobrym strategiem nauczonym podejmowania szybkich, w większości słusznych decyzji. Nauczonym był życiem i niejedną rozegraną walką. - Jak to mówią kto mieczem wojuje ten od miecza ginie. – Odezwał się w końcu, a jego słowa niemalże zawisły w gęstym od zdarzeń powietrzu obozu. Ileż razy był już w podobnej sytuacji. Ileż już razy podejmował tego typu decyzje. Ileż to razy zastanawiał się czy były słuszne i przede wszystkim czy miał prawo je podejmować. Bo przecież kto nam dał takie prawo decydować o czyimś życiu czy śmierci. Decydować jak decydować, ale kto nam dał prawo podejmować takie decyzje nie znając ich następstw. Tak wielu żyjących zasługiwało na śmierć i nie mniej umierających zasługiwało na życie. Kto nam dał prawo podejmowania takich decyzji lub też ich nie podejmowania. W obu przypadkach następstwa i wyrzuty sumienie nie jednego już doprowadziły na skraj rozpaczy. Były to jednak przemyślenia najemnika, które czasem dopadały go nad kuflem dobrego trunku. Draugdin był pragmatyczny do bólu. Nie jednokrotnie było to odbierane jako całkowite wyzbycie się ludzkich uczuć. On wolał to określać mianem dobrze rozwiniętego instynktu samozachowawczego. - Jak sama powiedziałaś napadliście nas. Napadliście nas jak robiliście to dziesiątki o ile nie setki razy. Dziś było o ten jeden raz za dużo. Dziś powiedzenie mierz siły na zamiary nie sprzyjało wam. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, a kolejne udane próby zwiększają wiarę we własne siły. Niestety zbytnia pewność siebie osłabia czujność i zdolność prawidłowej oceny sytuacji. Mam jedno pytanie. W sumie nawet nie pytanie gdyż odpowiedź aż nadto sama się ciśnie na usta. Gdy wam się dziś udało i bylibyśmy w odwrotnej sytuacji czy pozwolilibyście nam ujść z życiem? Draugdin zawiesił na chwilę głos i spojrzał po twarzach swoich towarzyszy. W znacznej części widział, że mają podobne zdanie. - Virana ma rację. Śmierć będzie szybka i miłosierna. Takie jest moje zdanie.
__________________ There can be only One Draugdin! We're fools to make war on our brothers in arms. |
02-06-2011, 14:53 | #159 |
Reputacja: 1 | Ponętne kształty zbójczyni przyciągały wzrok Oktawiusa. Utrudniało mu to racjonalne myślenie, które i tak było nie lada wyczynem w jego wykonaniu. Mimo ostrzeżeń magiczki kusiło go, żeby skorzystać z okazji, może nawet po raz ostatni w życiu. W końcu nie wiadomo, co stanie się w czasie wyprawy. Od dawna nie miał baby. Od zbyt dawna na to, żeby teraz odpuścić. W sumie, co za ryzyko? Rozbrojona, może nawet uwiązana do pniaka nie mogła stanowić zagrożenia, dla silnego i zaprawionego w bojach najemnika -Dajcie mi ją pod opiekę na noc. Przecież to nie przystoi nie dogodzić damie przed wielce prawdopodobną egzekucją. Jej dalsze losy nie obchodziły go w najmniejszym stopniu. Los tej drugiej zaś jeszcze mniej. [Rzut w Kostnicy: 4] [Rzut w Kostnicy: 1] [Rzut w Kostnicy: 4]
__________________ Lepiej zaliczać się do niektórych niż do wszystkich. |
03-06-2011, 18:27 | #160 |
Reputacja: 1 | Creap splunął odrobiną pyłu tytoniowego po czym wstał. Resztki żaru wrzucił do ognia i spojrzał niechętnie na Oktawiusa. Mężczyzna już zaczął szykować się do jednostronnych figli ze skrępowaną dziewuchą. Wiking splunął jeszcze raz, za równo z niesmaku jak i z powodu drobin popiołu między zębami. -Nic tylko dupczenie ci we łbie.- mruknął, dłonią sadzając mężczyznę z powrotem na dupie. Podszedł także do Alera i już delikatniej opuścił jego dłoń. Ostrze miało już zatopić się w szyi jednej z więźniarek.-Zaprowadzę je do elfów. Poczekacie pół dnia, a potem ruszycie. Dogonię was nim który cokolwiek zauważy. Spojrzał ponuro na kobiety. -Może elfy okarzą miłosierdzie, może nie. Ale to chyba dla was lepsze niż dupczenie i śmierć z poderżniętym gardłem, hm?- rzucił okiem po reszcie, oczekując reakcji.-Wybaczcie, ale nie mogę pozwolić na samosąd. Suki czy nie, niech trafią w ręce tych którym najbardziej zawiniły.
__________________ Hello. My name is Inigo Montoya. You killed my father. Prepare to die... |