Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-06-2011, 22:02   #11
 
majk's Avatar
 
Reputacja: 1 majk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodze
W rogu mniejszej sali borleski 'Su-su', znanej z nalewki su-su, mają wybieg dla tancerek otoczony stolikami tuż pod nogami tych 'dam'. Siedzący samotnie przy samej scenie wilk morski cierpliwie czekał na swoją syrenę. Melvar, zwany Ważką, ale człowiekiem będący- o szpakowatych włosach i takiej samej gęstej, acz krótkiej brodzie, w rozchełstanej, białej koszuli napełniał cybuch ulubionym tytoniem. Mrużąc oczy podziwiał kobiece kształty i raczył się dobrym winem wydając ostatnie pieniądze z odprawy. Widok samej Capris wijącej się na scenie był wart wycieczki do piekła i z powrotem, na jednej nodze. Piękna była z niej ladacznica. Znali się niedługo, ale nieźle. Pierwszy taniec był dla niego.

-Mam mapę do Twojego skarbu, księżniczko... - powiedział jej na ucho w odpowiednim momencie, z odpowiednim tonem i obietnicą wypisaną na twarzy.

W odpowiedzi uśmiechnęła się ochoczo zapowiadając kolejny wieczór uciech. Był szczęśliwym człowiekiem, doprawdy, dopóki nie poznał Hassana.

***

Wrócił do teraźniejszości... pęd nie zasługiwał na miano biegu- ten wymagał kontroli. Kolejne ofiary rozbijały się o skały w zabójczym wyścigu, po szczęście lub po śmierć czyhającą z każdej strony na towarzyszy niezwykłego bakluna i jego świty. Niemniej wyścig trwał, a śmierci Melvar zwany 'Ważką' zwykł śmiać się w twarz krzycząc radośnie „nie dziś!” Ta passa towarzyszyła mu od lat podczas morskich podróży- dlaczego miałaby zawieść teraz i tu, w cholernym sercu wulkanu. Haniebna i ironiczna byłaby to śmierć dla kogoś o takiej, a nie innej profesji.
Gdy tempo spadło Ważka nie zrzucił plecaka ani nie sięgnął po ostrza, choć te były na podorędziu. Na lekko ugiętych nogach, z trudem łapiąc oddech pomiędzy kaszlnięciami, nie spuszczał z oczu bakluna. Żółtodziobom należało pogratulować odwagi w samobójczej misji Hassana. Ważka jednak gdzieś w trzewiach czuł, że ulepiono ich z tej samej gliny, a pod dowództwem takowych każda misja zasługuje na miano samobójstwa. Zacisnął szczękę nerwowo obserwując spektrum wydarzeń. „Sięgaj gwiazd..”- jak to mówią, a im właśnie udało się jedną zerwać z miejsca o dużo gorszej sławie niż przestworza. Cudny obrazek- gdyby nie nóż na gardle i złośliwy kat pytający retorycznie "co zrobisz TERAZ cwaniaczku?!"
 
majk jest offline  
Stary 02-06-2011, 22:57   #12
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Zasuwał zaraz za dwójką przodowników pracy. Cóż, trzecie miejsce to nadal podium. Co prawda w tym wyścigu nie gwarantowało to nagrody, ale przynajmniej oddalało groźbę wdeptania w ziemię przez lecące na pełnej kurwie olbrzymy.
Zapewne ku nienawiści reszty, która gapiła mu się na plecy, biegł bez obciążenia, którego pozbył się jak tylko znaleźli się w tych egzotycznych klimatach. Co będzie, jak już wybiją na zewnątrz, gdzie piździ jak w domenie Mefistofelesa, nie myślał. Bo i po co?

