Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2011, 05:18   #97
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Leiko powiodła wzrokiem tuż za spojrzeniem samuraja. Nie odpowiedziała od razu, jak gdyby głęboko kontemplowała zadane przez niego pytanie, a wynik tych rozmyśleń zaowocował jej skinięciem -Hai.. choć są to pocieszające wspomnienia. Wszak było tam nas mniej, w samym środku Trzęsawiska i do tego bez planu działania, a mimo to nam się powiodło.
Ciągle plecami przywierając do wiśniowego drzewa, także głowę i odchyliła, co by delikatnie jej tył oprzeć o twardą korę. Opuściła powieki, acz nie do końca, by móc w dalszym ciągu spoglądać na roztaczający się przed nimi krajobraz.
-Jesteś samurajem i wykonywanie każdego rozkazu daimyo jest Twoim obowiązkiem, ne? Pewnie niegodnym byłoby obarczanie nimi kogo innego. Dla mnie właśnie takim obowiązkiem są łowy. Nikt mnie nie zmuszał do przyjęcia roli przynęty, sama to zaproponowałam. Czyż nie sprowadzono mnie do likwidowania demonów? – w jej głosie mieszały się ze sobą rozmarzenie i melancholia. Dając pytaniu zawisnąć w powietrzu, zza pasma włosów zerknęła spod długich rzęs na mężczyznę -Nie martw się o powodzenie naszego planu, Yasuro-san. Postaram się nie zawieść pokładanego we mnie zaufania.
Rozchyliła wargi w czarującym uśmiechu. Plan.. miała przeczucie, że to nie on wywoływał zmartwienie u ich młodego przewodnika. Być może to była kobieca intuicja, albo już wieloletnie doświadczenie, acz.. w tym jego zachowaniu dopatrywała się dotykającego go powoli przekleństwa. Tego konkretnego, którym była sama Leiko.

-Iye...- zmieszał się młodzian.-Nie wątpię, że ci się powiedzie Leiko-san. Tylko...-zabrakło mu chyba słów, by wyrazić to co czuł.-... wydawałaś się zmartwiona. Czy oni, które spotkaliście tam w lesie, czy ono jest naprawdę tak potężne?
-Jest – odparła krótko łowczyni- Z łatwością zabiła watahę tamtych wilków i uniknęła naszych ataków. A gdybyśmy wtedy zdecydowali się wyruszyć za nią w pościg.. to wątpliwym jest, abyśmy ją dogonili, tak szybko i zręcznie poruszała się pośród gałęzi drzew.
Westchnęła głośno, jakby opis tego przeciwnika, z którym miała sobie niedługo niebezpiecznie pląsać w lesie, był już nazbyt ciężki dla tych jej delikatnych, kobiecych ramion. Pozwoliła sobie okazać, mniejszym lub większym przypadkiem, tę słabość w towarzystwie innym niż tylko samej siebie.. i zmieszała się lekko, gdy to sobie uświadomiła. Uniosła dłoń i ciągle zakrywającym ją rękawem przesłoniła swe usta- Gomennasai, Yasuro-san. Me troski nie powinny zawracać głowy nikomu innemu niż mnie samej. Ale pomimo największej ilości zabitych oni w Nagoi, to chyba nie jestem tak pewna swych umiejętności jak inni łowcy. Rozmyślam nad naszym planem i martwi mnie każdy jeden, nawet najdrobniejszy element, który może się nie powieść.
-Iye... Masz prawo się martwić i dzielić troskami z pozostałymi członkami tej misji. Ten plan jest ryzykowny i niebezpieczny, zwłaszcza dla ciebie Leiko-san.- stwierdził stanowczym tonem głosu Yasuro. Była w nim ta sama pewność głosu co u jego wuja. Zapewne był szkolony na przyszłego dowódcę. Potarł podbródek pytając.-Masz doświadczenie w takich działaniach?
Miała... a ich wspomnienia ostatniej takiej akcji wywoływały lekki uśmiech na jej twarzy. Czyż w Nagoi nie była przynętą chronioną przez dwóch mężczyzn, których żaru ciał miała okazję zakosztować? Ironią losu, że z każdym z nich posmakowała jednej nocy rozkoszy. I pewnie nigdy się nie dowiedzą o tym fakcie.
-Drobne, wszak.. – zaczęła Leiko i w tym samym momencie z lekkością odstąpiła od drzewa. Tanecznie wręcz wykonała kilka kroków, finalnie zatrzymując się niewiele dalej i tyłem do samuraja. Załopotały rękawy kimona, kiedy rozłożyła je w teatralnym geście, niby racząc jego uszy opowieścią - ..niektórym demonom wystarczył widok samotnej, delikatnej kobiety, aby w swej chęci pożarcia tego zjawiska wpadały w zastawione sidła.. – opuściła dłonie na swą wąską talię i przesunęła po niej leniwie, w prezentacji tej delikatności jaka zgubiła te domniemane oni. A potem zamarły, gdy zmiana też i nastąpiła w słowach łowczyni, zamyślenie w nie wplatając - Jednak przynęta musi się dopasować do konkretnego drapieżnika, być dla niego pociągającą, na tyle kuszącą by na ślepo za nią ruszył..
