Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-06-2011, 22:16   #1
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
[GTA/Storytelling/+18] - Gdzie ta Ameryka?

Za brudnym od kurzu oknem, robiło się już szaro i większość mieszkańców tego nietuzinkowego garażu, już wróciła ze swoich eskapad. Z zbierania odpadków, z żebrania, z prac w których nawet najniższa krajowa była by spełnieniem marzeń. A wszyscy to biedni imigranci, nie mający tu, w Stanach żadnej bliskiej rodziny. Skupili się całkiem przypadkiem, w jednym miejscu i próbują egzystować. Europejczycy próbujący przeżyć, przetrwać, urwać własny kawałek Amerykańskiego Snu. Niestety nic za darmo tutaj nie ma, a i tu bezrobocie to problem.
Środkowy pokój, w którym rdzewiały stare podnośniki pamiętające czasy II Wojny Światowej, był prawie cały zasłonięty śpiworami, materacami oraz tym, co udało się zdobyć i można było na tym spać. Przynajmniej wszyscy znaliście jako taki język angielski, mieliście więc do kogo otworzyć mordę. Unoszący się tu specyficzny zapach, niestety sprawiał że najwięcej ludzi było tu tylko na noc. Inne pomieszczenia, jak np. biuro właściciela przystosowane teraz na spiżarnię już od dawna świeciło pustkami, a żarcie ze śmietnika, sprawiało u was straszną niestrawność, choć bezdomnym to nie przeszkadzało.
Jeszcze nie wiedzieliście że niebawem wszystko się zmieni.
Był wczesny ranek. Już z daleka udało się usłyszeć warkot silnika jakiegoś pojazdu. Nic nadzwyczajnego, często ludzie skracali sobie drogę tą boczną dróżką jadąc do portu, ale żaden nawet nie pomyślał o tym żeby się zatrzymywać. Prawdziwym zdziwieniem był odgłos wysłużonych hamulców. Z pojazdu wyszły cztery osoby, mówiące po angielsku, ze slangiem typowym dla Irlandczyków.
- To ten garaż. Jeden Czech mi go pokazał, sądzę że się nada na dziuplę. Pustostan jak się patrzy – odezwał się jeden.
- Zobaczmy wnętrze – wskazał wysoki w czapce z daszkiem. Czuć od niego było włoskie korzenie.
Dwóch pozostałych, stało przy samochodzie, rozmawiając ze sobą o ostatniej imprezie w pubie „Pod Zielonym Skrzatem”. Tutejszej melinie Irlandczyków po drugiej stronie miasta.
Duże drzwi z blachy falistej, uniosły się do góry z łoskotem. Oczom przybyszów ukazało się kilku, wynędzniałych imigrantów. Irlandczyk chwycił za coś za paskiem, ale nim zdążył to wyszarpnąć, Włoch uspokoił go gestem i zwrócił się do was:
- Witam lokatorów. Czy nie szukacie państwo czasem pracy? – Irlandczyk spojrzał ze zdziwieniem ma Włocha, ale ten tylko się do niego uśmiechnął i popatrzył na was – Nazywam się Dante Malaparte, a to jest Bob Flogg. Jeżeli ktoś ma jakieś plany na życie, niech opuści ten garaż – kilku wyszło, jeden wyszedł, ale wrócił, mimo wszystko wy zostaliście –A więc witajcie w branży motoryzacyjnej Empire Bay. Pierwsze zadanie, posprzątajcie tutaj. Potem udajcie się pod ten adres – rzucił na najbliższy materac kilka wizytówek.

 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 03-06-2011, 00:22   #2
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
Dorian siedział na składanym łóżku polowym, masując kostki u dłoni i przepłukując odrobiną księżycówki rozerwane usta.

Łóżko wygrał w karty jakiś tydzień wcześniej, grając w marnej spelunie na północy miasta. Musiał wyprawiać się coraz dalej w poszukiwaniu zarobku, ponieważ w pobliskich barach dość szybko ludzie oduczyli się z nim grywać. Barach! Raczej w najgorszych mordowniach gdzie zapijał się najniższy margines społeczny i ludzie którzy nie śmierdzieli groszem. Łóżko, paczka fajek i dziesięć dolców, najwyższe wygrane w tych marnych świątyniach pijaństwa.

Dopiero potem zaczął bić się za pieniądze. Zibi unikał przemocy, uznając że urok osobisty ma większą siłę od pięści. Może i miał, ale w Europie, na salonach i wystawnych kasynach.