Okazało się, że komnata do której wpadli, ma już lokatorów, którzy najwyraźniej nie znają słowa gościnność.
Nie tracąc czasu na gadki czy tam jakieś planowanie, Dexter porwał z najbliższego stojaka długą włócznię i rzucił się biegiem prosto na jaszczury.
Gdy grot broni już prawie sięgnął pierwszego z brzegu, Roth z rozmachem uderzył nią w ziemię, odbijając się jednocześnie i poleciał nogami do przodu prosto w jego ryj. Odbił się od wężowej mordy, lądując na kolejnym jaszczurze, któremu wbił wyciągnięty w locie nóż w podstawę czaszki.
Następnie wyciągnął rapier, obrócił się w miejscu, skoczył na kolejnego i rozpoczął bieg po łbach i barkach przerośniętych węży, chlastając ich przy tym gdzie się dało. Nie mogło im to za bardzo zaszkodzić, ale przynajmniej wysunął się na czoło kolejnego wyścigu, tym razem do schodów.
- Ostatni to ciota skwarek! - krzyknął do reszty, zeskakując z ostatniego jaszczura prosto na pierwszy stopień i pobiegł w górę schodów.

A że przyszli tu w konkretnym celu? Że może zostać sam? Że prawdopodobnie sam zginie na zewnątrz, jesli jeszcze nie w wulkanie? Cóż, dla człowieka o zakresie uwagi cocker spaniela nie ma to znaczenia.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline  
Stary 02-06-2011, 23:40   #13
 
Rudzielec's Avatar
 
Reputacja: 1 Rudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodze
~Kerin, Kerin, Kerin… przecież jesteś mądrą dziewczynką, przecież kurwa wiesz jakim niedbającym o innych kutasem jest Hassan. Nie mogłaś wrócić do pałowania frajerów w ciemnej uliczce? Źle ci było udawać dziwkę i okradać pijaczków chętnych na numerek? I kij z tym, że w Rel Astrze mają już dla ciebie pętlę i kundle i kultyści i spec służby mało to miast na świecie?! Co ty do kurwy nędzy robisz w pierdolonym wulkanie ścigana przez jebane olbrzymy i jakieś wężowate paskudztwa?! Ryzykując przypalenie swojej kształtnej dupeczki w zasranej lawie? Jak jakiś cholerny bohater tych gównianych wypocin które minstrele nazywają „przygodami” i śpiewają po knajpach za flaszkę! I to jeszcze z kim? Ze zbieraniną kompletnie nieznanych typów którzy cholera wie co potrafią! No dobra wyjątek to Elf, przynajmniej wie jak strzelać z łuku i potrafi zadbać o swój zadek. No i ta lalka którą spotkałaś w pierdlu, Alrauna czy jakoś tak… Też potrafi co nieco i siana we łbie nie ma. Ale reszta?!~pomstowała w myślach dziewczyna, gnom, niziołek, jakiś facet z maską na paszczy ~Pewnie ostro pokancerowany, że tak się chowa.~ Jakiś Turban, ~Pewnie przydupas Hassana.~ reszcie nawet nie miała kiedy się przyjrzeć, a zagadywać kompletnie nie miała ochoty. Zresztą i tak było za późno żeby coś mogła zrobić z tą gównianą sytuacją, spiła się czy co kiedy godziła się na ten syf? Przynajmniej monolog we własnej głowie odwracał uwagę jej bardziej logicznej i świadomej części umysłu od faktu, iż brak jej tchu z gorąca, nogi bolą od biegu a każdy krok może się skończyć upadkiem. Jak ten przed chwilą kiedy musiała skakać na półkę za Hassanem. Dobrze, że była na tyle przytomna, że rzuciła przed skokiem swój plecak na drugą stronę, ciążył jej jak sumienie komornikowi ale na pewno jeszcze te klamoty się przydadzą. Teraz jednak była zajęta, ruszyła w stronę schodów widząc jak facet w masce wykazuje się nadzwyczajnym brakiem instynktu samozachowawczego. Za to jeden z kurdupli pokazał zdrowe odruchy spierniczając nawet nie spróbowawszy walki. Ktoś inny gadał o uciekaniu i ofiarowywał się osłaniać odwrót, cóż nie zamierzała nie skorzystać z okazji…

Niestety na jej drodze pojawiła się jedna z bestii więc przestało ją interesować co wyprawiają inni. Zachowywała niską pozycję, chcąc maksymalnie utrudnić przeciwnikom atak, w jej dłoniach w mgnieniu oka pojawiła się broń. Niemal od niechcenia uchyliła się przed pchnięciem włóczni jednej z jaszczurek, bestia próbowała zdzielić ją drzewcem aby utrzymać dystans. Bez skutku, blondynka zrobiła wypad dźgając tam gdzie człowiek miałby krocze, z bolesnego wizgu przeciwnika wywnioskowała, że był to dobry wybór. Potem poprawiła tnąc po szyi drugim ostrzem, krzyki zastąpił charkot i bulgotanie. Chciała dobić gnojka ale instynkt nakazywał zadbać o drogę ucieczki.

