Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-06-2011, 22:28   #363
Grytek1
 
Grytek1's Avatar
 
Reputacja: 1 Grytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie coś
Post powstał przy pomocy Buki i Kaworu - Dzięki wam za to...

iękki całun ciemności niczym kurtyna przesłonił świadomość młodego szermierza. Nie było już bólu,zwątpienia - nie było niczego. Dręczone torturami i walką ciało po prostu odmówiło posłuszeństwa przeciwstawiając się woli właściciela. Nieświadomość bytu okazać się mogła jednak błogosławieństwem gdyż poza okaleczonym ciałem które przepełniał ból pozostały mu tylko brutalnie zmiażdżone nadzieje na szczęście.
Zawiódł.
Miał wrażenie że spada gdzieś bez końca nie widział nic mimo że starał się wysilić wzrok. Niespodziewanie poczuł kopnięcie gdzieś w okolice bioder. To co zobaczył nie napawało go bynajmniej radością.
...Yalcyn...

- Dlaczego takie podłe suki jak ty nie chcą zwyczajnie zdechnąć gdy się je przebije mieczem ? - Paladyn mimo że był już niemalże martwy zachowywał swoją butę i ciętość języka. Jedno było pewne - trudno go było zastraszyć. Nie lękał się śmierci. Odkąd tylko opuścił rodzinne strony towarzyszyła mu wyłącznie kostucha. Szła za nim wiernie krok w krok dopadając kolejne osoby a on nie oglądał się za siebie. Aż do tej pory - teraz stał z nią twarzą w twarz i przyjęła ona postać przeklętej wampirzycy. Takie było życie paladynów - krótkie i zakończone zazwyczaj brutalną śmiercią.

Na twarzy Yalcyn pojawił się mały grymas złości, po czym wydając z siebie pomruki niezadowolenia, i pokiwała karcąco do Severa.
- Chyba się przesłyszałam... - Warknęła, i wypowiedziała kilka niezrozumiałych dla Paladyna słów, a z jej palca wystrzelił nagle jakiś zielonkawy pocisk. Nie był on jednak skierowany w mężczyznę, lecz w grupkę kwilących w kącie.

I jedna z młodych dziewczyn, krzyknęła przeraźliwie z bólu, gdy kwas poranił jej ciało, trafiając prosto w lewą pierś, czy to zamierzenie, czy i celowo. Same zaś jej pełne bólu krzyki doprowadziły szybko wampirzycę do zmarszczenia brwi, pozostali więc po chwili... zakryli usta cierpiącej własnymi dłońmi. Yalcyn zaś odezwała się ponownie do Severa:

- To była pierwsza lekcja. Jeśli nie będziesz się zachowywał, nie ucierpisz jedynie ty, lecz i ci, którzy akurat przypadkowo się tu znajdują... zacznij więc raz jeszcze - Spojrzała na niego wyczekująco.

Paladyn widząc działania wampirzycy postąpił krok do przodu i aż sapnął ze złości. Bestia w ludzkiej skórze ! Jak mogła zrobić coś tak obrzydliwego ? Nie mógł ogarnąć umysłem kogoś kto był zdolny do takiego okrucieństwa. Teraz nie miał już wątpliwości że nawet za cenę własnego życia będzie musiał ją zabić choćby miał dokonać tego gołymi dłońmi. Przez krótką chwilę tylko niewyraźnie coś mruczał po czym spytał :

- Czego ty właściwie ode mnie chcesz ? - jego głos był opanowany mimo że wprost szarpały go za trzewia złość i chęć mordu.

- To nie te pytanie mój drogi - Rudowłosa uśmiechnęła się, odgarniając niedbale kosmyk włosów z twarzy, i bawiąc się na całego sytuacją, oraz... widokiem nagiego Paladyna - Zadaj mi inne, dobrze wiesz jakie, w końcu po to tu jesteś... jesteście.

- Cóż, nie wiem o czym mówisz - strzelił paladyn chcąc dowiedzieć się jak wiele o grupie wie wampirzyca.

