Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2011, 05:26   #98
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Mrugnęła przesłaniając piwne tęczówki, niby lśniące zwierciadła odbijające ogniste smugi.
Kilka kosmyków wykorzystało okazję i niesfornie połaskotało kobietę w porcelanowy policzek. Śmieszne, że zawsze w miejscach bitew wiatr oznajmia swoją obecność. Jak zupełnie niefrasobliwy widz kręcący się pomiędzy postaciami dramatu. Wyczuwalna, ale niewidoczna jedyna publika tego krwawego spektaklu. Swoimi tchnieniami ochładzał skupione na walce twarze, razem z pędem powietrza wprowadzał nieład we włosy, wspólnie szeleścili liśćmi drzew, powiewami niecnie wkradał się pod kimono..

Mrugnęła, a każdy jeden taki ruch jej powiek wydawał się być oddzielany wiecznością od następnego.
Miała poczucie odizolowania od tych scen walki z demonami, jak gdyby zaledwie swych duchem była świadkiem zdarzeń dziejących się w wiosce. Bynajmniej winy takiego jej odseparowania się od rzeczywistości nie należało szukać w obezwładniającym ją strachu. Ona raczej.. czuła nic, co było bezpieczne w sytuacji tak żywcem wyjętej z jakich powieści do straszenia dzieci. Nie bała się, więc nie mogła popaść w zgubną panikę. I tylko cały świat wydawał się poruszać w zwolnionym tempie, a ona sama już w szczególności.

Obserwowała żabie oni „zradzające się”, a potem pędzące w jej kierunku. W oczach Leiko, tych nienaturalnych, korzystających z dobrodziejstw innego pomiotu piekielnego, jarzyły się światłem i prawie zlewały w jedną, pulsującą masę. Przypominały przez to lawę, nieubłaganie zbliżającą się do jej stóp. Czuła lekkie muśnięcia na swych kostkach, gdy demony przebiegały tuż obok i pomiędzy jej nogami. Nie zaczepiały, nie podgryzały, choć przecież zaledwie poprzedniego wieczora ich liczne rodzeństwo nie dawało jej tak po prostu spokoju. Dla tych tutaj nie istniała, bądź była zaledwie przeszkodą, której nie należy niszczyć tylko wyminąć. Obróciła się powoli, oglądając tę rzekę świecących się pokrak płynącą ku wiosce i natrafiającą na tamy w postaci bushi i ashigaru.

Obserwowała małe pokraki szczerzące kiełki i ginące od ostrzy.
Obserwowała Mugin Jie z zastraszającą łatwością wywijającą swym biczem. Matkę Głodu, oni o imponującej sile i szybkości, kolejnego demona o zwodniczych kobiecych kształtach. Pomiot pochodzący z jakich najodleglejszych, najczarniejszych otchłani, który jednym celnym smagnięciem swej broni byłby w stanie zmasakrować ciało łowczyni. Czy ludzką reakcją nie powinna być ucieczka od tak oczywistego zagrożenia, póki szczęśliwie uwaga drapieżnika jest skierowana na inną ofiarę?