–Ellettar, Alrauna na schody, nie ma szans jak nas otoczą!-krzyknęła do elfa i poznanej w lochach dziewczyny, biegnąc w stronę pierwszych stopni, jeśli gadziny zablokują im drogę to po zabawie. Szukała wzrokiem Hassana ale w tym bajzlu bardziej przypominającym ostrą weselną bijatykę niezbyt jej to wychodziło. Dobrze pamiętała jaki młyn potrafił zrobić ten gnojek, więc najlepiej by było gdyby znalazł się między nią a tymi jaszczurami, sam mógłby pewnie utrzymać te schody. ~O ile znowu nie wykorzystał nas jako dywersji…~
 
Rudzielec jest offline  
Stary 03-06-2011, 07:42   #14
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
„Byle na schody! Byle na schody!” – krzyczeli w myślach wyczuwając odległe acz odczuwalne drżenia podłoża. Kolosy, które jeszcze przed chwilą następowały im na pięty musiały wziąć się do roboty. To znaczyć zaś musiało, że Krolg Kronson potrafił zachęcać swoje sługi do wzmożonego wysiłku. Pan Czarnej Kuźni miał wszak jednak na swe skinienie nie tylko berserkerów, którzy społem z rozgrzaną do jaskrawej czerwoności ścigali złodziei z zajadłością godną ratlerka. Salamandry, jeden z wielu klanów oddanych psów swego Pana, były żywym dowodem na to, że wici już zostały puszczone. Oddane sługi postawiono w stan alarmu. Psy spuszczono ze smyczy i nakazano jedno. „Zabić! Zabić!!”.

Tyle, że ci, którzy ledwie uciekli olbrzymom Krologa, nie byli baranami i na rzeź nie zamierzali pójść w pokorze i bez protestu. Ba, ową rzeź sami postanowili urządzić. I wnet urządzili.

Pierwszy niespisane status quo zburzył zburzył Zilvinid uderzając swoim orężem na jaszczury w szaleńczym ataku, który tylko na początku miał w sobie cechy wyrachowanej szermierki. Szermierka dobra była na rycerskie areny. Świetna wręcz w miejskich uliczkach a nadawała się nawet w karczemnych awanturach kiedy nie sięgano po ławy, dzbany i dębowe zydle. Wszędzie tam miała odpowiednie dla siebie miejsce i grono popleczników. Jednak wobec syczącej, wściekłej i gnanej przemożnym rozkazem króla olbrzymów tłuszczy szans nie miała żadnych i wnet z wyrachowanych ataków Zilvinid wpadł w szał i uderzył z całą mocą wściekłości tłumionej i hamowanej. I wnet wyrąbał wokół siebie miejsce. A było to dlań ważne, bo wszak od schodów, ku którym chyłkiem zmierzało kilkoro z kompanów, wciąż dzieliła go sycząca, wściekła tłuszcza. Na szczęście nie był sam. A część z jego kompanów zrozumiała, że chowając się, uciekając i trzymając na dystans nie przebiją się. Nie wszyscy.