- Więc jesteś typowym, zakutym w blachę idiotą, och jaka szkoda... - Uśmiechnęła się do niego drwiąco.

- Cóż mogę rzec, jestem jaki jestem.- stwierdził sentencjonalnie aasimar teatralnie rozkładając ramiona. Mimo prowokującej nagości Yalcyn nie patrzył na jej kuszące bądź co bądź ciało tylko prosto w oczy. Wolał nie dać jej satysfakcji i wciąż zachowywał "zimną krew" - jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało mając na uwadze towarzystwo Nosferatu.

- A po co tu jesteś? - Wampirzyca podparła podbródek na obu dłoniach, leżąc sobie na brzuchu. Przyjęła pozę wielkiego niewiniątka, wpatrując się w Severa swoimi zielonymi oczami, i wielce słodko uśmiechając.

- To po co tu jestem oficjalnie zależy od tego jak wiele wiesz Ty. Nie sądzisz chyba że wyjawie Ci cel naszych...odwiedzin.

- Trochę zaczyna mnie to czcze gadanie drażnić... - Zielone oczy Yalcyn nabrały nagle czerwonego blasku, a na jej palcu zatańczyła znowu zielonkawa energia - A nie chcesz chyba, żebym się znowu złościła?. Paladyn na słowa nieumarłej nerwowo oblizał spierzchnięte wargi. Dopiero teraz uświadomił sobie jak dawno niczego nie pił. Nie była to jednak potrzeba którą mógł się przejmować - zapewne nie będzie żył dostatecznie długo by pragnienie stało się poważnym problemem.

- Więc jeżeli oboje wiemy po co tu jestem to... Gdzie to jest ?

- "To"? - Zdziwiła się wampirzyca, i powtórzyła raz jeszcze - "To"?. Czego jak czego, ale nie spodziewałam się, że traktujesz kobietę jak przedmiot, teraz jednak już rozumiem dlaczego Luna postąpiła jak postąpiła w kilku sytuacjach...

- No cóż przyznam że moja gra słów miała na celu wybadanie Twojej wiedzy. Chylę czoła przed zasobem informacji które posiadasz. Szczerze liczyłem że nie znasz powodów dla których tu jestem - wyraźnie podkreślił ostatnie słowo. - A teraz, bądź tak łaskawa i powiedz mi gdzie ona jest i czego chcesz w zamian za jej uwolnienie ?

- Ma się dobrze, póki co - Yalcyn podkreśliła ostatnie słowo. Następnie kokieteryjnie przekręciła się na plecy, nie spuszczając wzroku z Paladyna, prezentując Severowi już całkowite widoki na swoje ciało. Wplotła dłonie w swoje włosy, wpatrując się w mężczyznę "do góry nogami".

- To zależy, co masz do zaoferowania - Uśmiechnęła się wyrafinowanie - Przedstaw jakąś ofertę, kartę przetargową... choć nie wiem, czy ją uwolnię. Na początek może pozwolę ci ją jedynie zobaczyć...

- Nie posiadamy wiele - stwierdził wplatając celowo liczbę mnogą - Mogę zaoferować jedynie to że wycofamy się z zamku...

- Reszta mnie nie interesuje, rozmawiam w końcu tylko z tobą - Odpowiedziała Yalcyn - A wielka oferta wycofania się jest... no cóż, bezużyteczna. To jedynie kwestia czasu, nim w końcu padną wszyscy. Ty z kolei, kochasiu, starasz się wyjątkowo kiepsko ratować swoją "ach jakże to wielce ukochaną" Lunę - Wampirzyca przewróciła oczami - Naprawdę kiepsko się starasz, po prostu wstyd.

- Czego więc chcesz?. Złota?. Klejnotów?. Nie mam nic co mogę Ci zaoferować. - W duchu aż się skręcał ze strachu przed niewypowiedzianymi przez wampirzycę życzeniami.