Odetchnęła gwałtowniej, na podobieństwo łapania powietrza po długim, niekoniecznie z własnej woli przebywaniu od wodą. Dopiero głośniejszy, przeraźliwy trzask bicza rozcinającego powietrze nieopodal zdołał wyrwać Leiko z tego chwilowego stuporu. Ten dźwięk zadziałał na nią jak otrzeźwiające uderzenie otwartą dłonią w policzek, jak rozkaz dobitnie wydany przez jej Matkę. Przywrócił czujność. Przywrócił świadomość czasu i miejsca. Przywrócił także pamięć o całym planie i jej własnego w nim zadania.
Syknęła cicho przez zęby na taką swoją bezsilność trwającą zbyt długo w jej mniemaniu. Odjęła od ramienia parasolkę, po czym prawie dosłownie zamiotła nią kilka paskudnych żab, które nagle zaczęły jej wyjątkowo wadzić. Niewielkie ohydztwa przeleciały kawałek, a nim zdążyły z nieprzyjemnym plaśnięciem opaść na ziemię, Leiko już nie było na jej poprzednim miejscu. Tutaj, na tych obrzeżach wioskowych, wbrew wszelkiemu zdrowemu rozsądkowi ta Japonka delikatna z lekkością sunęła w stronę swego odzianego w szkarłat celu. Niezbyt blisko. Aby jej nie dostrzeżono. Nie od razu.
Przystanęła, by mieć dobry widok na Matkę Głodu. Jedną dłonią ujmowała drewnianą rączkę parasolki, a drugą zaś ujęła ją niewiele przed zwieńczeniem i wycelowała nieprzyzwoicie ostry szpic w demonicę. Przyglądała się uważnie jej ruchom próbując przewidzieć kolejne. Nie potrzebowała trafić śmiertelnie, choć niewątpliwie byłby to miły i prędki koniec wieczoru. Musiała tylko zwrócić na siebie zainteresowanie Mugin Jie, nawet jej wściekłość, jakkolwiek irracjonalnym by się to wydawało.
Poruszyły się skomplikowane mechanizmy.

Oni była zwinna, szybka i arogancka. Ale nie była gotowa na niespodzianki.
Wystrzelony z parasolki metalowy rdzeń, poleciał w kierunku głowy Matki Głodu, wyminął bicz, nie podzielając tym samym losu odbitych nim strzał.
Sunął wprost ku profilowi głowy oni i...




... gdyby nie uskoczyła, ta walka mogłaby się zakończyć bardzo szybko. Kolejny ważny fakt dostrzegła Leiko, Muqin Jie niezbyt dobrze radziła sobie z niespodziankami i zaskoczeniem. Wtedy nawet jej ognisty bicz zawodził.
Ten zaskakujący atak, rozwścieczył oni. Ognisty bicz z głośnym świstem uderzył w powietrze, dosięgając Leiko i trafiając na przeszkodę. Rozłożoną parasolkę. Płomień nie przepalił niezwykłego materiału rozpiętego na jej żebrach. Niemniej na parasolce pozostała czarna pręga. Potem dwie kolejne, bowiem rozwścieczona tym śmiałym atakiem na swą osobę, Matka Głodu wyprowadziła kolejne dwa ataki biczem. Również nie dosięgając łowczyni.
Leiko prychnęła pogardliwie i głośno, aby odgłos ten dotarł do uszu oni. Po jednym ze swych akrobatycznych uników i obrony siebie samej parasolką, zgrabnie wylądowała na ziemi w kuckach.
-Doprawdy.. to wszystko? Po tym całym gadaniu spodziewałam się z Tobą większej zabawy. Zawiodłam się.. – powiedziała wstając i prostując się powoli.
Z uniesionym władczo podbródkiem spojrzała na Matkę Głodu i usta rozchyliła pragnąc pewno coś jeszcze dopowiedzieć.. ale zamiast tego skuliła się w sobie, głowę odwróciła i przesłoniła się na moment parasolką.
Na bogów, naprawdę jesteś paskudna.. już widzę po kim to mają te Twoje dzieciaczki.. – wolną dłonią zasłoniła swe wargi, jak gdyby już samo patrzenie na demonicę sprawiało jej cierpienie wywracające żołądek we wszystkie strony i zbierające żółć w gardle – Aż nie mogę na Ciebie patrzeć..
Jeszcze kilka pełnych napięcia chwil pozostawała w takiej bezbronnej, kruchej pozie. Czyżby rzeczywiście słabość ją nagle dopadła, czyżby i cały plan miał przez to polegnąć w gruzach razem z wioską?
-Zresztą..- mruknęła w końcu i parasolką szarpnęła, co by odsłonić widok na swój chytry, pewny siebie uśmieszek -.. to nie tak, że nie potrafiłabym z zamkniętymi oczami zabić tak żałośnie słabej poczwary. Ne?
Kroczek przed siebie postąpiła i właśnie jemu zawtórował skrzek przeraźliwy, dobiegający z okolic stóp łowczyni. Ot, akuratnie tak się trafiło, że jedno z uroczych, dogorywających właśnie dzieci oni poznało dotkliwie drewniane zęba geta Leiko. Ta zaś nic sobie z tego nie robiąc, a już na pewno nie dbając o dobro wierzgającej pod jej ciężarem istoty, nawet mocniej je przydepnęła. Zawołała donośne, a nijak jej głos nie zadrżał, chociaż sytuacja nie należała do najmilszych -Ne, maszkaro?!
-Dużo świergoczesz ptaszyno. Ale ja uciszę twój szczebiot.- syknęła bestia z wyjątkową irytacją w tonie głosu. W oczach Matki Głodu widać było iskierki nienawiści.