Tyle, że życie uczyło również, iż to własna dupa jest najważniejsza. Najlepiej wiedzę o tym opanowali ci, którzy postanowili trzymać się z tyłu dając kompanom okazję do zabłyśnięcia. Dembele, który postanowił zrobić użytek ze swej kuszy, Elletar, którego łuk siać zaczął spustoszenie, Alrauna, która nie potrafiła powstrzymać się przed sprawdzeniem nowo poznanej „sztuczki”, czy w końcu Melvar, który postanowił nie robić nic i czekać na okazję. Trzymanie się z tyłu dawało szansę na to, że wściekłość i pierwsza furia salamander obróci się przeciwko cwaniakom, którzy z orężem w dłoni próbowali wyrąbać dla siebie i reszty drogę ku wolności. Stojąc z tyłu można było mieć do tego zdystansowany stosunek obserwatora. I podziwiać ataki Zilvinida, furię i gwałtowność Amisha, szarżę Melvara, determinację Kerin czy w końcu fantazję i śmiałość Dextera. Można było unikać tłuszczy, która jak się okazało miała dwa boczne, skryte pośród wyłomów skał wąskie korytarze, którymi wydobywała się niczym woda ze ściany. Można było planować, analizować i uderzać pociskami z wyrachowaniem.

Można było by zrobić wiele rzeczy. Gdyby nie żar, który naraz zaczął falą gorętwy ogarniać stojących u wylotu korytarza którym przybyli. Zerknęli Tylko przez chwilę nie chcąc tracić z wzroku syczącego, jaszczurko podobnego zagrożenia. To wystarczyło. Ciemną czeluść kamiennego korytarza rozjaśniała złotawo-czerwona poświata postępującej w górę lawy. Dowód najlepszy na to, że pozostawanie z tyłu również może być ryzykowną zabawą. Tyle, że w młynie w jakim brali udział każda zabawa, każda decyzja i każde rozwiązanie niosło ze sobą pewne ryzyka. A nawet zdawało by się najsłuszniejsze z nich może przynieść śmierć.

Rafael i Falco niemal równocześnie zeskoczyli ze ścian na schody za plecami zgromadzonej u podnóża schodów tłuszczy. Wnet w ich ślady poszedł Dexter, którego ekwilibrystyczny popis zawstydzić powinien cygańskich akrobatów. Podążający bokiem Joseph i wyżynająca sobie drogę przez tłuszczę Kerin na schody wydobyli się skąpani w posoce jaszczurek, ledwie draśnięci co w takim bitewnym zgiełku musiało ujść za cud. Wyrwali się na schody i ruszyli w górę nie zważając na drżenia, które na chwile wstrzymały wszystkich. Drżenia, które objęły całą jaskinię sypiąc z góry stalaktytowym deszczem. Stłoczone wokół walczących Zilvinida, Amisha i Feliksa jaszczury rozprysły się na boki, niczym fala karaluchów uciekająca przed żarem. Pod ściany! Gdzie bezpieczniej. Podłoże zaś drgnęło po raz kolejny. Mocno.

Zbyt mocno, by uznać to za nic nie znaczący drobiazg.

Dexter był na schodach pierwszy sadząc w górę długimi susami. Byle do korytarza a najlepiej jeszcze na powierzchnię. Jednak los nie był dlań łaskawy, podobnie jak dla podążających w ślad za nim Falco i Rafaela. Szczerbaty uśmiech przeznaczenia ukazał im swą facjatę przez pryzmat kolejnych salamander, które zalśniły złotą łuską pancerzy na górze schodów. Wylewając się tłumnie z włóczniami w szponiastych łapach z ciemnej czeluści wylotu górnego korytarza. Z sykiem rzucając się w dół, ku przodownikom…

Trzask uderzył ich wszystkich w uszy, niczym bicz. Wnet dołączył do niego wściekły syk jaszczurów i huk, którego nie powstydziła by się kuźnia. Ta Czarna. I naraz ściana jaskini zaznaczyła się jasnym, złotym prześwitem pęknięcia a podłoże zatrzęsło się wraz z wszystkim w koło w posadach. A jaskinia przechyliła się pod dziwacznym, karkołomnym kątem posyłając skłębioną, ludzko, gnomio, jaszczuro, elfią tłuszczę na ścianę w jednym wielkim, wrzeszczącym, gryzącym i drapiącym kłębowisku. Spadający z nieba wcześniej deszcz stalaktytów zamienił się w deszcz włóczni, dzid, berdyszów, glewii i gizarm pomieszany z kamieniami, ciałami zabitych i cholera wie czego jeszcze. A oderwana najpewniej do całości skały jaskinia wirując niczym najwspanialsza karuzela pomknęła w dół. A przez powstałą w ścianie jaskini wyrwę mogli dostrzec wirującą, zbliżającą się ku nim ze straszliwą szybkością śmierć w magmowej kipieli…



.
 