Zibowski skrzywił się, ssąc rozkrwawione kostki dłoni. Ostatnia walka była szczególnie ciężka. Facet był wielki, naćpany a jego pradziadkiem był pewnie yeti. Ale opłaciło się. Szuler poklepał się z zadowoleniem po kieszeni spodni. Dwadzieścia dolców z gorszami. Dwadzieścia dolców, które w dawnym życiu włożyłby lekką ręką do dekoltu kelnerki w nocnym klubie za ładny uśmiech i przyniesienie drinka.

Z zamyślenia wyrwał go zgrzyt otwieranych drzwi. Odruchowo sięgnął po zabrany jakiemuś złodziejowi nóż. Ostrze było marnej roboty, ale zawsze była to jakaś broń. Na szczęśćie facet nie otworzył ognia.

- Witam lokatorów. Czy nie szukacie państwo czasem pracy? – Irlandczyk spojrzał ze zdziwieniem na Włocha, ale ten tylko się do niego uśmiechnął i popatrzył na zebranych ludzi. – Nazywam się Dante Malaparte, a to jest Bob Flogg. Jeżeli ktoś ma jakieś plany na życie, niech opuści ten garaż – kilku wyszło, jeden wrócił. –A więc witajcie w branży motoryzacyjnej Empire Bay. Pierwsze zadanie, posprzątajcie tutaj. Potem udajcie się pod ten adres – rzucił na najbliższy materac kilka wizytówek.

Po chwili Dorian wstał i podniósł jedną, wkładając do ust papierosa. Zapałką podpalił go i zaciągnął się dymem.

-Co o tym sądzisz, Deany?- zapytał, wiedząc że Dean na pewno słucha. Mogła udawać że nie słucha, ale jednak słuchała. Jak jakiś mały, nerwowy nietoperz.

Po chwili, chcąc czy też nie, rozejrzał się za jakąś miotłą. Papieros jakoś maskował ból poobijanego ciała. A robota czekała. Wizytówkę bezpiecznie schował do kieszeni, zapamiętując adres.
 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...
Makotto jest offline  
Stary 03-06-2011, 08:24   #3
 
Kizuna's Avatar
 
Reputacja: 1 Kizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodze
Siedziała na materacu, nic wielkiego, ale tutaj to było coś. Na pewno mniej niż łóżko, ale dla tak drobnej dziewczyny to i tak wystarczało. Nawet mogła się nim owinąć, więc źle nie było.

W zasadzie, była tutaj najnowsza ze wszystkich. Przybyła zaledwie pięć czy sześć dni temu, więc miała jeszcze parę drobniaków ze swoich oszczędności. Imała się wielu dorywczych prac, zarabiając marny, ale jednak jakiś grosz. Czasami nawet kupiła dodatkowe puszki i podrzucała komuś w garażu, przeważnie temu co miał najgorzej. To nie było jakieś miłosierdzie czy coś, jedynie niechęć do obudzenia się pewnego dnia z czyimś truchłem parę metrów dalej.

Wczoraj, a właściwie dziś, wróciła z krótkiej roboty. Otworzyć zamek w sklepie monopolowym dla miejscowej grupki niewychowanej młodzieży. Nic, czego imałby się szanujący siebie zawodowiec. Ale cóż, kasa jest potrzebna, niezależnie z którego źródła.

Leżąc na materacu rozmyślała nad przyszłością, co nie zdarzało się jej zbyt rzadko. Niby powinna bardziej trzymać się ziemi, ale co poradzić skoro rzeczywistość była ciężka? Zgrzyt. Ktoś otwierał drzwi. Normalne zjawisko, gdyby jakiś samochód nie zatrzymał się przy garażu. Trochę wysłużony samochód, przydałaby się wymiana klocków i tarcz. Filtr powietrza też chyba przędł na ostatniej granicy. Ale co ona mogła wiedzieć, w końcu była tylko amatorką. Przynajmniej według wszystkich zasranych pseudo-fachowców co robili za nie wiadomo jak wielkich znawców motoryzacji i mechaników czterech kółek. Czworo osób, Irlandczycy? Miała z nimi do czynienia jedynie na filmach.

