I tak oto zajęliście się swoją pierwszą robotą, dla tutejszej włoskiej mafii. Dla rodziny Dona Malaparte, rodziny średnio potężnej, ale nie mniej zamożnej. Trzymali w ryzach rzeźnię, która w godzinach nocnych robiła za przykrywkę dla ich interesów, a Sokół Maltański, niezwykle luksusowa restauracji i pizzeria w jednym, podawała chyba wszystkie przysmaki kuchni włoskiej. Po 10 minutach sprzątania, podjechał czarny bus z którego wyskoczyło kilku Irlandczyków. Zrzucone przez was na kupę wszystkie śmieci, zostały zapakowane, a wam niski irol z haczykowatym nosem wypłacił po 50$. Nieźle jak za głupie posprzątanie, zwłaszcza że jechaliście na śmieciach, a w kieszeniach brzęczały same centy. Bus odjechał, a wy pożegnaliście wasze stare cztery kąty, choć mieliście głupawe wrażenie że jeszcze tu wrócicie.
Szczęśliwi czasu nie liczą, ale z gotówką w kieszeni postanowiliście najpierw jakoś się oporządzić. W brudnych, śmierdzących ciuchach do Sokoła Maltańskiego z pewnością was nie wpuszczą osiłki Malapartego. Już w prostopadłej do waszego zaułku uliczce, można było kupić tanie ciuchy. Przydał by wam się jeszcze tylko jakiś prysznic…
Rozeszliście się każdy w swoją stronę, wiedząc że spotkacie się jeszcze w Sokole.
__________________ Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być. |