Bielon jest offline  
Stary 03-06-2011, 11:52   #15
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Gorące piekło robiło się jeszcze gorętsze, co wcześniej wydawało się całkowicie niemożliwe. Oddychać nie było już prawie zupełnie czym, lawa pochłaniała praktycznie wszystko, co spotkała na swojej drodze, wliczając w to powietrze. Całe szczęście, że nie musiał poświęcać zbyt wiele czasu na myślenie, przynajmniej to dotyczące wszystkiego, co działo się wokół. Zwyczajnie nie miał na to czasu i możliwości, wykręcając się i wijąc niczym węgorz w próbie ominięcia chędożonych jaszczurek. W pewnym momencie nie wystarczyło już tylko unikać tych choler. Jedną włócznię stracił wbijając ją w brzuch łuskowatego brzydala, ale już chwilę później miał drugą. Ilość stojaków bardzo pomagała, inna sprawa, że działała w obie strony.
Uznał to za mało ważne, z trudem przemykając pod kolejnym wymierzonym w niego ciosem. Te cholery wyraźnie lubiły broń drzewcową, co było akurat dla Josepha bardzo korzystne. Zanim wyprowadzały kolejne uderzenie, on już był znacznie dalej, wreszcie dopadając schodów.

Nie żeby miał czas odetchnąć z ulgą, bo co to była za ulga? O tyle tylko, że z tyłu zajmowali się jaszczurkami, a na schodach już byli ci o lepkich paluszkach. W jaki sposób przeleźli tam przed nim, jeśli nie mieli lepkich palców? Przecież ta skalna ściana nie wyglądała na szybki, sprawny i wygodny sposób poruszania się. Klause dla pewności wolał nie oglądać się za siebie zbyt często, upewniając się tylko, czy nie podąża za nim któryś z wrogów. Był trochę samolubny. A w zasadzie to bardzo samolubny, bowiem nawet przez myśl mu nie przeszło, by w jakiś sposób pomóc tym, którzy byli jeszcze na samym dole. Cieszył się, że tam są. Zwalniali pościg. I cieszył się, że ktoś jest także przed nim. Oczyszczali przejście. zawsze najprzyjemniej było w środku, jakkolwiek by to nie brzmiało.
Co z tego, jak nie dane im było dostać się na szczyt tych cholernych schodów!

I wcale powodem nie okazały się jaszczurki, a fakt zdecydowanie bardziej globalny. Joseph wrzasnął, tracąc równowagę i upadając na stopień, na którym aktualnie stał. Zaparł się włócznią o ścianę, za nic w świecie nie chcąc się spotkać z tym, co się przez nią przedostawało. Drzewce broni zapłonęły, ale zaparty o nie mężczyzna nie zwracał na to uwagi. Zamiast tego uniknął kilku niespodziewanych pocisków, z których tylko jeden zrobił ślad na jego skórze. Przynajmniej w unikaniu był dobry. Za to jak miał teraz uniknąć nieuniknionego? Cała jaskinia zdawała się wcześniej być w niebycie, a teraz spadać prosto w magmę. Nie miał pojęcia, co mógł w tym przypadku zrobić. Zaczął piąć się w górę, jakby tam upatrywał jeszcze jakiejkolwiek swojej szansy. Stopień po stopniu. Logiczne wydawało się, że spalać zacznie od podłogi. Stopień po stopniu.
Jedyną nadzieją, jaką widział dla swojego uporu w pozostaniu żywym, były, paradoksalnie, same olbrzymy. Wydawały się odporne na gorąco, ale czy odporne było to, co im ukradli? A co ważniejsze, czy była szansa, by potem odnaleźli to cholerstwo, gdy utopi się w tym bulgoczącym, cholernie gorącym czymś? Oby wpadły na to, by ich uratować. Potem się wymyśli jak uratować się przed nimi samymi. Stopień po stopniu.
 