- Witam lokatorów. Czy nie szukacie państwo czasem pracy? – Irlandczyk spojrzał ze zdziwieniem na Włocha, ale ten tylko się do niego uśmiechnął i popatrzył na zebranych ludzi. – Nazywam się Dante Malaparte, a to jest Bob Flogg. Jeżeli ktoś ma jakieś plany na życie, niech opuści ten garaż – kilku wyszło, jeden wrócił. –A więc witajcie w branży motoryzacyjnej Empire Bay. Pierwsze zadanie, posprzątajcie tutaj. Potem udajcie się pod ten adres – rzucił na najbliższy materac kilka wizytówek.

Wizytówki... były blisko niej. Sięgnęła po jedną, bardziej odruchowo niż świadomie. Schowała ją do jednej z kieszeni kurtki. Ktoś zadał jej pytanie. Chyba Dorian, pytał się o... jej opinię? Cóż, rzadko dzieliła się swoją opinią.

Kiwnęła głową, co w tym konkretnym przypadku mogło oznaczać tyle co "warto spróbować". Mieli zrobić porządki? Cóż... sprzątania się jeszcze nie imała. I chyba lepiej by tego nie robiła, miała dziwną tendencję do trafiania ścierką czy miotłą w innych ludzi. I nie wiedziała czemu, skoro ze spawarką sobie radziła. Usunęła się w kąt, nie chcąc zawadzać innym w pracy.
 
Kizuna jest offline  
Stary 03-06-2011, 09:29   #4
 
StaryBuc's Avatar
 
Reputacja: 1 StaryBuc nie jest za bardzo znany
Kilka miesięcy temu, warsztat mechaniczny Grigorija Yeremina, obrzeża Moskwy

Chyba już cały moskiewski półświatek zdążył poznać Grigorija Yeremina, mordercę na usługach Mafii Sołncewskiej, który z zadawania bolesnej śmierci mógłby pisać doktorat. Ten były żołnierz zamknął połowę interesów Yakuzy we Władywostoku, dając tym samym znać, że z Michaiłem Gubraviczovem się nie zaczyna. Ale to była przeszłość: teraz to był Grigorij Alexandrovich Yeremin, właściciel średniej wielkości warsztatu mechanicznego, chociaż nie miał zbyt dużego doświadczenia z mechaniką. Ani tym bardziej z prowadzeniem interesu. Ale co to za problem dla współpracownika jednej z najlepiej funkcjonujących organizacji przestępczej Europy Wschodniej Najwidoczniej jakiś musiał być, skoro praktycznie jedynymi klientami byli jego dawni kumple z gangu, którzy przerabiali u niego kradzione bryki.


Aż do tamtego dnia.

Nic nie zapowiadało, że ten dzień miałby być innym od pozostałych. Aż do chwili, gdy na salę wpadła szóstka zamaskowanych postaci, która z pistoletów automatycznych dziurawiło sprzęt, pracowników i kilku gangsterów, którzy aktualnie w warsztacie się znaleźli. Grigorij nie stracił jednak głowy(w przeciwieństwie do jakiegoś chłopaka, którego mózg malowniczo rozlał się na karoserii żółtego Fiata Pandy) i szybko wskoczył za jeden z wzmacnianych samochodów, który stał się wystrojem tego pomieszczenia. Pomysł chłopaków od Sołncewskiej. Wyciągnął stamtąd naładowaną strzelbę i spokojnie strzelał do napastników. Nie martwił się o nic: miał tu tyle ekwipunku, że spokojnie mógłby wymieniać się z wrogiem przez długie godziny. I nie sądził, by przeciwnik mógł powiedzieć o tym samym. Kątem oka zobaczył, że i pozostali z obecnych towarzyszy zamiast się ukrywać przed ostrzałem, sami wyciągnęli, co kto tam miał i strzelali. Od czasu do czasu ktoś padł martwy.

Grigorija niepokoiła tylko jedna rzecz: to on będzie musiał po tym sprzątać.

-------------

Piątka napastników leżała martwa, ostatni był ranny, ale jeszcze się trzymał w miarę przytomnie. Zresztą, na niewiele mu się ta przytomność przydawała, będąc przywiązanym do krzesła.
- Kto was nasłał? - zapytał Borys, jeden z gangsterów
- Pieprz się! - usłyszał w odpowiedzi. Ranny dostał w pysk. Twardy był. - Vlad was wszystkich pozabija!
Pseudonim jednego z konkurencyjnych bosów sprawił, że większość z obecnych zbladła. Mafia Vlada była jedyną siłą w całej Rosji, która mogłaby mieć jakieś szanse w wojnie z Sołnewską. A skoro teraz atakują interesy, to oznacza jedno: WOJNA.
- Poinformujcie Tatuśków. - Borys zlecił jednemu z podwładnych, których Grigori nigdy wcześniej nie widział.

