Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2011, 23:57   #18
SWAT
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
-Zgadzasz się? - ponaglał pracodawca.
- Tak, zgadzam się. - odpowiedział Slevin - Ale jak coś się popieprzy, żądam podwyżki
- Doskonale. Oczywiście w razie problemów, dostanie pan adekwatną do nic podwyżkę. Zaraz przyjdzie po Pana mój człowiek z pierwszą ratą. Wytłumaczy Panu wszytsko – pracodawca rozłączył się.

Po chwili przyszedł jakiś tajemniczy facet i przysiadł się do Slevina.
- Jestem Jack. Kierowca. - przedstawił się.
- Slevin. Gdzie forsa?
- W samochodzie. Chodź, mam Cię wprowadzić.
Wstali i w milczeniu poszli do samochodu, którym okazał się Ford Shelby GT500. Srebrny. Cud maszynka. Akurat zaparkowana była przed jego Cadillac'iem. Nie przyznał się że to jego maszyna, ta z tyłu. Na razie nie mógł oderwać oczu od Shelby.
- Umiesz tym prowadzić? - zapytał
- Jako tako. - skwapliwie odpowiadał Jack.
Doskonale. Pojedzie niesamowicie szybkim samochodem, z gościem który prowadzi go "jako tako". Ten dzień zapowiadał się niesamowicie spektakularnie. Wsiadł po stronie pasażera.
- Dobra, daj pieniądze i wprowadzaj.
- Najpierw mam Ci pokazać miejsce z którego wyjedzie cel.
- No to jedźmy - zrobił gest ręką, zachęcający do przekręcenia kluczyka.
Silnik ryknął, a Jack powoli ruszył w miejsce przeznaczenia. W czasie drogi mówił Slevinowi te mniej istotne rzeczy, ale mówił je krótko, prawie że lakonicznie, ale rzeczowo. W zasadzie przyswajał tylko informacje o ochronie i samej furgonetce.
- W furgonie będzie około dwóch ochroniarzy, plus kierowca. Mają być uzbrojeni tylko w pistolety, ale nieździw się jak jeden będzie miał karabinek albo pistolet maszynowy.
- A co z furgonem? Jakieś wzmocnienia? Pancerne szyby?
- Nie, nic z tych rzeczy. Zależy im na wtopieniu się w tłum, więc będzie normalny, cywilny furgon.
Po chwili, kiedy Slevin zbierał się na kolejne pytanie, kierowca oznajmił że dojechali na miejsce.
- Tutaj zaatakujemy. Zrobimy to szybko. - oznajmił kierowca.
- Nie zrobimy tego tutaj. - odpowiedział Slevin.
- Dlaczego? Im szybciej uderzymy, tym lepiej. - upierał się Jack.
- Z tamtąd skąd wyjeżdżają, mają napewno kumpli. A więcej gości na tej imprezie nie potrzebuje. Do tego łatwiej im będzie wysłać za nami pościg.
Kierowca zatwożył się. W tym co mówił Slevin coś było. W końcu kiwnął głową i powiedział:
- Dobra "komandosie", więc gdzie to zrobimy? - na słowo komandos ucieszył się, był to dla niego to komplement.
- Mówiłeś że jadą na południe, do Vice City? - Jack kiwnął głową, a Slevin wyjął smartfona i wszedł w Internet. Szybko otworzył mapkę miasta - Widzisz tą restaurację? Mają długi podjazd, spory parking i mało klientów, a tam dalej mieszka mój znajomy. Zajedziemy im drogę na tym skrzyżowaniu, załatwię ich, a reszta tak jak mówiłeś. Im dalej od bazy wyjazdowej, tym lepiej.
- Dobra, to gdzie mam Cię odebrać? - przystał wkońcu młody na propozycję zaprawionego żołnierza.
- Wiesz gdzie to jest? - wskazał palcem ulicę w północnym Hepburn. Kierowca skinął głową - Od tego skrzyżowania kilka metrów dalej jest wjazd w boczną uliczkę. Będę tam czekał. A teraz zabierz mnie tam, skąd mnie zabrałeś.
Kierowca posłusznie wykonał polecenie, aż w końcu dojechali na miejsce. Tym razem trochę gazował na prostych, przez co szybko dotarli na parking. Czarny Cadillac czekał za właścicielem.

Kelevra wsiadł do czarnego pojazdu, wyciągnął smartfon i z książki wybrał numer pułkownika Levisa. Za pierwszym razem nie odebrał, ale za drugim dał radę. W końcu gość nie miał nogi.
- Tak? Kto tam? - w słuchawce rozległ się charkliwy głos.
- Tu Kelevra, masz coś na stanie?
- O... - zdziwił się staruszek -Dostałeś w końcu pracę? Jasne że mam kilka zabawek, wpadnij, pokażę Ci co udało mi się zdobyć.

Kilka chwil później Kelevra już jechał w kierunku starego znajomego. W radiu puścił sobie stację radiową "K Rose". Dla urozmaicenia i zrobienia przerwy od hip-hopu. W tym akompaniamęcie pojechał do Levisa. Na miejscu, facet już czekał praktycznie na podjeździe. Gestem ręki, Levis zabrał Slevina do garażu, gdzie zdjął deskę podłogową i zaczął wyjmować karbiny i proponować je znajomemu. A czego on z stamtąd nie wyjął. FAMAS, AKM, AKMS, AK-74, AK-101, XM, Colt M4, M16 i kilka większych zabawek pokroju M60 czy UKM-2000.
- To jak? Co bierzesz? - zapytał podekscytowany.
- Mam tylko 1000 dolców, co polecasz?
- Wiesz że Cię szanuję i że nie słusznie wywalili Cię z wojska. I mam też dla Ciebie z tego powodu promocję na ten...
- Nie potrzebuję litości, tylko kawał solidnego karabinu. Co polecasz?
- Za 750$ dam Ci tego AK-101 i pięć magazynków, plus kilka pestek luzem. Bierzesz?
- Zapakuj. Jeszcze muszę wpaść do Ammunacji.
- Po co? U mnie masz wszytsko! Nawet pestki do twojego Sig Sauera Ci dam. - obruszył się mężczyzna, jak usłyszał o konkurencji.
- Nie, tego akurat nie masz.
- Skoro tak sądzisz... Trzymaj. - Levis podał Slevinowi zapakowany w torbę podróżną karabin wraz z amunicją. Standardowo mężczyźni upewnili się że nikt nie obserwuje wejścia oraz nie podsłuchuje i rozeszli się.
W Ammunacji Slevin kupił tylko kamizelkę za 200$ i kominiarkę za 10$. Zostało mu tylko kilka dolców z 1000$. Nie miał co liczyć na podwyżkę, ale miał nadzieję na kolejne zadania później. Musiał wyrabiać sobie renomę i opinię w tym mieście. W końcu z renty wojskowej trudno wyżyć.
W domu poczekał na odpowiednią porę, robiąc różne rzeczy. Od zabijanie czasu przed komputerem, po ćwiczenia i szprycowanie się lekarstwami i trawą. Kiedy przyszła pora, wymknął się z domu i ustawił w umówionej uliczce.
Czekał.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.

Ostatnio edytowane przez SWAT : 09-06-2011 o 00:22.
SWAT jest offline