Przechyliła głowę, by spojrzenie skierować na mężczyznę. Może i demony nie były rzeczywiście jej najmocniejszą stroną, ale paskudne zagrania odganiające jej własne troski.. w nich była podłą mistrzynią -Czyż nie, Yasuro-san?
Nie odpowiedział. Milczał, a jego wzrok wędrował za dłońmi Leiko po jej talii. Dopiero kolejne natarczywe "Czyż nie, Yasuro-san?" wyrwało go z zamyślenia. Bushi pokiwał głową zgadzając się z jej słowami.- Hai. Masz rację Leiko-san.
Po czym dodał wędrując wzrokiem po dziewczynie.- Gome. Niełatwo w tobie widzieć łowczynię demonów. Wydajesz się być taka krucha i delikatna, jak... origami.
Origami... Już nawet Kirisu dobrałby pewnie bardziej pasujące do sytuacji określenie. Ale niedoświadczonemu młodzikowi, można było wybaczyć te drobne wpadki.
-Origami?Leiko zaśmiała się melodyjnie na takie porównanie, po czym w pełni obróciła się ku samurajowi -Może to i trafne. Ale w takim razie jest to moja siła i mój urok. Było to zgubne dla demonów w Nagoi. Było też zgubne dla Sumiko na Trzęsawisku. A niedługo przekonamy się, cóż zgubnego będę mogła zaoferować tutejszej oni.

Na powrót się zbliżyła, choć tym razem nie do drzewa. Stanęła przed Yasuro i ujęła za swą parasolkę, co by rozłożyć ją na pełną szerokość i drewnianą rączkę wesprzeć wygodnie o ramię. Uśmiechnęła się figlarnie i rzuciła żartobliwie -Jeszcze kilka takich pełnych atrakcji podróży z nami i sam będziesz mógł się uważać za łowcę.
-Sam nie wiem. Widziałaś pani tego... Kumę. Mówi o walce z oni, jakby to byli bushi. Jakby nie było dla niego różnicy, pomiędzy człowiekiem i demonem. I pewnie ma rację. Zabijał i jednych i drugich.- zamyślił się Yasuro wspominając swe spotkanie z tutejszym łowcą. I powędrował spojrzeniem po wiosce zmieniając temat na bardziej weselszy.- Zapewne tobie, przywykłej do zgiełku i splendoru wielkich miast, taka mała wioska i jej widoki, wydają się niezbyt warte uwagi, ne? Może będzie okazja jednak pokazać, że i wieś ma swoje uroki.
-Zatem.. gdy już będzie po wszystkim, gdy demony odejdą w świetle poranka bądź zostaną przez nas zabite przed jego nastaniem.. – mówiła powoli, w zadumie artykułując słowa, jakby rozmyślała dokładnie nad sensem każdego z nich oraz płynącą z ich połączenia końcową treścią. Także i obeszła nieco samuraja, aby będąc już przy jego boku pod rękę go ująć -Pomożesz mi wtedy dostrzec te uroki?
Nieśpiesznym kroczkiem bardziej pasującym do spaceru pod usianym gwiazdami nocnym niebem niż do pełnych napięcia oczekiwań na walkę, Leiko poczęła iść w stronę wioski -Czyż nie jestem gościem na ziemiach Twego klanu, co zaś Ciebie niejako czyni mym gospodarzem, Yasuro-san?
-Hai. To prawda.- Yasuro ruszył powoli, by dostosować się tempem do drobnych kroczków Leiko.- Gdy byłem młodszy, dużo pływa... -urwał na moment uznając, że taka rozrywka nie zainteresuje dziewczyny wychowanej w mieście. Szybko więc zmienił temat, mówiąc.-Wieśniacy, zwłaszcza ci najstarsi znają wiele opowieści, wiejskie uroczystości nie są tak widowiskowe jak te w miastach, ale za to bardziej spontaniczne. No i polowania. Choć na zwierzynę, nie na oni.- uśmiechnął się dodając.- Czasami też podg...hmm... podsłuchiwałem śpiewające wieśniaczki nad strumieniem. Jak każdy młodzik, zapewne. Dostawałem za to w skórę od mego sensei. Mimo, że to Kojiro-sempai mnie tam zaciągał. Ale... on umiał zniknąć w lesie, zanim sensei nas znajdował.
-Ah, podsłuchiwałeś.. – kobieta zachichotała cicho, zerkając kątem oka na towarzysza - Musiały naprawdę pięknie śpiewać, skoro zafascynowały takich dwóch młodzików i wbrew swemu sensei zakradaliście się posłuchać.