- Oj nie bądź taki materialista... taki, taki prymitywny... - Rudowłosa oburzyła się wielce teatralnie, przykładając wierzchnią stronę palców dłoni do czoła. Szybko jednak przestała, po czym wbijając wzrok w Severa, jej oczy zabłysnęły złowrogą czerwienią.

- Usiądź tu, na łożu - Powiedziała, wpatrując się Paladynowi głęboko w oczy, a ten... ten poczuł nagle, jak ulega jej słowom, jak wykonuje polecenie, podchodząc i siadając na brzegu dużego łoża. Yalcyn zaś, podciągnęła się dwa razy na łokciach ku zaskoczonemu Aasimarowi, i w końcu... usadowiła swoją głowę na jego udzie, leżąc sobie w ten sposób tuż przy nim, czy i może częściowo w końcu na nim.

- Co byś zrobił dla ukochanej osoby?. Do czego byłbyś zdolny, by ją ponownie zobaczyć, móc trzymać w ramionach, utulić, pocałować?... - Jej oczy ponownie odzyskały zwykłą zieleń, wpatrując się dosyć tajemniczo w jego twarz. Paladyn westchnął boleśnie czując jak jego dusza rozbija się nagle na milion kawałków niczym drogocenne szkło. Zamknął oczy starając się uspokoić bicie serca. Irracjonalnie nie mógł się oprzeć wrażeniu że łomot jego serca obijającego się o żebra słychać w całym pomieszczeniu. Potrafił poskromić strach w obliczu niechybnej śmierci, hord wampirów lecz teraz czuł się niczym zając w szponach sokoła. Po chwili nieco drżącym głosem wyszeptał:

- Po prostu ich wypuść... Proszę. - Ostatnie słowo ledwie przeszło mu przez gardło jakby było wykonane z metalowych siekańców.

- Wciąż pozostaje kwestia przetargu... ty zaś stawiasz coraz więcej wymagań - Nagle odrobinkę chłodna dłoń Yalcyn znalazła się na umęczonym torsie Paladyna, i delikatnie po nim przejechała w dół, do brzucha... wampirzyca jednak cofnęła ją po chwili z dala od ciała Severa.
Całe ciało paladyna mimo że poranione i poobijane spięło się, twardniejąc niczym kamień. Wbrew sobie spytał:

- Czego żądasz w zamian ? - Jego mięśnie napięły się w oczekiwaniu. Wyglądał niemal tak jakby spodziewał się ciosu w żołądek.
W kącikach wydatnych ust Yalcyn zabłądził mały uśmieszek.

- Wyczuwam twoje serce... - Szepnęła, i nagle lekko oblizała usta - Wyczuwam ciepło, wyczuwam twoją krew... - Dłoń wampirzycy znalazła się ponownie na jego ciele, sunąc po brzuchu, coraz niżej i niżej.
- Żądam ciebie, i twoich usług - Yalcyn pochwyciła w końcu dłonią to, gdzie owa dłoń przez chwilę podążała - Na czas bliżej nieokreślony. Wszelkich usług, jakich zapragnę. Wtedy też Luna będzie ponownie twoja, a gdy już nie będę potrzebowała twych usług, oboje będziecie mogli odejść.

- Chcę by pozostali mogli bezpiecznie opuścić zamek, potem będzie jak zechcesz.- Wbrew jego woli mięśnie powili zaczynały się rozluźniać drgając nerwowo na świeżych i starszych bliznach. Był tak zmęczony i senny, że myślenie i kontrola nad własnym ciałem przychodziły mu z coraz większym trudem. Krew którą tak hojnie zrosił pola walki wciąż leniwie krążyła po ciele powodując trudności z zachowaniem świadomości. Wiedział że za kilka chwil jego ziemska powłoka odmówi posłuszeństwa odsyłając umysł w niezbadane przestworza. Jednakże dopóty zachowywał świadomość był całkowicie nieczuły na pieszczoty nieumarłej, bądź co bądź, kobiety.

