Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-06-2011, 12:05   #25
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
- Panowie, niech ktoś stanie na straży, Pustynne Pumy to stadne zwierzęta, więc może być ich więcej. Niech ktoś wniesie go do jaskini tam go zoperuję i może przyszyję mu szpytę. Niech ktoś inny zajmie się pojazdami. Niebawem nadejdzie burza piaskowa. Śpieszyć się, to nie piknik! - Huk nadchodzącej burzy sprawiał, że Fox musiał go przekrzykiwać.
Sam wszedł do jaskini. Przymierzył i strzelił w łeb pustynnej pumie. Bestia chciała się wyrwać ale przycisnął ją do podłoża polem magnetycznym, które rozproszył w chwili naciśnięcia spustu. Zaśmierdziało spalenizną. Wywalił niedopaloną resztkę śmierdzidła na zewnątrz, powachlował swoim ponczo na tyle aż większość smrodu wywiało. Fox’a cechowała zimna krew, zresztą była to cecha niezbędna aby przeżyć na pustyni.
Gdy teren był względnie zabezpieczony, a w jaskini można było oddychać, kucnął przy Backleyu ze swoją torbą medyczną. Wiedział, że trzeba się śpieszyć zanim oderwana część kończyny obumrze. Najpierw jednak zaczął od zabezpieczenia samej rany. Oczyścił ją z resztek piasku, strzępów spodni i sierści pumy. Ślina pumy zawierała bardzo dużo enzymów więc sama w sobie była środkiem odkażającym. Jednak po usunięciu mechanicznych zanieczyszczeń, Fox podał Backleyowi drewniany kołek - zagryź to. - Wydobył z torby środek odkażający, gęsty, zielonkawy płyn - ostrzegam, będzie paliło żywym ogniem, ale zatrzyma krwawienie.
Na tym etapie Fox wiedział, że doczepienie odgryzionej nogi będzie mistrzostwem świata, niemal niewykonalne, ponieważ brakowało nieco elementów, niektóre trzeba będzie usunąć.
“Cóż najwyżej jedna noga będzie nieco krótsza jeśli uda mi się w tych warunkach połączyć ścięgna, żyły, mięśnie i kości jak należy. “
Zielona substancja była mieszanką różnych toksyn dostępnych na pustyni, które odpowiednio spreparowane znieczulały miejscowo, odkażały ranę i przyśpieszały krzepnięcie. Następnie przyszedł czas na nożyczki, które odkaził, a następnie zaczął odcinać poszarpane strzępy skóry, mięśni i ścięgien, których nijak by nie połączył ze sobą. Gdy skończył założył opatrunek i zabrał się za oderwany kawałek, który podobnie oczyścił, odkaził i poodcinał. Jednak gdy uporał się z oderwaną częścią, burza była już tuż, więc musiał, mimo szczerych chęci, zawinąć odgryzionego kikuta opatrunkiem i poczekać, aż burza minie.
- Przykro mi, ale nie mogę teraz jej przyszywać - podał Backleyowi jego kończynę - dopiero po burzy, ale obawiam się, że będzie wtedy za późno. Poza tym w takich warunkach gdyby była w 70% sprawna po przyszyciu to byłby największy, wręcz mój życiowy wyczyn. Choć zawsze będzie można doprawić ci jakąś sztuczną kończynę. Cieszmy się, że to nie były Pustynne Lwy, wtedy by się tak pięknie nie skończyło.
Sona z zastanowieniem przyglądał się Brckleyowi i jego kończynie. Nie martwił się chwilowo specjalnie o pojazd, bo wciągnął go tu już dawno.
- Na pewno ci potrzebna? - spytał w pewnym momencie - i tak pewnie kupisz protezę w mieście za zaliczkę jak już dojedziemy.
-Chodźmy wgłąb jaskini. Tam burza nie będzie przeszkadzać, a jeśli tak to rozłożymy mój namiot i w środku się tym zajmiesz
- Sona, dobra robota.
Fox ruszył w stronę martwych pum. Dobył noża i zaczął wprawnie oskórowywać i patroszyć. Wykroił wątrobę, oczyścił i podał ją Sonie - Zabiłeś Pumy, więc najsmaczniejszy kąsek dla ciebie. - Zaczął wykrajać kolejne części i podawać wedle zasług w walce, sam zatrzymał mięsień podgardla, który zaczął jeść surowy. Zajadając słodkie i jeszcze ciepłe mięso, które było bardzo odżywcze, wykroił gruczoły zapachowe Pum, które przydadzą się później. Mięso odkładał na zdjęte skóry, które leżały włosiem do podłoża. - Będziemy mieli sporo żarcia, świeżego i bardzo dobrego. - Kości z kawałami mięcha podał Boryi - Twój pieszczoch je coś takiego?