Sekal jest offline  
Stary 03-06-2011, 12:28   #16
 
Hermit's Avatar
 
Reputacja: 1 Hermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodze
Teraz z całą pewnością jak ktoś mu rzeknie, by go piekło pochłonęło, z stoickim spokojem będzie mógł odpowiedzieć że już tam był. A jak tam jest? Burdel, gorąc, kataklizm i śmierć. Czyli wszystko to, co najfajniejsze.

Pomijając mało obrazujący opis stanu teraźniejszego, warto pomyśleć o tym jak go przetrwać by dotrwać do przyszłości.
Jedna z najlepszych technik jakie znał TSN (Technika Spieprzającego Niziołka) tym razem podziałała na krótką metę. Małe nóżki gnając co sił napotkały na przeszkodę nie do pokonania. Szpaler jaszczurek z włóczniami stojący na drodze najwidoczniej nie chciał udzielić mu pomocy innej, jak odprawa w jedną stronę. Tą najszybszą. Odruchem wyrobionym w takich sytuacjach chciał chwycić rękojeść krótkiego miecza spoczywającego mu na plecach, lecz głownia była tak rozgrzana, iż trudno było by go chwycić.
Za plecami miał kilku z drużyny, ale i to nie krzepiło na tyle by stanąć do otwartej walki. Szaleństwo zostawmy na sam koniec końców.

Jak to mówią biednemu zawsze wiatr w oczy i... Tak więc mimo przeciwników z przodu, to jeszcze sufit zaczął walić im się na głowę. Masy szpilek do tego czasu spokojnie zawieszonych nad głowami niczego niespodziewających się wojaków zaczęły spadać wymuszając szybką kombinatorykę, jak wybrnąć z tej sytuacji. Kiedy to jaszczury pewne swojej pozycji widząc przed nimi tylko jednego, najwaleczniejszego z najmniejszych w swojej rodzinie ruszyły do przodu, ten chcąc wyszarpnąć swój miecz... poślizgnął się. Trzęsienie wraz z faktem że stał na krawędzi jednego z schodów sprawiły, że jego małe ciałko niczym piłka poczęło odbijać się od kolejnych stopni spadając tam, skąd przyszedł.
 
__________________
"Ten, któremu starczy odwagi i wytrwałości, by przez całe życie wpatrywać się w mrok, pierwszy dojrzy w nim przebłysk światła"
Chan
Hermit jest offline  
Stary 03-06-2011, 13:34   #17
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Dimble mruczał coś pod nosem, co w najprostszych słowach można było nazwać klęciem na czym świat stoi. Z drugiej jednak strony obrażanie tego, co oddzielało ich w tym momencie od jeziora wzburzonej lawy nie było zbyt mądrym pomysłem, toteż gnom zaprzestał tej czynności.

Trzęsienie ziemi i otaczający ich jaszczurowaci przeciwnicy nie wróżyli nic dobrego. Złodziejaszek wspominał właśnie słowa swojego dziadunia, który zwykł mawiać "Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. No i najbezpieczniej.", gdy tuż obok niego schodami w dół staczał się Falco. Dimble popatrzył na ten obraz z niedowierzaniem, po czym ruszył w dół za toczącą się kulką, którą był jego najbliższy w tej wyprawie przyjaciel. Wyprzedził go biegnąc ile sił w małych nogach, po czym zatrzymał.
-Dimble twierdzi, że powrót na dół nie jest najlepszym pomysłem.- z rozbrajająco szczerym uśmiechem na twarzy stwierdził gnom, pomagając Falco wstać z ziemi.
Kiedy ziemia zatrzęsła się ponownie, a jego mały towarzysz stał już na nogach, dodał jeszcze.
-Dimble myśli, że trzeba się stąd jak najszybciej wydostać!- kiedy to mówił, na jego twarzy nie było widać już uśmiechu.

Gnom wyciągnął ponownie schowaną już kuszę i załadował ją. Nie był strategiem ani wojownikiem, jednak ostatnie wydarzenia nauczyły go, że jeśli nie zadba sam o siebie, to nikt nie zadba o niego. Najbezpieczniej było trzymać się blisko kobiet i to z kilku względów. Po pierwsze, zazwyczaj wychodziło z opresji cało. Po drugie, o kobiety martwili się najczęściej mężczyźni, którzy potrafili walczyć i mogli być pomocni w ucieczce. A po trzecie któż nie lubi kobiet?
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski
daamian87 jest offline  
Stary 03-06-2011, 14:11   #18
 
Aterasu's Avatar
 
Reputacja: 1 Aterasu nie jest za bardzo znany
~Na cholerę Ci być jakimś awanturnikiem. Tu masz wszystko, czego dusza zapranie. A nie, jak na misji. Nie wiadomo z kim jesteś, każdy krok może doprowadzić Cię do śmierci. Nic ciekawego.~ - Słowa jednego z kapłanów. Może i miał trochę racji. Szczególnie w tym momencie. Nie uśmiechało się Felixowi spłonąć w wulkanie. W tak gównianej sytuacji jeszcze nigdy się nie znalazł. Można by powiedzieć, że jedyne co zostało, to się modlić. Ale nie! Nie tak go dziadek wychowywał, żeby teraz się poddawał, jak jakiś gówniarz!

Chłopak uspokoił się na chwilę i zaczął się rozglądać wokoło. Z miejsca, z którego tu przybiegliśmy płynie lawa. Kilka osób pobiegło w stronę schodów. Kilka... To wciąż za mało. Na szczęście zaczęły wracać mu siły, więc zawołał:
-Hej! Nie mamy czasu na głupie potyczki. Powinniśmy wszyscy pobiec na górę i staranować te Jaszczury. Inaczej Kolosy mogą nas wyprzedzić. Już nie wspominając o lawie! A zresztą... Nie będę tłumaczył. Po prostu, kto chce, niech mi pomoże staranować tych na górze i biegniemy dalej!- Chwycił za swój miecz (dokładniej p. dłoń na rękojeść, l. dłoń na klingę) i biegiem ruszył na schody, by staranować część jaszczurów. W końcu... co mu tam szkodzi.
 
Aterasu jest offline  
Stary 03-06-2011, 18:34   #19
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Tak. Na pewno radził sobie radziej niż w przeszłości. Łucznik na wysokim poziomie. Strzały posyłał szybko i pewnie. Trafiał za każdym razem. Duma go przepełniała. Adrenalina zdecydowanie pomagała. Walka, żar, pot, hormony. Był cały nabuzowany, a w żadnym innym stanie nie walczyło mu się lepiej. Niestety chyba nie wszyscy jego towarzysze byli tak odporni na stres.

A niektórzy to już w ogóle. Jeden z gnomów nie dość, że nie potrafiał mówić normalnie to jeszcze orzekał rzeczy oczywiste. Elletar nie bardzo lubił zbędnego gadania. Był elfem akcji i spontanu. Chociaż w tej chwili w pewnym miejscu pojawiło się za dużo akcji. Lawa była niezwykle spontaniczna i niebezpieczna. Szybkie rozeznanie się w akcji nie napawało optymizmem.

Zastanawiał się czy nie został ranny. Emocje robiły swoje i mógł na przykład zdać sobie sprawę z poważnej rany za parę godzin, podczas radości z ucieczki z wulkanu. Pomyślał nad testamentem. Nie teraz, już parę dni temu nad tym myślał. Zaoszczędził parę groszy. Tylko nikogo nie miał. Rodziny elfickiej nie pamiętał. W zasadzie mógł to przekazać Kerin, albo szamance. Tak, blondyna zapewne bardzo by się ucieszyła, że elf nie żyje, a ona dostała przypływ gotówki.
W zasadzie sam nie był lepszy. To dla kasy poszedł na tą misję. Poprzednią wielką przygodę odbył raczej nie z własnej woli. No walczył o życie i dobro świata jaki znał. Co prawda już teraz nie było w nim za dużo dobra, a sam elf był bandytą przez długi okres czasu i miał słusznie zostać skazanym na śmierć. Jednak uratował wielu, a potem myślał, że utonął. Jednak przeżył. Udało mu się. I czegoś się nauczył? Nie. Dalej ryzykował życie. A co jeśli znowu go aresztują? Znów będzie musiał odnieść ciężkie rany, zostać zamienionym w psa, walczyć z pokracznymi demonami, czarnoksiężnikiem? Cóż, uzależnił się. Nie od życia, ale od życia awanturniczego. Tak więc musiał się skupić na jego podtrzymaniu.

