Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-06-2011, 07:42   #14
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
„Byle na schody! Byle na schody!” – krzyczeli w myślach wyczuwając odległe acz odczuwalne drżenia podłoża. Kolosy, które jeszcze przed chwilą następowały im na pięty musiały wziąć się do roboty. To znaczyć zaś musiało, że Krolg Kronson potrafił zachęcać swoje sługi do wzmożonego wysiłku. Pan Czarnej Kuźni miał wszak jednak na swe skinienie nie tylko berserkerów, którzy społem z rozgrzaną do jaskrawej czerwoności ścigali złodziei z zajadłością godną ratlerka. Salamandry, jeden z wielu klanów oddanych psów swego Pana, były żywym dowodem na to, że wici już zostały puszczone. Oddane sługi postawiono w stan alarmu. Psy spuszczono ze smyczy i nakazano jedno. „Zabić! Zabić!!”.

Tyle, że ci, którzy ledwie uciekli olbrzymom Krologa, nie byli baranami i na rzeź nie zamierzali pójść w pokorze i bez protestu. Ba, ową rzeź sami postanowili urządzić. I wnet urządzili.

Pierwszy niespisane status quo zburzył zburzył Zilvinid uderzając swoim orężem na jaszczury w szaleńczym ataku, który tylko na początku miał w sobie cechy wyrachowanej szermierki. Szermierka dobra była na rycerskie areny. Świetna wręcz w miejskich uliczkach a nadawała się nawet w karczemnych awanturach kiedy nie sięgano po ławy, dzbany i dębowe zydle. Wszędzie tam miała odpowiednie dla siebie miejsce i grono popleczników. Jednak wobec syczącej, wściekłej i gnanej przemożnym rozkazem króla olbrzymów tłuszczy szans nie miała żadnych i wnet z wyrachowanych ataków Zilvinid wpadł w szał i uderzył z całą mocą wściekłości tłumionej i hamowanej. I wnet wyrąbał wokół siebie miejsce. A było to dlań ważne, bo wszak od schodów, ku którym chyłkiem zmierzało kilkoro z kompanów, wciąż dzieliła go sycząca, wściekła tłuszcza. Na szczęście nie był sam. A część z jego kompanów zrozumiała, że chowając się, uciekając i trzymając na dystans nie przebiją się. Nie wszyscy.

Tyle, że życie uczyło również, iż to własna dupa jest najważniejsza. Najlepiej wiedzę o tym opanowali ci, którzy postanowili trzymać się z tyłu dając kompanom okazję do zabłyśnięcia. Dembele, który postanowił zrobić użytek ze swej kuszy, Elletar, którego łuk siać zaczął spustoszenie, Alrauna, która nie potrafiła powstrzymać się przed sprawdzeniem nowo poznanej „sztuczki”, czy w końcu Melvar, który postanowił nie robić nic i czekać na okazję. Trzymanie się z tyłu dawało szansę na to, że wściekłość i pierwsza furia salamander obróci się przeciwko cwaniakom, którzy z orężem w dłoni próbowali wyrąbać dla siebie i reszty drogę ku wolności. Stojąc z tyłu można było mieć do tego zdystansowany stosunek obserwatora. I podziwiać ataki Zilvinida, furię i gwałtowność Amisha, szarżę Melvara, determinację Kerin czy w końcu fantazję i śmiałość Dextera. Można było unikać tłuszczy, która jak się okazało miała dwa boczne, skryte pośród wyłomów skał wąskie korytarze, którymi wydobywała się niczym woda ze ściany. Można było planować, analizować i uderzać pociskami z wyrachowaniem.

Można było by zrobić wiele rzeczy. Gdyby nie żar, który naraz zaczął falą gorętwy ogarniać stojących u wylotu korytarza którym przybyli. Zerknęli Tylko przez chwilę nie chcąc tracić z wzroku syczącego, jaszczurko podobnego zagrożenia. To wystarczyło. Ciemną czeluść kamiennego korytarza rozjaśniała złotawo-czerwona poświata postępującej w górę lawy. Dowód najlepszy na to, że pozostawanie z tyłu również może być ryzykowną zabawą. Tyle, że w młynie w jakim brali udział każda zabawa, każda decyzja i każde rozwiązanie niosło ze sobą pewne ryzyka. A nawet zdawało by się najsłuszniejsze z nich może przynieść śmierć.

Rafael i Falco niemal równocześnie zeskoczyli ze ścian na schody za plecami zgromadzonej u podnóża schodów tłuszczy. Wnet w ich ślady poszedł Dexter, którego ekwilibrystyczny popis zawstydzić powinien cygańskich akrobatów. Podążający bokiem Joseph i wyżynająca sobie drogę przez tłuszczę Kerin na schody wydobyli się skąpani w posoce jaszczurek, ledwie draśnięci co w takim bitewnym zgiełku musiało ujść za cud. Wyrwali się na schody i ruszyli w górę nie zważając na drżenia, które na chwile wstrzymały wszystkich. Drżenia, które objęły całą jaskinię sypiąc z góry stalaktytowym deszczem. Stłoczone wokół walczących Zilvinida, Amisha i Feliksa jaszczury rozprysły się na boki, niczym fala karaluchów uciekająca przed żarem. Pod ściany! Gdzie bezpieczniej. Podłoże zaś drgnęło po raz kolejny. Mocno.

Zbyt mocno, by uznać to za nic nie znaczący drobiazg.

Dexter był na schodach pierwszy sadząc w górę długimi susami. Byle do korytarza a najlepiej jeszcze na powierzchnię. Jednak los nie był dlań łaskawy, podobnie jak dla podążających w ślad za nim Falco i Rafaela. Szczerbaty uśmiech przeznaczenia ukazał im swą facjatę przez pryzmat kolejnych salamander, które zalśniły złotą łuską pancerzy na górze schodów. Wylewając się tłumnie z włóczniami w szponiastych łapach z ciemnej czeluści wylotu górnego korytarza. Z sykiem rzucając się w dół, ku przodownikom…

Trzask uderzył ich wszystkich w uszy, niczym bicz. Wnet dołączył do niego wściekły syk jaszczurów i huk, którego nie powstydziła by się kuźnia. Ta Czarna. I naraz ściana jaskini zaznaczyła się jasnym, złotym prześwitem pęknięcia a podłoże zatrzęsło się wraz z wszystkim w koło w posadach. A jaskinia przechyliła się pod dziwacznym, karkołomnym kątem posyłając skłębioną, ludzko, gnomio, jaszczuro, elfią tłuszczę na ścianę w jednym wielkim, wrzeszczącym, gryzącym i drapiącym kłębowisku. Spadający z nieba wcześniej deszcz stalaktytów zamienił się w deszcz włóczni, dzid, berdyszów, glewii i gizarm pomieszany z kamieniami, ciałami zabitych i cholera wie czego jeszcze. A oderwana najpewniej do całości skały jaskinia wirując niczym najwspanialsza karuzela pomknęła w dół. A przez powstałą w ścianie jaskini wyrwę mogli dostrzec wirującą, zbliżającą się ku nim ze straszliwą szybkością śmierć w magmowej kipieli…



.
 
Bielon jest offline