Jej ognisty bicz zatańczył i z hukiem przeciął powietrze, gdy krzyczała.- Rozgniotę cię jak robaka... pyskata istoto!
Bicz jednak nie celował w Leiko. Jego końcówka przecięła jedno z pobliskich drzew pod takim kątem że runęło prosto na Maruiken. Zwykła wieśniaczka nie uniknęła by uderzenia. Sparaliżowana strachem patrzyłaby na zbliżającą się śmierć. Ale Leiko lęk nie paraliżował, a pobudzał do działania. Obróciła głowę w stronę opadającego drzewa, które w piwnych oczach powiększało się z każdą sekundą. Bo to wszystko działo się właśnie w ciągu kilku sekund, będących okresem przecież zbyt krótkim do zaistnienia odpowiedniej reakcji ludzkiego mózgu i ciała.. ale dla łowczyni o refleksie i zręczności drapieżnika, te krótkie chwile przeciągały się w czas wystarczająco długi.
Drzewo z łomotem uderzyło o ziemię, wprawiając w drżenie najbliższe sobie otoczenie.
Ale kobiety już tam nie było.

- Ara ara.. - odezwała się, a źródła tego głosu i ust wypowiadających te słowa należało szukać nieco dalej.. i nieco wyżej. Stała sobie, na jednej z niższych gałęzi innego drzewa i wolną dłonią bawiła się liściem zerwanym w trakcie uskakiwania przed pewną śmiercią. Niewzruszona taka, choć serce łomotało od tak dużej dawki adrenaliny - Ah.. chyba złapanie tej oto ptaszyny Cię przerasta..
Wypuściła spomiędzy palców swą zabawkę i od niechcenia machnęła ręką w stronę swych towarzyszy -Może biedactwo powinnaś zostać przy walce z tymi tam..
Demonica spojrzała na Yasuro i Marasaki, walczących plecami do siebie. Sprytna taktyka z ich strony. Osłaniając się nawzajem masakrowali dzieci Muqin Jie. I szło im nadspodziewanie dobrze, choć nie powinno... Oszczędny w ruchach styl Ślepego Smoka w żaden sposób nie współgrał z chaotycznymi wręcz pijackimi zamaszystymi ruchami Kumy. A jednak... tutejszy łowca niemalże instynktownie wyczuwał ruchy Yasuro, dopasowując swoje ataki do jego działań.
-Dotąd sprzyjało ci szczęście. Ale nie łudź się, że zawsze tak będzie.- niemalże warknęła Matka Głodu i zaszarżowała na Leiko. Jej bicz gniewnie przecinał powietrze i rył bruzdy w ziemi rozrzucając jej grudki, gdy zbliżała się do łowczyni. Połknęła przynętę...
Błysnęły białe perełki zębów Leiko w dzikim uśmiechu zadowolenia.
Delektowała się tą chwilą swojego triumfu. Jakże prawdziwie przekonująco musiała jej się udać rola, skoro zdołała nawet oni wyprowadzić z równowagi. Nawet gdy przeciwnik był w stanie zwalać na nią drzewa, ogień nie był mu straszny, a i przecież same groźby padające z ust demona były w stanie zmrozić krew w żyłach.. to łowczyni dalej grała pomimo tak wielkiego zagrożenia swego życia. I ni razu nie pozwoliła swej masce pęknąć. Ah, jakiegoż z niej bezdusznego, zdolnego potwora zrobiły te wszystkie lata szkoleń!
Byłaby roześmiała się na tę myśl i jednocześnie w ukazaniu swej radości na chęć demonicy do dalszej zabawy. Ba! Byłaby nawet przyklasnęła kilka razy w swym ukontentowaniu, że jednak Matka postanowiła się za nią porządnie zabrać. Byłaby, ale zamiast tego pochyliła się, wolną dłonią klepnęła kilkukrotnie o swe udo i zacmokała jeszcze, jak gdyby nawoływała zwierzę –Chodź, chodź, szkarado. Pobawmy się, tylko my dwie.
Dopiero po tym zaśmiała się z dziecięcą beztroską, jak gdyby to wszystko rzeczywiście było dla niej tylko psotną zabawą. W niej to właśnie oni przyjmowała stronę goniącą, Leiko uciekającą i tylko wszechmocne klepnięcie było w stanie zmienić ten stan rzeczy. Nie mając zamiaru być łatwą zdobyczą, kobieta obróciła się na swej gałęzi i odbiła od niej przeskakując na kolejną, unikając tym samym bliższego spotkania z nienawiścią Mugin Jie. Tym razem nawet sekunda nie dzieliła jej od spotkania z biczem, pod którym przełamało się wpół ramię drzewa..


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=1SK2Q3dWpHI&feature=related[/MEDIA]

Zanurzyła się w leśnej gęstwinie. Tylko ona, las.. i demonica pałająca do niej szczerym gniewem.
Rozpoczęła się wyjątkowo niebezpieczna zabawa w kotka i myszkę. Geta głucho stukały o korę, kiedy łowczyni zręcznie przeskakiwała na kolejne konary, nie mogąc sobie przy tym pozwolić na choćby moment nieuwagi. W swoim obuwiu była w stanie bez cienia niepewności biegać, skakać i wykonywać akrobacje najrozmaitsze na ziemi oraz na dachach budynków, aczkolwiek gałęzie były już co najmniej problematyczne. Nierówne, różnych wielkości i szerokości.. Średniej wysokości drewniane zęby wymuszały na niej potrzebę analizowania każdego skoku, aby nie zakończył się upadkiem czy choćby obsunięciem stopy i niebezpiecznym zachwianiem równowagi. I jeszcze..

Z bólem stęknęło jedno ze starych drzew, na którego ramionach dopiero co zawitała w swych przeskokach. Zatrzeszczało. Zaszumiało. Uderzyło ciężko o ziemię, a żarząca się długa rana zamigotała w mroku. Matka Głodu nie poprzestawała tylko na prostym pościgu.Leiko słyszała wycie bicza młócącego powietrze, a w wyjątkowych przypadkach było to prawie namacalne, gdy niepostrzeżenie jego końcówce udawało się smagnąć przestrzeń ponad jej głową lub z nieprzyjemnym odgłosem odbić się od będącej w pogotowiu parasolki. Ale to nie wszystko, bowiem demonica w swej arogancji najwyraźniej nie przesadzała mówiąc o chęci rozgniecenia Japonki . Jej broń z trywialną wręcz łatwością przecinała potężne pnie drzew, których smutne truchła znaczyły makabryczną drogę pościgu. Co kilka chwil roznosiły się po okolicy te donośne uderzenia, jak powolne dźwięki bębnów bojowych. A ponad nimi rozbrzmiewał perlisty śmiech łowczyni, wydobywający się ze ściśniętej grozą sytuacji krtani.

Barwna ptaszyna frunęła pomiędzy konarami. Mknęła zwinnie przed siebie, prawie czując oddech złaknionego drapieżnika na swych delikatnych piórkach. Było coś wybitnie figlarnego w tych jej podskokach. Uciekała przed straszliwą śmiercią, ale jednocześnie nieprzerwanie kusiła ją do kontynuowania gonitwy za sobą. Bezczelnie wyśmiewała starania demonicy, a i nie omieszkiwała też swymi słowami podjudzać dodatkowo jej ognia nienawiści. Bo wprawdzie pierwszą część zadania już miała za sobą, ale na nic będzie to maleńkie zwycięstwo, jeśli Matka Głodu zaniecha pogoni w samym jej środku. A póki co pozostawała w niej bardzo wytrwała. Leiko szczyciła się swoją szybkością i zręcznością, ale oni okazywała się być godną konkurencją w tych kwestiach. Bez umęczenia pędziła za swoją ofiary, jak gdyby ta zmiana położenia nie stanowiła dla niej jakiejkolwiek przeszkody. I tylko czasem łowczyni pośpiesznie wykonywała zwód pośród gałęzi, by na krótki, zbawienny moment schować się przed oczami tego piekielnego pomiotu. Przylegała wtedy kurczowo do drzewa, pozwała sobie na kilka spokojniejszych oddechów i wodziła spojrzeniem po okolicy w poszukiwaniu potwierdzenia na to, że w dobrym kierunku prowadzi bestię. A nim następowało kilkanaście uderzeń rozedrganego serca wychodziła ze swej kryjówki, by od niechcenia rzuconą drwiną łaskawie zawiadomić Mugin Jie o miejscu swego pobytu i wrócić do dalszej zabawy.

Drzewa migały i przesuwały się przed oczami kobiety, ale nie pozostawały tylko biernymi świadkami lub bezsilnymi ofiarami smagnięć bicza. Ich wkład był odrobinę większy, bowiem ograniczały się do niemiłego ocierania dłoni Japonki szorstkimi korami, gdy opierała się o nie wspomagając swoje wyskoki. Gałęziami zaczepiały także złośliwie materiał odzienia, pociągając ją do tyłu, ale za każdym razem przegrywając w walce o zatrzymanie tego zjawiska. Po dłuższym namyśle okazywało się, że Leiko tej nocy nie była do końca przystosowana do tak karkołomnych pościgów. Choć wszystkie jej kimona spełniały aż nadto swe zadania do których normalnie były przeznaczone, to w takiej sytuacji nijak miały się do obcisły strojów ninja. Bo wprawdzie w odpowiednich miejscach materiał przylegał do ciała kobiety, ale wciąż pozostawały te szersze i luźniejsze partie stroju, nad którymi nie do końca panowała w tym zgoła odmiennym polowaniu. Jedyne co, to wcześniej jeszcze zmianę niewielką wprowadziła i nogi swe zgrabne odsłoniła.. nie, nie, nie w nagłym przypływie próżności. Aż do ud uwolnione od zwyczajowo nachodzących na siebie części kimona, uzyskały większe pole do popisu swej sprawności. Pod czarnymi pończoszkami rysowały się na skórze linie dzielnie pracujących mięśni, usilnie starających się doprowadzić ich właścicielkę całą i zdrową do pułapki. Zresztą, całe jej filigranowe ciało stawało na wyżynach swego wytrenowania, aby tylko nie dać się zabić w tak ponurym lesie i z rąk tak szkaradnej przeciwniczki..

I w końcu swoboda, wolność od wszechobecnych macek z gałęzi.
Załopotało kimono, gdy pędząc wydostała się z gęstego morza drzew.
Trzepotały długie rękawy, gdy leciała w powietrzu z wzniesionymi do tyłu rękami.
Na tle nocnego nieba wyglądała jak piękny motyl, który właśnie wygrał walkę z pajęczą siecią, wyrwał się na wolność i majestatycznie ją celebrował.
Ale przecież Leiko w przeciwieństwie do niego nie została obdarzona skrzydłami, więc opadała pełna gracji, nie mogąc nawet walczyć z prawami natury.
Stuknęły cicho geta o wypaloną ziemię polany.
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 05-06-2011 o 05:35.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem