Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-06-2011, 19:33   #8
Koinu
 
Koinu's Avatar
 
Reputacja: 1 Koinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputację
Wydarzenia w sali gimnastycznej ciąg dalszy

W pewnym momencie jedne z drzwi do hali otwarły się i wszedł przez nie dość nietypowy osobnik. Wzrostu i postury mizernej, ale ubrany w biały garnitur, biały kapelusz i czarną koszulę. Na szyi miała białą muchę, a oczy zasłaniała jej maska. Postać rozejrzała się po sali.
- Proszę opuścić salę! - zawołała dziwnie piskliwym głosem.

- Kolejny dziwoląg? - Sumire mruknęła pod nosem i otworzyła drzwi do pomieszczenia przeznaczonego dla nauczycieli. Dziwoląg czy nie, mówił konkretnie i dziewczyna zamierzała właśnie to zrobić. Pociągnęła koleżankę za sobą i weszły do pokoiku.
Postać przetrzymywana przez Jerycho przekręciła głowę nienaturalnie mocno, tak, że mogła zobaczyć nowego gościa. Jej skóra pobladła jeszcze bardziej, o ile było to możliwe.
-Co?! Czy to możliwe? Rycerz?!-
-Kim pan jesteś?!- co to za dziwak? Przecież to na pierwszy rzut oka MUSIAŁO wyglądać jakby jakiś pedofil dobierał się do uczennicy!
“Uczennica” warknęła głośno, w pokoju nauczyciela jedno z krzeseł wzbiło się w powietrze i poszybowało tuż nad głową Sumire, wleciało do sali i skierowało się z zawrotną prędkością w stronę Jerycho.
Sumire klapnęła na ziemię przestraszona bliskim przelotem krzesła nad jej głową i uspokajała walące szalonym galopem serce.
- Rycerz. Ale nie zaprzątaj sobie tym głowy. Twoje problemy właśnie dobiegają końca.
Dziwna postać sięgnęła do kieszeni i wyjęła z nich dwie garści jakichś niewielkich przedmiotów.
- Odsuń się od niej! - krzyknęła rozkazująco w stronę Jerycha, po czym jedną z garści rzuciła w stronę lecącego krzesła. Trzymane przez nią obiekty, będące najwidoczniej niewielkimi kolcami, poleciały z niespodziewaną prędkością. Niestety nie przyniosło to żadnego efektu, oprócz poobijanej nieco farby ze ściany, w którą trafiły.
Jerycho nie słuchał co facet mówi. Nie miał czasu. Nie puszczając dziewczyny skoczył ciut w tył podnosząc ją do klęczek i chowając się za nią. Bardzo uważał na te cholerne nożyce. Później się nadziwi.
Krzesło roztrzaskało się o ścianę.
Latające krzesła? Co tu się dzieje? Panna Kanagawa obróciła się i spojrzała niepewnie za siebie, by zobaczyć co dzieje się w środku sali.
-Co pan mówiłeś?- Zwrócił się do nowoprzybyłego.
- Odsuń się. Ja się rozprawię z tą bestią.
Jerycho poprawił chwyt, upewnił się, że mocno trzyma i dziewczyna się nie wywinie, ani nie zaatakuje nożycami. Wstał podnosząc ją nad ziemię. Starał się by nie było to przesadnie bolesne. Podszedł do niego. Zdawał się wiedzieć o co tu chodzi.
Zignorował komentarz, choć cisnęło mu się na usta “aleś Ty niski”. Ale tu wszyscy byli kurduple.
-To dziewczyna. A nie bestia. I co chcesz z nią zrobić?
- Zniszczyć, ma się rozumieć - odpowiedział beztrosko. - I śmiem polemizować z Twoim stwierdzeniem odnośnie tej istoty.
Jerycho zignorował kopnięcie uwięzionej. I tak nie miała siły by zrobić mu krzywdę. Gdy usłyszał o niszczeniu zarzucił nią odsuwając od niziutkiego pana.
-Nie przesadzajmy. Dobrała się do ładunków wybuchowych, ale przecież za to nie ma kary śmierci. W tym wieku najwyżej poprawczak.
- Tak? I do systemu zdalnego sterowania lotem krzeseł się dobrała?
Jerycho się skrzywił.
-To muszą być jakieś żyłki czy coś w tym stylu.
Opuścił spojrzenie. Idealnie na wielkie nożyce które miała zamiast ręki. Wygiął laskę tak by schować je za plecami dziewczyny. Nie... nie chciał uwierzyć. Chciał by to było coś normalnego. By dało się to logicznie wytłumaczyć...
- Każda chwila zwłoki daje jej kolejną okazję do ataku. Wytłumaczę Ci wszystko później.
-Facet! Mówisz to o zabijaniu, a ona teraz jest bezbronna. Jak założę dźwignię to nikt się nie wydostanie.
- Nie mówię o zabijaniu. Mówię o niszczeniu. To nawet nie jest żywa istota.
-Jak na nieboszczkę całkiem wyszczekana. Dobra, a teraz koniec żartów. Kim do cholery jesteś? Może przynajmniej ty odpowiesz.
Fanfary:
- Jestem Rycerzem Orła! Przybyłem, by chronić Ziemię przed grożącymi jej wrogami! Strzegę miłości i sprawiedliwości! - powiedział człowieczek z pełnym przekonaniem i powagą.
Koniec fanfarów.
-Aaaha... Słuchaj. Czy ty przypadkiem nie mieszkasz w miejscowym psychiatryku? No wiesz... mogę cię zaprowadzić do domu jeśli się zgubiłeś...
“Uczennica” w końcu zebrała wszystkie siły i uwolniła się z uchwytu Jerycha. Wyskoczyła bardzo wysoko w górę, (przy głośnym okrzyku “What the fuck!?” padłym z ust Jerycha) o mało nie uderzyła głową o sufit sali. Wylądowała chwiejnie w odległości trzech metrów od Jerycha i Rycerza.