W zasadzie decyzja została już podjęta bez elfa. Felix najwyraźniej liczył nie tylko na to, że jego towarzysze są postaciami pozytywnymi (co było ryzykownym stwierdzeniem), ale i na to, że mają takie same plany jak on. Czyli plany samobójcze.
- Pomóżmy mu! I tak wiele więcej opcji nie mamy! - Próbował przekrzyczeć hałas napływający z różnych źródeł.

Oddał parę strzałów. Jednak bojąc się nie tylko o zapas drogich strzał, ale i o to by nie zostać w tyle (sprawa z lawą), wyjął miecz i zaszarżował. Miał nadzieję, że robota będzie naprawde dobrze opłacalna, po niej rozstanie się z niechcianymi towarzyszami, a Hassan dostanie mocne lanie. Był też pewien, że nic z tego się nie stanie. Albo chociaż nie za szybko, bo z towarzyszami to różnie bywało.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^

Ostatnio edytowane przez Fearqin : 06-06-2011 o 19:25.
Fearqin jest offline  
Stary 03-06-2011, 18:55   #20
 
Saverock's Avatar
 
Reputacja: 1 Saverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemu
Najwięcej sił w tej walce Zilvinidowi dawało to, że wyobrażał sobie, że ma do czynienia ze złoczyńcami, którzy zasługują na prawdziwą karę. Na śmierć i nic co mogłoby być łagodniejsze. A, że tak to sobie wyobrażał, to wściekłość szybko nad nim zapanowała. Sam nie był lepszy od wielu złoczyńców, ale nienawidził osób, które unikają sprawiedliwości. Sam zajmował się zazwyczaj tym, aby ta sprawiedliwość ich dosięgła i to w postaci jego ostrza, co zwykle kończyło się zabójstwem i ucieczką przed strażą.

Jednak teraz nie czas na wspominanie. Toczyła się walka o życie. Żaden jaszczur nie mógł mu umknąć. Nie można sobie było pozwolić na delikatności. Z tyłu lawa, a z przodu salamandry. Nie była to miła sytuacja. A tu nagle z sufity zaczęły spadać stalaktyty. Zabójcze głazy. Wystarczyła chwila nieuwagi i taki głaz zabiłby każdego, gdyby dobrze trafił. Zilv miał o tyle szczęście, że nic go nie drasnęło. Jednak gdy jeden za stalaktytów uderzył tuż obok niego, przypomniał sobie pewne wydarzenie, które bardzo go zmieniło. Było związane z podobnymi skałami, ale nie było teraz czasu na wspomnienia.

Nagle jaskinia się przechyliła i nie wróżyło to nic dobrego. Uderzenie o ścianę nie należało do najprzyjemniejszych. Zilv prawie wypuścił broń, jednak cudem utrzymał ją w rękach. Po zderzeniu spotkała go kolejna niemiła niespodzianka. Na początku był trochę oszołomiony, a potem zobaczył, jak martwa salamandra spada wprost na niego.

- Kurwa! - wyrwało mu się z powodu wściekłości, którą czuł, ale w następnej chwili zrozumiał, że powinien dziękować bogom, bo gdyby nie ten trup, jedna z włóczni przebiłaby go, a nie zwłoki. Jego coś tylko drasnęło w prawą rękę, nawet nie zauważył co dokładnie, ale na szczęście tylko lekko, więc na razie nie było sensu się tym martwić.

Gdy deszcz kamieni i różnego rodzaju broni, minął, Zamaskowany zrzucił z siebie salamandrę, nawet nie patrząc, czy na któregoś z towarzyszy, czy nie. Nie liczyło się to teraz. Przeżyć. To na pewno było jeszcze możliwe i trzeba było próbować. Zilvinid jak najszybciej postarał się podnieść i ruszył za tymi, którzy już uciekali. Miał już tego wszystkiego dosyć, więc jeśli na drodze stanie mu coś innego niż towarzysze, zapewne rzuci się na to natychmiast.
 
Saverock jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:06.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172