O ile niewinnego i niewykraczającego poza granice etykiety Yasuro trudno jej było sobie wyobrazić w takiej sytuacji, o tyle do jego beztroskiego przeciwieństwa jakim był ronin, o wiele bardziej to pasowało. Aż strach było myśleć, jak bardzo ci dwaj się od siebie różnili -Czy to znaczy, że byliście blisko? Ty i Kojiro-san?
Yasuro zamyślił się nad tym pytaniem. A może raczej... zaczął wspominać dawne dzieje, pocierając dolną wargę kciukiem w zamyśleniu.
-Dosyć blisko, jak na różnicę lat. Nasz sensei był strasznie wybredny jeśli chodzi o uczniów. Potrafiłby odmówić nauki własnemu synowi, jeśli ten nie wykazał się odpowiednim talentem.- stwierdził po chwili milczenia.- Więc nie było nas wielu. W takim wypadku naturalnym jest trzymanie się razem. - po czym dodał z uśmiechem.- A Kojiro-sempai potrafi być charyzmatyczny, jeśli chce. To znaczy... potrafił.-ostatnie słowa wyraźnie zawierały w sobie smutek i żal za martwym towarzyszem.
-Hai, potrafił.. – mruknęła Leiko, sama odpływając ku nie tak znowu dawnym wspomnieniom. Kilka chwil trwało to ich obopólne, ale jakże odmienne w swym znaczeniu milczenie, które jednak po minięciu jednej z chatek przerwała łowczyni. Palcami uścisnęła pocieszająco rękę samuraja, a następnie całkiem świadomie jęła z uśmiechem prawie powtarzać jego własne słowa z pewnego wieczoru w karczmie – Gomen. Ale jestem pewna, że dzisiejsze polowanie pozwoli Ci zasnąć z uśmiechem. Słyszałam, że te demony są bardzo wzruszające, gdy padają martwe.
-Na pewno padnę zmęczony, to będzie ciężki wieczór. Ale jeśli wszystko pójdzie dobrze... drogę powrotną do wioski spędzisz na końskim grzbiecie.- odparł Yasuro i dodał z lekkim uśmiechem odwzajemniając dotyk jej dłoni swymi palcami.- Nie sprawiłaś mi przykrości słowami. Losem wojownika jest umrzeć w walce. A i miło wspomnieć beztroskie czasy dzieciństwa.
-Ah.. na tej bestii.. – niezadowolenie wkradło się w ten mało konspiracyjny szept kobiety. Ot, znakiem ono było jej dobrej pamięci, która ciągle świeżymi utrzymywała tak przecież niedawne doświadczenia w siodle o wątpliwej wygodzie. A chociaż wielkość tych niedogodności zostało złagodzone w czasie ich wspólnej, już spokojniejszej jazdy, to jednak.. całe zdarzenie nadal pozostawiało w Leiko swoistą niechęć do tak prędkich powtórek.
-Skoro tak mówisz. Wszak nie ma co jeszcze sobie dzisiaj dokładać zmartwień, ne? – nie zareagowała na ten dotyk mężczyzny na swej skórze, co jednak nie było równoznaczne z niezauważeniem. Nie czując potrzeby przyprawiania go o zakłopotanie i groźbę posiadania zarumienionych policzków przy innych łowcach, uznała ten drobny gest za zwykłą uprzejmość.. bądź za ten typ pieszczoty, która winna pozostać pozornie niedostrzeżoną.
-Ale trzymaj się tych beztroskich myśli, dobrze Yasuro-san? Jeśli Kami podarują nam trochę chwil wolnych od polowań, to z chęcią posłucham o waszych młodzieńczych wybrykach – zatrzebiotała pogodnie, niby ucieleśnienie światełka nadziei i nieugiętej radości w tych ciężko wiszących nad wioską ponurych nastrojach. Zresztą każdy element jej zachowania: ta dłoń ujmująca samuraja pod ramię, ta kurtuazja w słowach i mimika rozjaśniająca bielutkie lica, to wszystko wydawało się istnieć poza ponurymi problemami tutejszych ziem. A może pomimo ich? Na wiele sposób przypominało to przechadzkę jaką odbyli po zamku Miyaushiro, choć niewątpliwie brakowało zamku oraz soczystych sekretów wypatrywanych i nasłuchiwanych przez Leiko.
Ale i teraz cel swój osiągnęła. Zdołała zgrabnie, wręcz niepostrzeżenie odwrócić troskliwą uwagę Yasuro od swych zmartwień.. bo wprawdzie łączyły się one z planami na dzisiejszą noc, ale jednocześnie od nich odbiegały. A nie były to ścieżki przyjazne młodemu przywódcy.
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 05-06-2011 o 05:36.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem