Sprzątając usłyszała jak dwóch Polaków przedstawiało się sobie. Zdobyła się na odwagę i powiedziała dość głośno:
-Ja jestem Olga- uśmiechnęła się do pozostałych.
Wkrótce warsztat, dzięki pracy kilkunastu osób, został wysprzątany.
Jakby na komendę pod budynek zajechał czarny bus. Jeden z gości wypłacił im wszystkim po 50$. Olga przetarła oczy. Odkąd tu była, nie dostała takiej grubej kasy. Razem z innymi opuściła to miejsce. Choć szczerze mówiąc nie było jej żal. Była podekscytowana, oto stała u wrót prawdziwej przygody.
Kiedy byli na miejscu, Olga stwierdziła, że dobrze byłoby się jakoś porządniej ubrać. Jej dżinsy były poszarpane w wielu, niezliczonych miejscach. Bluzka podobnie, o bieliźnie już nawet nie wspominając. Ale wpierw przed tym dobrze by było wziąć prysznic…
Rozejrzała się wokół, zapamiętała lokację i ruszyła.
Idąc dość luksusowymi ulicami, skręciła w skromniejszą uliczkę i jej oczom ukazał się lumpeks. Otworzyła szerzej oczy i weszła do środka. Tak, dokładnie tego było jej trzeba! Wyszperała parę całkiem ładnych dżinsów i bladoniebieski top. Miała szczęście, że było też pudło z bielizną. Wyszperała stanik i majtki, o dziwo do kompletu. Uradowana podeszła do kasy. 10$.
Szczęśliwa schowała resztę do kieszeni. Teraz jednak miała następny problem… Gdzie wziąć prysznic? Wyszła z uliczki i usiadła na krawężniku. Podparła się ręką o brodę i myślała. Do motelu nie mogła iść, wątpiła czy starczyłoby jej kasy…
-Lalunia, co tak siedzisz?
Rozejrzała się wokół. Z jakiegoś domku wyszła starsza pani. Na około wyglądała na około 50lat.
-Ja… już idę- wyjąkała Olga i poderwała się do odejścia.
-Nikt Ci kochana, nie każe iść- uśmiechnęła się i nagle zmarszczyła nos- Boże Drogi, nie obraź się, ale strasznie cuchniesz. Chodź do mnie weźmiesz u mnie prysznic.
Z lekkim wahaniem, Olga poszła za babunią.
W środku faktycznie wzięła prysznic, ba Frey (tak nazywała się babunia) pozwoliła skorzystać z jej kosmetyków. Ubrała się w świeże ciuchy, a później zjadła solidną porcję spaghetti.
-Dziękuję pani za wszystko- objęła Frey na pożegnanie.
-Nie ma za co, Olgo, nie ma za co- śmiała się Babunia- wpadnij do mnie czasem.
Olga pokiwała ochoczo głową i z żalem wyszła z posesji, kierując się ku miejscu, gdzie ukryte było jej przeznaczenie. Do Sokoła Maltańskiego.
__________________ "Już, już, bo nie będzie gier wideo..."
Ostatnio edytowane przez Wredotta : 05-06-2011 o 01:56.
|