-On je wszystko. Zajmijmy się lepiej nogą Backleya. Proteza nigdy nie zastąpi oryginału. Nawet jak szansa jest minimalna trzeba spróbować
- Masz rację, ale jeśli dostanie się tam odrobinę pyłu to noga mu zacznie gnić i będzie trzeba amputować. Jak osaczy nas burza to pełno pyłu będzie wszędzie i nie da się przed nim uchronić. Poza tym jak już powiedziałem, gdyby za miesiąc noga była sprawna w 70% to byłby to mój największy sukces. Warunki na taką operację są bardzo złe, moje umiejętności są na skraju takiej operacji, a może nawet przerasta ona moje umiejętności.
-Mam namiot który po zamknięciu nie przepuszcza pyłu. Specjalnie na pustynne burze. Jak się go rozłoży w jaskini nie powinno być problemu. Poza tym opcja A. Niemal na pewno straci nogę, opcja B, być może straci nogę.
- Dla mnie nie ma problemu. Mogę szyć, ale nie mogę niczego obiecać, a w Lunie na pewną znajdzie się fachman, który poskłada Backleya z jakąś może ciekawą kończyną mechaniczną. Ostateczna decyzja należy do ciebie - ostatnie słowa zwrócił do Backleya. Przygotował i odpalił skręta, którego spaliwszy do połowy podał typowi w masce.
Sonę średnio obchodziła pochwała, miał dziwne wrażenie że łamliwe kości pum to zwykłe szczęście. Na wątrobę patrzył z zastanowieniem, zgarnął z niej trochę krwi, i spróbował...aby ją wypluć.
Informacje co do nogi Backleya jednak nieco go zainteresowały.
W pewnym momencie zadał zasadnicze pytanie
- W takim razie Backley ma dwa wyjścia, poddać się twojej operacji, i zrezygnować z zlecenia, albo dojechać na plecach i modlić się że w mieście dostanie protezę mechaniczną i wróci do gry. A nawet z oryginalną nogą przez rehabilitacje trochę będzie czekał na powrót do zawodu, co spowoduje potrzebę znalezienia innego źródła zarobku - podsumował kucając przed zamaskowanym, i pokazując mu wątróbkę, która według Foxa miała być smaczna - lubisz handel wymienny? - spytał szczerząc swoje ostre zęby.
Backleyowi nadal dopisywał dobry humor choć przerywany momentami jękiem. Jego własnym oczywiście skowytem. Spojrzał na nogę i zwyczajowo podrapał się po głowie. Po czym odparł:
-Olać nogę i tak nie potrzebna mi ona! - zrobił przerwę by zawyć i zaśmiać się chwilę później - dobra Ruka mam prośbę ostrza i żyłka z tej gównianej pułapki przynieś mi je jeśli możesz. Dalej, dalej... - myślał poganiając siebie samego. - już wiem! - wykrzyknął w akcje euforii - po pierwsze niech ktoś znajdzie jakiś kijek i mi go wkręci w mięso, po drugie potrzebuję na chwilę łba besti (MG wie po co) i po trzecie niech ktoś jak może załaduje moją nogę i tyle mięcha ile wlezie do przyczepki Vovy, o ile nie masz nic przeciwko. - odwrócił się w stronę bydlaka - drogi zostało już niewiele i jak coś potem odwdzięczę Ci się. - mruknął potem przeniósł wzrok na Sonę i odparł - słuchaj ta noga mi się jeszcze przyda więc nie dzięki. - no a potem tylko znaleźć Bravo. Przecież ona mnie zabije za tą nogę, a w sumie mogło być gorzej jakby mi jaja ujebała ta puma, to dopiero bym wpierdol dostał od niej.
- Grunt, że jaja są - mruknął pod nosem.
Sona skrzywił się słysząc odpowiedź Brackleya, no ale nie mógł na nią nic poradzić.
- Jak się rozmyślisz, to daj znać. - powiedział to wstając od niego. Przeszedł się w koło po jaskini rozciągając ręce. Mięso rzucił przed Vovę, będzie bydle chciało to zje.
Nie mając co robić poszedł również po żyłkę i sztylety zamaskowanego, jeśli chciał je z powrotem wypadało zabrać nim je burza wywieje, a niedługo będą w jej wnętrzu.
Rzucił przedmioty obok Brackleya i oparł się o ścianę obok swojego pojazdu kawałek dalej.
Vova z wielką radością pochłoną mięso i wszystko co mu dano. Kości także zgruchotał i połknął.
-Dziwny jesteś człowiek- skwitował jedynie Borya. Nie był pewny co o tym myśleć, ale niech będzie. Najpierw przeszedł się do jaskini i znalazł obydwa bełty które wystrzelił. Wyczyścił je i włożył do kołczanu który miał na udzie. Następnie wyciągnął z torby wielgachny nóż i sukcesywnie urżnął bestii łeb.
 
Fiath jest offline