-------------

- Wyjedziesz. Tak jak i inni, by kiedyś wrócić i zaatakować z zaskoczenia. - Borys był niesamowicie powazny. - Nie możemy sobie pozwolić na tak poważne straty, jak śmierć żołnierzy.
W odpowiedzi Grigori uśmiechnął się poczciwie i poklepał towarzysza swoją masywną ręką po barku. Ten aż się zgiął.
- Nic się nie bój, mój mały przyjacielu. Pojadę do Ameryki i będzie wszystko dobrze.

-------------

Gdy tylko zobaczył ten cały "amerykański sen", Grigori zaklął najszpetniej, jak tylko potrafił. Nie tego się spodziewał po najpotężniejszym państwie świata.

Chwila obecna

Wielkolud stał z innymi, wsłuchując się w słowa Irlandczyka i Włocha.
- Witam lokatorów. Czy nie szukacie państwo czasem pracy? - Niby trochę mówił po angielsku, ale ten akcent go dezorientował. I denerwował. A na początku brzmiał zupełnie jak jakiś bełkot. Dopiero, gdy do niego przywyknął, był w stanie kiwnięciem głowy odpowiedzieć twierdząco. Nie wyglądał najmądrzej. I słusznie, bo mało co rozumiał. Skoro jednak inni łapali za wizytówki, on też wziął jedną. nawet na nią nie zerkając, schował do kieszeni jeansów.
- No. - w końcu powiedział, klaszcząc w ręce. - Trjeba sja wzjasc za robotę. - w końcu powiedział w wyrazistym, wschodnioeuropejskim akcentem. Mimo słów, nawet nie ruszył się z miejsca, czekając na reakcje innych.
 
__________________
Jestem początkującym graczem, który bardzo chętnie poprawi własne błędy. Tak więc, jeśli widzisz jakieś błędy, daj mi znać, nim wejdą mi w krew.
StaryBuc jest offline  
Stary 03-06-2011, 22:43   #5
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Jerycho siedział pod ścianą drzemając. Obudził go hałas otwieranej bramy, ale nie zdążył się przebudzić by jakoś zareagować. Praca? Jasne... od jakiegoś czasu jej szukał, a teraz sama przyszła. Nie ma co się zastanawiać. Podparł się rękami i wstał. Nagle dało się dostrzec jego rozmiary. Bydlak miał ze dwa metry wzrostu. Widać, na pierwszy rzut oka lepiej z takim nie zadzierać. Sprzątać? Jasne...
Zaraz się zabrał do roboty. Na początku ułożył swój wojskowy plecak w kącie by nie przeszkadzał, po czym wziął się do roboty nie bacząc co robią inni.
 
Arvelus jest offline  
Stary 04-06-2011, 22:28   #6
 
Wredotta's Avatar
 
Reputacja: 1 Wredotta nie jest za bardzo znanyWredotta nie jest za bardzo znanyWredotta nie jest za bardzo znanyWredotta nie jest za bardzo znany
Była już tu około miesiąca. Miała się coś dowiedzieć o swoim ojcu, a wylądowała w starym budynku wśród ludzi śmierdzących własnymi odchodami, w przepaści ubóstwa. Te dolary, które wzięła ze sobą z domu już dawno się skończyły. Od jakiegoś tygodnia zaczęło się zarabianie na własne utrzymanie. Łapała się czegokolwiek, byleby tylko mieć co włożyć do gęby.
Jakoś nie mogła się przemóc do reszty ludzi, zamieszkałej z nią w tym jednym budynku, zwykle siedziała sama.
Ale tego niespodziewanego wieczoru, usiadła obok jakieś milczącej dziewczyny.
Kiedy samochód zaparkował pod warsztatem, właśnie skubała suchą bułkę. Jedyny posiłek dzisiejszego dnia. Do środka weszło dwóch facetów.
-Witam lokatorów. Czy nie szukacie państwo czasem pracy? Nazywam się Dante Malaparte, a to jest Bob Flogg. Jeżeli ktoś ma jakieś plany na życie, niech opuści ten garaż – kilku wyszło, jeden wyszedł, ale wrócił –A więc witajcie w branży motoryzacyjnej Empire Bay. Pierwsze zadanie, posprzątajcie tutaj. Potem udajcie się pod ten adres – rzucił na najbliższy materac kilka wizytówek.
Wstała z zaciekawieniem patrząc na wizytówkę. Nie była szczególnie oryginalna.
Mimo wszystko ochoczo schowała bułkę do woreczka, a ten do plecaka. Postawiła go pod ścianą i razem z innymi zabrała się do sprzątania.
 
__________________
"Już, już, bo nie będzie gier wideo..."
Wredotta jest offline  
Stary 05-06-2011, 00:31   #7
 
Ziutek's Avatar
 
Reputacja: 1 Ziutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie coś
Aleks leżał na śmierdzącym potem i starością materacu podpierając głowę rękoma. Trzy tygodnie temu statek przybił do portu, do jego nowego życia, gdzie miał zarobić tyle, ze zgłupiałby... Wszystko to brednie. dlaczego był tu razem z innymi, którzy nabrali się na zapewnienia, a nie spał sobie teraz w swoim łóżku w swoim domu ze swoją dziewczyną, której nie poznał. Pod koniec tygodnia wysyłał listy rodzinie, a w nich pisał jak tu jest kolorowo, że zatrudnił się w bardzo luksusowej restauracji, wynajął mieszkanie i na koniec miesiąca spodziewa się dużej wypłaty. Za każdym razem miał łzy w oczach kiedy dostawał odpowiedź. Gryzł się, że musiał ich oszukiwać, te osoby, które chciały dla niego najlepiej. Już na początku pobytu złapał się stanowiska barmana w niebyt przyjemnej knajpce portowej. Nie dość, że dostawał w pysk od nawalonych klientów to dodatkowo kierownik obijał go za niski przychód, twierdząc że to jego wina bo jest europejczykiem. Wypłata to było czasem dwadzieścia centów, czasem tylko siniaki. Pracował dwanaście godzin od wieczora do rana. I zawsze kulejąc wracał do swojego azylu przewracając się, będąc obrażanym, opluwanym i ogólnie szmaconym przez przechodniów. Chciał się zabić, skoczyć z mostu albo coś, byle iść w cholerę z tego kraju. Na szczęście los uśmiechnął się do niego.

Kiedy drzwi garażowe otworzyły się chłopak szybko odwrócił głowę w ich stronę. Dwóch mężczyzn od razu uruchomiło w mózgu Aleksandra stereotypy wandali i zbirów. Myślał, że zaraz dostaną w mordę, ale co zaskoczyło Aleksa zaoferowali im pracę. Zabrał jedną wizytówkę i schował ją do kieszeni poprutych spodni, w których tu przyjechał, wstał, poprawił skajową kurtkę, do jej kieszeni pochował swoje manele i zabrał się do sprzątania. W trakcie odezwał się na tyle głośno, aby wszyscy usłyszeli:
- Skoro on mówił, że ma DLA NAS robotę to znaczy, że prawdopodobnie będziemy działać razem... Jestem Aleks, przyjechałem z Polski, miło mi was poznać. - miał bardzo przyjemny głos i można było po nim poznać, że okazuje szacunek rozmówcom.
 
__________________
"W moim pokoju nie ma bałaganu. Po prostu urządziłem go w wystroju post-nuklearnym."

Ostatnio edytowane przez Ziutek : 05-06-2011 o 00:39.
Ziutek jest offline  
Stary 05-06-2011, 00:41   #8
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
-Nie chwal się tym tak, młody.- mruknął Zibi, po raz pierwszy od dawna używając ojczystej mowy.-Jeśli powiesz przyszłemu pracodawcy że jesteś z Polski, od razu będzie sprawdzał czy nie kradniesz albo nie pijesz w czasie roboty.

Miotła szurała po połodze, pozbywając się wieloletniego pokładu kurzu.

-Udawaj niemca albo francuza. Jestem Zibi.- dodał po chwili.
 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...
Makotto jest offline  
Stary 05-06-2011, 00:54   #9
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
I tak oto zajęliście się swoją pierwszą robotą, dla tutejszej włoskiej mafii. Dla rodziny Dona Malaparte, rodziny średnio potężnej, ale nie mniej zamożnej. Trzymali w ryzach rzeźnię, która w godzinach nocnych robiła za przykrywkę dla ich interesów, a Sokół Maltański, niezwykle luksusowa restauracji i pizzeria w jednym, podawała chyba wszystkie przysmaki kuchni włoskiej. Po 10 minutach sprzątania, podjechał czarny bus z którego wyskoczyło kilku Irlandczyków. Zrzucone przez was na kupę wszystkie śmieci, zostały zapakowane, a wam niski irol z haczykowatym nosem wypłacił po 50$. Nieźle jak za głupie posprzątanie, zwłaszcza że jechaliście na śmieciach, a w kieszeniach brzęczały same centy. Bus odjechał, a wy pożegnaliście wasze stare cztery kąty, choć mieliście głupawe wrażenie że jeszcze tu wrócicie.

Szczęśliwi czasu nie liczą, ale z gotówką w kieszeni postanowiliście najpierw jakoś się oporządzić. W brudnych, śmierdzących ciuchach do Sokoła Maltańskiego z pewnością was nie wpuszczą osiłki Malapartego. Już w prostopadłej do waszego zaułku uliczce, można było kupić tanie ciuchy. Przydał by wam się jeszcze tylko jakiś prysznic…

Rozeszliście się każdy w swoją stronę, wiedząc że spotkacie się jeszcze w Sokole.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 05-06-2011, 02:49   #10
 
Wredotta's Avatar
 
Reputacja: 1 Wredotta nie jest za bardzo znanyWredotta nie jest za bardzo znanyWredotta nie jest za bardzo znanyWredotta nie jest za bardzo znany
Sprzątając usłyszała jak dwóch Polaków przedstawiało się sobie. Zdobyła się na odwagę i powiedziała dość głośno:
-Ja jestem Olga- uśmiechnęła się do pozostałych.
Wkrótce warsztat, dzięki pracy kilkunastu osób, został wysprzątany.
Jakby na komendę pod budynek zajechał czarny bus. Jeden z gości wypłacił im wszystkim po 50$. Olga przetarła oczy. Odkąd tu była, nie dostała takiej grubej kasy. Razem z innymi opuściła to miejsce. Choć szczerze mówiąc nie było jej żal. Była podekscytowana, oto stała u wrót prawdziwej przygody.
Kiedy byli na miejscu, Olga stwierdziła, że dobrze byłoby się jakoś porządniej ubrać. Jej dżinsy były poszarpane w wielu, niezliczonych miejscach. Bluzka podobnie, o bieliźnie już nawet nie wspominając. Ale wpierw przed tym dobrze by było wziąć prysznic…
Rozejrzała się wokół, zapamiętała lokację i ruszyła.
Idąc dość luksusowymi ulicami, skręciła w skromniejszą uliczkę i jej oczom ukazał się lumpeks. Otworzyła szerzej oczy i weszła do środka. Tak, dokładnie tego było jej trzeba! Wyszperała parę całkiem ładnych dżinsów i bladoniebieski top. Miała szczęście, że było też pudło z bielizną. Wyszperała stanik i majtki, o dziwo do kompletu. Uradowana podeszła do kasy. 10$.
Szczęśliwa schowała resztę do kieszeni. Teraz jednak miała następny problem… Gdzie wziąć prysznic? Wyszła z uliczki i usiadła na krawężniku. Podparła się ręką o brodę i myślała. Do motelu nie mogła iść, wątpiła czy starczyłoby jej kasy…
-Lalunia, co tak siedzisz?
Rozejrzała się wokół. Z jakiegoś domku wyszła starsza pani. Na około wyglądała na około 50lat.
-Ja… już idę- wyjąkała Olga i poderwała się do odejścia.
-Nikt Ci kochana, nie każe iść- uśmiechnęła się i nagle zmarszczyła nos- Boże Drogi, nie obraź się, ale strasznie cuchniesz. Chodź do mnie weźmiesz u mnie prysznic.
Z lekkim wahaniem, Olga poszła za babunią.
W środku faktycznie wzięła prysznic, ba Frey (tak nazywała się babunia) pozwoliła skorzystać z jej kosmetyków. Ubrała się w świeże ciuchy, a później zjadła solidną porcję spaghetti.
-Dziękuję pani za wszystko- objęła Frey na pożegnanie.
-Nie ma za co, Olgo, nie ma za co- śmiała się Babunia- wpadnij do mnie czasem.
Olga pokiwała ochoczo głową i z żalem wyszła z posesji, kierując się ku miejscu, gdzie ukryte było jej przeznaczenie. Do Sokoła Maltańskiego.
 
__________________
"Już, już, bo nie będzie gier wideo..."

Ostatnio edytowane przez Wredotta : 05-06-2011 o 02:56.
Wredotta jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172