| Dalsza część dialogu w poście Koeninga. -Nazywam się Brego, a to jest Galen. Wybacz, że przeszkodziliśmy wam wczoraj. -Przybyliśmy tu z zamiarem sprawdzenia naszych przypuszczeń co do pobytu pewnego wiedźmina. Dodatkowo usłyszeliśmy niepokojące informacje o tym miejscu i chcieliśmy to sprawdzić. -Nasz poszukiwany przedstawiał się jako Zefir i podróżował w towarzystwie kobiety, podobno czarodziejki i mężczyzny, o którym nic nie wiemy. -Naszym zamiarem w żadnym wypadku nie było atakowanie was. Chcieliśmy zdobyć tylko trochę informacji.
Spojrzała na mężczyzn lekko spode łba, zmęczonym wzrokiem. -Nie było dobrym pomysłem, żeby stać nad nami jak katy jakie z wyciągnięta stalą. Cieszcie się, że Lesmna stała zbyt blisko, by was zaatakować-nie szczędziła wypominania, po czym wpatrzyła sie w twarze przybyszy. -Nie będziemy się kłócić kto miał ile szczęścia. Popełniliśmy błąd, trudno. Słyszałaś o kompanii, która nas interesuje? -Po co wam to? I tak w ogóle, to kim wy jesteście?-ofuknęła, dalej nieprzychylnie wpatrując się w lica wiedźminów. -Jesteśmy wiedźminami, mutantami czasem też określani jako parszywi odmieńcy- wyszczerzył przyjaźnie zęby Galen.- A interesuje nas to bo być może wiedźmin o którego pytamy należy do naszego cechu. -Może też mieć informacje na temat innego wiedźmina. Jeden z naszych, Kurt zaginął jakiś czas temu. Szukamy śladów, które pomogą nam go odnaleźć, więc uznaliśmy, że inny wiedźmin w okolicy tak nietypowej, jak ta może być dobrym początkiem.- dodał Brego.
Nagle dziewczyna zerwała się na nogi i cofnęła o kilka kroków. Zmęczenie zniknęło, jakby tak na prawdę nigdy go nie było. -Nie zblizac sie! -Spokojnie- Brego uniósł dłonie- Rozumiem, że to właśnie wzmanka o Kurcie cie tak przestraszyła? Zapewniam cie, że nie mamy złych zamiarów. Potrzebne nam są tylko wskazówki lub informacje.
Splunęła szybko pod nogi, nie spuszczając wzroku z rozmówców. -Wiedziałam, że skądś znam takie oczy. Wiedziałam! Chędożcie się! -Nie wiem co wam zrobiono i czy zrobił to inny wiedźmin, ale my szukamy tylko zaginionego towarzysza. Jeżeli był tu, powiedz nam. -Tylko proste tak lub nie oraz kierunek i więcej nas tu nie zobaczysz. Jeżeli tak nie mili twym oczom są wiedźmini. -Pozdrówcie swojego pasiastego kolegę- skurwysyna -Gwarantuję ci, że im szybciej opowiesz nam o wszystkim, tym szybciej się pożegnamy. -Niby czemu miałabym wam cokolwiek mówić? -prychnęła. -Pasiastego? kogo masz na myśli?
-Niewyraźnie mówię? Wasz “braciszek” w paski. -A dlatego, że ludzie skarżą się na was i prędzej czy później ktoś zdecyduje się naprawdę was zaatakować. Jeżeli potwierdzimy, że nie zagrażacie ludziom będziecie mieli spokój. To jak? Wystarczy? -W dodatku będziecie mięli nas z głowy. Nie odejdziemy, póki się czegoś nie dowiemy. -Niech tylko spróbują zaatakować! Lesmna nie splunie nawet na Kudłatą Górę nawet za tysiąc koron! Jak Wielki Pan będzie sobie chciał chronić, to niech wystawia wojsko!-wydarła się, wyładowując frustracje na najbliższych osobach. -Nie uważasz, mimo wszystko taka walka jest niepotrzebna. Możemy uniknąć niepotrzebnego rozlewu krwi. Założę się że Lesmna też by tego nie chciała. A taka informacja to nie wielka cena. - dodał spokojnym głosem wiedźmin . -Poza tym interesuje mnie jeszcze jedno- powiedział Brego- Po co przyszłaś, lub po co cię przysłano, skoro nie chcesz z nami rozmawiać. -Dlatego, że Lesmna nie chce zabijania, tu co noc jesteśmy!-zwrociła się do Galena, po czym spojrzała na Brega.
-Bo nie wiedziałam, żeście odmieńcy. Krewniacy Vattgarahianina-ostatni wyraz niemalże wypluła. -Mówisz, że dlatego spotykacie się co noc. Ale to właśnie przez wasze rytuały ludzie się boją. A to czego człowiek nie rozumie i się tego boi uznaje za zagrożenie. Przemyśl to. -Postawmy sprawę jasno. Można się łatwo domyśleć, że nerwowo reagujesz na wiedźminów. Dzisiaj to powszechne, trudno. Jednak nie każdy elf należy do wieiórek. Nie wiem kto i co wam zrobił, ale jeżeli chodzi o jednego z dwóch wiedźminów, których szukamy, możemy wszystko wyjaśnić, gdy ich znajdziemy. Powiedz nam tylko co wiesz. -Jak dla mnie, to ci wszyscy mogą być nawet martwi-warknela z czymś na kształt pogardy pomieszanej z irytacja, machając ręką w kierunku wioski, z ktorej przybyli. -Ano podobno nie wszystkie. Tyle, że mutantów takich jak wy, jest mało. Logiczne, że trzymacie się razem i kryjecie nawzajem. -Powiedz chociaż czemu masz taki dystans do wiedźminów. Co ci zrobili?
Galen w tym momęcie milczał zastanawiając się czy kontynuowanie tej rozmowy ma jakikolwiek sens. -Możecie się pieprzyć. Jak będziecie się widzieć z Vattgarahianinem, podziękujcie mu od Lyvii za wpieprzenie się w nieswoje sprawy i wepchnięcie do jakichś podrzędnych wiedźm! -W takim razie będziesz musiała się przyzwyczaić do naszego towarzystwa, bo bez informacji nie odejdziemy. Ciekawi mnie jeszcze kim jest ten Vattgara... coś tam. Mówisz jakbyśmy go znali. -A nie znacie się?-zapytała ze zdziwieniem, lecz prawdziwe zaskoczenie zdawała się nie wywoływać sama informacja, ale coś... Coś. -Sądziłam, ze wszystkie szuje tego świata się znają-przytknęła palce do ust, jakby popełniła ogromny nietakt. |