- Przysypiasz? - Spytała Yalcyn, i nagle przycisnęła nieco mocniej w miejscu, które nie powinno raczej być tak traktowane, przez co Sever zyskał ponowne skupienie...
- Tak już lepiej - Uśmiechnęła się perfidnie - Z mojej więc strony zgoda, będą mogli opuścić zamek, ale to już całkiem inna sprawa, czy będą chcieli, nieprawdaż?. I mamy więc umowę, tak?.

- Niech będę przeklęty - szepnął niemal bezgłośnie po czym dodał już całkiem głośno:

- Tak, pozwól mi przekonać pozostałych by odeszli.

Sever Blake właśnie przestał istnieć dla świata.

Wampirzyca spojrzała Paladynowi w oczy, głaszcząc go czule dłonią po policzku. Jednocześnie również się uśmiechała, ukazując nieco swoje kły...
- Myślałam, że da radę nieco inaczej, jednak najwyraźniej się na tobie zawiodłam - Jej oczy stały się nagle wyjątkowo krwiste, a sam Sever poczuł się naprawdę dziwnie.

- Co...co ty robisz ? - Chciał odskoczyć lecz wydawało mu się że całe ciało jest niczym z ołowiu. Niczym mały ptak zahipnotyzowany przez węża wpatrywał się w oczy wampirzycy. Czuł że dzieje się z nim coś bardzo niedobrego lecz nie mógł nic na to poradzić. Był sparaliżowany.

Uśmiechająca się do niego Yalcyn pogłaskała go czule dłonią po policzku, a Sever poczuł dziwny, wewnętrzny spokój.
- Wszystko będzie dobrze - Szepnęła, ukazując minimalnie swoje wampirze kły.

Paladyn zaś stracił przytomność. W ostatnich myślach zaś uznał że mimo całego powabu ciała Yalcyn, nie wywarła ona na nim najmniejszego wrażenia. Była poprostu zła, niezależnie od tego czy była by najpiękniejszą czy najszpetniejszą musiał ją zabić...

(***)

Miał bardzo dziwny, i nieco niepokojący sen.

Tuż przed młodzieńcem stała zwrócona bokiem postać ubrana w szaty wysokiego kapłana. Krój odzienia nie wywoływał jednak skojarzenia z żadnym bóstwem które było by Severowi znane. Kaptur zarzucony głęboko na twarz uniemożliwiał spostrzeżenie nawet konturów twarzy. Miał wrażenie że zna tę zjawę...Po chwili dokładnej lustracji przymoniał sobie o stworze którego spotkał w świątyni Bane'a w Melvaunt.


- Ah, witaj, mój chłopcze - przywitał się kapłan, podnosząc dłoń. Obszerna, luźna szata zakrywała nawet tą część jego ciała, przez co można było odnieść wrażenie, iż duch składał się z samego habitu, powietrza i głosu- A więc znów się spotykamy.

- Kim ty do wszystkich piekieł właściwie jesteś ? Zjawiasz się i znikasz a pozostają po tobie wyłącznie kłopoty. Czegóż znów ode mnie chcesz i komu służysz ? - Wypluwał swoje pytania, jedno po drugim aasimar pomijając grzeczności. Zastanawiało go co właściwie stało się z nim w Melvaunt, i sądził że stojący przed nim tajemniczy osobnik ma odpowiedzi na te pytania.

- Pytania, pytania- zakapturzony pokręcił głową- Znacznie ważniejsze od tego, komu ja służę, jest pytanie, komu Ty służysz. Myślę, że byłoby naprawdę właściwe, gdybyś to wyjaśnił. O ile to wiesz, oczywiście.

- Służę mym ramieniem wszystkim tym którzy są uciśnięci i gnębieni przez niesprawiedliwość.Służę Tyrowi. - Wbrew pozorom mówił to co czuł naprawdę. Bez patosu i bez zbędnego owijania w bawełnę. - Teraz mów mi prawdę i nie nawet nie myśl o łganiu.

