Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-06-2011, 00:49   #49
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
Cierń mocno ściskając zawiązany worek przeszła do wewnętrznej izby, gdzie znajdowała się obecnie jej sypialnia i zebrała resztę swego uzbrojenia. Sztylety kapłańskie określały głównie jej funkcję w świątyni i stanowiły niezbędne dopełnienie kapłańskich modlitw, ale ich wartość bojowa była mocno dyskusyjna. Dlatego Althea dozbrajała się solidnie jednocześnie nawołując Karę. Potem nadal trzymając rzeczony worek weszła do głównej komnaty i ze zdziwieniem spostrzegła jak Kara właśnie zajrzała przez wejściowe drzwi. Po kilku krótkich pytaniach Cierń stwierdziła, że wojowniczka mająca za zadanie jej strzec cały czas pełniła swe obowiązki stojąc na straży po drugiej stronie drzwi. Po kolejnych szybkich pytaniach i odpowiedziach Althea ze zdumieniem odkryła, iż Kara nie tylko nie spostrzegła wkraczającego do komnat elfa, ale nawet nie spostrzegła momentu, w którym otworzono i zamknięto pilnowane przez nią drzwi.

Kapłanka zmyła z siebie wszelki brud dzisiejszego dnia i mazidło, którym przyciemniła swą karnację na spotkanie z Dzierzbą, ale najwyraźniej nie odzyskała jeszcze pełni klarowności myśli po wyczerpujących zmaganiach z ożywioną Nathanellą. W takich chwilach jak ta, jak mawiał za czasów jej młodości jeden z nauczycieli ze Świątyni, najlepiej było „usiąść na dupie i dać odpocząć skorupie”. Kapłan ów nigdy nie osiągnął wysokiego stanowiska w hierarchii varunathańskich pasterzy dusz, ale jego prosty a jednocześnie na swój sposób ujmujący styl prowadzenia lekcji wywarł ogromny wpływ na narybek Świątyni Pana i Kary. Cierń teraz także nie śmiała polemizować ze świątobliwym Kolcem i klapnęła ciężko na krzesło demonstrując Karze zawartość worka. Tym razem to wojowniczka z lekką konsternacją i zakłopotaniem próbowała zebrać myśli i pojąć to, co wydarzyło się w tym pomieszczeniu przed chwilą a co wyłuszczała jej właśnie jej pracodawczyni.

***

Cierń wpatrywała się przez chwilę w mężczyznę, który wszedł do jej komnat. Nigdy wcześniej go nie widziała, ale szybko zrozumiała, z kim ma do czynienia. Bardziej wiotka od ludzkiej konstrukcja kośćca, podłużne rysy twarzy, szybkie ruchy, no i oczy, które swą intensywną barwą od razu sugerowały, od kogo wywodził swe pochodzenie, a właściwie, od czego. Elf, mieszaniec, pół - nielud, wynaturzony potomek człowieka i sithae. Jedynym, który mógł przebywać na zamku był sługa thara Kot. Althea przyjęła, że to właśnie on. W końcu jak wielu elfów mogło tułać się po korytarzach posiadłości D’Nagharów.

- Zbłądziłeś zapewne. To nie twój pokój a jak nie obkarmiam sierściuchów resztkami - powiedziała powoli analizując zachowanie elfa i jego motywy wtargnięcia do jej komnat.

- Szukasz mordercy. Pokażę ci go. Teraz. Chodź za mną.

- Pokażesz? To nie teatrzyk kukiełkowy. Równie dobrze to mogę pozostać tutaj a ty możesz po prostu powiedzieć jego imię. Zresztą, czemu nie pobiegłeś z tym do thara? To w końcu u niego robisz. - Althea odczuła ukłucie irytacji, że ten mieszaniec tak po prostu wlazł tu nieproszony jak do siebie i do tego jeszcze zwracał się do niej w tak bezpośredni sposób próbując wyciągnąć ją z komnat pod takim podejrzanym pretekstem.

- Wiem, gdzie zaraz będzie. Nie znam jego mienia ani fizis. Zaufaj mi. Chodź. Dla jej dobrego imienia. Thar kazał mi przyjść do ciebie.

- Hmm ciekawe thar przysłał ciebie. Z wszystkich dostępnych mu sług zaufał w tej kwestii właśnie tobie. A ty nie znasz miana ani twarzy sprawcy. To, po czym go rozpoznasz? Po odgłosie jak wydają jego siki, kiedy leje na mur czy może po rytmie jego kroków, kiedy idzie po dziedzińcu? - Cierń przerwała tą farsę i zapytała wprost - Po co tak naprawdę tu przyszedłeś?

Jej irytacja przybierała na sile. Albo była poddawana ordynarnej prowokacji albo thar Ushmajel D’Naghar wbrew jej wcześniejszej ocenie był ostatnim durniem. Żadna z tych możliwości nie podobała się Althei ani trochę.

- Nie ma czasu. Ja idę. Ty rób, co chcesz. - Ton głosu był mało przyjazny. Wręcz nie pasował do elfa, który do tej pory z tego, co o nim wiedziała raczej stał tam, gdzie było jego miejsce.

Nic nie odpowiedziała uznając, że nie będzie dyskutować z tym czymś. Elf najwyraźniej zapomniał gdzie się znajdował i kim był. Gdyby była tutaj Kara albo sama Althea byłaby mniej zmęczona być może inaczej “porozmawiałaby” sobie z tym mieszańcem. Teraz był dla niej przeszkodą, blokował drzwi a jego intencje nie były jasne. Tym bardziej, że jej zmysł zagrożenia wyczuwał pewne niebezpieczeństwo od Kota. Nic, co na razie postawiłoby ją w stan gotowości, ale trudno przewidzieć rozwój wypadków. W każdym razie czekała ją pogawędka z Ushmajelem na temat tego sługi, w końcu to thar powinien ukarać poddanego za jego niestosowne zachowanie.

Kot przyglądał się kapłance dłuższą chwilę. Coś działo się z jego twarzą. Coś dziwnego. Cierń poczuła wokół siebie paskudną, piżmową woń, twarz mieszańca zaczęła przechodzić jakąś dziwaczną transformację, z ust wydobył się paskudny ni to pisk, ni to jęk. Elf zatoczył się w tył, złapał za twarz. Widziała, jak nagle dziwna, brązowawa łuna, otoczyła jego sylwetkę, która w mgnieniu oka zaczęła się kurczyć i zmniejszać, aż w końcu... na podłodze przed nią stał wielki, tłusty szczur ruszający wąsiskami i szukający drogi ucieczki.
Cóż za transformacja! – Przemknęło Althei przez głowę i gdyby nie fakt, iż jej rozmówca próbował czmychnąć, czym prędzej to kobieta chyba wpatrywałaby się w niego jeszcze dłużej.
Zamiast tego zmusiła ciało do wysiłku. Przebiegła dzielącą ją od gryzonia przestrzeń i przydepnęła nogą jego ogon. Złapała urękawicznioną dłonią szczurzysko za kark i ściskając mocno by gryzoń nie uciekł skierowała się do stołu. Pozostały na nim resztki po posiłku i nóż do mięsa. Schwyciła za ostrze i przyciskając szczura do ziemi urżnęła mu jedną z łap. Znalazła worek i wcisnęła do niego gryzonia solidnie sznurując.

***

Dwie kobiety, jedna w masce, druga z opatrunkiem na ramieniu wpatrywały się w brudną, szczurzą mordkę. Obie szukały w jego oczach inteligencji, ale nie takiej szczurzej, ale ludzkiej.
Szczur natomiast zwijał się z bólu, łypał błyszczącymi ślepiami i wyglądał jak setki, jeśli nie tysiące innych paskudnych sierściuchów z zaułka. Cierń westchnęła tylko i schowała gryzonia z powrotem do worka. Postanowiła powrócić do pierwotnego planu zbadania zwłok Świecy.

Usuwanie ciał z dziedzińca nadzorował kapitan Urlan "Piącha", zaufany człowiek thara Ushmajela. Althea dowiedziała się od niego, że zamordowani kapłani zostali przeniesieni z miejsca jatki jako pierwsi a dwóch marajistów zostało oficjalnie przekazanych ich braciom i siostrom ze Świątyni Pani Życia i Śmierci. Nikt nie robił oglądu ich zwłok i nie zdejmowano im masek a żaden ze strażników nawet nie zbliżył się do trupów. Zatem tajemnica tożsamości Świecy spoczywała teraz w katakumbach świątyni Maraji. Cierń postanowiła przeczekać. Wiedziała już, po rozmowie z Morquelem jaki typ charakteru reprezentował i w związku z tym nie zamierzała się narzucać marajistom, w końcu i tak miała umówione spotkanie z nimi na rano. Sprawa musiała poczekać.

Myślami przeskoczyła do kolejnej nurtującej ją sprawy, a mianowicie wierzgającej i popiskującej zawartości worka. Obserwacja gryzonia uzmysłowiła kobiecie, że żaden osobnik nie przemienił swego ciała w szczurze jak początkowo myślała. Ktoś raczej użył szczurzyska jako budulca do ukształtowania ludzkiej sylwetki, czy raczej pół-ludzkiej w tym przypadku, a potem patrzył oczami i mówił ustami swego tworu. Wybór gryzonia kazał Althei początkowo sądzić, iż miała do czynienia z mocą modlitw plugawego Batara, ale po krótkim przemyśleniu sytuacji odrzuciła ten pomysł. Pojedynczy sługa Batara nie dałby rady temu przedsięwzięciu, musiałby się zebrać krąg jego kapłanów, ale Cierń szczerze wątpiła by było ich aż tylu i czy nawet w większym gronie dokonaliby takiej przemiany. Ograniczała ich także specyfika mocy Batara. Szczur sprowadzał choroby, plagi i ogólny rozkład, nie oszukiwał zmysłów i nie manipulował materią. Poza tym cóż mogłoby być ich celem? Wywabienie jej z komnat? W pokojach nie było nic, co mogłoby skusić sługusów Batara do myszkowania w jej rzeczach. Na zewnątrz nie ustanowiono żadnej pułapki. Nie. Z dotychczasowego śledztwa wynikało, że kultyści przeniknęli do zamku thara. Ten, kto wysłał do niej elfa zaprezentował żałosną znajomość układów panujących w twierdzy. Poza tym jedno zdanie nie dawało kapłance spokoju: „Dla jej dobrego imienia.”. Wszystko składało się w całość, w końcu magii nie ograniczało praktycznie nic może poza wyjątkiem wyobraźni i szaleństwa jej użytkownika.

- Obawiam się, że twoja próba pomocy zadziałała wręcz przeciwnie i skalała tylko jej imię – Althea cicho wyszeptała w stronę worka – Idź po „Nawróconego”, nadszedł czas na rozmowę – zwróciła się już w swych komnatach głośniej do Kary.
 
Ravanesh jest offline