Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2011, 01:54   #16
Makotto
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
-Zgoda.- Dorian odpowiedział krótko, po czym rozłączył się. Z małym trudem wstał z fotela i rozejrzał się po mieszkaniu.

Ktoś kto zobaczyłby w tym momencie Zibowskiego, najpewniej uznałaby go z wariata. Mężczyzna stał na środku dużego pokoju i raz za razem obracał się wokół własnej osi. Mamrotał przy tym pod nosem i zaciskał mocno powieki. Jego palec wskazujący raz za razem zmieniał punkt celowania.

W końcu mężczyzna uśmiechnął się, z palcem wskazującym skierowanym ku łazience.

-Prysznic, śniadanie, rzeczy z pralni. Tak.- zaplanował w końcu, ruszając raźnym krokiem w stronę przeszklonych drzwiczek prysznica. W głowie układał już plan na resztę dnia. Plan zapowiadający się całkiem przyjemnie.

*



Bar „Pięć Asów” wcale nie był kasynem ani szulernią, jak wskazywała na to nazwa. Ciepłe i przyjemne wnętrze małego klubu przystrojone było w stylu lat dwudziestych poprzedniego wieku. Skórzane kanapy, przytłumione światło i duże lustro na jednej ze ścian przyjemnie komponowały się ze sobą. Nawet szeroki telewizor stojący na szafce jakoś pasował do tego wszystkiego. Co tu poradzić, faceci wpadający tu na ciastko albo piwo lubili popatrzeć na mecze albo chociaż zawiesić wzrok na jakiejś lasce z teledysku.

Zibi z trudem powstrzymał przekleństwo, gdy przy poprawianiu krawatu zadrapał szyję bukietem róż.
Mitzi lubiła gdy przychodzący do niej facet był dobrze ubrany. Dorian obejrzał się w lustrze. Jego czerwony garnitur był świeżo wyprasowany i aż lśnił czystością. Mitzi lubiła też kwiaty. Bukiet róż wydawał się spełniać to zadanie.

Szuler ostrożnie usiadł na najbliższej kanapie, opierając się o stolik. Kelnerka podeszła do niego, podając mu zwyczajową kawę oraz kremówkę. Reszta ciastek eksponowana była w staroświeckiej gablocie stojącej na ladzie.

-Pani May zaraz przyjdzie.- powiedziała, uśmiechając się do stałego bywalca. Palcem podrapała się po policzku, dając znać że mężczyzna miał coś na policzku. Zibi skinął jej w podzięce głową i szybko pozbył się zabrudzenia wierzchem dłoni.

Kilka sekund później za jego plecami rozległ się uwodzicielski głos.

-Co tym razem cię tu sprowadza?



Zibi obejrzał się ponad ramieniem i uśmiechnął lekko. Mitzi May, jego wieloletnia przyjaciółka i wspólniczka. Kiedyś prawie coś między nimi zaszło. Prawie robiło wielką różnicę. Dawniej szalona dziewczyna tańcząca na stołach co lepszych klubów zmieniła się znacznie przez tych kilka lat. Suknia, makijaż oraz odpowiedzialność za własny biznes. Tak… To zmieniało człowieka.

-Ślicznie wyglądasz.- zaczął, wręczając jej bukiet. Mitzi przyjęła go i bezceremonialnie wstawiła do najbliższego dzbanka z wodą mineralną dla gości.

-Dobra, słodką gadkę mamy już za sobą. Co się dzieje?- zapytała rzeczowym tonem, lekko zaciągając się papierosem. Mężczyzna odczekał aż kelnerka pod mu ciastko i kawę, po czym odchrząknął.

-Co wiesz o barze Patiomkim?

-Co, będziesz grał z ruskimi?- odparowała i nawet nie poczekała na odpowiedź.- To klub. Duża, ciemna sala na dole a nad nią kilka mniejszych pokoików. Budynek całkiem nieźle wygląda a co jakiś czas ściąga tam ruska i nie tylko, młodzież, żeby trochę poszaleć na dyskotece. Za barem jakiś staruch straszy swoim wyglądem, po za tym nic nowego.

Zibowski skinął głową, upijając łyk kawy.

-Świetnie. Będę robił za krupiera dla nijakiego Michaiła Aleksiejewicza. Wiesz coś o nim?

Kobieta lekko zmrużyła oczy, gasząc papierosa w popielniczce.

-Tak… To szef rosyjskiej mafii którego siedzibą jest właśnie Patiomkim. Jeśli będzie to typowa gra, spodziewaj się kilku graczy i może z jednego ochroniarza. Powinien być tam też Nikita.

-Kto?

-Prawa ręka Michaiła i ogółem facet od wszystkiego. Od rady po posłanie kogoś do piachu.

Zibi skinął powoli głową, kończąc kremówkę. Wszystko to wydawało się w miarę zwyczajną robotą. Rzucił okiem na niezadowoloną buzię Mitzi.

-No co? Jeśli jest tam coś nie tak, to powiedz. Jest szansa za łapanie kulki od konkurencyjnego gangu, czy co?

May pokręciła powoli głową, wstając od stolika.

-Nie, ale interesy z ruskimi to nic dobrego. Tak samo robota dla nich.

Dorian zaniemówił, obserwując odchodzącą postać. Językiem oczyścił wąsy z kremu.

-Pozdrów ode mnie Neilette.- rzucił jeszcze na pożegnanie. Mitzi spojrzała na niego chłodno.

-Nie jestem samobójczynią by wspominać o tobie przy mojej siostrze. Powodzenia, Zibi… I uważaj na siebie.

**

Zibi spojrzał ponuro na front klubu Patiomkim, wysiadając z taksówki. Odruchowo rzucił kierowcy spory napiwek, nawet nie zastanawiając się nad tym. Poprawił marynarkę i ruszył w stronę drzwi.

-Krupier.

Mruknął w stronę bramkarza który to przepuścił go bez słowa. Może nie będzie tak źle.
 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...
Makotto jest offline