- Hmmmm...- zwykły odgłos zamyślenia w ustach ducha zabrzmiał niezwykle sarkastycznie- Nie wątpię, iż służysz swym ramieniem bezbronnym... podobnie, jak męskością nienasyconym- kapłan zachichotał, zakrywając usta rękawem szaty, niby jakaś niewiasta, która z braku wachlarza musiała zasłonić uśmiech wyszukanym ruchem nadgarstka. Kiedy jednak kontynuował, jego głos był znów poważny.

- Widzisz, synu, gdybyś był nieco starszy i bardziej obeznany, nie tylko z płcią niewieścią, ale i z życiem w znaczeniu ogólnym, wiedziałbyś, jak wielki błąd popełniłeś. Po pierwsze, nie dość, że nie rozumiesz samego siebie, to nie rozumiesz także swojego wroga. Pomyśl, jaka jest Yalcyn? Czego pragnie najbardziej we wszechświecie? Zadawać innym cierpienie? Uwodzić ich, być kokietowaną? Pragnie seksu? A może chce władzy? Czy gromadzi pieniądze dlatego, że bogactwo jest jej celem, czy to tylko środek do zrealizowania jej prawdziwych pragnień? Takie samo pytanie powinieneś sobie zadać odnośnie każdej czynności, która jest dla niej charakterystyczna. Ale nie zrobiłeś tego. A teraz, gdy miałeś okazję poznać ją lepiej, zawiodłeś. Prawdę mówiąc, straciłeś przytomność, zostając sam na sam z niebezpieczną wampirzycą. Nie masz pewności, czy się obudzisz, a nawet jeśli, to czy dalej będziesz człowiekiem. Co, jeśli zostaniesz przemieniony? Pomyśl tylko, umięśnione, jurne, bezwarunkowo oddane swej matce zwierzątko służące jej do zabaw seksualnych. Czyż nie jest tak, iż wszystkie niewiasty pragną, by był przy nich prawdziwy rycerz? Gdybym był Yalcyn, na poważnie bym się zastanowił, czy Cię nie przemienić w jednego z wampirów. Tym bardziej, iż ze względu na swą psychikę i profesję zadałoby Ci to wielki ból, nie tylko psychiczny, ale i moralny. Obłędny paladyn, rozdarty między honorem a pragnieniem ludzkiej krwi. Wampirzyca miałaby rozkosz z samej obserwacji twych zachowań. Jak więc widzisz, to, co zrobiłeś, nie było zbyt logiczne. Gdybyś miał trochę oleju w głowie zamiast pięknych, choć nieco pustych idei, zacząłbyś ją pieścić. Tak, pieściłbyś ją tak, jakby od jej rozkoszy miał zależeć los świata. Kobiety ogarnia niezwykły żar, gdy mężczyzna je zaspokaja. Żar tak wielki, iż zniewala umysł, obezwładnia ciało i rozplątuję język. Wyśpiewałaby Ci wszystko, byleby poczuć kolejne, mocne pchnięcie. Ale cóż, szlachetny Sever Blake nie mógłby wykorzystać takiej okazji, prawda? Ah, plugawe ciało i ohydny akt cielesny skalałyby Twą cnotę, z którą tak się obnosisz. Wszak to jest najważniejsze, czystość ciała pięknego, zadbanego rycerzyka.

Widząc wyraz twarzy rycerza, duch uniósł wysoko dłoń, uciszając go na wypadek, gdyby chciał mu przerwać- Oh, nie, daruj sobie prawienie frazesów, też kiedyś byłem taki jak Ty. Młody, piękny, oddany sprawie i bóstwu, któremu poprzysiągłem wierność. Całe swe życie poświęciłem na spełnianiu woli swego bóstwa i szerzeniu chwały kościoła, do którego należałem. Pozwalałem sobie tylko na takie przyjemności, które pochwalało moje bóstwo, odrzucając od siebie wizje tych, które były przez nie potępiane, tak jak Ty ratujesz teraz dziewice a unikasz seksu z nieumarłą. Myślisz, że dzięki swej całej szlachetności po śmierci trafisz do jakiegoś raju? Że sam Tyr w swej przeboskiej osobie przybędzie Ci na przywitanie, chwaląc Twą odwagę i honor? Myślisz, że jest silniejszy niż jakakolwiek inna siła we wszechświecie?- spytał, wyraźnie wzburzony kapłan. Z każdym jego słowem gestykulował coraz mocniej, unosząc swój głos, by w końcu wybuchnąć, wyraźnie wściekły i rozżalony- TO jest los, jaki szykują nam bogowie po śmierci!- krzyknął, unosząc ręce do góry- TO jest wdzięczność, jaki mają dla swych najwierniejszych sług. Lata w boskiej niewoli, słuchanie ich rozkazów, życia tak, jak oni chcą, by po śmierci wylądować tu, nigdzie! Oto, co Cię czeka! Lata troski o honor, cnotę, lata spędzone na wypełnianiu rozkazów bogów i przełożonych, tylko po to, by po śmierci przebywać w niebycie, pustce między dwoma światami! Dlatego przestań pieprzyć, zasłaniać się jakimiś boskimi prawami, nakazami i rytuałami! PO prostu rób to, co właściwe i miej w rzyci bogów, tak jak oni mają Cię! Gdyby Tyr lub ktokolwiek inny naprawdę dysponowali taką mocą, jaką sobie przypisują, nie pozwoliliby na to, by ścierwa pokroju Yalcyn stąpały po powierzchni Ziemi! A Ty, jeśli zamiast wykorzystać okazję i choć spróbować dowiedzieć się czegoś o niej, postanowiłeś stać się jej marionetką, to znaczy to tylko tyle, że...

Nagle siła, gniew, pogarda, wszystkie negatywne emocje, jakie wyrzucał z siebie duch, po prostu z niego uciekły. Pochylił głowę, opuścił ręce, którymi jeszcze przed chwilą tak żywiołowo gestykulował i zdawało się, iż zapadł się sam w sobie. Gdy po krótkiej chwili przemówił, rozbrzmiał cichy, drżący, zmęczony głos. Głos osoby, która zbyt długo czekała na zbawienie, by teraz wierzyć w jakiekolwiek świętości, sprawiedliwość czy choćby w to, iż ktoś ukróci ostatecznie jej cierpienia, zabijając. Ducha nie można było zabić. Ale można go było złamać. To właśnie stało się z kapłanem. Złamano jego ducha, jedyne, co z niego zostało.

- Jeśli odrzuciłeś taką okazję, by coś zmienić w swym losie, to znaczy, że jesteś równie żałosny jak bogowie, w których wierzysz. Bądź więc przeklęty tak jak i oni.

- Walczyć i ginąć w obronie miłości oraz prawych idei jest czynem z wszech miar słusznym. Twój patron cię nie porzucił. To ty swoim zwątpieniem poddałeś własną duszę na wieczną tułaczkę.- Próba zasiania zwątpienia w patrona wywołało w aasimarze pełne oburzenie toteż jego głos pozostawał zimny niczym stal z którego wykonano jego miecz i pewny niczym dłoń która go dzierżyła w wielu bojach. Pustka otaczająca rozmawiających nie dawała jednak echa toteż głos rozmywał się w obszernej nicości tracąc na sile.
- Jesteś młody, taki młody, a taki butny- stwierdziło powoli widmo- Czekałem na zbawienie, modliłem się długo po swojej śmierci, wierząc w boską mądrość i łaskawość, potem w boski plan, następnie w to, iż mój patron po prostu o mnie zapomniał. Ale nie, me bóstwo wyparło się mnie. Ciebie też. Zostawiło Cię z całym tym bólem, jako dar dla Yalcyn. Wiesz, czemu ona jest lepsza zarówno ode mnie, jak i od Ciebie?

- Nie jest. Jest niewolnicą własnych żądz. Nie potrafi kontrolować swojego życia. Moje ciało to tylko naczynie dla ducha. Zginę z jej ręki ? Trudno, jestem tylko trybikiem większej maszyny i poczucie obowiązku sprawia że moje życie ma sens. Za mną przyjdą kolejni i kolejni aż któregoś razu ktoś przebije te jej czarne serce i sprawi że świat stanie się lepszym miejscem w którym nikt nie musi się bać po zapadnięciu zmroku.

- Teraz tak twierdzisz, jak i ja niegdyś. A co, jeśli po śmierci zostaniesz sam, tu, z śmiertelnikami, jako duch,cień samego siebie? Jesteś świadom tego, że to możliwe? Już raz umarłeś. Gdzie były wtedy anioły Twego bóstwa? Nikt po Ciebie nie przyszedł.

- Moja wiara jest wieczna. Nie mnie sądzić decyzje bogów.Każdy poległy paladyn staje się świadkiem wiekuistej chwały swego opiekuna. Jesteś człowiekiem małej wiary, odejdź i błagaj swego patrona o wybaczenie za zwątpienie a może kiedyś twoje modły zostaną wysłuchane !

- Nie rozumiesz. Mówisz pięknymi frazesami, ale Twoje słowa są puste. Ty sam jesteś pusty. A teraz odejdź, zmęczyła mnie ta rozmowa. Błagaj swych żałosnych bogów, byśmy nigdy nie zamienili się miejscami.

Ostatnie słowa kapłana zagłuszył zrywający się znikąd wiatr który wydawał się potępieńczo wyć. Szata smagana podmuchami falowała raz za razem zaś po chwili opadła na ziemię rozsypując się w pył który szybko znikł wraz z snem. Po kapłanie nie został nawet ślad.

(***)

Gdy powrócił na jawę, wzrok nieco odmawiał posłuszeństwa, izba odrobinę wirowała, a całe ciało Aasimara zdawało się wprost płonąć z panującego w nim gorąca. Nie czuł się jednak aż tak źle fizycznie jak po ostatnich walkach, tu w grę wchodził bardziej stan... dziwnego upojenia. Tylko czym?. Sever bowiem był już parę razy w swym życiu naprawdę mocno pijanym, tym razem jednak wprost rozsadzała go niewytłumaczalna, dziwna energia...

Baron Chernin charczący w jego dłoniach.

Bestia z Rath, oprawca niewinnych, podła kanalia. Sever na chwilę oniemiał, próbując jakoś ogarnąć sytuację, i wpatrując się we własne, jednak dziwnie w obecnej chwili obce dłonie, duszące gardło szlachcica, który zdawał się nie mieć szans z Paladynem, kończącym żywot tyrana, przez którego zginęło tak wiele bliskich sercu Aasimara osób.

Za Siabo, za Marę, za rodzinę Zory, poległych towarzyszy... dłonie miażdżyły grdykę charczącego Chernina coraz mocniej i mocniej. Wydawało się że ciało przeciwnika pozbawione zostało nagle całej siły niczym pacynka porzucona przez lalkarza. Czuł jak palce zaciskają się niemal samoistnie i bez większego wysiłku na gardle sprawiając że oczy ofiary niemal opuszczają oczodoły.

Czując dziwne uniesienie, zaczął cytować fragment jednego z psalmów Tyra.
- "Ścieżka sprawiedliwych wiedzie przez nieprawości samolubnych i tyranię złych ludzi. Błogosławiony ten, co w imię miłosierdzia i dobrej woli prowadzi słabych doliną ciemności, bo on jest stróżem brata swego i znalazcą zagubionych dziatek. I dokonam srogiej pomsty w zapalczywym gniewie, na tych, którzy chcą zatruć i zniszczyć moich braci, i poznasz, że On jest Panem sprawiedliwym, gdy wywrę na tobie swoją zemstę."
Po chwili szpnął mu do ucha :
- W imię sprawiedliwości. Za pokrzywdzonych przez ciebie ludzi, wyrządzone zło wszelakie... odbieram ci życie. Niech bogowie cię osądzą w swej łaskawości gdyż ja nie znajduję dla ciebie litości.
 

Ostatnio edytowane przez Grytek1 : 03-06-2011 o 22:44. Powód: Cytat określony jako psalm pochodzi z filmu Pulp Fiction
Grytek1 jest offline