- Nareszcie! - krzyknął karzełek. Ponownie zaczerpnął pełnymi garściami z kieszeni i rzucił nimi w stronę potwora. - Zgiń, przepadnij, siło nieczysta!
Tym razem Rycerz trafił w przeciwnika. Ostrza jeden po drugim przebijały ciało Youmy. Ciało potwora rozbłysło a na jej miejscu pozostał tylko fioletowy płatek jakiegoś kwiatu.
Jerycho odskoczył w tył.
-Nie wiem co się tu dzieje... i nie chcę wiedzieć. Ja umywam ręce- mówił pewnie ale widać było, że się bał. Odwrócił się i poszedł szybkim krokiem w stronę wyjścia ściskając laskę w dłoni
- Ucieczka nic nie da. Oni wrócą. Chodź ze mną, a wyjaśnię Ci, co się dzieje. I tak nie umkniesz przed swoim losem.
Jerycho się zatrzymał lecz nie odwrócił.
Podszedł w miejsce, gdzie skonał potwór i podniósł to co z niego zostało. Przez chwilę przyjrzał się mu krytycznie, a później schował do kieszonki na piersi. Spojrzał na chłopaka:
- Hm?
-Słuchaj kurduplu- podszedł do niego wyciągając oskarżycielsko palec.
-Nie wiem o co tu chodzi, ale właśnie zabiłeś uczennicę. Co to było? Biały fosfor? Jakiś prototyp? Ważne, że nie chce mieć z tym nic wspólnego, więc spadam. Kobieta na mnie czeka.
I ponownie skierował się do wyjścia. Jednak teraz nie miał zamiaru już się zatrzymywać. Nie chciał wierzyć w to co widział. Po prostu nie chciał i już. Był matematykiem. Wierzył w logikę. Coś takiego było nielogiczne, a gdy coś jest nielogiczne znaczy, że po prostu mamy za mało danych i tego nie rozumiemy. Znalazł odpowiedź na wszystko. Dziewczyna podłożyła pod parkietem ładunki wybuchowe i miała w ręce detonator. Krzesło było przywiązane do jakiegoś sznurka, facet miał biały fosfor, albo coś podobnego, nowszego... jedynie te nożyce nie dawały mu spokoju...

Sumire dialogu już nie słyszała, gdyż korzystając z okazji, że trójka dziwadeł zajęła się sobą wybiegła na zewnątrz ciągnąc za sobą ciągle oszołomioną koleżankę.
- Pomocy! - krzyknęła mając nadzieję, że zaraz pojawi się ktoś z ochrony szkoły.

Zignorowany przez Jerycha Shiro postanowił skupić się najpierw na drugim celu. Pobiegł szybko w stronę, w którą oddaliła się Sumire.
- Czy coś się dzieje? - zapytał uprzejmie.

Dziewczyna spojrzała przestraszona na człowieczka, ale nagle coś w niej pękło. Wczorajsze spotkanie z Tetsuya-san... Dwójka gaijinów szkole... Nieprzytomne uczennice w sali gimnastycznej... Latające krzesła... I jeszcze niziutki człowieczek podchodzący do niej i pytający czy coś się stało jakby nigdy nic. To zdecydowanie za dużo jak na nią.
- Jeszcze się pytasz? Ona jest tak przerażona, że nie wie co się wokoło dzieje, a dwie inne uczennice leżą nieprzytomne, tam. - wskazała na salę gimnastyczną. - A teraz przepraszam, zamierzam sprowadzić kogoś kto im pomoże... - powiedziała wstając i próbując nakłonić drugą dziewczynę by zrobiła jeszcze choć parę kroków.

Shiro wzruszył ramionami.
- Tutaj są bezpieczne. Na pewno zaraz ktoś się nimi zajmie. Natomiast bardzo chciałbym z Tobą porozmawiać, zanim zbiegnie się tutaj tłum. Czy znajdziesz dla mnie czas? - powiedział takim tonem, jakby właśnie zapraszał Sumire na kawę i nie było w tym absolutnie nic nietypowego.

- Po pierwsze nie zamierzam jej tutaj zostawić dopóki nikt inny się nie zjawi, a po drugie jak może być pan tak bezduszny?

- Masz rację. Powinienem wziąć z Ciebie przykład. Niestety bardzo mi zależy na opuszczeniu tego miejsca zanim zrobi się zbiegowisko. Czy mogę liczyć na to, że spotkamy się później?

Sumire przyjrzała się uważnie mężczyźnie jakby próbując go ocenić.
- Wyjaśni mi pan co tam się stało?
Shiro energicznie pokiwał głową.

- Dobrze... - odparła powoli. - Zatem proszę na mnie zaczekać w szkolnym ogrodzie. Do godziny powinnam się pojawić.
Shiro przytaknął.
- Dobrze. Do zobaczenia później w takim razie.
Po tych słowach rozejrzał się i poszedł do męskiej toalety.

Chwilę później wezwano karetkę. Lekarze nie stwierdzili nic poważniejszego od osłabienia i siniaków. Policja również zainteresowała się tym incydentem. Wszyscy byli zszokowani.
 
Koinu jest offline