Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-05-2011, 22:46   #2
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
W co, do jasnej cholery, wpakował się tym razem?! Ta cała wyprawa była całkowitym, pieprzonym samobójstwem, a on i tak się w nią wpakował. Bo dobrze płacili. Dlaczego do cholery te moneciaki były takie ważne, zwłaszcza, że niewiele tu zależało tak po prawdzie od niego samego. Biegł za tym całym kolesiem, wypluwając swoje płuca ustami i nosem, z ogromnym trudem nadążając za pozostałymi. Nie był słaby, co to to nie. Raczej... przeciętny. Ubrany w proste, szaro-bure ubranie, na które narzucał znoszoną skórznię, miał twarz człowieka, którego życie styrało się całkiem mocno i choć pewnie dobiegał już trzydziestki, to w pewnych okolicznościach można by było powiedzieć, że wygląda na pięćdziesiąt. Zwłaszcza teraz, gdy cały czerwony biegł przed siebie, zastanawiając się, czy jakby unieruchomił tego, z którym walczył o przedostatnią pozycję, to ścigający ich zwolniliby choćby na chwilę.
Po tej analizie uznał, że byli na to za duzi i za bardzo wkurwieni.

Nie był człowiekiem łatwo się poddającym, przynajmniej w chwili, kiedy to losy jego kruchego życia ważyły się. Ten, który ich prowadził, musiał, cholera, coś przecież wiedzieć, nie wyglądał na takiego, który wpakowałby się w takie gówno bez planu awaryjnego. A najlepiej kilku. Przecież nie liczył tylko na swoje nogi, nie? Choć machał nimi niczym demon, nie pozwalając Josephowi trzymać się zbyt blisko. Ale za to gdy trzeba było skakać, Klause nie zawahał się nawet przez chwilę, z lekkim tylko trudem lądując po drugiej stronie. Dobrze, że krótkie włosy ściął prawie ze skórą niedługo przed tą całą szaleńczą wyprawą, podejrzewał, że w tym gorącu same zajęłyby się ogniem! Klnąc pod nosem nawet się nie obejrzał na kurdupli, którzy zawahali się przed skokiem, prawie przekraczającym ich skromne możliwości. Cóż, Joseph bardziej się cieszył, że ktoś inny tym razem został w tyle. Mimo, że był mieszczuchem i do biegania przywykły był średnio, przynajmniej tak długiego biegania, w takich warunkach i z wielkim tobołem na plecach, to i tak wkurzał go fakt, że kurduple wykazywały się lepszą kondycją.

Pierwszy raz był w jaskini, w której było tak gorąco. Mimo, że chwilowo nie widzieli lawy, to zdecydowanie niewiele to pomogło. Zwłaszcza, że to wcale nie był koniec, a raczej początek problemów.
Ciekawy był, ile jeszcze determinacji mu zostało.
Chwilę, podczas której łuskowaci starali się gadać, pewnie pieprząc coś o poddaniu się i takich tam, Klause wykorzystał na odpoczynek, podczas którego dyszał ciężko, opierając ręce o kolana. Wielki plecak poruszał się w górę i w dół, gdy nabierał potężne hausty powietrza, a potem, bez ostrzeżenia dla kogokolwiek, znów wystrzelił do przodu. Diagnoza faktycznie była bardzo prosta. Chwycił za jedną z ciężkich włóczni, którymi nie bardzo potrafił się posługiwać. Ale przecież to tylko kawał patyka zakończony metalem! Co za problem, wycelować gdzie trzeba i pchnąć. Ale jakoś też nie do końca zamierzał walczyć. Tu niedaleko były przecież schody. Wystarczyło poczekać, aż zacznie się walka... a potem wyrwać się z niej i ruszyć ku wolności, jedynej opcji uratowania życia, jaką jeszcze widział.
Zanurkował przed jakimś berdyszem, nawet nie myśląc o tym, aby od razu kontratakować. Zamiast tego zablokował kolejny cios, wszystkie swoje siły skupiając raczej na zachowywaniu życia. I przesuwaniu się ku schodom. Byle szybciej. Jakoś nieszczególnie mu zależało na zabijaniu jaszczurek. Taktykiem był także żadnym, ale logika wskazywała, że na schodach nawet bronić się łatwiej.
 
Sekal jest offline