Wątek: The Cave
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-06-2011, 18:24   #114
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Padało. W tym cholernym kraju potrafi raz świecić słońce a raz lać deszcz. Czekali na koniec zmiany by dupnąć meksykańca, Serb postanowił umilić sobie ten czas rozmową.
- Dobra Tonny, uczyli Was chyba jak porywać terrorystów. Trzeba tylko odwrócić sposób myślenia i porwać garniaka. Dasz radę? Jak trzeba to mogę asekurować ale wolę nie grać pierwszych skrzypiec.
- Znaczy ja mam odwalić całą brudną robotę, tak?
- Znaczy ja tam mogę to zrobić ale żyję z naprawiania aut nie porywania ludzi. Ewentualnie kiedyś z zabijania ale tu trzeba chyba trochę subtelności.
- Ja za to jestem kaleką. Nie widzisz, że ledwo chodzę?
- Eche. I pewnie zestrzelisz muchę w locie. Dobra to co mam zrobić? Podejść do niego, przystawić mu klamkę do pleców i kazać wsiąść do samochodu?
- A jak robiliście to w Bośni? Może podobnie?
Kulawy zaniósł się śmiechem, Nikołaj ledwo powstrzymał się od paru uwag, nie chciał konfliktu w ekipie.
- Mogę go postrzelić w kolano jak chcesz. Dobra to zróbmy jak na filmach. Jedźmy za nim a jak będzie sam to pogrożę mu klamką. Albo postrzelę w kolano.
- Bardzo lubię filmy.
- To czekamy.
Radović sięgnął do torby i wyjął browninga, do drugiej ręki wziął cezetke.
- Fajne te czeskie cudo. Jak myślisz ma kamizelkę?
- Jest tylko robolem. Nie ma.
- Skąd wiesz, że nie jest wtyczką MI? Albo CIA czy innego FSB.
- A widzisz tego tam co się szwenda? Albo tego tam co gazety sprzedaje? Czemu oni nie mogą być wtyczkami? Paranoja - znasz to słowo?
- Ta... Znajomek mawiał, że jest najlepszym przyjacielem rebelianta. Może dlatego, że oni nie są blisko całego przedsięwzięcia. A szycha przy całym projekcie to idealne miejsca na szpiega CIA.
- Albo zwyczajnego supervisor. No ,ale można by go chociaż wypytać go co się tam działo do tej pory.
- No pewnie. Zrobimy tak jeśli to szpieg stawiasz mi piwo, jeśli amerykański drugie. Jak nie jest ja Ci stawiam jedno.
- Jedno? Nie dość, że Serb to jeszcze Szkot.
- Możemy zamienić piwo na połówkę. Da byłoby nie fair, bo jeśli nie jest szpiegiem to nie jest też z CIA.
- Ale to nie znaczy, że się podwójnie nie mylisz.
- To wymyśl dodatkowy warunek. Dajmy na to stawiam litr jak nie jest szpiegiem i nigdy nie był w... Liverpool. Pasuje?
- Nie lubię tej wschodniej wódy. Litr czarnego Jasia?
- Co ja pedał, że będę pił kolorową wódę? To ma być czuć że to jest alkohol. I nie litr a dwie połówki.
- Dwie połówki, to mi się podoba.
Uścisnęli sobie ręce, były serbski partyzant i angielski komandos.
- To teraz tylko czekać i dupnąć kolesia. Kajdanek nie mamy będzie musiała wystarczyć taśma izolacyjna i paralizator. O właśnie, może mu nie grozić klamką tylko pieprznąć paralizatorem i wziąć do wozu?
Tonny wzruszył ramionami i zwrócił wzrok na obserwowany obiekt. Idealny porywacz. Siedzieli tak w milczeniu jeszcze z piętnaście minut. Równo z godziną 21, gdy deszcz już dogorywał z tunelu wyszła chmara robotników. Grzecznie wracali do domów, trzymając w dłoniach pudełka po drugim śniadaniu i częstując się fajkami. Tacy nieświadomi. Tacy zwyczajni. Wydawali się chodzić z klapkami na oczach przez całe życie. Z tłumu Kulawy wyłowił również Metysa i pokazał go dla Serba. Nikołaj obserwował jak cel podchodzi do budki i chwile rozmawia z siedzącym tam ochroniarzem, staruszkiem w foliowym płaszczu przeciwdeszczowym. Chyba podpisywał obecność, może coś przeglądał? Obecność innych? Bądź co bądź imigrant szybko skierował się do samochodu zaparkowanego koło budki. I wtedy się zesrało. Do Meksa podszedł jakiś wyżelowany garniak z nesseserem i parasolem (fryzurka w końcu musiała być nienaganna) i zaczęli gadać. Trwało to dość długo na tyle by przyszli porywacze mogli działać.
Nikołaj sięgnął za siebie po cezetke, wyjął z niej magazynek z amunicją grzybkującą i schował ją do kieszeni kurtki, na jego miejsce załadował przeciwpancerne. Klamka wylądowała z tyłu za paskiem spodni z przodu wytłumiony browning. W drugiej kieszeni kurtki paralizator i taśma izolacyjna a w spodniach zapasowy magazynek do L9A1.
Obaj mężczyźni w międzyczasie weszli do feralnego metra, ciągle rozmawiali. Garniak mu chyba coś nawet pokazał na co mieszaniec podszedł ponownie do ochroniarz. Serb jednak już wychodził rzucając zimnym głosem komendy.
- Zgarnij Collina, jeden będzie robił mi za wsparcie drugi za kółkiem. Niech kierowca ma telefon Harlowa.

Siąpiło, Radović wyglądał jak typowy przechodzić którego deszcz dorwał bez parasola. Głęboko nasunięta czapka, zgarbiona sylwetka. Ochroniarz pochrapywał sobie w najlepsze, tyle dobrego nie zaalarmuje celu. Schody w dół, drugie, rozwidlenie, większość lampek nie działa niczym w “Obcym”. Chyba poszli w prawo, Serb już tam się skierował gdy z lewej usłyszał głos z dziwnym akcentem.
- Gdzie są pieniądze?!
Pierwszą myślą była zasadzka. Nie było jednak ponaglenia a słowa były skierowane chyba do kogoś innego. Obejrzał się za siebie, czysto. Przycisnął do ściany, złapał za browninga i chwilę nasłuchiwał. Tym razem odezwał się anglik.
- A teraz rzuć kurwa tego gnata, to może nic ci nie zrobię. No już!
Odgłosy szamotaniny, to jego szansa. Zaczął się przekradać.
- Ty p... imigrancie! Co ty sobie myślisz, co?! Gdzie towar sku...?! Gadaj bo cię zaj...!
Wyszedł za winkla w samą porę, garniak z wytłumioną klamką w łapie kopał meksa. Radović nie bawiąc się odbezpieczył swój pistolet i wycelował.
- Nie ruszać się do kurwy nędzy. Wstawać powoli, ten który wstanie z bronią zginie.
Nie miał zamiaru się bawić, trup mógł paść bardzo łatwo.
- Co do k... nędzy? Jesteś jego kumplem czy co?
Żeluś odwrócił się zawieszając pistolet na palcu.
- Nie. Mam do niego sprawe i w dupie mam towar. Ale chce zobaczyć klamke na glebie.
Metyksowi z brwi ciekła krew. Nieznacznie. Leżał spokojnie na ziemi z lekko podniesioną głową tak by widzieć byłego partyzanta.
- Ja pier... Co to ma znowu być? Ostrzegam, że mam zły dzień.
Klamka wylądowała na ziemi ale jej właściciel chyba nie rozumiał sytuacji. Pewnie jakiś dealer do którego po raz pierwszy ktoś mierzy z broni. W sumie tak wyglądał.
- Kim Ty kurwa jesteś? Odpowiadaj grzecznie a może będziesz miał szanse na lepszy dzień. A Ty tam wstawaj bo skończysz jak Morse. Chociaż po Ciebie karetki raczej nie przyślą.
Nim anglik odpowiedział Metys usiadł na tyłku i się wydarł.
- To ty! SAS już ci siedzi na dupie pieprzony Bośniaku!
Następny wytykał mu Bośnię, Serb wziął głęboki oddech, lufa zakończona tłumikiem ciągle była wycelowana w mężczyzn.
- Ale to ja chwilowo mam klamkę a teraz zamknij ryj i wstawaj na nogi bo nie będziesz już nigdy miał dzieci. Dwóch SASów już gryzie glebe. Chcesz im potowarzyszyć?
- A co ja mam do tego? Poza tym, ja nic nie mogę. Ale jak walniesz, tego tu to powiem Ci gdzie jest doktor Benz. Dostaniesz też połowę działki. Starczy dla nas obu.
Radović milczał dłuższą chwilę udając, że się zastanawia. Lufa zakończona tłumikiem nawet nie drgnęła.
- No tak. Marzenie każdego ściganego przez SS, trefny towar. A może wezmę całość? Benz jest w Polsce a Ty mnie wkurwiasz. Garniak kopnij go w ryj, niech się zaleje juchą.
- Nawet nie wiesz jaką miałbym na to ochotę, ale jest jeden problem. Nie lubię przyjmować rozkazów.
- Liczę do pięciu. Jeżeli nie stanie się do tego czasu to co chce, czyli Latynos nie wstanie z łapami w górze albo się nie zaleje krwią będzie trup.
- A umiesz liczyć do tylu? Brawo.
Diler a może alfons w końcu przestał próbować być zabawnym i kopnął metysa w ryj tamten padł i zalał się krwią, Serb uważał by nie wstał raptem z klamką.
- Żeby mi taki śmieć rozkazywał.
Naprawdę miał ochotę kropnąć anglika.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline