Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-05-2011, 19:53   #48
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Przez całą drogę powrotną Samantha nie miała ani ochoty ani siły by rozmawiać. Zresztą zważywszy koszmarną pogodę nie miałoby to i tak wielkiego sensu. Wypełniało ją przede wszystkim ogromne poczucie ulgi, że Solomonowi nic się nie przytrafiło. Nigdy by sobie nie darowała gdyby coś się stało z powodu jej porywczości.
Nie do końca zdawała sobie także sprawę z obecności jeszcze jednego mężczyzny, który pomógł jej wstać i okrył czymś jej ramiona. Zniknął zresztą zaraz w strugach deszczu.
Nie myślała też o tym jak może wyglądać, pobita, przemoczona i z rozmazanym makijażem, kiedy jednak weszli do środka i zobaczyła minę gospodarza zdała sobie sprawę jak koszmary obraz musi sobą przedstawiać. Nie trzeba jej było zachęcać do pójścia na górę, zdjęcia mokrego stroju i poprawy wyglądu.
Dopiero w pokoju zdała sobie sprawę, że cały czas ma na sobie cudzy sztormiak. Przypomniała sobie jednak, że gospodarz proponował temu mężczyźnie miejsce w tawernie, więc doszła do wniosku że z pewnością będzie okazja by mu go oddać i podziękować.

***

Gdy w końcu wyglądała jak zwykle odpowiednio dobrze, pominąwszy spuchnięty policzek, któremu nie mogła pomóc nawet solidna porcja makijażu, zeszła z powrotem na dół i skierowała się do jednego z pustych stolików. Wybór był spory, bo wszystkie stoliki były puste. W czasie sztormu najwyraźniej nikt nie miał zamiaru wychodzić z domu.
Po drodze odstawiła pusty kubek po rozgrzewającej herbatce.
- Czy poproszenie o jeszcze jedna porcję byłoby dużym nietaktem? - popatrzyła na krzątającego się po lokalu gospodarza ze smutnym uśmiechem - miałam dzisiaj wyjątkowo koszmarny dzień...
- Już dolewam. Tylko niech to pozostanie pomiędzy nami. Te przepisy...

ZajÄ…Å‚ siÄ™ pracÄ… ze smutnym Â-uÅ›miechem.
- Potraktujmy to jako lekarstwo na koszmarną pogodę i nadmiar negatywnych emocji. panu pewnie też by się przydało... nie ma żadnych wiadomości o Ewie?
Spojrzał dziwnie, jakby zaskoczony, że domyśliliście się o co chodzi.
- Nie. Niestety nie ma śladu. Przy tej pogodzie jakiekolwiek poszukiwania mijają się z celem.
- To co zdarzyło się w nocy... to było dziwne. James mówił coś o duchach. Potem oglądaliśmy dom, który wynajmował wuj. Cały czas miałam ciarki na grzbiecie. I na koniec konstabl zachowujący się jak pod wpływem środków odurzających... co tutaj się dzieje panie Virgilu?

Spojrzał ciężko, dolał sobie rumu, bez herbaty, pociągnął solidny łyk opróżniając szklaneczkę. Otarł wąsy i brodę wierzchem dłoni. Znów westchnął.
- Sam chciałbym to wiedzieć, madmuaselle - powiedział grobowym głosem. - Sam chciałbym wiedzieć. - powtórzył nalewając znów alkoholu.
- Czyli wcześniej, przed śmiercią wuja nic dziwnego się tutaj nie działo? - popatrzyła na niego zdziwiona - A lęk przed ciemnością? To jakiś zabobon czy ma konkretne uzasadnienie?
Nie odpowiedział, jakby zbierał się na szczerość. Przysiadł sie do dziewczyny. Spojrzał na szklankę. Wypił duszkiem. Milczał długo.
- Nie wiem. Ludzie mają dziwne sny. Nocami słyszą i widzą dziwne rzeczy. Złe rzeczy. Strach. Przed tym, czego nie widać.

Samantha też milczała przez dłuższą chwilę popijając gorąca herbatę. Alkohol rozchodził się po jej skostniałym ciele powodując przyjemne ciepło. Mimo ponurego tematu rozmowy czuła spokój. Jakby trunek nałożony na trudne przeżycia wprawił ją w odrętwienie.
- Tak. Też mieliśmy sny, ale to co przytrafiło się Jamesowi było zdecydowanie bardziej realne. Podobno są środki wywołujące halucynacje. Może ktoś podrzucił tutaj coś takiego? Może ta sama osoba porwała pańską córkę? Nie wydawała się kimś kto ucieka nocą z domu. Czy te sny były zawsze? Czy może zaczęły się niedawno? - Spytała nieoczekiwanie.
- Niedawno, madmuaselle - powiedział niechętnie. - Nie rozmawiamy jednak o tym. Tak jest lepiej. - opowiedział nim zdołał ugryźć się w język. Cóż. Towarzystwo Sam tak działało na mężczyzn, a jej głos był niczym wytrych do ich woli.
- Niech się pan zastanowi... to bardzo ważne... - Dziewczyna dotknęła jego spracowanej dłoni i popatrzyła mu w oczy. Czy to się nie zaczęło przypadkiem niedługo przed śmiercią mojego wuja? Gdzieś powiedzmy... - zastanowiła się próbując w pamięci odtworzyć notatki Adriana - gdzieś od koło siódmego... ósmego maja?
- Nie wiem. Naprawdę. Nie pamiętam. Ale chyba... chyba nie … Czy myśli pani, że to on, że to on nas straszy….
- ostatnie sÅ‚owa powiedziaÅ‚ szeptem, Â-jakby siÄ™ wstydziÅ‚.
Sam zawahała się:
- James widział go w swoim śnie, ale po za tym... nie sądzę by to on straszył... ale... - nachyliła się bliżej mężczyzny - Wiem, że on coś odkrył w lesie. Był bardzo podekscytowany tym znaleziskiem. To podobno miejsce jakiegoś dawnego kultu... - pokręciła głową - nie wiem. Może to absurdalne, ale może on coś przebudził?
- Kultu? Przebudził?
- spojrzał na nią, jakby kpiła lub żartowała. - Myślałem raczej o…
Ugryzł się w język. Szybko, gwałtownie sięgnął po herbatę i pił, nie patrząc jej w oczy.
Chrząknął i zrobił ruch jakby miał zamiar wstać.
Samantha ponownie chwyciła jego dłoń i ścisnęła ją mocno:
- Raczej...?
- Evans...
- wyrwał rękę z uścisku. - Ale ja nic nie mówiłem, jakby coś.
- A ja nic nie słyszałam od pana
- Sam skinęła głową - Kim jest Evans?
- Bimbrownik. Szmugluje wódę. Ma wytwórnię, niedaleko w lasach. Niektórzy z miasteczka dla niego pracują. Jeśli pani wuj coś widział, kto wie
… - nie dokończył. - Ale ja nic nie mówiłem, jakby coś. Nie mówiłem. Dobrze?
- Oczywiście. Nic a nic.
- dziewczyna uśmiechnęła się do niego uspokajająco. - Myślę jednak, że wuj naprawdę umarł na zawał. Wszystko na to wskazuje, a nie sadzę by stało się to na widok nielegalnej wytwórni. Jeśli coś go przestraszyło na śmierć... to musiało być coś przerażającego. Niełatwo było go przestraszyć.
Pociągnęła solidny łyk herbaty:
- Choć z drugiej strony... pisał że jest chory... może miał halucynacje? - powiedziała jakby do siebie.
 
__________________
The lady in red is dancing in me.
Eleanor jest offline