Crack skrzywił się i usiadł na pobliskim kamieniu. Milczał, wyjmując z sakwy coś czego miał pozbyć się dawno temu. Krótką, sękatą fajkę z filtrem zrobionym z jakiejś szmaty. Tytoń na szczęście nadal był suchy.
Płonącą gałązką podpalił grudkę fajkowego ziela i zaciągnął się. Po raz pierwszy od dawna miał wątpliwości co zrobić.
-Kurwa mać...- warknął w końcu i podszedł z fajką w zębach do dwóch rozbójniczek. Pochylił się, oglądając obie od stóp do głów.-Jak nam się w domu po bitwie wojowniczki ze świątyni Valkirii znalazły w niewoli, to problemu nie było. Ścinało im się warkocze, obdzierało ze zbroi i odsyłało do świątyni.
Wypuścił z ust chmurę dymu i wrócił na swoje miejsce.
-W domu.- mruknął.-Ale tu nie mój dom, tylko jakaś zasrana dzicz. I dlatego nic nie mówię. W domu na słowo honoru bym je wolno puścił, ale tutaj, na południu, honor większość ma w dupie. Jeszcze wrócą nocą i nam gardłą z zemsty poderżną...
Spojrzał na rudzielca i tą drugą.
-Co, france jedne?
__________________ Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die... |