Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-05-2011, 01:52   #30
Modeusz
 
Modeusz's Avatar
 
Reputacja: 1 Modeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodze
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=yOP-v21TR3I[/MEDIA]


Statford sięgnął do plecaka i wyciągnął z niego dwie flary.

- Macie, rozświetlcie ten korytarz i sprawdźcie co to jest. Dwóch zejdzie na dół a trzeci niech czuwa na górze. Ty, Williams, będziesz krył ich plecy. - Dowódca wskazał na wysokiego, barczystego mężczyznę w poszarpanym mundurze.

Potem obrócił się w kierunku pozostałych członków załogi. - Carver, Donnovan, Spencer za mną, zrobimy mały zwiad. Reszta tu zostaje i pilnuje aby nikt, absolutnie nikt nie dostał IM się na tyły. Zrozumiano ?!

Statford prowadził w kierunku zawalonej ściany, która po odwaleniu gruzu mogła otworzyć wam przejście do kolejnych partii budynku.

- No, raz, raz ! Odwalmy to. Szybko!

Kawałki cegieł i pustaków odrzucane spod waszych nóg odsłaniały coraz bardziej przejście. W końcu, po paru minutach mogliście się przecisnąć. Światło latarek oświetlało wam drogę pomiędzy wyrwami w podłożu i stertami wszechobecnego gruzu.

- Uważać na głowy, sufit jest oberwany. - Mruknął Statford.

Dalej pomieszczenia się kończyły i droga prowadziła już tylko w górę, po schodach. Ostrożnie wdrapywaliście się dalej.

- W sumie to można się tutaj rozbić. Zabezpieczymy schody i ewentualne przejścia. Zawsze to bezpieczniej niż przy ulicy.

Omega:

Jak i twoim towarzyszom, tak i tobie ciężko było wspiąć się po kolejnych schodach. Przypływ adrenaliny spowodowany wizytą nieznajomego rozbudził cię na chwilę ale siły twoje opadały. Pokonywałeś kolejne stopnie z głową opuszczoną do dołu. W uszach zaczynało ci przyjemnie szumieć...
Ta twarda, zimna prycza w bunkrze zdawała się teraz być ziemią obiecaną za którą oddałbyś każdą rzecz jaką masz w zasięgu ręki. Słodki odpoczynek. I garnuszek zimnej, czystej wody. Uśmiechałeś się sam do siebie. Nagle zaniepokoiłeś się. Przemierzałeś kolejne stopnie a schody nie kończyły się. Głos kroków i rozmów towarzyszy umilkł. Próbowałeś podnieść głowę ale była taka ciężka. Zupełnie jak każdego ranka gdy zbliżała się pobudka...
W końcu zebrałeś wszystkie siły i wyprostowałeś się. Twoim oczom w zupełnym mroku ukazały się... oczy...

[MEDIA]http://images.alphacoders.com/946/thumbbig-94675.jpg[/MEDIA]

- Hello Jack, how are Ya ? - usłyszałeś gdzieś z oddali.

Wystraszyłeś się i mimowolnie cofnąłeś do tyłu. To był błąd. Utraciłeś równowagę i poczułeś jak spadasz w dół. Usta otwierały ci się w krzyku. Starałeś się chwycić czegoś ale wszystko było tak... daleko.

- Kurwa łap go ! - Dobiegł cię krzyk. Ktoś chwycił cię za koszule i ciągnął do siebie. Otrząsnąłeś się po tym jak uderzyłeś o zimną ścianę. Na wprost ciebie stał Carver trzymając cię za ramie.

Wszyscy:

- Do jasnej cholery, Spencer, co ty kurwa wyprawiasz ? Chcesz sobie złamać pierdolony kark ?! - Statford wyglądał na nieźle wkurzonego. Cofnął się dwa schody w dół w waszym kierunku po czym z powrotem zaczął wdrapywać się na górę, cały czas pouczając was o ostrożności i zachowaniu na polu bitwy. Nie patrzył jednak ani przed siebie ani pod nogi. Kiedyś było takie powiedzenie, że "nie oglądaj się za siebie...". Nieładnie byłoby jednak przytaczać je w tym momencie.
Statford nie widział błyskającej w świetle księżyca metalowej linki, naprężonej o krok od jego nogi...

Hurricane, Fist:

Rzuciliście pomarańczową flarę w dół która w moment rozjarzyła się rozświetlając głęboko w dole tunel. W moment czasu uciekły stamtąd wszelkie żyjątka piszcząc przy tym szalenie. Wszystko jednak wyglądało na to, że nie była to mała piwniczka na zapasy. To był normalny tunel prowadzący do... no właśnie, dokąd ? A może to tylko zwykły kanał ? Bądź co bądź, droga w dół miała co najmniej z dziesięć metrów...

Ostrożnie zaczęliście schodził w dół. Szczeble metalowej drabinki zdawały się uginać pod waszymi buciorami. Nie wyglądała solidnie. Zaczepiona była tylko o górną część otworu. Pordzewiałe śruby mogły lada chwila puścić... Mniej więcej po półtorej metra drabina tylko wisiała w powietrzu. Teraz to zaczynała się prawdziwa jazda. Każde stąpnięcie mogło spowodować, że delikwent runąłby kilka dobrych metrów w dół i pewnie już by się nie podniósł.

Cytat:
W tym miejscu inwencja twórcza w zakresie zejścia należy graczy. Pamiętajcie, że złe zabezpieczenie włazu i drabiny może doprowadzić nawet do tego, że nigdy już z tego kanału nie wyjdziecie !
Zapaliliście latarki aby lepiej oświetlić miejsce w którym się znaleźliście. Śmierdziało tu nieziemsko. Pod butami walały się kawałki gówien i spleśniałego jedzenia. Droga prowadziła w tył i w przód. U góry, w narożnikach, podwieszone były stare lampy z przybrudzonymi kloszami.

[MEDIA]http://3.bp.blogspot.com/_s2uSttEcpn8/S6OMkc-ExqI/AAAAAAAABMA/emIdYmJGBxA/S1600-R/Metro+2033+Screenshot2.jpg[/MEDIA]
(tak nawiasem - pod nogami nie macie żadnych szyn)

Ciężko było ocenić w którą stronę iść - ani tu ani tam nie było widać końca. Po tym jak gryzonie uciekły zrobiło się tu dziwnie spokojnie. Pod sufitem było tysiące czarnych pajęczyn. Z pewnością nie było to miejsce w którym chcielibyście przebywać. Wybór jednak należał do was...

Cytat:
W tym miejscu macie kilka możliwości a wybranie części pt. "zwiedzanie kanałów" spowoduje, że będę dla was prowadził osobny, szybszy wątek na ten rozdział
 
__________________
War... War never changes.
The end of the world occurred pretty much as we had predicted. [...]
The details are trivial and pointless. The reasons, as always, purely human ones...

Ostatnio edytowane przez Modeusz : 31-05-2011 o 02:01.
Modeusz jest offline